Etykiety

5.31.2011

"Abaddon - Anioł Zagłady" Ernesto Sabato

"Najdziwniejsze, że istoty tak różne czytają tę samą książkę, jakby tych książek było nieskończenie wiele; jeden tekst pozwala wszakże na niezliczone różne, a nawet przeciwstawne interpretacje życia i śmierci, sensu istnienia."

Czytanie tej książki zajęło mi dobre 3 tygodnie. Ta, po części autobiograficzna książka, napisana jest w bardzo skomplikowany i chaotyczny sposób. Zlepki myśli, pojawiające się nagle (i równie szybko znikające) dziwne postaci, sprawiają, że przebrnięcie przez całość jest sporym wyzwaniem i wymaga cierpliwości. Nie twierdzę, że nie warto, bo w "Abaddonie" znaleźć można błyskotliwe i trafne spostrzeżenia na temat ludzkości i życia. Jest to jednak "wyprawa" tylko dla wybranych i kochających wymagające lektury.

Ernesto Sabato opisuje w książce rolę artysty, w tym przypadku pisarza, w społeczeństwie ogarniętym chaosem i paniką. Ma to formę luźnego notatnika bądź dzienniczka. Niestety często "bez ładu i składu". Jak już zrozumiałam jakiś fragment i oswoiłam się z akcją, tematyką i bohaterami, to za chwilę autor wprowadzał nowych bohaterów, nowe zdarzenie i nowe okoliczności. Sam pisarz z wykształcenia jest fizykiem jądrowym. Wyobrażam go sobie jako drugiego Einsteina, którego nikt nie rozumie a mimo wszystko wiele osób go podziwia. Czasami odnosiłam wrażenie, że Sabato napisał to sam dla siebie;)

Polubiłam serię "50 na 50" i jak dotąd, skompletowałam wszystkie egzemplarze. Z całą pewnością ta pozycja wydaje mi się najtrudniejsza i najżmudniejsza w odbiorze. Powieść jest tak bardzo skomplikowana, że momentami okropnie się męczyłam. Trzeba być wielbicielem tego typu powieści, ja chyba nie jestem.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.

Na dobry początek dnia ;)

No niestety. Jestem już uzależniona od Fistaszków

5.30.2011

"Nie ma o czym mówić" Marta Szarejko


Przyznaje się bez bicia - jest to jedna z najdziwniejszych książek jakie dane mi było przeczytać. Brak tu głównych bohaterów, wartkiej i ciekawej fabuły, napięcia czy humoru. Z każdej strony emanuje jakaś dziwna siła. Siła, która sprawiła, że poczułam się jakbym wchodziła do obcego dla mnie świata. Miejsca, w którym bieda, brud, ubóstwo, wandalizm, patologia i smutek graja pierwsze skrzypce.

Marta Szarejko (pisująca do mojej ukochanego miesięcznika "Bluszcz") nakreśla w książce obraz społeczeństwa,z którym być może spotykamy się na co dzień, lecz jest nam zupełnie obcy. Czasami nawet nie chcemy go widzieć. To zdumiewające jaką bystrą obserwatorką okazała się pisarka. Podczas czytania miałam wrażenie, że po prostu na jakiś czas stała się jednym z bohaterów (bezdomnym czy też włóczęgą) i z długopisem w ręku spacerowała, notując każdą myśl i słowo osób, którym życie ukazało trochę inne oblicze.

Nie twierdzę, że jest to lektura łatwa i przyjemna. Wręcz przeciwnie. Zdania pozbawione znaków interpunkcyjnych, słowa i myśli wyrwane z kontekstu. Ciekawy zabieg literacki, który jednak wymaga skupienia. Z pewnością nie jest to lektura "do poduszki", przynosząca nam kolorowe sny. Polecam tym, którzy pragną choćby na chwilę zadumać się nad tym życiem i jego ciemnymi stronami, które tak często dotykają ludzi, codziennie mijanych na ulicy.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Amea.

