Etykiety

11.30.2011

"Riding the Bus with My Sister " (2005)

Opis z filmwebu:

"Po śmierci ojca niepełnosprawną umysłowo Beth Simon opiekuje się jej siostra Rachel, ceniony nowojorski fotograf. Początkowo Rachel próbuje zmienić przyzwyczajenia Beth, z czasem jednak przekonuje się, że jej sposób na życie ma swój urok. Wspólnie podróżują autobusem- podczas tych wypraw nawiązują nowe znajomości, a Rachel poznaje smak prostego życia. W role sióstr wcieliły się Andie MacDowell ("Seks,kłamstwa i kasety wideo", "Cztery wesela i pogrzeb") oraz Rosie O'Donnell ("Bezsenność w Seattle", "Flinstonowie")."

Nie wiem dlaczego ten film jest tak mało znany. Ja dowiedziałam się o nim oglądając moje najcudowniejsze Gilmore Girls. Lorelai opowiadała Luckowi o tym filmie. Mówiła, że to ten rodzaj filmu, którego nie należy oglądać w samotności. Obejrzałam go dobry tydzień temu, a cały czas nie mogę uwolnić się od niektórych obrazów. Chodzą za mną jak cień i przypominam je sobie w ciągu dnia. To urocza i ciepła komedia obyczajowa, może troszkę ocierająca się o dramat. Beth jest postacią tak zdumiewającą, uroczą i pozytywną, że przez prawie cały film uśmiech nie schodził mi z twarzy.

Poniżej zamieściłam Wam króciutką zapowiedz.

"Sny" Janusz Koryl


Czym są sny? Niektórzy są przekonani, że to tylko obrazy, myśli i sytuacje które towarzyszyły nam przez cały dzień. Inni, że skrywają nasze lęki, obawy przed przyszłością. Jeszcze inni głęboko wierzą, że mogę one ostrzegać przed niebezpieczeństwami, bądź być prorocze.

Janusz Koryl, laureat wielu literackich nagród, opisał w swojej książce historię jaka wydarzyła się w malutkim miasteczku na Podkarpaciu – Dynowie. Dochodzi tam do serii śmiertelnych i tajemniczych wypadków. Samobójstwa, dziwne zatrucia, gwałty na młodych kobietach oraz wypadek samochodowy. Tak, wydaje się, że jest to scenariusz stary jak świat i w większości powieści kryminalnych w tym momencie rozpoczyna się wyścig policji z czasem. W tej powieści autor umieścił jednak, obok klasycznej fabuły, jeden interesujący element.

W miejscowej parafii żyje proboszcz, który od dawna miewa męczące sny. Widzi w nich przerażające i mrożące krew w żyłach sceny zbrodni. Duchowny postanawia zapisywać wszystko w swoim zeszycie. Z czasem okazuje się, że jego sny są prorocze, bowiem jego sny spełniają się w najdrobniejszych detalach. Proboszcz próbuje różnych metod, aby pozbyć się uciążliwego „daru”, niestety bezskutecznie.

„Bóg jednak nie wysłuchał księdza Eugeniusza i proboszcz parafii pod wezwaniem Św. Wawrzyńca śnił nadal. Nie pomagały lekarstwa na uspokojenie, ani zioła zbierane na dynowskich górkach. Prorocze sny wracały jak fale przypływu i w specjalnym zeszycie, który leżał obok łóżka księdza, przybywało zapisków.”

Rozwiązanie zagadki wydaje się być szalenie skomplikowane i zawiłe. Czy uda się powstrzymać zbrodniarza przed wykonywaniem wyroków. Dlaczego właściwie księdzu śnią się ociekające grozą sny? Na jaki trop wpadną śledczy? Na te wszystkie pytania odpowie Wam książka „Sny”.

Lekturę dosłownie chłonie się w mgnieniu oka. Już od pierwszych stron wciąga bez reszty. To, co bardzo mi się podobało to przede wszystkim nie przeciąganie fabuły w nieskończoność. Jest krótko, acz treściwie i konkretnie. Element grozy i napięcia ciągnie się przez całą książkę i nie daje nawet szansy na chwilę nudy. Autor powieści nie zgotował nam happy endu i tym bardziej doceniam jego pracę. Z tak dobrym polskim dreszczowcem nie miałam jeszcze do czynienia. Momentami jednak przypominał mi znany film, którego tytułu już niestety nie pamiętam, gdzie grupka młodzieży próbuje uniknąć śmierci a ona i tak ich dopada w najmniej oczekiwanym momencie.


Za lekturę z dreszczykiem dziękuję portalowi Sztukater.pl praz Wydawnictwu Dreams

Muzyka nocną porą....

Ostatnio nieco zmienił się mój biologiczny zegar. Ja ranny ptaszek, który uważał, że 7 rano to środek dnia, teraz...też tak myśli;) Krócej ostatnio sypiam z racji wielu obowiązków i podczas chwil relaksu wkładam słuchawki (by nie obudzić męża) i oddaje się muzyce. Dziś moja ukochana Audrey i moje ukochane "Moon river". Miłych snów:)

11.29.2011

"Historia urody" Georges Vigarello

Autor książki jest francuskim historykiem i autorem wielu nieco kontrowersyjnych książek takich jak chociażby „Historia gwałtu” wydana w 2010 roku. Historia urody to mozolna, lecz ciekawa przeprawa przez epoki i stulecia.

Podróż zaczyna się od renesansu i kończy na czasach współczesnych. Czytelnik ma możliwość prześledzenia ewolucji kultu ciała, roli piękna, zasad pielęgnacji. Autor nawiązuje do licznych dzieł literackich i malarskich. Vigarello opisuje męskie i żeńskie ideały urody na przestrzeni wieków. Tak autor opisuje wygląd mieszczański w epoce romantyzmu:

„Męska sylwetka uległa zmianie: klatka piersiowa przesadnie wysklepiona, brzuch mocno wciągnięty. Jakże zaś zmieniła się sylwetka kobieca! Ściśnięty pas powiększający biust, suknie, której klosz odzyskuje dawną szerokość, bufiaste rękawy, aby lepiej rozdzielić dwie wielkości odcięte w talii, „spódnica w kształcie dzwonu” do talii jak osa”

Książkę mimo, że nie czyta się jej zaparty tchem, warto znać. Trzeba mieć jednak anielską cierpliwość i ogromną determinację, żeby czytać lekturę regularnie strona po stronie przez dłuższy czas. Nawał informacji i ciekawostek oszałamia. Jeden rozdział na jakiś czas jest chyba wersją najbardziej optymalną. To, czego zabrakło mi w książce to ilustracje. Nie ma ich w ogóle i dlatego, co i rusz, musiałam szperać w sieci w poszukiwaniu interesujących mnie dzieł. Myślę, że każdy znajdzie w książce coś dla siebie: zarówno pasjonaci literatury jak i socjologowie.

Za egzemplarz dziękuję portalowi CzytanieNieszkodzi

"Koszmarny Karolek czyta książkę" Francesca Simon

Francesca Simon stworzyła postać Koszmarnego Karolka dla milionów dzieciaków na całym świecie, a szczególnie dla Josha - jej syna. Autorka może pochwalić się dyplomem Yale i Oksfordu. Poza pisaniem książeczek dla dzieci, zajmuje się dziennikarstwem. Publikowała w Vogue, The Sunday Times czy w The Guardian. Imponujące, prawda?

Tym razem mały czytelnik dowie się o pewnym konkursie organizowanym w szkole Karolka. Jedynym warunkiem jest przeczytanie jak największej liczny książek i napisanie do każdej z nich krótkiej notatki. Atrakcyjna nagroda zachęca Karolka to wzięcia udziału w tym wyścigu. Koledzy i koleżanki małego urwisa poświęcają całe długie dnie na lekturę. Ich stosy piętrzą się po sam sufit. Nawet brat Karolka zaangażował się w czytanie.

Niestety, dla Karolka czytanie nie jest dobrym pomysłem na spędzanie czasu. Uważa, że nawet męczy go samo przewracanie stron. Zamiast zagłębiać się w lekturę, traci czas na oglądanie telewizji, granie w gry i przeglądanie komiksów. Godzina zero zbliża się jednak wielkimi krokami. Na jaki pomysł wpadnie Karolek? Czy nauczycielka da się nabrać na jego sztuczkę?

Książeczka przeznaczona jest dla tych mniejszych dzieci. Dużo w niej bowiem kolorowych ilustracji autorstwa Toniego Rossa. Lektura niesie ze sobą ważne przesłanie dla maluchów - lenistwo nie popłaca! Pazerność sprowadza na manowce.


