Etykiety

4.27.2012

Japoński 600 fiszek

Jest wiele osób, które marzą o opanowaniu języka japońskiego. Jednak zdecydowana większość obawia się, że jest to jeden z tych języków, których nauka przysparza wiele trudności, a zawiłe pismo jest wręcz nie do ogarnięcia. Nic bardziej mylnego.  Znaków katakany i hiragany można nauczyć się w niecały miesiąc, a to już pierwszy i jakże duży krok ku lepszemu poznaniu języka japońskiego.

"Japoński 600 fiszek" to kompletny zestaw do samodzielnej nauki języka japońskiego. W jego skład wchodzi 600 fiszek, na których  znajduje się około 1000 najważniejszych słów i zwrotów,  podstawy gramatyki oraz wymowy.  Oprócz fiszek ze słówkami i przykładami ich wykorzysta w zdaniach, na karteczkach znaleźć można podstawowe informacje dotyczące pisma japońskiego, rozpisane znaki hiragany i katakany, zasad fonetyki oraz gramatyki (partykuły, czasowniki, przymiotniki).


Na jednej stronie fiszki znajduje się słówko oraz zdanie w języku polskim, natomiast na odwrocie zobaczymy jego japoński odpowiednik w katakanie bądź hiraganie wraz z wymową. Na niektórych karteczkach autorzy zapoznali czytelnika ze znakami kanji, których w języku japońskich jest tak wiele, iż potrzeba by była kilkanaście opakowań fiszek, aby je wszystkie poznać.

Cały kurs podzielony jest na 34 kategorie tematyczne, takie jak: zwierzęta, części ciała, podróże, dom, związki, czynności codzienne, wierzenia, praca, czas wolny i hobby, kolory czy też uczucia i myśli. Można zatem podzielić naukę na 34 lekcję i przerabiać jeden temat za jednym razem.

Wygodna i ciekawa forma nauki, dla wszystkich tych, którym nie straszna jest nauka  nieco trudniejszych języków. Zachęcam wszystkich do nauki japońskiego. Mogę zapewnić Was, że daje to ogromną satysfakcję.


Za fiszki dziękuję Wydawnictwu Edgard.

4.25.2012

"Konstantynopol - Nowy Rzym" Praca zbiorowa


Autorami tego ogromnego kompendium wiedzy są pracownikami Katedry Historii Bizancjum Uniwersytetu Łódzkiego (na którym jest mi dane obecnie studiować). Warto napomknąć o tym, że jest to najstarszy i co za tym idzie najbardziej prestiżowy tego typu ośrodek w Polsce.

Bizancjum wybrane zostało przez Konstantyna I Wielkiego - cesarza rzymskiego - na swą siedzibę i tym samym w latach 330-395 stało się stolicą jego cesarstwa. Autorzy książki w początkowych rozdziałach zapoznają czytelnika z historią powstania miasta na siedmiu wzgórzach, jego topografią, postacią Konstantyna Wielkiego oraz kształtem urbanistycznym. Kolejne strony w pełni poświęcone są mieszkańcom Konstantynopola i całej strukturze społeczeństwa.  Dużo miejsca poświęcone jest na szczegółowe omówienie relacji panującej między cesarzem, dworem i poddanymi.

Jednak jeden z najciekawszych tematów poświęcony jest kuchni bizantyjskiej. Roli roślin strączkowych i ryb w diecie Bizantyjczyków. Szczególnie zainteresował mnie rozdział poświęcony napojom, w tym znaczeniu wina.

"Sposoby serwowania  tego trunku były uwarunkowane kulturowo. Gdy przychodziło do spotkań oficjalnych, Rzymianie podawali przed posiłkiem wino typu kondition lub oinomeli jako aperitif, a potem analogicznym trunkiem ale niearomatyzowanym i często rozcieńczonym już wodą, popijali danie główne. Grecy z kolei powstrzymywali  się raczej od picia omawianego napitku w czasie spożywania posiłku i woleli kosztować wina dopiero po zakończeniu jedzenia, to znaczy podczas części spotkania nazywanej symposion."

Oglądając filmy, których akcja dzieje się w Cesarstwie Rzymskim, można zaobserwować jakie rozrywki towarzyszyły konstantynopolitańczykom.  Mowa tu nie tylko o teatrze, tańcu, balecie, ale przede wszystkim o wydarzeniach mających miejsce w hipodromie. W książce opisane są pasjonujące i zawzięte walki, wyścigi rydwanów, biegaczy i rywalizacji zwierząt.

Książka zawiera dodatkowo liczne ilustracje przedstawiające najpiękniejsze i najciekawsze pod względem architektury miejsca - fragmenty kościołów, ruiny świątyń, historyczne bramy czy reliefy. Jest to zdecydowanie lektura godna polecania dla wszystkich miłośników historii powszechnej, archeologii oraz geografii. Piękne wydanie książki sprawia, że idealnie nadaje się na prezent.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu PWN.

4.23.2012

Bonjour Paris!

 Z fiszkami nie trzeba nikogo zapoznawać. Małe karteczki od dłuższego już czasu robią furorę na polskim rynku wydawniczym. Prawie każdy poliglota ma chociaż jeden taki produkt i korzysta z niego na co dzień. Tym razem przetestowałam dla Was fiszki "Czasowniki dla początkujących" z języka francuskiego.


Języka francuskiego uczyłam się w gimnazjum, potem miałam kilka lat przerwy i wróciłam do niego na studiach.  Nauka nigdy nie sprawiała mi większego problemu, bo melodia francuskiego kojarzy mi się z życiem pozbawionym trosk, długimi popołudniami spędzonymi w kawiarni ze znajomymi oraz nastrojową muzyką. I jak tu nie kochać tego języka?