5.29.2011

"Fistaszki zebrane 1957-1958" Charles M. Schulz


Z Fistaszkami spotykam się po raz pierwszy w życiu. Słowo "Peanuts" określa grupę młodocianych przyjaciół, których perypetie podbijały Amerykę w latach 50-tych ubiegłego wieku. Komiksy ukazywały się w gazetach codziennych i weekendowych. To już trzeci tom, wydany nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Za sprawą słynnego rysownika - Charlesa M. Schulza - mamy okazję poznać zabawne historyjki pomysłowych dzieciaków i ich nad wyraz zdumiewającego psa Snoopiego. Dodatkowym smaczkiem tego komiksu są lata jego powstawania (1957-1958), w porównaniu z tym jak wyglądała polska rzeczywistość w owych czasach. W USA pod koniec lat 50-tych jest telewizja, sklepy z płytami czy też kolorowe słodycze. A co było w Polsce?

Cytując słowa wstępu Michała Ogórka "Dzieciństwo to jedyna rzecz, której żaden człowiek nie jest w stanie zmienić". Nikt nie ma zatem wpływu na swoje dzieciństwo i dopiero z perspektywy wielu lat można ocenić jakie ono było. Wniosek płynący z "Fistaszków" jest taki, że amerykańskie dzieciaki z końcówki lat 50-tych miały dostęp do rzeczy, o których w Polsce słyszeliśmy często dopiero po upadku komunizmu.
Książka zasługuje na szóstkę. Jest przepięknie wydana, a czytanie jej jest najlepszym relaksem, jakiego nie zaznawałam już dawno. Jestem pewna, że sięgnę po poprzednie i kolejne tomy przygód tej przesympatycznej gromadki. Polecam każdemu, w każdym wieku i o każdej porze.

Za swój tomik dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

5.28.2011

"Podróż zimowa" Amelie Nothomb

Z dziełami tej belgijskiej pisarki o japońskich korzeniach, pisałam już nie jednokrotnie na moim blogu. Każda z książek, które czytałam do tej pory, była dla mnie wyjątkowa. Z tego, co zdążyłam zauważyć Nothomb ma niezwykły talent do pisania o bardzo ważnych i niecodziennych kwestiach krótko, lecz w tak umiejętny sposób, że nie dodałabym ani jednego słowa. Tym razem jednak w roli narratora spotykamy mężczyznę, co dla jej stylu jest chyba rzadkością.

Powieść zaczyna się w bardzo mroźny poranek na lotnisku w Paryżu. Spotykamy młodego mężczyznę, który w imię nieosiągalnej miłości, pragnie porwać a następnie rozbić jeden z samolotów. Jako, że do "godziny zero" zostało jeszcze sporo czasu, wyjmuje notes i zaczyna pisać. Pisze o sobie, o tym co popchnęło go do takiego czynu, czym dla niego była miłość do niejakiej Astrolab (tak, to imię damskie) i jaką rolę w tym wszystkim odgrywa tajemnicza, przypominająca baobab, pisarka Alienor.

"Podróż zimowa" to niesłychanie interesujące studium psychiki szalonego, zakochanego i odtrąconego kochanka. Człowieka, dla którego błogosławione jest powietrze, którym oddycha jego ukochana i który, gotowy jest na wszystko, aby mieć ją tylko dla siebie.

Jest coś w powieściach Amelie Nothomb, co zachwyca i niepokoi. Jej dzieła może do łatwych nie należą, ale należą do takich, o których myśli się przed zaśnięciem.

Za swój egzemplarz dziękuję, sławnemu już w blogowym świecie, panu Arturowi z Wydawnictwa Muza.

"Zdarzyło się naprawdę" Praca zbiorowa Focus Historia

Po raz pierwszy mam do czynienia ze zbiorem historycznych esejów. Wydawnictwo G+J, pod patronatem miesięcznika Focus, wydało na rynek serię kieszonkowych wydań szalenie interesujących książek, poruszających tematykę zagadkowych zbrodni, intrygujących śledztw czy też skandali seksualnych.