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon

11.28.2011

"Poza mózg. Narodziny, śmierć i transcendencja w psychoterapii" Stanislav Grof

Stanislav Grof jest czeskim psychiatrą zamieszkałym w Stanach Zjednoczonych. Swoje życie naukowe poświęcił terapeutycznym zastosowaniom psychodelików w takich schorzeniach jak nerwice czy też rak. Książka „Poza mózg” czekała na polskie tłumaczenie aż 25 lat! I jestem strasznie zdziwiona dlaczego tak długo, bowiem lektura ta dla wszystkich miłośników neurobiologii, neurofizjologii i neuropsychologii jest jedną z obowiązkowych pozycji.

Mózg człowieka stanowi skomplikowany, nie do końca jeszcze poznany i zdumiewający organ. Według Szekspira stanowi on „kruchy dom duszy”. Kościół natomiast twierdzi, że nie może być domem duszy, bo zwierzęta, mimo że mózg posiadają, nie mają duszy. Jedno wiadomo na pewno – mózg stanowi niewyczerpalne źródło badań nad ludzkimi emocjami, chorobami neurodegeneracyjnymi, zachowaniami czy też wpływem substancji zewnętrznych. Stanislav Grof przez ponad 30 lat swojej kariery badał wpływ LSD (halucynogenny środek, narkotyk powodujący omamy wzrokowe, słuchowe i dotykowe) na odmienne stany świadomości u swoich pacjentów. Doprowadziło go to do wniosku, że istnieją cztery poziomy świadomości. Jeden z nich odpowiedzialny jest za doświadczenie życia i śmierci, a drugi za świadomość istnienia poza czasem i przestrzenią.

Autor nawiązuje momentami do metafizycznych aspektów naszej świadomości. W sposób obrazowy i poparty przykładami przedstawia nam architektonikę zaburzeń emocjonalnych, wymiary ludzkiej psychiki czy też zapoznaje nas z dylematami i problemami współczesnej psychologii. W swojej książce odnosi się do wielu przypadków z którymi dane mu było pracować, nawiązuje do badań i przemyśleń innych naukowców. W tej popularnonaukowej pozycji widać jak duży wpływ na autora miał sam Freud. Jego sylwetka jest nam przybliżana w wielu rozdziałach. Dowiedzieć się można co nieco o jego teoriach, pracy i poglądach na pojęcie świadomości i nie tylko.

Dzieli się z nami ciekawymi i nieco kontrowersyjnymi poglądami na orientację seksualną.

„Skłonności lesbijskie stanowią wyraz dodatniego elementu okołoporodowego, tj. pociągu do ciała matki, podczas gdy homoseksualizm męski łączy się ze wspomnieniem zagrażającej życiu uzębionej pochwy. Wydaje się, że ten pogląd znajduje potwierdzenie w większej tolerancji społeczeństwa w stosunku do lesbijek aniżeli wobec przejawów homoseksualizmu”.

Czytelnik odnosi momentami wrażenie, jak mało wie o psychiatrii i poglądach jakie panują w tej zawiłej dziedzinie wiedzy. Ciekawy wydaje się być fragment, w którym psychiatra wygłasza pogląd na temat schizofrenii u kobiet. Według Grofa zaburzenia psychopatologiczne mają ścisły związek z cyklem miesiączkowym i całą dysregulacją hormonalną u kobiet np. podczas ciąży czy porodu. To, według niego, jeden z głównych dowodów na to, że choroby te dotykają głównie młodych kobiet. Elementem, który jeszcze dokładniej i bardziej przerażająco ilustruje nam zagadnienia przedstawione przez naukowca, są rysunki. Malowidła przypominają koszmary senne, dziwne postaci i upiory. W ten oto sposób mamy zapoznać się z światem widzianym przez osoby z zaburzeniami psychiki lub nadużywającymi narkotyki.

Dla mnie była to lektura idealna! Cenię sobie literaturę popularnonaukową, która rzuca nowe światło na takie fascynujące, acz trudne tematy. Wybrałam tę książkę głównie dlatego, że mój drugi kierunek studiów ściśle związany jest z neurobiologią i przygotowując się do seminariów dyplomowych dużo czasu przeznaczam na lekturę książek Thorwalda czy też Sacksa. Dla laików z tej dziedziny będzie to magiczna i wprawiająca w osłupienie podróż w głąb ludzkiej psychiki. Książka „Poza mózg” wywarła na mnie ogromne wrażenie i na bardzo długo pozostanie w mojej pamięci.

Za egzemplarz dziękuję portalowi Sztukater.pl oraz Wydawnictwu A.

11.27.2011

"Dom Kalifa. Rok w Casablance" Tahir Shah


Casablanca do tej pory kojarzyła mi się z kultowym filmem z 1942 roku z Ingrid Bergman i Humphrey’em Bogartem. W tym obrazie filmowym Casablanca staje się miejscem ognistej miłości dwojga głównych bohaterów. W książce Tahira Saha Maroko także poniekąd staje się ziemią obiecaną i nadzieją na odnalezienie szczęścia i spełnienia.

Tahir Shah postanowił opisać długą i ciężką drogę, jaką pokonał z rodziną aby jego marzenia stały się rzeczywistością. Młody, mieszkający w Anglii mężczyzna, miał już dość codziennego zgiełku, brudnych ulic, smogu i szarości metropolii. Tahir wyjaśnia czytelnikowi jak magiczne jest dla niego Maroko. Jak fascynuje go tamtejsza kultura, egzotyczne kolory, potrawy i ludzie. Decyzja zapada szybko. Anglik postanawia przenieść się z rodziną do uroczej Casablanki. Okazuje się, że marzenia to czasami nie wszystko. Potrzeba też wytrwałości, cierpliwości i pokory. To co miało być łatwą i przyjemną przeprawą, staje się wyzwaniem. Tahir nabywa tytułowy Dom Kalifa.

„Ale Dom Kalifa stał pusty od przeszło dziesięciu lat. Na ścianach rozpanoszyły się glony, wyłożone kafelkami brudne podłogi wymagały remontu. Wszędzie widać było niepokojące plamy wilgoci, a część sufitów była zarwana. W przejściach wisiały pajęczyny niczym kolorowe zasłonki, w lampach ptaki uwiły sobie gniazda, a termity wgryzły się w masywne drewniane drzwi. Pęknięta rura zamieniła jeden pokój w jezioro, spróchniałe okiennice wisiały na zawiasach. Niedoglądane ogrody dziczały jak dżungla i wałęsały się po nich bezpańskie psy.”

Ten opis znakomicie obrazuje to w jakim stanie zastali swoją oazę i ile pracy czekało na dwójkę przybyszy. Kłopoty napotykały ich na każdym kroku. Ekipa remontowa okazuje się niekompetentna i mało sumienna a architekt nie spieszy się z projektami.

„Nowi robotnicy, którzy mieli układać podłogi, wnieśli do salonu dwadzieścia worków z kaflami i rzucili je na ziemię, a brzęk tłukących się ceramicznych płytek rozniósł się echem po pustych pokojach.”

Po upływie pewnego czasu autor porównuje Casablancę znaną z filmu z tą realną, okrutnie rzeczywistą. Wie, że jego wyobrażenia o niej znacznie odbiegają od stanu faktycznego.

„Na ekranie pojawiły się pierwsze kadry, a ja spostrzegam, jak niewiele Casablanca widoczna na filmie ma wspólnego z miastem, w którym się znajdowaliśmy – do tego stopnia, że zacząłem wątpić, czy w ogóle cokolwiek je łączy.”

Czy Tahirowi uda się na stałe zadomowić w Domu Kalifa? Czy odnajdzie tam szczęście i swoje miejsce w zupełnie innej kulturze?

Książkę czyta się jednym tchem. Mimo, że jest dość opasła (ponad 460 stron) czytelnik nie odczuwa znużenia, wręcz przeciwnie – odpręża się i relaksuje. Autor zadbał o bardzo humorystyczny styl, momentami magiczny i pełen ciepła. Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że w mężczyźnie dokonuje się przemiana. Wraz z renowacją jego wymarzonej posiadłości, dojrzewa on sam. W jego psychice dokonują się poważne zmiany, często zmuszony jest do zadawania sobie poważnych, egzystencjalnych pytań. Książka swoim klimatem i magią dość mocno przypominała mi „Pod słońcem Toskanii” i inne, tego typu lektury. Wydaje mi się, że jest to idealna lektura na zimowe dni. Odciąga nasze myśli od szarugi za oknem i podnosi na duchu.

Za egzemplarz dziękuję portalowi Sztukater.pl oraz Wydawnictwu Literackiemu.