Na 300 kartonikach znajdziemy podstawowe czasowniki, które mogą być pierwszym krokiem w efektywnej nauce języka.  Na kilku pierwszych fiszkach przedstawione są zasady transkrypcji fonetycznej, czasu teraźniejszego, trybu rozkazującego, czasu przyszłego, przeszłego (niedokonanego, złożonego), kolokacji oraz trybu warunkowego w czasie teraźniejszym. Po zapoznaniu się z ogólnymi zasadami gramatyki, można śmiało przejść do nauki czasowników. Nauka gramatyki nie musi być przecież uciążliwa i nudna.

Wydawnictwo Cztery Głowy w pudełku z fiszkami umieściło też płytę  mini-CD, na której nagrane są wszystkie czasowniki oraz etui na karteczki. Jest to pierwsza część całego kursu "Czasowniki". Mam nadzieję, że niedługo dojdzie do wydania kolejnych poziomów (B1-B2 oraz C1-C2).

Warto spróbować nauki z fiszkami, bo może okazać się dla nas najwygodniejsza i dająca zarazem niespodziewanie duże efekty.  Na początku swojej pracy z tą metodą nauki nie byłam specjalnie do niej przekonana. Po jakimś jednak czasie, okazało się, że przynosi ona nadspodziewane rezultaty. Spróbujcie, nie zaszkodzi:)

Więcej na stronie Wydawnictwa Cztery Głowy

"Odkryj smak fizyki" Jerzy Przystawa





Fizyka dla humanistów kojarzy się z czymś przerażającym. Wynika to pewnie ze wspomnieniem o  książkach usianych skomplikowanymi wzorami, trudnymi obliczeniami i teoriami, które na pierwszy rzut oka wydają się nie mieć sensu. Ja humanistą nie jestem, a fizykę zdawałam na maturze na poziomie rozszerzonym, więc tym bardziej zainteresowałam się niedawno wydaną przez PWN książką "Odkryj smak fizyki".

Autor książki zafascynowany fizyką, będąc dodatkowo pod dużym wrażeniem innego polskiego profesora, postanowił podzielić się swoją wiedzą z tymi wszystkimi, dla których fizyka to czarna magia. Książka została napisana w taki sposób, że jej lektura daje radość i satysfakcję, a przede wszystkim pokazuje czytelnikom, że to dziedzina nauki dostępna dla wszystkich,w każdym wieku.

Wiedza podana jest w ciekawostkach, anegdotach, wyłożona wręcz "łopatologicznie".  Profesor Przystawa  przeprowadza nas przez fascynujący świat fizyki - przedstawiając sylwetki znakomitych naukowców, ich pracy oraz wzajemnych relacji między nimi (które są specyficzne i czasami bardzo złożone). Na ponad 300 stronach poznajemy najistotniejsze teorie oraz zasady rządzące naszą  planetą od stuleci.

Jest to chyba jedyny na naszym rynku podręcznik, który bezboleśnie wykłada fizykę, sprawiając jednocześnie uśmiech na twarzy. Od zawsze jestem zwolenniczką nauki przez zabawę. Książka wzbogacona jest o liczne ilustracje, zdjęcia , ryciny wykresy i tabele, za pomocą których jeszcze lepiej i dogłębniej poznamy fizykę.

Uwierzcie mi, że fizyka nie gryzie. Ta publikacja jest na to doskonałym przykładem. Śmiało polecam ją wszystkim humanistom oraz ciekawym świata pasjonatom, którzy do tej pory fizykę obchodzili szerokim łukiem.


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu PWN

4.18.2012

"Lalki w ogniu" Paulina Wilk


" Indira, dorastająca pod wpływem jego nauk, (Gandhiego) była rozdarta między miłością do angielskiej lalki a obowiązkiem wobec ojczyzny. Któregoś dnia wyniosła ukochaną zabawkę na dach i podpaliła ją. Ogień, w hinduizmie symbol oczyszczenia i ponownych narodzin, miał pochłonąć lata kolonialnego ucisku i zwrócić Indiom niezależność."

 "Lalki w ogniu" to powieść, o której po raz pierwszy usłyszałam w swojej ulubionej stacji radiowej, gdzie była czytana przez samą autorkę. Już wtedy urzekł mnie piękny, barwny język pisarki i obraz Indii, o jakim do tej pory nie miałam pojęcia.

Nigdy nie interesowałam się Indiami. Nie odpowiada mi gorący klimat, a i kultura nigdy nie była dla mnie frapująca. Po lekturze książki, wiem już na pewno, że Indie nie staną się moim celem wakacyjnym. Czym mogę wytłumaczyć swoją decyzję? Zapraszam do zapoznania się z poniższą recenzją.

Paulina Wilk ukazuje nam Indie jako kraj skomplikowany, brudny, ubogi, w którym ludzie nieustannie walczą o przetrwanie, gdzie kobiety nie maja prawie żadnych praw, gdzie panuje głód a każdy kolejny dzień staje pod wielkim znakiem zapytania. Jej relacja jest prawdziwa aż do bólu. Nie koloryzuje, nie ubarwia. W każdym rozdziale zapoznaje nas z nową historią, elementami kultury i przerażającym obrazem tej części świata.