Przez ostatni tydzień towarzyszyła mi książka "Zdarzyło się naprawdę". Czytałam ją w pociągu, w nocy i w środku dnia. Każdy artykuł jest na tyle krótki, że czyta się go szybko i przyjemnie. Przyznam, że nigdy nie byłam pasjonatką historii. Na lekcjach w liceum siedziałam jak na szpilkach, co chwila zerkając na zegarek. Tym razem odkryłam coś zupełnie innego. Czytając, miałam wypieki na twarzy. Gdyby podręczniki do historii pisane były w taki sposób, młodzież sama by do nich sięgała, bez przymusu.

Łatwiej bowiem zapamiętać datę agresji III Rzeszy na ZSRR, gdy się wie, że niemieccy żołnierze byli cały czas szprycowani narkotykami, albo datę zdobycia Kremla przez polskie wojska w czasie tzw. dymitriad, jeśli wiadomo, że oblężeni w późniejszym czasie Polacy, z głodu, zjadali się nawzajem.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu G+J.

5.23.2011

"Klaudyna w szkole" Colette

Klaudyna! To imię zawsze kojarzyło mi się z dziewczyną o silnym charakterze, ambitną, szalenie inteligentną, błyskotliwą i zadziorną. I dokładnie taką bohaterką jest tytułowa Klaudyna. Akcja powieści toczy się we Francji końca XIX wieku. Autorka nie ukrywa, że "Klaudyna w szkole" jest oparta na motywach autobiograficznych. Zapiski Colette (mające formę pamiętnika) składać się będą z 4 tomów opisujących kolejne losy naszej bohaterki.

Dziewczynkę poznajemy na pensji dla panien. Wprowadza nas w świat zakazanych tematów, pierwszych miłości (nie koniecznie heteroseksualnych) czy też drobnych rozterek dojrzewających panien. Nie da się ukryć, że Klaudyna ma w sobie wiele krytyki, jest znakomitą obserwatorką społeczeństwa i jak na swój wiek, jest szalenie bystra. Z dystansem patrzy na szkolne koleżanki i ich zmartwienia. Z problemów i tarapatów wychodzi zawsze obronną ręką, a na dodatek robi to z gracją i humorem. Tonami pochłania literaturę i tak jak jej ojciec - pasjonat, naukowiec - ma duszę tropiciela i odkrywcy.

To wszystko plus klimat francuskiej szkoły dla panienek, muślinu i wstążek we włosach daje niezapomniany efekt. Dziewczynka opisuje lekcje śpiewu, haftu, dziergania, wykrawania i układania kwiatów. Przyznacie z pewnością, że takie przedmioty w dzisiejszych czasach do popularnych raczej nie należą.

Książkę czyta się niesamowicie przyjemnie. Jest napisana w sposób ciekawy i nietuzinkowy. Jestem ogromnie ciekawa kolejnych tomów. Druga część przygód Klaudyny - "Klaudyna w Paryżu" w księgarniach już 9 czerwca.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

5.20.2011

"Perswazje" (2007)


"Ekranizacja poczytnej powieści Jane Austen. Anne Eliot pochodzi z bardzo szanowanej arystokratycznej rodziny. W wieku 19 lat zakochuje się z wzajemnością w kapitanie Fredericku Wentworh. Niestety, pochodzi on z nieco niższych sfer, więc rodzice Anne nie zgadzają się na ślub. Dziewczyna ulega perswazjom najbliższych i zrywa zaręczyny. Kiedy osiem lat później ponownie spotyka kapitana, uczucia odżywają, a Anne zaczyna zastanawiać się nad swoją niezależnością. Powoli narasta w niej bunt przeciw obowiązującym konwenansom. Czy jednak nie okaże się, że dojrzała do tego zbyt późno? Główna nagroda dla Sally Hawkins na Festiwalu w Monte Carlo."

Nie wiem czy to dobrze czy też źle, ale kocham Jane Austen. Uwielbiam jej powieści, osadzone w czasach, kiedy kobiety nosiły piękne suknie a panowie wykazywali się szczególnym szacunkiem dla kobiet i szlachetnością. Nie zawiodłam się.