Święta coraz bliżej, a zatem.....

....nadchodzi czas upragnionych prezentów. Dla maniaków książkowych wybór prezentu jest oczywisty. A co z rodzicami, dziadkami, współmałżonkiem, siostrami, braćmi i przyjaciółmi? Wydawnictwo Znak ułatwiło swoim klientom to arcytrudne zadanie. Na stronie www.prezent.znak.com.pl została stworzona wyszukiwarka prezentów. Wystarczy wpisać wiek, osobowość i zainteresowania obdarowywanej przez nas osoby i ...voila! Książki można dodatkowo nabyć z dużym rabatem.

Wiktor Trojan "Axis mundi"

Co powiecie na miks historycznej prawdy i literackiej fikcji, realizmu epoki i mitologicznej fantastyki?

Książka Wiktora Trojana to powieść historyczna, nie wzbraniająca się przy tym przed barwną fantastyką, jest to również doskonały obraz ludzkich charakterów.
Wraz z bohaterami powieści czytelnik podróżuje swobodnie po Rzeczpospolitej Obojga Narodów XVI-wieku, bierze udział w rosyjskiej kampanii Stefana Batorego i oblężeniu Pskowa w 1581-82, płynie do Londynu tuż przed epoką Wiliama Szekspira by wreszcie skończyć w... ha! Tego nie mogę zdradzić.

Równie ważni, co miejsce akcji, są bohaterowie. Niektórzy to postacie historyczne, umiejętnie przez autora ożywieni i wpleceni w fabułę, inni zaś to postacie fikcyjne lub też na poły rzeczywiste i zmyślone. Tak właśnie jest z głównym bohaterem, Witoldem Bohuszewiczem, którego historyczność potwierdzają niejasne i skąpe przekazy historyczne, resztę zaś dopowiada - i tak jak interesująco! - autor.

Życie bowiem naszego Witolda było nad wyraz burzliwe i niezwykłe, co zapowiadały już pewne znaki przy jego narodzinach. Ów młody szlachcic staje się uczestnikiem niecodziennych wydarzeń, szybko awansuje na drabinie społecznej, dzięki wiedzy, sprytowi, sile i odwadze zdobywa uznanie, majątek i miłość, los jednak pcha go wciąż w nowe przygody.

Śledzi się je z dużym zainteresowaniem, chłonąc atmosferę XVI-wiecznej Polski i Europy, które zostały wspaniale odtworzone i ubarwione przez Wiktora Trojana. Realizm opowieści o przygodach rycerza przeplata się z elementami fantastycznymi: odchodzącą wiarą w pogańskich bogów, chrześcijańskim mistycyzmem, magią i poszukiwaniem sposobu na transmutację (przemianę) ołowiu w złoto. Częstokroć czytelnik może zatracić pewność, co dzieje się na prawdę, a co jest tylko ułudą, co jest oczywiście potwierdzeniem talentu pisarskiego autora.

Wiktor Trojan bawi również czytelnika żartami, jak choćby tym o Janie Kochanowskim, który jakoby zamknął się w komnacie, nie pokazywał przez parę tygodni tylko pisał i pisał, aż w końcu stanął przed domownikami, trzymając w jednej ręce gęsto zapisane kartki, a w drugiej siekierę i zawołał: "Urszulka! Urszulka! Chodź no! Tatuś treny napisał". Oprócz tego książka zawiera wiele odwołań do innych dzieł, jak choćby skeczów Monty Pythona czy tekstów Lao Che, czy też dygresje na tematy, które w książce są poruszane tylko powierzchownie, a które czytelnik za pomocą wskazówek pisarza może zgłębić sam.

Podsumowując, Axis mundi to książka zapewniająca rozrywkę ale i rozwijająca wiedzę w tym samym czasie. Pobudza wyobraźnie, bawi, zaskakuje oraz podsuwa czytelnikowi interesujące fakty, które mogą go zainteresować i zachęcić do samodzielnych poszukiwań. Myślę, że szczególnie może się spodobać młodzieży, będąc odtrutką na sienkiewiczowskie bory, lasy i dzikie ostępy, kędy dziki zwierz... no właśnie. Życzę przyjemnej lektury i dobrej zabawy!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Novaeres

11.25.2011

Sześć stóp pod ziemią


Poniższy opis pochodzi z filmwebu

"Dom pogrzebowy Fisher & Diaz to miejsce wielu nietypowych wydarzeń, a jego pracownicy Nate (Peter Krause), Ruth (Frances Conroy), David (Michael C. Hall) i Claire (Lauren Ambrose) to świadkowie niezwykłych ludzkich zachowań. Niekonwencjonalna śmierć i dziwaczne zbiegi okoliczności dawno temu przestały robić na nich wrażenie. Co innego życie prywatne - tam, każde z nich próbuje odnaleźć sens..."

Znacie ten serial? Ja od jakiegoś tygodnia codziennie spędzam dobre 2 godziny (niestety, tak wciąga) na oglądaniu, podobno kultowego i wzbudzającego spore kontrowersje "Six feet under". Czemu produkcja wzbudza tyle emocji?

W najprostszych słowach - opowiada o śmierci. Główni bohaterowie (dwaj bracia, ich matka i siostra) prowadzą dom pogrzebowy. Codziennie stykają się ze śmiercią - osób dorosłych, dzieci, kobiet, ofiar morderstw i wypadków. Serial dotyka niezwykle delikatnych i trudnych tematów jakimi są chociażby emocje związane z odejściem najbliższych, homoseksualizm, narkomania wśród młodzieży, choroby psychiczne czy też świadomość poważnej choroby.

Każdy odcinek zaskakuje i sprawia, że długie godziny po zakończonym odcinku, nadal myślimy o poruszanych w nim kwestiach. Memento mori - to chyba główne przesłanie producentów serialu.
"Six feet under" wciąga i wstrząsa. Dotychczas powstało 5 serii serialu. Nie wiem czy na tym produkcja się skończyła, mam nadzieję, że nie:)




Oglądacie? Macie zamiar? Czekam na Wasze opinie.

11.24.2011

"Narodziny, życie i śmierć według medycyny tybetańskiej i nauk dzogczen" Czogjal Namkhai Norbu


Filozofii życia jest co najmniej kilkaset. Jedna mówi o życiu zgodnie z prawami natury, druga wyklucza spożywanie węglowodanów, a trzecia z kolei podkreśla potrzebę jedzenia wyłącznie pędów i korzeni roślin. Według wyznawców i twórców tych zasad to jedyna droga do osiągnięcia nirwany, harmonii i równowagi.

Medycyna tybetańska staje się podobno coraz popularniejsza. Swoją filozofię opiera głównie na ziołolecznictwie, nieinwazyjnych zabiegach i medytacji. Wyznawcy propagują zdrowy, niespieszny styl życia i odrzucają środki farmakologiczne. Ich stosunek do życia nie jest zbytnio wymagający. Nauka dzogczen uzmysławia ludziom konieczność odrzucenia egoizmu i większego otwarcia się na bliźnich. Podobnie jak w religiach chrześcijańskich, wierny musi pogodzić się ze swoim losem i przyjmować go takim, jaki jest.

Książka na swych pierwszych stronach przedstawia czytelnikowi podstawowe zasady medycyny tybetańskiej.

„Podstawą medycznej nauki jest ludzkie ciało, które należy rozpatrywać jako zbiór humorów, duła, oraz organicznych składników kham. Jeżeli chcemy uzyskać pełną wiedzę o podstawowej naturze ciała, koniecznie jest dokładne poznanie tego, czym są humory, składniki organiczne, jakie są ich rodzaje, charakterystyka, funkcje, uwarunkowania oraz wzajemne związki.”

Kolejne rozdziały wprawiają w osłupienie. Zapoznajemy się z zupełnie innym spojrzeniem na kobietę ciężarną, przyczyn poczęcia i spisu zasad, jakimi powinny kierować się przyszłe matki, aby ich poród przebieg bez problemów. Oprócz typowych, ogólnie panujących reguł jak zakaz spożywania alkoholu, unikanie stresu czy też niemożność dźwigania, autor wyjaśnia, iż spożywanie drobiu usztywnia kości miednicy, a co za tym idzie może to utrudniać poród. Czogjal Namkhai Norbu tłumaczy także czytelnikowi jak rozpoznać płeć malucha, jakie są oznaki zbliżającego się porodu i jak się do niego przygotować.

„Jeżeli ma się urodzić dziewczynka, w większości przypadków wyraźne oznaki są następujące: brzuch matki jest większy z lewej strony, ma ona odczucie fizycznej ociężałości, lubi tańczyć, śpiewać i nosić ozdoby, chce przebywać w towarzystwie mężczyzn...”