"Hinduski na wsiach zaczynają rodzić wcześnie, zwykle jako nastolatki. Są pośpiesznie wydawana za mąż, muszą porzucić szkołę już po kilku klasach, a brak podstawowej edukacji, w tym nieznajomość własnego ciała i higieny, sprawia, że nie potrafią zapewnić dzieciom odpowiedniej opieki, pokarmu, czystości. Indyjskie noworodki umierają, bo są brudne, niedożywione, zbyt wcześnie pozostawione samym sobie."

Moją wyobraźnie i zmysły pobudziły opisy targów, straganów obłożonych owocami, warzywami, egzotycznymi przyprawami i ziołami. Przed sobą  miałam wachlarz kolorów, która aż bije po oczach i wprowadza klienta w obłęd. Hindusi są urodzonymi handlarzami, dla których handel jest sztuką i wymaga powołania. Są skłonni uchylić nieba nabywcom ich towarów i wkładają w to całe swoje serce. Zadowolony kupiec bowiem wróci i tym samym będzie nakręcał jego interes. No cóż, wiemy, że w Polsce jest nieco inaczej. Czasami aż boję się wejść do osiedlowego sklepu w obawie przez "uprzejmością" sprzedającego.


"Ciemne arbuzy trzymają się blisko pękatych melonów. Czerwone śliwki towarzyszą cętkowanym jabłkom i jasnym gruszkom, z którymi wspólnie przybyły długą i krętą drogę z Doliny Kaszmiru."

Nieomalże do łez doprowadziły mnie opisy ubóstwa, przemocy w pociągach i śmierci, czającej się na ulicach. Niestety w Indiach nie usłyszymy o historiach ubogich, którzy, realizując swój amerykański sen, staną się milionerami. Jest to spowodowane ich religią. Głęboko wierzą w reinkarnację, a co za tym idzie, w pogląd, że nasze życie jest nagrodą lub karą, za poprzednie wcielenie. Poprzez to Hindusi pogodzeni są z własnym losem i nie zamierzają się buntować, organizować manifesty pod urzędami czy uliczne protesty. Nawet w obliczu tragedii i śmierci, tłumaczą, że to właśnie ich dola.

Książka wywołująca olbrzymie emocje. Napisana w tak interesujący sposób, że momentami zapomniałam o tym, że jestem we własnym mieszkaniu, a  nie na ulicach Indii.  Znakomity reportaż poruszający najpoważniejsze problemy tamtejszej ludności, dotykający pomijane często kwestie kulturowe i religijne. Jest jak kubeł zimnej wody i przykre zderzenie się, z obcą dla nas, rzeczywistością. Polecam wszystkim miłośnikom reportaży i podróżnikom.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Carta Blanca.

Zapowiedź Wydawnictwa Muza


* bogaty w szczegóły portret polskiej siermiężnej rzeczywistości epoki Gomułki i Gierka
* powieść o prawdziwej przyjaźni czterech chłopaków z Powiśla, ich dzikich przygodach, szczeniackich wygłupach, pierwszych miłościach i wielkich marzeniach

Andrzej Kochański, zwany Kochanem, przywódca podwórkowy z Powiśla, jako nastolatek wyjeżdża do Francji, do matki. Po trzech latach - jest rok 1968 - wraca, by odbyć w Polsce służbę wojskową, bo sądzi, że wywiązanie się z tego obywatelskiego obowiązku pozwoli mu w przyszłości bez problemu wyjeżdżać z kraju. Niestety, władze uznają, że wszedł w posiadanie tajemnic wojskowych i co najmniej przez dwa lata nie może złożyć wniosku o wydanie paszportu. Andrzej nie chce tak długo czekać i razem z dawnymi kumplami z podwórka podejmuje pierwszą próbę ucieczki za zieloną granicę...

***

O autorze:
http://www.muza.com.pl/?module=news&id=693

4.16.2012

Fiszki 100 najważniejszych przysłów i cytatów

Jeden z pięciu elementów kursu "100 najważniejszych..." (są jeszcze "Czasowniki nieregularne",  "Czasowniki frazowe", "Kolokacje" oraz "Idiomy") i dla mnie najbardziej zaskakujący. Nigdy nie wpadłam by na to, aby zapisywać sobie cytaty i przysłowia na malutkich kartonowych fiszkach.

Metoda nauki jest niemal identyczna jak w przypadku fiszek "Poznaj kraj". W pudełeczku znajdują się 2 kolorowe przegródki zielona i czerwona, kojarzona odpowiednio z kolorami sygnalizacji świetlnej. Zielony kartonik "Umiem", daje nam znak, że możemy kontynuować naukę z kolejnymi karteczkami, a czerwony kartonik "Nauka", każe zatrzymać się i skupić na tych, które jeszcze nie umiejscowiły się w naszej pamięci.

Swój poziom angielskiego oceniam na zaawansowany, ale przyznam, że 90% przysłów była dla mnie zupełnie obca. Produkt był dla mnie pozytywnym zaskoczeniem i pozwolił opanować mi zdania, których znajomością, przyznajmy szczerze, mało kto może się pochwalić.

Kto by przypuszczał, że przysłowie "Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy" w angielskim tłumaczy się na "A bad workman always blames his tools". A "You can't make a silk purse out of a sow's ear" to nic innego jak "Z piasku bicza nie ukręcisz".

Dla mnie metoda nauki z fiszek okazała się zbawienna  w chwilach, kiedy czas nieopatrznie przecieka nam przez palce. Kiedy czekam na tramwaj, wyciągam maksymalnie 10 kartoników i oddaje się nauce poprzez zabawę.

Nie mogę się doczekać kiedy "Fiszki 100 najważniejszych przysłów i cytatów" zostaną przygotowane także dla innych języków niż angielski.