Historia przedstawiona w filmie wzrusza. Niezwykle rzadko zdarza mi się płakać przy oglądaniu... zrobiłam wyjątek:) Na uwagę zasługuje gra głównej aktorki - Sally Hawkins ( znanej nam z "Happy go lucky"). Jest zachwycająca! Gra subtelnie, jest bardzo skupiona na roli, idealnie odzwierciedla emocje bohaterki. Słusznie nagrodzono ją w Monte Carlo.
Ponadto zachwycające krajobrazy i piękna muzyka.

Książki jeszcze nie czytałam, chociaż jestem w posiadaniu dwóch egzemplarzy. Jestem pewna, że szybko po nią sięgnę. Były bowiem , pewne zdania i fragmenty, które szczególnie utknęły mi w pamięci:

"
Teraz byli sobie obcy; nie, nawet gorzej niż obcy, nigdy bowiem nie mogą się już poznać. Była to wieczna obcość."

5.19.2011

III spotkanie klubu


20 maja 2011 o godzinie 18.00 w Katedrze Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego przy ul. Gdańskiej 107 odbędzie się spotkanie klubu literackiego. Tym razem będziemy dyskutować o naszych wrażeniach po przeczytaniu książek:

Ulica tysiąca kwiatów” Gail Tsukiyama
„1Q84″ tom 2 Haruki Murakami

Zapraszam!

ps: przepraszam za zastój. Od niedzieli jestem chora. Lekarz niestety, źle zdiagnozował moje dolegliwości i przepisał mi leki, które jeszcze bardziej mnie otruły. Teraz powoli dochodzę do siebie, jestem słaba i zmęczona. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu z energią zacznę czytać.

5.16.2011

"Wyspa mojej siostry" Katarzyna Ryrych




Nie mam najmniejszej wątpliwości dlaczego ta książka otrzymała I nagrodę w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren. Katarzyna Ryrych postanowiła przybliżyć najmłodszym czytelnikom problem aklimatyzacji w społeczeństwie dzieci z zespołem Downa.
Narratorem książki jest Marysia, której siostra boryka się z tą okrutną chorobą. Przedstawia nam jej wyspę -odrębny świat, rządzący się innymi prawami, gdzie słowa nabierają odmiennego znaczenia.

Dziewczynka musi pogodzić się z tym, iż jej siostra jest inna. Z biegiem lat zaczyna zauważać, że nigdy nie będzie wiodła normalnego życia. Obserwuje reakcje społeczeństwa na zachowanie i wygląd siostry. To okrutne. Nigdy nie sądziłam (może dlatego, że osobiście nie dane mi było zetknąć się z takim problemem), iż życie rodzica dziecka z tą chorobą, może być tak bardzo ciężkie. Im większa jest miłość między nimi, tym bardziej to boli.

Tak, to prawda -dzieci z zespołem Downa żyją na "własnych wyspach". Miejscach, które same sobie stworzyły, odrealnionych, kolorowych...innych.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej krótkiej- acz tak wymownej w treści- historii. Lektura obowiązkowa dla każdego.

5.14.2011

"Mój przyjaciel Totoro" (1988)

"Jeden z najpopularniejszych filmów w historii japońskiej kinematografii i zdaniem wielu najlepszy film w karierze Miyazakiego. Historia dwóch dziewczynek: Satsuki i jej młodszej siostry Mei, które wraz z ojcem przeprowadzają się na wieś aby być bliżej swojej chorej na gruźlicę matki. Dziewczynki szybko odkrywają, iż pobliski las zamieszkały jest przez magiczne stworzenia - tytułowe Totoro. Satsuki i Mei zaprzyjaźniają się z nimi i wspólnie przeżywają wiele przygód."