Życie istoty ludzkiej jest opisywane przez Tybetańczyków jako współistnienie trzech bram – ciała, głosu i umysłu. Jest to najdłuższy i najbardziej szczegółowy rozdział książki. Dowiedzieć można się o tym jak żyć długo i cieszyć się dobrym zdrowiem, jak utrzymać w świetnej kondycji naszą świadomość. Jaki wpływ ma dieta na nasze życie i dlaczego rośliny strączkowe i zboża leczą zaburzenia humorów prowadzące do chorób? Czym jest dla człowieka woda i pod jakimi postaciami się kryje? Okazuje się, że to nie tylko sztywny, znany jeszcze z podstawówki podział na parę, ciało stałe i ciecz. Korzyści lecznicze można czerpać nawet z deszczówki. Kolejne stronice objaśniają znaczenie pór roku, rolę nabiału lub chociażby warzyw i owoców w codziennym życiu mieszkańca naszej planety. Ostatni rozdział poświęcony jest trudnemu tematowi jakim jest śmierć. Jak poradzić sobie z odejściem najbliższych osób i czym w ogóle jest śmierć. Według medycyny tybetańskiej istnieją pewne fazy śmierci i umierający człowiek przechodzi przez wiele stanów. Jest to dość przygnębiający dział, ale zarazem zdumiewający. Mówi także o przygotowaniach bliskich na nadejście tego momentu.

Książkę wybrałam głównie dlatego, bo od zawsze interesowało mnie postrzeganie i rozumienie pojęcia „medycyna” w różnych kulturach. To w jaki sposób ludzie postrzegają cud życia i nieuchronny moment śmierci. To co dla mnie było absurdalnie i nieco dziwaczne, jak chociażby istnieje humorów i znaczenia flegmy w naszym jestestwie, dla wyznawców medycyny tybetańskiej jest jak najbardziej poważną sprawą. Religia chrześcijańska dla wyznawców buddyzmu czy islamu może być przecież także pełna absurdu i niezrozumiałych dla nich prawd.

Książka jest przede wszystkim ciekawostką z antropologicznego punktu widzenia. To zdumiewające jak różne potrafią być poglądy na poród, ważność sześciu głównych smaków czy też przechodzenia do innego świata. Nie zamierzam przyjąć sobie zasad tej medycyny do serca. Uważam jednak, że warto poznawać świat i poglądy wyznawców innych stylów życia, religii, mieszkańców nieco innej rzeczywistości.

Polecam ją głównie dla pasjonatów nauki jaką jest nie tylko medycyna ale i wiedza o człowieku, biologia, ginekologia czy ziołolecznictwo. Mnie jako studentkę medycznej uczelni, takie tematy fascynowały od zawsze i były ogromnym polem do uruchomienia mojej wyobraźni.

Za lekturę dziękuję portalowi Sztukater.pl oraz Wydawnictwu A.

20 rocznica śmierci Freddiego


Tak to już 20 lat! Nie ukrywam, że jestem wielką i wierną fanką twórczości Queen i samego Freddiego. Kocham jego głos a oglądanie DVD z koncertów (Wembley 86') to dla mnie przeżycie nieomal metafizyczne. Mało kto wie jak ciężkie życie miał Freddie zanim stał się sławny. Mało kto wie także o tym, że mimo, iż był homoseksualistą, miłością jego życia była kobieta, której zapisał w spadku znaczną część majątku.
Polecam Wam lekturę jego biografii. Można się po nią zgłaszać na maila zamieszczonego w moim profilu.
A poniżej zamieszczam bardzo znany utwór Queen. Słowa napisał sam lider zespołu wiedząc już o nieuchronnie nadchodzącej śmierci. Słowa aż ściskają za gardło.

11.23.2011

"Zapach spalonych kwiatów" Melissa De La Cruz


Z Melissą De La Cruz spotykam się po raz pierwszy. Słyszałam niejednokrotnie, że jej powieści podbijają listy najchętniej czytanych książek z gatunku fantasy. Chciałam się przekonać czy nie jest to tylko chwyt marketingowy. Już na wstępie mogę Was zapewnić, że nie jest.

Akcja powieści toczy się w czasach współczesnych gdzieś w North Hampton „na samym skraju Atlantyku”. Czytelnik poznaje trzy niezwykłe kobiety, które łączy nie tylko więź rodzina ale i fakt, że są czarownicami uprawiającymi białą magię.

Joanna, matka dwóch pozostałych czarownic, jest spokojną i wiodącą dość nudne życie kobietą. Całymi dnami zajmuje się domostwem i drży z niepokoju o swoje dziwaczne nieco córki. Ingrid jest doskonałym stereotypem starej panny. Pracuje w miejscowej bibliotece i jej życie mija głównie na układaniu książek na półkach czy też nakładaniu kar pieniężnych na wystraszonych czytelników biblioteki. Życie osobiste Ingrid dawno obrosło pajęczyną. Freya natomiast to wulkan energii, kobieta szalona i wyzwolona, uwodzicielska i bez zahamowań. Pracuje jako barmanka w dobrze prosperującym barze i serwuje drinki, które przyprawiają klientów o zawrót głowy i budzą w nich najgłębiej ukryte żądze.

Kobiety nie wzbudzają podejrzeń u sąsiadów i znajomych. Nikt nawet nie przypuszcza ile liczą sobie lat.

„Joanna, podobnie jak jej córki, nie była ani stara ani młoda. A jednak wygląd każdej z nich w pewnym stopniu wiązał się z ich indywidualnymi zdolnościami. Freya, pierwsza oznaka miłości, w zależności od potrzeb, mogła liczyć sobie od szesnastu do dwudziestu trzech lat, podczas gdy Ingrid, strażniczka domowego ogniska, wyglądała i zachowywała się jak dwudziestosiedmio- lub trzydziestopięciolatka. Joanna natomiast, jako że mądrość przychodziła z doświadczeniem, miała rysy kobiety po sześćdziesiątce – nawet jeśli w głębi serca czuła się jak podlotek”.

Ich codzienne życie burzy jedno zdarzenie. Na swoim przyjęciu zaręczynowym Freya poznaje przystojnego Killiana – brata jej przyszłego męża. Między dwojgiem dochodzi do szalonego i pełnego namiętności stosunku. Freya nie rozumie swoich emocji i zachowania, czuje, że to uczucie przejmuje kontrolę nad jej umysłem i ciałem. Oddawali się grzesznej przyjemności, gdy obok trwała zabawa i „cukrowe róże nagle, w środku przyjęcia, stanęły w płomieniach”. Od tego incydentu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Kilian staje się dla dziewczyny obsesją i największą udręką. Jako, że jej narzeczony ciągle jest w rozjazdach, zdrada przychodzi jej nadspodziewanie łatwo. Nie potrafi nad sobą zapanować.

Po kilku dniach Joanna znajduje na plaży trzy martwe ptaki, a Ingrid odkrywa w sobie powołanie do niesienia pomocy innym poprzez magię. W miasteczku zaczyna dochodzić do serii dziwnych i nie dających się wytłumaczyć incydentów: szalenie tajemniczy wirus, okoliczne wody zatruwa maziowata ciecz, kobiety stają się bezpłodne a ludzie giną bez śladu. Czy ma to jakiś związek z głównymi bohaterkami powieści? Jakie zaskoczenia i problemy przyniosą konsekwencje podejmowanych przez nie decyzji? Tego zdradzić niestety nie mogę.

Książkę Zapach spalonych kwiatów chłonie się jak gąbka wodę. W początkowej fazie lektury bardzo polubiłam i nieco zżyłam się z czarownicami. Ich zachowanie i emocje są prawdziwe, nie przerysowane z postaci innych znanych czarownic ze świata literatury i filmu. Powieść wciąga swoją fabułą i wartko posuwającą się akcją. Przez całą lekturę towarzyszy nam aura magii, zaczarowanych różdżek, zaklęć, eliksirów miłości i elementów fantastyki.

Nigdy nie byłam entuzjastką tego gatunku literackiego, jednak po tej lekturze patrzę na niego już troszeczkę inaczej. Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że Zapach spalonych kwiatów to nie tylko fantastyka, ale także dramat, romans, kryminał i mrożący krew w żyłach horror. Dodatkowym elementem przykuwającym wzrok jest okładka. Piękna, „dopieszczona” i wielce wymowna. Polecam Wam powieść na długie, ciemne wieczory, koniecznie w towarzystwie gorącej herbaty i szeregu płonących świec.