Więcej na stronie Wydawnictwa Cztery Głowy


4.14.2012

"Superskuteczne strategie opanowania języków obcych" Ewa Zaremba


"Proces nauki jest jak góra lodowa.  To, co jest na jej szczycie i jest najbardziej widoczne i dostępne, to metody, strategie i techniki uczenia. A to, co pod wodą, czego nie widać, to procesy psychiczne i emocjonalne towarzyszące nauce. To one mają decydujący wpływ na proces nauki. Dlatego ucząc się tego, jak się uczyć, zaczynasz zmieniać się całkowicie jako cały człowiek".

 Ostatnio coraz więcej słyszy się o life coachach i zwiększeniu zapotrzebowania na ten zawód. Modne staje się posiadanie własnego, prywatnego coacha, który staje się lekiem na całe zło i dyktuje zagubionym jak żyć.  Autorka książki jest certyfikowaną Life Coach oraz kieruje firmą zajmującą się szkoleniami z zakresu samodoskonalenia, motywacji i efektywnego uczenia się.

Poradnik ten prowadzony jest w formie dialogu, pomiędzy dwoma kobietami. Silną, odnoszącą sukcesy i wiecznie uśmiechniętą Julitą (coach) oraz chaotyczną, zniechęconą i niezadowoloną ze swych osiągnięć - Anią. Oczywiście cała historia dotyczącą życia Julity i Ani są fikcją, lecz nie to jest tutaj najważniejsze. Julita, jako osoba bardziej doświadczona i posiadająca ogromną wiedzę w dziedzinie psychologii wprowadza swą koleżankę i przy okazji czytelnika, w tajniki skutecznej nauki.

Od razu muszę uprzedzić przed jednym. Nie znajdziecie w książce magicznych porad jak uczyć się języka. Autorka nie podaje technik uczenia się przez sen i innych dziwnych metod. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że książka uczy motywacji i wytrwałości w dążeniu do celu, nie strategii opanowania języków obcych

Na początku czytelnik za pomocą testów i ćwiczeń określa swój typ intelektualny: językowy, wzrokowy, matematyczno-logiczny, kinestetyczny, muzyczny, intrapersonalny, społeczny, środowiskowy, duchowy czy praktyczny. To właśnie od tego zależy nasz dalszy rozwój i praca z książką.  Kolejnym krokiem jest ustalenia priorytetów, mierzalnych celów i zamierzeń. Poprzez kolejne strony i ćwiczenia poznajemy metody wizualizacji marzeń, sposoby zarządzania sobą w czasie, japońską metodą kaizen i wiele innych trików, które pomogą nam w wydajnym funkcjonowaniu.

Autorka podaje ciekawe przykłady osób, które dzięki uporowi i sile marzeń, osiągnęli swój cel. Zaskoczył mnie bardzo trafny i przecież tak prosty przykład człowieka, który zapragnął biegać. Postanowił sobie, że przez pierwszy tydzień jego celem będzie założenie adidasów. Potem dobiegnięcie do jednego zakrętu za domem, następnie do pierwszej przecznicy. Co było dalej? Z pewnością się domyślacie.

Podczas lektury dzieliłam się mężem swoimi spostrzeżeniami. Dla niego kluczowe i bardzo motywujące okazały się zdania:

 - Pomyśl czy zrobił być to, (nauczył się języka, wykonał projekt, napisał pracę) gdyby ktoś ofiarował Ci milion dolarów? Tak? W takim razie jesteś w stanie to zrobić, a jedyną rzeczą jaka powstrzymuje Cie przed osiągnięciem celu jest lenistwo i blokada psychologiczna.

Powyższe zdanie uświadamia nam na ile nas stać. Oczyma wyobraźni widzimy samych siebie ślęczących nad jakimś projektem nocami i dniami, aby w końcu spotkała nas nagroda. Okazuje się, że wszystko jest możliwe. Wystarczy tylko odpowiednie nastawienie, które uwierzcie mi, można w sobie wypracować.

Mam za sobą lekturę wielu, tego typu poradników, ale przyznam, że ten całkowicie zmienił moje nastawienie do...życia. Jestem doskonałym przykładem (wiem, że nie tylko ja) osoby, która szybko traci zapał, która odkłada sprawy na później lub zniechęca się drobnymi niepowodzeniami. Autorka w genialny sposób zmieniła moje podejście do tych problemów. Od jakiegoś czasu potrafię przewartościować swoje obowiązki i znajduje czas na więcej rzeczy niż dotychczas. Moim problemem było także nakładanie na siebie zbyt dużej ilości obowiązków oraz późniejsza złość z powodu nie wyrabiania się z nimi. To także powoli się zmienia. Metodą małych kroków.

Ci, którzy borykają się z takimi przeszkodami powinni sięgnąć po książkę. Przestrzegam jednak, że do rad udzielonych przez autorkę, należy podejść z konsekwencją. Samo przeczytanie nic nie da. Bez rozwiązywania zadawanych ćwiczeń i testów psychologicznych, nie osiągniecie zamierzonego celu. Jestem pewna, że gdy weźmiecie sobie rady w niej zawarte, inaczej spojrzycie na własne  życie.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sensus.

4.12.2012

"Opowieści wigilijne o wieczerzy, kolędach, Herodzie" Ewa Gil-Kołakowska, Henryk Szarejko






Wiem, że to święto było już jakiś czas temu. Jednak ostatnie anomalie pogodowe podczas Wielkanocy stworzyły w moim sercu nastrój typowo Bożonarodzeniowy i postanowiłam, już po raz drugi, zajrzeć do tej cudownej książki.