No i koniec. Przepadłam raz na zawsze. Od dziś jestem ogromną fanką dzieł Miyazaki'ego. Jestem już po projekcji "W krainie bogów" oraz "Ruchomy zamek Hauru". Oba filmy były niesamowite.
Tym razem czas umilił mi "Mój przyjaciel Totoro". W tym przypadku magii jest mniej, mniej dziwnych stworów i dziwadeł. Animacja skupia się na głębokich więzach rodzinnych między ojcem, chorą matką a dwiema, rozkosznymi córkami. Obraz jest przeuroczy, pozytywy i dał mi wiele radości. Przez ponad godzinę uśmiech nie schodził mi z buzi.
Ważne jest, aby oglądać film w oryginalnej wersji językowej (japońskiej) z napisami. Głos dziewczynek (zwłaszcza tej mniejszej) działał na mnie tak pozytywnie, iż żałuje, że film musiał się skończyć;(
Nie wspomnę już o przyrodzie, tak malowniczo ukazanej w tej bajce.

5.13.2011

"Natalii 5" Olga Rudnicka


Dawno nie trzymałam w rękach kryminału. A już kryminału z dużą dawką humoru, to chyba nigdy. Na pierwszych stronach książki jesteśmy świadkami idealnie zaplanowanego samobójstwa. Na swe życie targnął się mężczyzna pełen tajemnic, zostawiając w spadku cały swój dobytek 5 córkom. I wszystko wydawałoby się zupełnie normalne, gdyby nie dwa, niepokojące fakty... Ślady zdają się niewątpliwie wskazywać na samobójstwo - odciski palców, testament, telefon z informacją o samobójstwie, pokój zamknięty od środka na klucz. Komisarz Potocki ma jednak pewne wątpliwości, które od tej chwili nie dadzą mu spokoju.
Zgodnie z wolą desperata, do notariusza zgłaszają się jego córki w liczbie 5. Każda nazywa się Natalia i i żadna z nich, nigdy nie słyszała o pozostałych. 5 kobiet w różnym wieku, 5 zupełnie innym temperamentów... przyjdzie im zamieszkać ze sobą w ogromnym domu po zagadkowym tatusiu.

Przyznam szczerze i bez bicia, że Olga Rudnicka wykonała kawał dobrej roboty. "Natalii 5" czyta się z zapartym tchem. Książka trzyma w napięciu od pierwszej strony do ostatniej (chociaż około 70 stron przed końcem domyśliłam się kto maczał w czym palce). Knucia, kłótnie i niesnaski pomiędzy siostrami dostarczyły mi sporą dawkę rozrywki. To, co wyprawiają aby dojść do prawdy przyprawia o palpitacje serca.

Bardzo bym chciała aby autorka, pomyślała nad książką opisującą dalsze losy głównych bohaterek. Bardzo polubiłam te kobiety i po skończonej lekturze będzie mi ich brakowało. Polecam Wam bardzo serdecznie i z czystym sumieniem.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

5.10.2011

Urodzinowy stos


Wczoraj mój zegar wybił 23 rok. Gdy byłam młodsza ten dzień kojarzył mi się ze zwiewnymi sukienkami w kwiaty powiewającymi na majowym wietrze, zapachem konwalii, aromatem pyszności przygotowywanych przez mamę i gości, pukających do mych drzwi przez cały dzień.
Dzisiaj kiedy to wspominam, od razu robi mi się cieplej na sercu. Co prawda nie mieszkam już z rodzicami i takie przyjemności należą do przeszłości.
Jak widać na załączonym obrazku, nie omieszkałam uprzyjemnić sobie tego dnia. Od rana, razem z narzeczonym zwiedzaliśmy kawiarnie (wiedziałyście o istnieniu syropu do kawy o smaku maślanym?), naleśnikarnie i księgarnie. Przy okazji natrafiłam na cudowny sklepik z artykułami do decoupage'u. Zawsze strasznie mi się to podobało i byłam zachwycona kuferkami, szkatułkami z motywami kwiatów i secesji. Pani w sklepie poinformowała mnie o kursach i warsztatach. Rzecz jasna, zdecydowałam się na miejscu:) Każda nowa umiejętność dodaje mi skrzydeł i napełnia energią.