Do książki można zajrzeć na stronie Wydawnictwa Znak - klik


Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova

11.22.2011

Ikony PRL-u. Bohaterowie tamtych lat


Po raz kolejny przeniosłam się do magicznego świata PRL-u. Tym razem za sprawą książki „Ikony PRL-u” wydawnictwa Demart. Album rekomenduje sam Michał Ogórek. Książka podzielona jest na kilka rozdziałów. Na początku zapoznaje czytelnika z „władcami” PRL-u takimi jak chociażby Gierek, Gomułka czy Jaruzelski. Następnie przechodzimy do gwiazd ekranu i postaci medialnych ( np.: Hanka Bielicka, Bareja, Cybulski, Jędrusik) i sportowców ( np.: Kozakiewicz, Boniek, Górski, Lato, Fortuna). Kolejny rozdział poświęcony jest najkosztowniejszym i najokazalszym budowom komunizmu.

Jednym z moich ulubionych działów tego albumu jest „Młodzież przyszłością narodu”. Poznajemy nie tylko mentalność i rozrywki młodzieży tamtej epoki, ale i przyglądamy się bliżej narodzinom punk-rocka. Dowiemy się kilku ciekawostek o zespole Perfect, Kult, Republika czy Ryśku Ridlu. Poznamy także smak szaleństwa i wolności na festiwalu w Jarocinie. Ostatnie strony albumu „Ikony PRL-u” poświęcają dużo uwagi na artykuły użytku codziennego jak pralka Frania, syfony, lody bambino, meblościanka, wyroby czekoladopodobne czy Pewex.

Album prześlicznie wydany! Bogato ilustrowany, wydrukowany na dobrej jakości papierze i czytelny. Z ogromną przyjemnością, czasem przerażeniem, a czasem humorem czyta się o tym okresie absurdu wszelakiego. Jestem pewna, że będzie to doskonałym prezentem nie tylko dla rodziców, którzy z pewnością pamiętają tamte czasy, ale także dla nas, 20-30-latków, ciekawych tej ważnej w dziejach Polski epoki.

Teraz całość encyklopedii PRL-u można nabyć w jednym boxie.



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Demart.

11.20.2011

Koszmarny Karolek Narwane Kolorowanki


Dziś do rąk wpadła mi ta oto Karolkowa Kolorowanka. Znam przygody tego malca z małego ekranu i jestem jego wierną fanką. Jego przygody zawsze poprawiają mi humor, a jego brat Damianek rozczula:)

Ta kolorowanka to doskonała zabawa w detektywa. Najpierw przed oczami mamy pokój Koszmarnego Karolka (oczywiście panuje w nim istny chaos i bałagan). Maluch ma za zadanie rozszyfrować co takiego zniknęło z dziecięcego pokoju i kto się za tym kryje. Podejrzanych jest kilkoro: Damianek (jego wyklucza się już w pierwszej kolejności, chłopczyk nawet muchy by nie skrzywdził), Płaczliwy Piotruś, Leniwa Ludka, Czarująca Czesia, Wredna Wandzia (zawsze przypomina mi z wyglądu moją jedną koleżankę, nie wymienię którą, bo wiem, że czyta tego bloga i pewnie by mi się oberwało na zajęciach), Ambitny Arnold i Chciwy Henio. Poprzez różne zgadywanki i zabawę z kolorem, dziecko musi odgadnąć kto stoi za całym zamieszaniem:)

Jestem pewna, że każdy dzieciak znajdzie w tej kolorowance mnóstwo radości i zabawy. Rodzic musi zaopatrzyć je w wielkie pudełko kredek, bo można malować i malować bez końca. Inne zeszyty z łamigłówkami są także dostępne w księgarniach. Kolejną zaletą książeczki jest jest cena - niecałe 10zł. Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak Emotikon.

11.18.2011

"Obrazki z Nebraski" Grażyna Trela

„I właśnie wtedy zakochaliśmy się w Ameryce. Podzieliliśmy nasze osiedle na amerykańskie stany. Każdy wybrał, jak mu pasowało. Była więc Oklahoma i Luizjana, i Minnesota, i Dakota... Moje blokowisko nazywało się Nebraska. Napisaliśmy nazwy granatową farbą olejną, na blokach, dużymi literami. (...) Obiecaliśmy sobie, że kiedyś tam pojedziemy. Po te levisy, oczywiście.”

Grażyna Trela, uhonorowana wieloma nagrodami reżyser i scenarzystka, opisuje w swojej najnowszej książce realia dzieciństwa w PRL-u końca lat sześćdziesiątych. Główną narratorką i zarazem bohaterką powieści jest 11-letnia dziewczynka, której okres dorastania przypada właśnie w tym czasie. Jest rok 1969. Szara i okrutnie realna rzeczywistość dzieciaków ubarwiona jest marzeniami, szalonymi pomysłami, chęcią przygody i zwykłą ciekawością. Dorastająca młodzież musi zmierzyć się z urokami i pułapkami tamtejszego świata. Młodsi czytelnicy, którym nie dane było dorastać w czasach PRL-u mają okazję poznać czar minionej epoki.

Książkę czyta się jednym tchem. Jest zabawna, wciągająca i nieco sentymentalna, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu. Narracja prowadzona jest w formie pamiętnika i dzięki temu zabiegowi, czytelnik ma wrażenie, że przedostał się do intymnego świata wspomnień, dorosłej dziś kobiety. Mała dziewczynka obserwuje otaczające ją środowisko. Dzieli się swoimi refleksjami, uwagami, przemyśleniami i przypuszczeniami. Wprowadza nas w swoje życie. Długie, pełne fascynującego napięcia i niespodziewanych skoków adrenaliny wędrówki z kolegami ulicami miasta, poznawanie absurdów codzienności, marzenia o lepszym życiu, tym zza oceanu. To wszystko to przecież codzienna życiowa tułaczka każdego dzieciaka z tamtych lat.

Rozczulać mogą fragmenty opisujące właśnie tę codzienność w PRL-u. Jeden program telewizyjny a w nim króciutka, zaledwie 6 minutowa dobranocka, która w dzieciach wywoływała tylko niedosyt. Niedosyt, który powodował frustrację i doprowadzał do tego, że z ukrycia oglądało się filmy przeznaczone dla starszej publiczności. Niestety tych ciekawych i tak nie było za wiele. Dziewczynka narzeka na kino wojenne, którego wszędzie było pełno, a ono przecież tak bardzo kłóciło się z ich wizją amerykańskiej idylli. Syfony z kolorową, gazowaną wodą, która była dla dzieciaków luksusem. Na taki napój mogli pozwolić sobie tylko ci lepiej sytuowani. Oglądanie z rumieńcami na policzkach transmisji z lądowania człowieka na księżycu (często u sąsiadów w większym gronie), pierwszomajowe pochody, kilometrowe kolejki w sklepach – nostalgiczne i zabawne wspomnienia.

„Osiedla miały swoje bandy, a bandy –przywódców. Kiedy chłopcy z innego osiedla przychodzili poflirtować z naszymi dziewczynami i zostali na tym nakryci, musieli uciekać. Nasi bowiem uważali dziewczyny z osiedla za swoje. Nie bardzo byłyśmy z tego zadowolone, ale takie było prawo. Prawo Nebraski.”

Moje dzieciństwo, mimo, że spędziłam je we wczesnych latach 90-tych, było dość podobne do tego ze wspomnień narratorki. Dużo czasu spędzałam z rówieśnikami na placach zabaw pod blokiem, codziennie snując nowe pomysły, wymyślając dzikie zabawy, podchody, jedząc przepyszne lody i bawiąc się w chowanego. Mam wrażenie, że dzisiaj dzieciaki nie mają takiego świata. Został on chyba wyparty przez nowe technologie – komputery, play station, internet i cyber-zabawki. Czytając „Obrazki z Nebraski” mogłam poczuć się jak kiedyś, bo dokładnie rozumiałam emocje i entuzjazm bohaterki.

„ Innym ciekawym zajęciem było chodzenie kilkumetrowymi rurami kanalizacyjnymi, których nie podłączono do miejskiej sieci. Płynęła w nich tylko strużka brudnej, podeszczowej wody. Raz cuchnęło stamtąd, raz nie. Nie wiadomo czemu. Ale zawsze ziało chłodem. Dobre miejsce na upalne dni. Czasem można się tam było nadziać na szczury, i o to właśnie chodziło. Żeby się nie wystraszyć. Szczurów i gnieżdżących się tam z całą pewnością duchów. Taka próba charakteru.”