Nie będę rozpisywała się nad wyższością jednych świąt nad drugimi, chociaż osobiście wolę te zimowe. Jest w nich coś magicznego. To, co tworzy ich klimat to przede wszystkim zapachy potraw, aromaty piernika, blask świec, melodia kolęd, a przede wszystkim obecność bliskich. Za każdym razem, mimo iż, lata dzieciństwa mam już dawno za sobą, z niecierpliwością malucha wyczekuje tego czasu.

Autorzy książki zapytali ludzi ze świata kultury i rozrywki o to, jak oni spędzają Wigilię, co jest dla nich szczególnie ważne i jak wyglądały obchody tego dnia, kiedy byli dziećmi. Poznamy obszerne relację chociażby Michała Bajora, Anny Dymnej, Kazika Staszewskiego, Jana Miodka, Tomasza Raczka oraz Beaty Tyszkiewicz.

Szczególnie ciepło wspominam relację jednego z  moich ulubionych, polskich aktorów - Artura Barcisia.

"Myśl o świętach wywołuje we mnie skojarzenia ze stanem wyciszenia, wybaczenia, pojednania. Staram się myśleć dobrze. Przede wszystkim myśleć dobrze o ludziach... Jeśli mam  czegoś komuś życzyć , to - niezmiennie zawsze - życzę mu dobrze."

Książka zawiera nie tylko wzruszające i nieco intymne zwierzenia sławnych i cenionych, ale także ich zdjęcia z dzieciństwa, nierzadko jako malec przebrany w wymyślny kostium na bal mikołajkowy w przedszkolu.  Jedno zdjęcie Kazika powaliło mnie na łopatki. Musicie koniecznie zobaczyć. Niektórzy poza wspomnieniami, podzielili się z czytelnikami przepisami  na świąteczne smakowitości.

Idealna lektura nawet na cieplejsze dni, bowiem tak pięknych historii powinno być w naszym życiu coraz więcej.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las

4.10.2012

"Shirley" Charlotte Brontë

Charlotte Brontë jest jedną z tych pisarek, do których wraca się bezustannie. Jest najstarszą z sióstr i odważę się powiedzieć, że najbardziej utalentowaną. W 1847 roku powstała, chyba najbardziej znana, jej powieść - "Dziwne losy Jane Eyre". Ten debiut namieszał w świecie literackim i sprawił, że Charlotte należy dziś do kanonu literatury klasycznej. Niestety pisarka nie dożyła nawet 40 lat.

"Shirley" powstała w 1849 roku i  po raz pierwszy w Polsce została wydana zaledwie rok temu. Zupełnie nie rozumiem, czemu wydawcy odwlekali tę decyzję, bo książka zachwyca! Urzeka nie tylko romantycznymi i nostalgicznymi opisami dworskiego życia XIX wieku, wytwornymi manierami panien, tradycjami i obrządkami tamtejszej ludności, ale przede wszystkim dobrze znanym, unikalnym stylem samej pisarki.


Autorka w wieku około 20 lat.

Otwierając powieść już od pierwszych stron przeniesiemy się do północnej Anglii, do rozległych wrzosowisk, pachnących chlebem, mlekiem i konfiturami domostw. Głównymi bohaterami są 18-letnia Caroline, nieco starsza, Shirley i obiekt westchnień tej pierwszej - przystojny i tajemniczy Robert Moore. Caroline jest wchodzącą w dorosłe życie, nieśmiałą, zagubioną, delikatną marzycielką. Raczej stroni od towarzystwa (poza świętami religijnymi), pobiera lekcji języka francuskiego, zaczytuje się w literaturze i ukradkiem wzdycha do Roberta. Sam Robert, będąc młodym przedsiębiorcą, musi zmierzyć się z poważnym kryzysem, który może doprowadzić go do bankructwa. Jedynym wyjściem wydaje się być poślubienie zamożnej i dystyngowanej Shirley, mimo ogromnej i skrywanej miłości do Caroline. Także miłość Caroline do Roberta niestety okupiona jest cierpieniem.

"W wieku osiemnastu lat nic nam o tym nie wiadomo, toteż gdy w naszą stronę uśmiech posyła Nadzieja, jej obietnice przyjmujemy z bezwzględną ufnością, a kiedy  na naszym progu niczym zbłąkany anioł pojawia się Miłość, bierzemy ją wnet w objęcia i witamy w naszym sercu, nie pojmując jej kruchości. Ugodzenie strzałą tego uczucia jawi się nam jako upajający dreszcz nowego życia, jednak skoro trucizna wsiąknie w ranę, nie wydobędzie jej już z nas żadna pijawka"

Los styka obie panie i sprawia, że początkowo nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Stają się serdecznymi przyjaciółkami i powiernicami. Do czasu, kiedy Caroline zauważa, że relacje między jej ukochanym a Shirley stają się coraz bliższe. Do gry wchodzi także Louis, który, pomimo wyraźnej różnicy klasowej, nieoczekiwanie podbija serce Shirley.

Caroline jest bohaterką cierpiącą.  Z całych sił próbuje odwrócić swe myśli od nieszczęśliwej miłości i zająć swój umysł innymi, bardziej rozwojowymi sprawami.