Niestety dziś siedzę z migreną i próbuje (poważnie!) wziąć się za naukę do sesji. Patrzę na pogodę na zewnątrz i zastanawiam się, czy zaraz nie ucieknę do parku.
Pozdrawiam Was serdecznie:)

5.09.2011

"Wojna za trzy biliony dolarów" Joseph E. Stiglitz

Kolejna ekonomiczno-publicystyczna książka od Wydawnictwa PWN.

Właściwie nie mam wiele do napisania o tej książce bo tytuł mówi sam za siebie (jak "Zbrodnia i kara") ;)

Każda wojna (oprócz wojny obronnej) jest według mnie rzeczą przerażająco niesprawiedliwą i... głupią. Jeśli ktoś sądzi, że w dzisiejszych czasach, dzięki technice, wiedzy i doświadczeniu unika się głupich wojen i głupich pomyłek to okrutnie się myli. Ta książka również o tym mówi.

Tytułowe 3 biliony dolarów to oczywiście dla zwykłego człowieka abstrakcja, ale lista działań, jakie mógł podjąć rząd USA za te same pieniądze oszałamia. Jeden z autorów książki ( laureat Nagrody Nobla z ekonomii) nie szczędzi słów krytyki pod adresem administracji byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych - Georga Busha. Polityka - polityką, musi rządzić się swoimi prawami. Czasami zastanawiam się tylko gdzie w tym wszystkim jest człowiek i wartość, jaką bardzo trudno przeliczyć na dolary - jego życie.

Poniżej prezentuje fragment z przedmowy do książki:

"Za 1 bilion dolarów można by: wybudować 8 milionów dodatkowych mieszkań; pokryć roczne koszty zatrudnienia około 15 milionów dodatkowych nauczycieli w szkołach publicznych; zapłacić za roczną naukę 120 milionów dzieci w klasach o rozszerzonym programie; opłacić roczne ubezpieczenie zdrowotne dla 530 milionów dzieci; zapewnić 43 milionom studentów czteroletnie stypendia na publicznych uczelniach.
A teraz pomnóżmy wszystkie te liczby przez trzy".

5.07.2011

"W krainie bogów" 2001

"Film nagrodzony Złotym Niedźwiedziem podczas festiwalu filmowego w Berlinie w roku 2002. Historia dziewczynki o imieniu Chichiro, której rodzice zjedli pokarm przeznaczony dla Bogów i za karę zostali zamienieni w świnie. Aby ich odczarować Chichiro wyrusza do świata bogów..."

Widziałam kiedyś urywki tego filmu (mimo, że to animacja zdecydowanie nie przeznaczona dla dzieci) parę ładnych lat temu w telewizji. Pamiętam, że wtedy byłam pod tak ogromnym wrażeniem fragmentu, iż siedziałam jak zahipnotyzowana.

Wczoraj, przez przypadek, natrafiłam na polski tytuł tej japońskiej produkcji. Postanowiłam rzucić wszystko i oddać się projekcji. Mój narzeczony siedział oczarowany i przyznał, że czegoś tak genialnego nie widział nigdy w życiu.

Animacja jest po części dramatem, po części fantasy i filmem przygodowym. Niesamowite i przerażające postaci oraz zaczarowane miasto duchów, zjaw, i wszelakich dziwactw sprawia, że czuje się niepokój, przerażenie ale i zachwyt. Ponadto muzyka! I najlepsze - film w 2003 roku dostał Oscara za najlepszy, długometrażowy film animowany.

Nie chce zdradzać Wam więcej szczegółów i gorąco Was zachęcam do obejrzenia , bo film jest dostępny on-line.