Podczas lektury odniosłam wrażenie, że książka bardzo przypomina mi „Niebieski autobus” Barbary Kosmowksiej oraz „Kocham Paula McCartney’a” Joanny Szczepkowskiej. Wszystkie są zapisem wspomnień dorosłych dziś kobiet z epoki PRL-u. I wszystkie są równie zabawne i przyjemne w odbiorze.

Jest to niezwykle ciekawa, barwna i ujmująca książka. Idealna na takie jesienne, zapracowanie dni, kiedy na moment chcemy oderwać się od gonitwy naszych czasów.


Za lekturę bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

11.17.2011

"Jak zostać pisarzem. Pierwszy polski podręcznik dla autorów"


Jak pisać? Wielu początkujących pisarzy usilnie się nad tym zastanawia. Każdy z nas ma pewnie za sobą ten etap w życiu, kiedy w najcichszych zakątkach własnego pokoju, zapisywał wspomnienia w formie pamiętnika. Ci, dla których był to dopiero początek spotkania ze sztuką pisania, z pewnością ucieszą się z istnienia tej książki.

Jak zostać pisarzem. Pierwszy polski podręcznik dla autorów jest pracą zbiorową. Z pewnością jest to bardzo ciekawy zabieg, ponieważ czytelnik ma do czynienia z wieloma spojrzeniami, sugestiami, poradami i uwagami. To co niezwykle inspirujące w tej książce, to ukazanie sylwetek znanych i cenionych pisarzy. Jak wyglądała ich droga do sukcesu? Czy była wyboista? Co ukształtowało ich styl? Odbiorca ma szansę przekonać się czym tak na prawdę jest praca pisarza i z jakimi trudnościami się wiąże. Nie łatwo jest bowiem zostać artystą tolerancyjnym. Wśród wielu panuje przecież moda na egoizm i samouwielbienie.

W książce zapoznać można się również z typowo „warsztatowymi” rozdziałami. Jak rozwinąć fabułę, aby uniknąć błędu popełnionego przez Gradego – głównego bohatera filmu „Cudowni chłopcy”. Grady jako pisarz z ambicjami jest w trakcie pisania swojej drugiej powieści (pierwsza stała się hitem). Jedyny problem tkwił w braku natchnienia. W jednej ze scen widzimy jak mężczyzna wystukuje na maszynie kolejne, wymęczone zdania... na ponad dwutysięcznej stronie.

Na tym jednak zalety książki się nie kończą. Dla wytrwałych autorzy przygotowali liczne ćwiczenia po każdym z rozdziałów. Idealna pozycja dla wszystkich pragnących doszlifować swoje zdolności pisarskie i poznać tajniki pracy w tym zawodzie. Książkę czyta się niezwykle przyjemnie, nie pozwala się nudzić i inspiruje.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Firmie Księgarskiej Olesiejuk

11.16.2011

Wyniki losowania

Przepraszam Was, że tak późno. Do 19stej miałam zajęcia, a jutro mam kolokwium i jestem tu dosłownie na chwilę. Jako, że dziś mamy 16.11 to 16 osoba, która zgłosiła się do losowania, została właścicielem książki "Pożeracz snów".

A jest to... Kaś

Serdecznie gratuluję:) Proszę o przesłanie adresu na maila zamieszczonego w moim profilu:)

Pozdrawiam!

Konkursów będzie więcej więc proszę być czujnym:)

11.14.2011

Lit-6 Risto Isomäki

„Można by pomyśleć, że rad w rękach przestępców stanie się bardzo niebezpieczny... Możemy zadać sobie pytanie, czy ludzkość odniesie jakiekolwiek korzyści z odkrywania tajemnic przyrody. Ja jestem jednym z tych, którzy - wzorem Nobla – wierzą, że nowe wynalazki przyniosą ludziom więcej dobrego niż złego.” To słynne przemówienie padło z ust Piotra Curie w 1905 r. podczas uroczystości rozdania Nagród Nobla. Książka Risto Isomäki udowadnia, że sama wiara w ludzi czasami nie wystarczy.

Autor powieści jest z wykształcenia dziennikarzem. Urodzony w Finlandii od lat zajmuje się pisaniem książek oscylujących wokół zagadnień energii jądrowej i globalnego ocieplenia. Czytelnik można przekonać się, że pisarz ma rozległą wiedzę na temat atomowych źródeł energii.

Lit-6 to poniekąd dreszczowiec, poniekąd groza przeplatająca się z elementami fantastyki. Czasy współczesne. Japonia oraz potężne Stany Zjednoczone. W niewyjaśnionych okolicznościach dochodzi do kradzieży izotopów litu i plutonu. Te dwa, znane z tablicy Mendelejewa pierwiastki, są niebezpiecznych narzędziem w rękach terrorystów. Mogą bowiem posłużyć w konstrukcji bomby atomowej, której detonacja wyrządziła by szkody, o jakich nawet trudno mówić. Straty w ludności były by niewyobrażalne. Głównymi bohaterami powieści są Lauri Nurmi – agent rządowy o błyskotliwym umyśle oraz jego żona – Alice. Oboje wraz z zespołem pozostałych agentów staną przed ogromnym wyzwaniem. Mają niewiele czasu, aby zlokalizować i unieszkodliwić terrorystów. Okaże się jednak, że droga do tego celu będzie najeżona przeszkodami i niebywale wyboista. Spiski, tajemnice, spekulacje... Jaka będzie cena prawdy?

To co uderza w powieści to liczne, fachowe opisy fizycznych i nuklearnych procesów, które zwykłego laika mogą przyprawić o zawrót głowy. Akcja rozwija się dynamicznie i nie sposób oderwać się od powieści choćby na chwilę. Bohaterowie staną przed wieloma dylematami, nawet tymi moralnymi i politycznymi. Czy mamy świadomość jak wielkie szkody wyrządziło miastu i ludności Hiroszimy zrzucenie przez USA w 1945 roku 4-tonowej bomby o nazwie Little Boy? Według statystyk w niespełna kilka sekund zginęło wtedy 78 100 mieszkańców tego japońskiego miasta. Ponad drugie tyle doznało uszczerbku na zdrowia czasem nieodwracalnego i przekazywanego genetycznie. Czy w takich strategiach jest metoda?

„Zrzucając bomby na Hiroszimę i Nagasaki twierdziliśmy, że w ten sposób skrócimy wojnę i uratujemy setki tysięcy istnień – powiedział do Alice. – Ale kampania antyterrorystyczna... Dla wszystkich jest już jasne, że przegraliśmy. Przynajmniej w Iraku i Afganistanie. Czy zrozumielibyśmy, gdyby ktoś zdetonował bombę w Nowym Jorku, by uratować życie milionów niewinnych muzułmanów i zakończyć wojnę, a potem, cztery dni później, wysadził w powietrze Los Angeles?”

W oczy rzuca się czytelnikowi opinia autora dotycząca ówczesnych władz rządzących w USA i jego krytyczne osądy na temat wojny z Irakiem.

„To, że kiedy ci pieprzeni debile wybili odrzutowce w bliźniacze wieże Nowego Jorku i zabili trzy tysiące ludzi, my dostaliśmy małpiego rozumu. Co zrobiliśmy? Wymordowaliśmy sto tysięcy bezbronnych, niewinnych ofiar w Afganistanie i miliony w Iraku. To więcej niż trzystu cywilów za każdego zabitego u nas. Przecież wiedzieliśmy, że ośmiu milionom grozi głód i że nasze bombardowania zniszczą szlaki transportu żywności na tereny górskie. Ale nas to nie obchodziło, byliśmy zbyt wściekli, żeby się tym przejmować.”

Przyznam, że książka wywarła na mnie duże wrażenie. Mamy podczas lektury do czynienia nie tylko z wciągającą i wartką akcją, elementami zaskoczenia i szpiegowskiego klimatu. Autor buduje w niej napięcie od początku do samego końca. Lit-6 to przerażająca wizja przyszłości, jaka, bądź co bądź ma szanse się ziścić. Omawia problem współczesnego świata jakim jest terroryzm i bezskuteczna walka z nim.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kojro.

11.11.2011

"Strzeż się psa" Izabela Szolc

Jest to już kolejna powieść pani Izabeli, z którą miałam do czynienia. Tym razem pisarka postanowiła oddać hołd czworonogom, co więcej tantiemy ze sprzedaży książki zostają w całości przeznaczona na fundację Viva!. To chyba najlepsza rekomendacja dla miłośników psiaków.