"Po powrocie do domu panna Helstone ułożyła sobie harmonogram zajęć i powzięła stanowcze postanowienie, by nigdy od niego nie odstępować. Pewną część swojego czasu przeznaczyła na dokształcanie się, i pewną na zadania, które mogła zlecić jej panna Ainley. Resztę dnia  zamierzała spędzić na świeżym powietrzu - tak, by nie została jej ani jedna chwila na oddawanie się myślom, podobnym do tych, które zatruły jej ubiegły niedzielny wieczór."

Autorka z aptekarską dokładnością analizuje zachowania, emocje i uczucie bohaterów swej powieści. Postawa samej Shirley zaskakuje. Jej dumna, niezależność, twarde zasady, dobroduszność zasługują na uznanie i dzięki nim, staje się tytułową bohaterką. Caroline natomiast jest pełna lęku, cierpienia i bólu. Mimo tak małej różnicy wieku między paniami, (około 2 lat) widać w Caroline niedojrzałość. Emocje aż kipią z każdej strony powieści. Styl pisarki oczarowuje, targa naszymi uczuciami i pozostaje głęboko w naszych myślach. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie kobiety są siłą tej powieści i ich sylwetki, relacje między nimi i osobowości są w niej najważniejsze.

Fabuła przeplata się także z wydarzeniami historycznymi, które maja w powieści dość kluczowe znaczenie. Wojny napoleońskie wprowadzą nieco chaosu w dotychczasowe życie bohaterów - co jest dodatkowym atutem dla wielbicieli historii.

Polecam ją przede wszystkim miłośnikom, a raczej miłośniczkom literatury klasycznej. Tym, którym do gustu przypadły "Dziwne losy Jane Eyre" czy "Vilette", z pewnością odkryją kolejną perełkę. Osobiście jestem zauroczona powieścią i mimo, iż liczy sobie aż 650 stron, bardzo żałuje, że moja lektura dobiegła końca.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu MG




4.06.2012

Poznaj kraj z fiszkami

Czegoś takiego jeszcze nie było. Teraz dzięki fiszkom Wydawnictwa Cztery Głowy poznać możemy takie kraje jak Wielka Brytania, Hiszpania, Niemcy, Włochy i Francję. Ja przedstawię dziś Wam dwie pierwsze pozycje.

Fiszki Poznaj Wielką Brytanię
Malutkie pudełeczko z łatwością mieszczące się w damskiej torebce , a w nim 100 fiszek, na których autorzy umieścili ciekawostki i fakty dotyczące Wielkiej Brytanii - jej kultury, społeczeństwa, turystyki, zabytków czy kuchni. W środku znajdziemy też dwie zakładki: zieloną "umiem" oraz czerwoną "nauka". Ustawiamy je w pudełeczku tak, aby tworzyły przegródki dla fiszek "opanowanych" i tych, które jeszcze musimy przyswoić. Pomocne w nauce są także nagrania audio, do których kod znajduje się na zagięciu opakowania.

Jest to świetne połączenie zabawy i nauki. Fiszki nie tylko mi sprawiły radość. Moja mama i mąż urządzają sobie quizy i próbują prześcigać się w znajomości całych zdań i zwrotów. Poziom zaawansowania to A2-B1, także nieomal każdy może z nich korzystać.

Na przykładowej fiszce po stronie "polskiej" znajduje się zdanie:

"Por, żonkil i czerwony smok to narodowe symbole Walii."

Kiedy odwrócimy fiszkę na drugą stronę odnajdziemy zdanie:

"The leek, the daffodil and the red dragon are the national emblems of Wales."

Uważam, że może być to genialny prezent dla najbliższych i to za niecałe 8zł

Fiszki Poznaj Hiszpanię

W pudełeczku znajdziemy 100 fiszek z ciekawostkami, dwie przegródki oraz kod do nagrań. Przy okazji poznawania kraju Corridy, uczymy się nowych słówek. Całe fiszki przerobiłam w kilka chwil i mam już ochotę na poznanie kolejnych krajów właśnie tym sposobem. Bo nie wiedziałam co to jest turron, zambomba czy jak wyglądają święta Wielkanocy w Hiszpanii. Całość na poziomie zaawansowania A2-B1.

Uważam, że to jednak z ciekawszych i innowacyjnych sposób nauki języków obcych, a przy tym zaskakujący sposób na poznanie interesującego nas kraju, zarówno od strony geograficznej, kulturalnej, społecznej i kulinarnej.

4.04.2012

"Rico, Oskar i głębocienie" Andreas Steinhöfel


Książka dla dzieci i młodzieży nie musi opowiadać o wampirach i paranormalnych zjawiskach. Nie musi też być pełna przemocy, wulgaryzmów i hołdować wystawnemu stylowi życia. Może przecież uczyć i bawić zarazem. I tak jest właśnie w przypadku książki "Rico, Oskar i głębocienie". Uczy tolerancji, akceptacji i szacunku dla dzieci mniej sprawnych umysłowo, dla których nawet proste rzeczy mogą mieć istotne znaczenie.

Rica poznajemy w dość trudnym okresie jego życia. Po śmierci ojca został z sam z matką, która ledwie wiąże koniec z końcem i stara się zapewnić synowi w miarę normalne życie. Rico uczęszcza do szkoły specjalnej i sam o sobie mówi, że jest "głęboko uzdolniony". Jest poza tym zwykłym, grzecznym, nieco pedantycznym chłopcem, któremu nieco trudniej niż dzieciom zdrowym, skupić uwagę na dłuższy czas i zapamiętać trudniejsze słowa.