A poniżej trailer:

5.04.2011

Urodziny Audrey Hepburn


Zupełnie przypadkiem (co fance po prostu nie przystoi) dowiedziałam się, że dziś przypadałyby 82 urodziny Audrey! Nie muszę chyba pisać jak ważna jest dla mnie ta aktorka, bo wszyscy czytelnicy tego bloga doskonale o tym wiedzą;)
Z okazji jej święta (przyznam, że jest to znakomity pretekst) zamierzam urządzić dziś noc filmową z tą znakomitą aktorką w roli głównej. Ponieważ obejrzałam już niemal wszystkie filmy z jej udziałem, pokuszę się o te mniej znane jak:

-Nous irons à Monte Carlo
-The Secret People
-
Young Wives' Tale

Relacje z seansów zdam niebawem:)

5.03.2011

"The Kid" (1921)

"Włóczęga znajduje podrzucone niemowlę, którego na próżno stara się pozbyć. Pięć lat później stanowią jedno serce i jedną duszę - chłopiec przejął aż do najdrobniejszego szczegółu nawyki swego opiekuna. Jeden kryje drugiego. Ale szczęście nie trwa długo, ponieważ matka, która tymczasem stała się sławną aktorką, chce odebrać dziecko. Charles próbuje pocieszać się marzeniem, ale rzeczywistość staje się nieomal piękniejsza od marzeń: matka przyjeżdża po dziecko i.. ojca, który przecież należy do szczęśliwej rodziny. "

Mam ogromny sentym
ent do starego kina, a niemego to już w szczególności. Wzruszająca historia włóczęgi, spotykającego na swej drodze porzucone maleństwo. Mężczyzna w spartańskich warunkach stara się zapewnić chłopcu bezpieczeństwo i opiekę. Między dwojgiem zawiązuje się nić miłości, przywiązania i przyjaźni.

Sielanka zostaje w końcu przerwana. Co czeka brzdąca i jego przybranego tatę? Zobaczcie sami:)

Wielki plus na pewno należy się Chaplinowi nie tylko za scenariusz, reżyserię, doskonałą grę ale także za wspaniałą muzykę. Nie bez kozery nazywany jest legendą kina niemego.

Film bawi i wzrusza. Mamy okazję przenieść się w zupełnie inny świat, trochę bajkowy, trochę sielankowy ale nie pozbawiony problemów i emocji.

Zachęcam gorąco;)

5.01.2011

"Nagi sad" Wiesław Myśliwski

Uwaga! Dobra książka... ale nie dla każdego.

Jest to debiut Wiesława Myśliwskiego kreślący widnokrąg zainteresowań i stylu, powtarzające się w kolejnych jego powieściach. Właśnie te zainteresowania i styl sprawiają, że niełatwo się "Nagi sad" czyta i rozumie.

Po pierwsze, bohaterowie i ich historie są mocno zakorzenione w polskiej wsi, w dodatku wsi, zdaję się, jeszcze pańszczyźnianej, ubogiej, patriarchalnej, pełnej ciężkiej pracy, od której zależy przeżycie człowieka.

Po drugie, miłość ojca i syna to niełatwy temat. Trudniej ją ubrać w słowa, bo to nie romantyka, czułości i maślane oczy.

Po trzecie, styl Myśliwskiego jest mocno filozoficzny, nieco zagmatwany, "gęsty od znaczeń", jak pisał J. Przyboś. Czy już lekko nie przefilozofowany to pozostawiam do indywidualnej oceny.

Drugą stroną medalu jest jednak to, że ta archaiczna polska wieś i ożywiona dla czytelnika jej codzienność są niezwykle ciekawe, choć w nas współczesnych niektóre obrazy mogą budzić niedowierzanie. Miłość ojcowska i synowska zaś zostały przez pisarza ujęte przejmująco, prawdziwie, dają się zrozumieć raczej na poziomie emocji niż rozsądku. Wreszcie styl, cóż więcej pisać, piękna polszczyzna.

Biorąc to wszystko pod uwagę należy do "Nagiego sadu" podejść uważniej, może wcale nie zainteresuje, a może właśnie przypomną się wakacje albo własne dzieciństwo na wsi, stanie przed oczami wyobraźni ojciec taki jak był lub taki, za jakim zawsze tęskniliśmy?

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Znak
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...