Narratorem powieści a zarazem głównym bohaterem jest przesympatyczny, aczkolwiek troszeczkę rozlazły w swym jestestwie, psiak rasy bloodhound -Albrecht. Postrzega on swe życie oraz całe otaczające go środowisko w swój indywidualny, psi sposób. Jego właścicielką jest młoda, pełna ambicji -Laura, której życie zdaje się upływać na licznych romansach. Mimo wielu sporów, między tymi dwojga istnieje prawdziwa przyjaźń oraz przywiązanie na klasycznym poziomie relacji pies-człowiek.

"Któreś musi wyjść na ludzi albo zejść na psy. Mniejsza o nazwę. "Współdziałamy" już od 15 000 lat. Kto by się czepiał szczegółów".

Albrecht wiedzie typowe, troszeczkę snobistyczne , spokojne i uporządkowane życie. Z uwagą i zdumieniem obserwuje inne psy i komentuje dla czytelnika ich poczynania. Zdarza mu się patrzeć z zazdrością na psich uwodzicieli, podziwiać kuszące kształty uroczych dobermanek, a także do rozpuku zaśmiewać się z małych, rozpieszczonych i skrzekliwych szczeniaków. Albrecht ma poczucie bezpieczeństwa i nic nie jest w stanie zaburzyć mu porządku dnia. Do czasu. Na jego osiedlu dochodzi do serii przedziwnych zdarzeń. Psiaki giną w zdumiewających okolicznościach. W naszym bohaterze budzi się instynkt detektywa i na "własną łapę" postanawia wyjaśnić frapującą go zagadkę. Czy mu się uda?

Podczas lektury książki dochodzi do nas, że psy potrafią być znakomitymi tropicielami, nie tylko dzięki wrodzonemu, wyostrzonemu zmysłowi węchu, ale także talentowi obserwacji i błyskotliwej inteligencji. Książka napisana jest z dużym dystansem i humorem. Akcja w niezwykle dynamiczny sposób nabiera rumieńców, jest wartka i wciąga bez reszty. Dodatkowym atutem psiego kryminału są odniesienia do kina i literatury.

"Czy ja jestem podobny do proboszcza? Do któregokolwiek z nich? Może do Seana Connery'ego z Imienia róży?

"Jean Prieur napisał w Duszy zwierząt: "animal est anima". I niech pamiętają o tym wszyscy, którzy wymyślili trymowanie spanieli czy zdegażowywanie im włosów na zadzie, cokolwiek to znaczy."

Jest to z pewnością powieść bardzo dynamiczna. Dzieje się dużo i szybko. Nie sposób nadążyć za rozumowaniem Albrechta. Odniosłam wrażenie, że autorka musi mieć ogromne doświadczenie w dzieleniu swej życiowej przestrzeni z psami. Jest świetną obserwatorką i doskonale oddaje ich zachowanie. Chyba czasami każdy z nas patrząc na własne psie lub kocie pociechy, zastanawia się "co on sobie teraz myśli?'. Niestety nadal tajniki psiego umysłu są dla nas niedostępne. Dzięki książce możemy chociaż na chwilę wejść w umysł zwierzaka i przy okazji świetnie się bawić. Jest to idealna pozycja nie tylko dla miłośników zwierząt, ale także dla czytelników, którzy chcieli by doświadczyć na sobie kryminału troszkę innego kalibru.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Oficynka.

11.10.2011

Konkurs książkowy:)

Dziś mam dla Was nową , pachnącą jeszcze drukiem książkę "Pożeracz snów" wydawnictwa Znak. Pisałam o niej tutaj. Jestem w posiadaniu dwóch egzemplarzy, dlatego jeden oddam w dobre ręce ;) Zasady są proste.
Proszę o pozostawienie komentarzy pod tym postem do dnia 15.11. Następnego dnia odbędzie się losowanie jednego szczęśliwca:)
Powodzenia:)

11.09.2011

"Kalinka" Andrzej Lipiński


Bardzo ciężko jest zrecenzować pozycję, która jest zapisem autentycznych przeżyć. Przeżyć tak bolesnych, okrutnie prawdziwych i dla większej części społeczeństwa po prostu niezrozumiałych. Pan Andrzej Lipiński zawarł w swojej książce bardzo intymne zwierzenie na temat swej córki – Kalinki. Dziewczynka przychodzi na świat jako nieuleczanie chory noworodek, któremu lekarze nie dają więcej niż sześć lat życia. Roślinka (bo tak nazywa ją sam autor) staje się najistotniejszą częścią ich życia. Kalinka nie mówi, nie chodzi, nie wykonuje żadnych innych ruchów poza ruchami gałek ocznych. Odtąd ich każdy dzień jest walką o jej życie, o zrozumienie sensu jej egzystencji i wiarą w lepsze jutro.

„To nasza największa choroba – strach przed czymś trudnym, innym czy nieznanym, niewyobrażalność zjawisk, z którymi nie zetknęliśmy się nigdy wcześniej. Każdy ledwie coś o nich słyszał, a wszyscy są ekspertami i nawzajem straszą się tą ubogą wiedzą.”

To co zdumiewa to ogromna i wręcz niewyobrażalna, nadludzka siła psychiczna jaką obdarzeni są rodzice Kalinki. Są gotowi na wszystko, żeby tylko zapewnić komfort córeczce. A należy mieć świadomość, że nie jest to proste, bowiem za dziewczynkę oddycha respirator, specjalne urządzenia stale kontrolują poziom tlenu w płucach oraz ilość flegmy w nich zalegającej. Każde odchylenie od normy sygnalizowane jest za pomocą dźwięku. Zdarzają się noce podczas których, paniczny ryk urządzeń budzi rodziców, którzy zmuszeni są walczyć o życie Kalinki zachowując przy tym zimną krew.

Wzruszającymi fragmentami książki są zapisy podróży małej dziewczynki. Ojciec stara się aby Roślinka miała życie pełne miłości, niesamowitych wrażeń i niecodziennych przygód. Specjalnie do tego przygotowanym samochodem zwiedzają Europę, wspinają się na górskie szczyty czy też oddają morskim kąpielom. Wszystko po to, by zapewnić córeczce pozory normalnego życia.
Czytelnika zastanawia jedno. Skąd rodzice Kalinki mieli tyle siły? Zapoznając się z książką można zauważyć jak ogromnie trudne bywa życie z niepełnosprawnym dzieckiem, którego największym osiągnięciem jest lekki ruch warg. Jak niesprawiedliwe wydaje się fakt, iż akurat w tym przypadku doszło do niespodziewanej mutacji w jednym genie, która doprowadziła do takiej tragedii.

„Wystarczy przetrwać, rezultat może być ujemny, strata przeogromna, a życie może się potem stać innym życiem. Najważniejsze, żeby nadal próbować. Niestety iskierka to tylko namiastka światła i nie jest ona w stanie rozjaśnić ciemności. Gaśnie równie szybko, jak się pojawia...”

Przyznam szczerze, że książkę czytałam z przerażeniem. Prywatnie nie znam nikogo, kto borykał by się z problem nieuleczalnej i tak tragicznej w skutkach choroby swojego dziecka. Zdałam sobie sprawę co muszą czuć rodzice tak okrutnie potraktowani przez los. Ich życie trwa tylko dla tej małej kruszynki, dla której przecież już nie ma ratunku. Do łez doprowadziły mnie fragmenty, gdzie pan Andrzej opisuje swój ból, nadzieję i odwieczne pytanie „dlaczego?”. Jak patrzy na inne zdrowe dzieci i wie, że dałby wszystko, aby móc żyć normalnie. To co dla innych jest chlebem powszednim, dla niego jest nierealnym marzeniem. To niesłychane ile człowiek jest w stanie znieść dla dobra swojego dziecka, nawet kiedy wie, że jest to tylko poprawieniem jakości jego życia i na wyleczenie nie ma, niestety, szans. Nie chce, żeby zabrzmiało to okrutnie, ale kiedy Kalinka umarła, poczułam ulgę. Głównie dlatego, że jej rodzice dostali kolejną szansę na wychowanie w pełni zdrowej córeczki Amelki, że ich cierpienie i trudy dnia codziennego dobiegły kresu i Kalinka zmarła w pełni świadoma miłości, jaką została obdarzona.