W rodzinnym mieście Rico dochodzi do serii porwań. Ofiarami są małe dzieci. Porywacz, określony przez media jako "Mister 2000", dokonuje uprowadzenia, po czym żąda okupu - dokładnie 2000 euro. Po wpłacie tej, jakby nie patrzeć, niewielkiej sumy, dziecko całe i zdrowe wraca do rodziców. Sytuacja jednak może skomplikować się, kiedy rodzic tej kwoty nie posiada.

Pewnego dnia Rico napotyka na swej drodze Oskara. Chłopca nazbyt ostrożnego, przechadzającego się ulicami w kasku motocyklowym, który ma chronić go w razie ewentualnego wypadku. Oskar jest małym, bardzo uzdolnionym, wybitnym chłopcem, dla którego świat stanowi jedną wielką zagadkę. Po spotkaniu Rica, dochodzi do zderzenia dwóch różnych charakterów i chyba właśnie to stanie się powodem wielkiej przyjaźni.

Nie chcę zdradzać za bardzo fabuły książki, ale Rico i Oskar, chcąc wpaść na trop Mistera 2000, przeżyją niebezpieczną przygodę. Umiejętności obojga zostaną wystawione na wielką próbę.

Wspaniała, inna, zaskakująca i niezwykle mądra powieść nie tylko o śledztwie prowadzonym przez dwóch chłopców, którzy nie do końca potrafią odnaleźć się w dzisiejszym świecie. Jest to przede wszystkim historia o chłopcu, którego świat ma jest ograniczony do własnego domu i najbliższej okolicy. Oskar jest przesympatycznym, odważnym i mimo wszystko, bardzo rozumnym i dobrodusznym chłopcem. Nie dziwie się, że książka stała się hitem i wszystkie zachwyty nad nią i pochlebne recenzje są w pełni uzasadnione.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu WAM

4.03.2012

"Kartki z pamiętnika młodej mężatki" Magdalena Samozwaniec


We wstępie lektor wyjaśnia genezę powstania książki. Miała ona powstać w jedną noc, pod wpływał silnego impulsu - chęci zarobku. Podobno autorka przez swoją lekkomyślność i beztroski, rozrzutny tryb życia, wydała ostatnie grosze na kobiece rozkosze. Nadszedł jednak ten dzień, kiedy zasoby pieniężne skończyły się i Samozwaniec zmuszona była do szybkiego działania. Niezwykłym zbiegiem okoliczności dostała zlecenie na napisanie książki. Był tylko jeden minus - musiała powstać natychmiast, w jedną noc. Chcąc, nie chcąc, pisarka odniosła tym krótkim opowiadaniem niebywały sukces, podbiła serca czytelniczek, a jej "Kartki z pamiętnika młodej mężatki" stały się hitem.

Główną bohaterką jest Mimi Bączkowska (lat 20). Już samo imię daje nam obraz mało rozgarniętej, infantylnej, lekkomyślnej i rozpieszczonej kobiety. I tak jest w rzeczywistości. Mimi jest młodą mężatką, która po długim pobycie w Francji, postanawia przyjechać do Warszawy. Początkowo porównuje oba kraje, sposób życia, panujące obyczaje i kulturę. Mimi mieszka w Bristolu i umila sobie czas towarzystwem młodego mężczyzny, który z pewnością nie jest jej mężem. Jej życie opływa w luksusy, piękne kreacje i liczne rozrywki.

Jest rok 1926. W Polsce dochodzi do przewrotu majowego. Mimi z okien Bristolu obserwuje walki, zupełnie nie rozumiejąc z czym ma do czynienia. Wyobraża sobie napad wrogiego kraju i polskich, walecznych żołnierzy, oddających swe życie za ojczyznę. Miałam wrażenie, że kobieta traktuje to zdarzenie, jako ciekawostkę i z niecierpliwością wypatruje końca walk. W momencie kiedy na zewnątrz padają strzały i słychać huk armat, Mimi rozmyśla o błahostkach, bibelotach, delikatnych pończochach i paryskich pantofelkach.

W posłowiu wyjaśniono co dokładnie działo się w Polsce w maju 1926 roku. Lektor opisuje okoliczności wojny polsko-polskiej, postać Piłsudskiego oraz reakcję zwykłych Warszawiaków. Obraz przewrotu majowego oczami Mimi, zupełnie odbiegał od rzeczywistości, był chaotyczny i niezrozumiały. Posłowie Jana Wróbla daje nam rzeczywisty obraz tamtych dni i wydarzeń. Dla miłośników historii Polska to świetny dodatek.

Za egzemplarz dziękuję Bibliotece Akustycznej.

4.02.2012

Filmowy weekend w Warszawie

Ten weekend minął mi pod znakiem filmów. W większości mało ambitnych, ale za to trzymających w napięciu i nie pozwalających na nudę. Może trudno w to uwierzyć, ale w doborowym gronie, w piżamach, ze stosem śmieciowego jedzenia, obejrzeliśmy 6 filmów pod rząd. Mieliśmy w planach spacery i inne atrakcje, ale kiedy nasza stolica zaczęła pokrywać się śniegiem, musieliśmy je zmienić.

1. A perfect murder (1998)

Wszystkie opisy to cytaty pochodzące z filmwebu.

"Emily Bradford Taylor (Gwyneth Paltrow) jest osobą bardzo ambitną i rola błyszczącego dodatku do eleganckiego garnituru męża zupełnie jej nie odpowiada. Niezadowolenie z życia rekompensuje jej praca tłumacza w przedstawicielstwie Stanów Zjednoczonych przy ONZ. Pewnego dnia poznaje tam młodego i utalentowanego artystę (Viggo Mortensen), który nie może znaleźć sposobu, by zdobyć uznanie w świecie sztuki. Nie brakuje mu natomiast uroku osobistego, a ponieważ i Emily jest ponętną kobietą, w bardzo krótkim czasie zostają kochankami. Romans kwitnie, natomiast biedny zdradzany mąż coraz dotkliwiej odczuwa jego konsekwencje. W końcu zaczyna coś podejrzewać. Gdy odkrywa prawdę (aż włos jeży się na głowie!) postanawia zaaranżować... zbrodnię doskonałą. To jednak dopiero początek wszystkich intryg, które prowadzą do bardzo zaskakującego finału"

Remake filmu Alfreda Hitchcocka "M jak Morderstwo". Na uwagę zasługuje przede wszystkim świetna gra aktorska i hmm Viggo Mortensen:) Genialna intryga, okrutny spisek, duże pieniądze i chore pożądanie. Dla mnie świetny film na wieczory. Daje mu 8/10 punktów.



2. "Morderstwo odbędzie się" (2005)


"Ekranizacja powieści Agathy Christie. W Little Paddock w lokalnej gazecie pojawia się ogłoszenie. Ktoś pisze, że o 19:30 w piątek 25 września zostanie zamordowana Letitia Blacklock (Zoë Wanamaker). O umówionej godzinie w domu zjawia się kilkoro gości, zaciekawionych ogłoszeniem. Nagle gasną światła i padają trzy strzały... Panna Marple (Geraldine McEwan) próbuje rozwiązać zagadkę."

Żeński odpowiednik detektywa Poirot - mojego ulubieńca. Kryminałów Christie czytałam dość mało, ale filmy oparte na jej książkach, to moja specjalność. Celowo wybrałam Panią Marple, bo nigdy nie miałam z nią do czynienia. No i ta sceneria. Urocze, małe angielskie miasteczka. Wątek kryminalny przedni. Jeszcze nigdy w życiu nie udało mi się wpaść na to, kto był mordercą. Zawsze kombinuje na wszystkie strony, szukam powiązań, jestem czujna i podejrzliwa. Niestety. Film oceniam na 10/10.

3."Skaza" (1992)


"
Pięćdziesięcioletni Stephen Fleming jest podsekretarzem stanu. Pewnego dnia na przyjeciu poznaje Annę - dziewczynę swojego syna Martina. Wkrótce kobieta zostaje jego kochanką. Anna, nie chcąc zrezygnować z Martina, spotyka się jednocześnie z dwoma mężczyznami."

Hmmm. Film z serii - kiedy nimfomanka spotka mężczyznę z kryzysem wieku średniego. Fabuła godna uwagi. Obsesyjny wręcz romans i tragiczny koniec. Film daje do myślenia. Jedynie co mi nie pasowało to sceny erotyczne. O ludzie! Dla mnie wręcz obleśne, a na pewno nie pociągające i zmysłowe. Być może scenarzyści specjalnie ukazali tę miłość w taki sposób, aby podkreślić jego patologię? Polecam. Ocena 8,5/10.




4." Uprowadzona"
(2008)

"
Czy można wyobrazić sobie coś gorszego niż przysłuchiwanie się porwaniu własnej córki za pośrednictwem telefonu komórkowego? Ten koszmar przeżywa Bryan, były agent służb specjalnych, któremu pozostało bardzo mało czasu, aby wyrwać 17-letnią Kim z rąk bezwzględnego gangu handlującego kobietami. Sytuacja wydaje się beznadziejna, zwłaszcza że Bryan znajduje się w Los Angeles, a jego córkę porwano w Paryżu... Jednak ktoś, kogo przez całe życie szkolono w zabijaniu, będzie wiedział, co zrobić."

Niczym nie wyróżniający się film sensacyjny. Pościgi, gang, handel kobietami i... bardzo głupiutka 17-latka. Irytowała mnie tak, że trzymałam kciuki, aby nie
udało się jej odbić:) Film raczej średni. Chyba tylko dla fanów tego gatunku. Ocena 5/10.



5. "Pestka" (1995)

"Czterdziestoletnia kobieta samotna poznaje mężczyznę żonatego, ojca dwojga dzieci. Rodzi się gwałtowna miłość. Bohaterka nie chce rozbijać małżeństwa, jej partner decyduje się na opuszczenie rodziny."

Uwaga, bardzo dobry film
. Uwielbiam Jandę i uważam ją za aktorkę najwyższej klasy. Piękna i poruszająca zarazem historia miłości, która wydarzyła się zbyt późno. Wiem, że film bardzo często leci na TVP Kultura, więc radzę śledzić program telewizyjny. Historia bardzo silnego uczucia bez happu endu. Ocena 10/10.





6. "Fatalne zauroczenie" (1987)


"Dan Gallagher (Michael Douglas) był szczęśliwym mężem i ojcem. Pewnego dnia spędza pełen namiętności weekend z nieznajomą kobietą. Okazuje się ona być osobą chorą psychicznie, która zrobi wszystko, żeby tylko Gallagher nie wrócił do swojej żony i dziecka. Kobieta jest gotowa posunąć się do ostateczności."

Klasyk! Wstyd się przyznać, ale oglądałam go po raz pierwszy. Świetny film o konsekwencji jednego czynu - romansu z psychopatyczną kobietą. Ogląda się go z podwyższonym ciśnieniem. Z pewnością większość z Was ma już go za sobą. A Ci, którzy jeszcze się wahają powinni pędzić do wypożyczalni bez zastanawiania. Ocena 10/10.




A wy? Oglądaliście coś w weekend?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...