Podziwiam autora za to, że zechciał podzielić się z czytelnikami swoimi przeżyciami. To odważna decyzja. Książka jest wspaniała, smutna, nostalgiczna a zarazem pełna miłości i wiary.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Dobra Literatura

11.05.2011

„ Rio Bar” Ivana Sajko

Książka Rio Bar uznana została najlepszą książka chorwacką w 2006 roku. W Polsce ukazała się w całkiem niedawno nakładem wydawnictwa W.A.B., i stała się kolejną z cyklu „serii z miotłą”. Autorka opisuje w niej losy trzech, nieznanych sobie kobiet. Wszystkie na własnej skórze doświadczyły smaku okrutnej i bezsensownej wojny. Każda z nich przeżyła ją na własny sposób, tracąc to, co dla nich najcenniejsze – rodzinę, marzenia, domy czy własne „ja”. Brak tu jednak politycznych dywagacji. Bohaterki powieści nie interesuje tło konfliktu, nie rozmyślają jak do tego doszło i nie płaczą nad tragedią bliźnich. Charakteryzuje je coś innego – są wściekłe, pełne nienawiści, używają wulgarnego języka, krzyczą i domagają się sprawiedliwości. Prowadzą wewnętrzne monologi przypominające lament i przerażanie, przypominające czytelnikowi obraz Muncha - „Krzyk”.

Pierwsza kobieta bawi się właśnie na swoim weselu, kiedy biesiadę przerywa ryk syren:

„ (...) pierwszy alarm zapamiętałam lepiej niż pierwszy pocałunek. Ten alarm jest hermetycznie zamknięty w mojej głowie jak człowiek w trumnie: nic nie czuje, jest obojętny i uparty jak mumia, tylko się starzeje i robi coraz brzydszy i brzydszy. Ale ja już się nie boję nieboszczyków rozrzuconych po mojej głowie i rozsianych w ogrodach, nie boję się, tylko ich pamiętam.”

W jednej chwili przestaje być szczęśliwą mężatką i jej życie zamienia się w koszmar. Zostaje sama pośrodku niczego w pięknej i ozdobnej sukni ślubnej. Nie ma już wesołej hulanki, zabrakło gości weselnych, a przede wszystkim zabrakło ukochanego. Dostaje się do schronu, gdzie nasłuchuje odgłosów spadających bomb, umierających ludzi, cierpienia. Dalsze życie pozbawione jest sensu. Przedziwny to obraz panny młodej ociekającej krwią nieprzyjaciela.

Kolejnej kobiecie wojna także pokrzyżowała plany i przemieniła w ruinę jej dotychczasowe życie. Jest pełna nienawiści, jej pełen goryczy lament przysparza czytelnikowi nieomalże ból swoją autentycznością. Trzecia kobieta ucieka w alkohol. Sączy powolne drinki w Rio Barze i wspomina czasy minione. Jest przekonana, że nigdy nie uda jej się stworzyć prawdziwego, szczęśliwego związku z mężczyzną. On bowiem odszedł i czas chyba zatrzymał się w miejscu.

To, co zdumiewa w tej powieści to postawa kobiet. W literaturze często mamy do czynienia z wojowniczkami, kobietami pełnymi odwagi i zapału, które mimo tragedii wojny, nie poddają się i wierzą w lepsze jutro. W Rio Barze sytuacja wygląda nieco inaczej. Bohaterki są zniechęcone, zawiedzone, ogarnięte szałem, plujące jadem, rozemocjonowane, zupełnie poddane i nieszczęśliwe. Ich monologi są bluźniercze, pełne chaosu i wulgarne:

„Kurwa, Mario, gdzie Ty żyjesz? Stenogramy z tego spotkania publikują przecież w gazetach (...) To zdechnij na tej poszarpanej ścianie, tylko nie skarż mi się potem, że ci przeszkadza zimno, które sączy się przez sito w odłamkach. Nie mam ci już nic do powiedzenia poza: bywaj zdrowa!”

Ciekawym zabiegiem stylistycznym zastosowanym przez Ivanę Sajko jest dodanie do monologu kobiet przypisów z artykułów prasowych, aktów oskarżenia i autentycznych dokumentów. Dzięki temu emocje bohaterek są nam bliższe i łatwiej jest czytelnikowi zrozumieć sedno tematu. Fakty przeplatają się z fikcją literacką, co nadaje niebywałej goryczy.

Książka zdumiewa swoją niecodziennością. Mimo, że jest krótka, czyta się ją nieśpiesznie powoli, starając się zrozumieć sens wykrzyczanych słów. Byłam przerażona, przedzierając się przez kolejne strony, tym jak bardzo ich słowa są prawdziwe. Podczas moich poprzednich lektur, o dzielnych kobietach szpiegach, odważnych sanitariuszkach czy działaczkach podziemia, byłam pełna podziwu i szacunku dla tych kobiet. Było w nich przecież tylko pokory i respektu dla życia drugiego człowieka. Przy tej pozycji jednak zdałam sobie sprawę, jak wiele zła i agresji wzbudzić może wojna. To już nie był czysty strach czy obawa przed śmiercią. To była kwintesencja gniewu, żalu i rozpaczy. Nie powiem, że jest to lektura łatwa, prosta i przyjemna. Niesie ze sobą wiele emocji, czasami trudnych do zrozumienia. Kultowa już seria z miotłą, jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Są to książki wybrane spośród najlepszych. Za każdym razem szokują i dają do myślenia. Polecam ją czytelnikom odważnym, łaknącym nowych doznań literackich.

Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

11.03.2011

Powrót Młodego Księcia - A.G. Roemmers

„Powiedz mi proszę więcej o tym jak uniknąć stania się poważnym człowiekiem”

Autor powieści – A.G. Roemmers – urodził się w boskim Buenos Aires w 1958 roku. Jego najnowsza książka, będąca niejako kontynuacją losów Małego Księcia, zyskała ogromną popularność w Ameryce Południowej. W Argentynie sprzedała się w ilości 70 tys. egzemplarzy.

Już od pierwszych stron czytelnik zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z dalszymi losami głównego bohatera powieści Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Trzeba przyznać, że pisarz wysoko postawił sobie poprzeczkę. W naszym umyśle głęboko zakorzeniło się wyobrażenie Małego Księcia – ubranego w niebieski płaszcz z żółtymi epoletami, zadającego sobie i innym pytania na temat ludzkiej egzystencji, świata, miłości, naiwnego i uroczego zarazem. Tym razem spotykamy go nieco później, jest starszy i autor powieści określa go mianem Młodego Księcia.

Narratorem jest samotny podróżnik, który przemierzając Patagonię natrafia na wyczerpanego i omdlałego z głodu młodzieńca. Decyduje się na bezinteresowną pomoc. Karmi go, poi i przygarnia pod własne skrzydła. Z początku nie zdaje sobie sprawy z kim ma do czynienia. Kiedy jednak młodzieniec zaczyna poruszać życiowe tematy, zadawać kłopotliwe i trudne pytania, podróżnik nie ma już wątpliwości. To co bardzo rzucające się w oczy to ogromna różnica wieku między dorosłym mężczyzną, a wciąż młodocianym Księciem. Obojga dzieli ogromna przepaść doświadczeń. Książę wciąż zagubiony jest w codzienności, ma problemy z odróżnieniem dobra i zła, smutku i radości, przebaczającego od uzyskującego przebaczenie. Czytelnik doskonale wie, że przed nim jeszcze długa droga, najeżona przeszkodami.

Wydaje mi się, że tym razem to krótkie spotkanie ze słynnym bohaterem, nie jest tak do końca przeznaczone dla dzieci. Może być drogowskazem dla dorosłego czytelnika, który być może już zapomniał o prawdach płynących z opowieści o Małym Księciu. Chyba Roemmers nie udźwignął ciężaru jakie spoczęło na nim, w momencie zdecydowania się na kontynuacje losów bohatera. Odniosłam wrażenie, że w niektórych sytuacjach na siłę starał się o wzniosłości, metafizyczne opisy i prawdy życiowe. Bywało to niestety męczące. Sięgając po książkę nie miałam nadziei, iż przy tej lekturze będą towarzyszyły mi emocje znane z podróży z panem Exupery. To niedościgniony, jedyny twórca Małego Księcia i tak już pozostanie.

To co zadowala, to liczne nawiązania Młodego Księcia do postaci, które dane mu było poznać w przeszłości. Podczas swoich rozmów z podróżnikiem wspomina różę, baranka w pudełku, latarnika oraz pijaka, który zapijał swój wstyd z powodu bycia alkoholikiem. Wie, że z biegiem lat jego postrzegania świata się zmienia, wiele wydarzeń zyskuje nowe barwy i niosie za sobą szereg doświadczeń. Czego nauczyła go róża? Czy latarnik był inteligentny życiowo?

Piękne słowa „oswoić, to znaczy stworzyć więzy” zyskają nowe znaczenie przy spotkaniu Młodego Księcia z .... No właśnie, z kim? Każdy miłośnik oryginalnych przygód Małego Księcia musi zapoznać się z tą lekturą.

Premiera książki 9 listopada

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu W.A.B
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...