Etykiety

2.27.2010

Metropolis



"Metropolis – film z 1927 roku w reżyserii Fritza Langa. Monumentalne dzieło opowiada historię miasta przyszłości, w którym rządzi wąska i uprzywilejowana kasta (rozum), zaś robotnicy utrzymujący miasto przy życiu (ręce) mieszkają w podziemnych osiedlach. Film zaliczany jest do klasyki kinematografii.Historia rozgrywa się w Metropolis - mieście przyszłości, którego społeczeństwo podzielone jest na dwie kasty. Jedną stanowi uprzywilejowana grupa intelektualistów korzystająca z wygód i rozrywek miasta, drugą, pracujące pod ziemią rzesze robotników. Władze w mieście sprawuje dyktator, John Fredersen. Pewnego dnia, jego syn, Freder, poznaje pochodzącą z wyzyskiwanej klasy robotniczej Marię. Chcąc ponownie ją spotkać udaje się do podziemi gdzie po raz pierwszy styka się z prawdą o okrucieństwie systemu zmuszającego ludzi do niewolniczej pracy. Zdruzgotany Freder postanawia zburzyć porządek miasta zarządzony przez własnego ojca. Pomóc ma mu w tym Maria, która na odbywanych potajemnie zgromadzeniach dodaje strudzonym ludziom otuchy, zapowiadając nadejście Pośrednika, który połączy umysł i ręce, które zbudowały miasto. Sytuacja komplikuje się kiedy Fredersen odkrywa prawdę i postanawia zwrócić robotników przeciwko Marii, zlecając szalonemu naukowcowi stworzenie jej złego sobowtóra - robota Futura...."


W ramach mojego projektu "Stare filmy" obejrzałam dziś już/dopiero 3 film (zaraz po "Casablance" i " Śniadaniu u Tiffaniego"). Powyżej zamieściłam krótkie streszczenie filmu i pragnę podzielić się z Wami wrażeniami.
Po 1: dziwnie było oglądać film nakręcony w 1927 roku. Film jest niemy, co dla mnie stanowiło nie lada gratkę, bo po raz pierwszy oglądałam produkcję tego typu. Niektóre postacie jakby wyjęte były z sennego koszmaru, wiadomo - inne kanony, mocno wybielone policzki, podkreślone łuki brwiowe oraz ciemne usta. I emocje! Ucieczka głównej bohaterki, połączona z omdlewającymi gestami przykładania wierzchu dłoni do czoła:) Ta ekspresja, ten dramatyzm!:)
Po 2: Byłam zszokowana, kiedy zorientowałam się , że wiele elementów i motywów filmu, zostało później wykorzystanych przez kolejnych reżyserów, naukowców i scenarzystów. Można śmiało rzecz, że reżyser " Metropolis" był wizjonerem i chyba nawet swego rodzaju geniuszem. Fragmenty filmu zostały wykorzystane nawet przez mój ukochany zespół Queen w teledysku do " Radio Gaga" z 1984 roku.
Po 3: Zapewne w latach 30-tych film wywołał niemałą sensację. Dziś już tak nie zaskakuje, ale mimo wszystko jest to dzieło warte zobaczenia. Wartości jakie chciał nam przekazać Fritz Lang są aktualne do dziś. Zachęcam Was do oglądania klasyków kinematografii, bo produkcje, które obecnie wyświetlane są w kinach, jak dla mnie, pozostawiają wiele do życzenia.

2.26.2010

Kulinarne eksperymenty Pana F

Dzisiaj pragnę podzielić się z Wami cudowną nowiną:) Mój narzeczony wczoraj po raz pierwszy upiekł sam ciasto:) Wyszło po prostu boskie i doskonałe. Co prawda, dał sobie trochę pomóc, ale patrzył na moją obecność w kuchni dość krzywo:) Po spędzeniu prawie 1,5 godziny, wyszedł z niej cały w skowronkach. Ciastem był "Skubaniec"( nie mam pojęcia czy to nazwa własna ciasta, czy wymyślona na poczekaniu przez Filipa). Wypiekł posiadał w swoim wnętrzu gruszki w zalewie. Dziś więc chodzi dumny jak paw, że oto dokonał się cud - faceci jednak potrafią co nieco:)






A oto przepis:

4 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru (ale chyba mniej potrzeba, bo wyszło bardzo słodkie)
5 jajek
margaryna(kostka)
łyżeczka proszku do pieczenia
łyżka kakao
owoce (w tym przypadku gruszki)
budyń waniliowy
1. Mąkę siekamy z miękką margaryną, proszkiem do pieczenia i żółtkami.Dodajemy pół szklanki cukru, wyrabiamy kruche ciasto. Dzielimy na 3 części: jedną większą i dwie mniejsze. Do jednej mniejszej dodajemy kakao i mieszkamy po czym ciasto schładzamy.
2. Większą częścią ciasta wykładamy dno blachy. Układamy owoce. Na tarce o grubych oczkach ścieramy ciasto kakaowe.
3. Z białek ubijamy pianę. Wsypujemy szklankę (pół) cukru, budyń i delikatnie mieszamy. Wykładamy na ciasto. Na wierzch ścieramy jasny kawałek ciasta. Pieczemy 45-50 minut w temperaturze 180 stopni.

Smacznego:D

2.25.2010

"Kontrabasista i inne utwory" Patrick Suskind



"Urodziłem się w 1949 r. w Ambach nad jeziorem Stanberger w Bawarii i gram na fortepianie, a nie na kontrabasie. Od siódmego roku życia moje wykształcenie muzyczne polegało na wyćwiczeniu kilku utworów, jak np. "Die Hunnen kommen" (Hunowie nadciągają), "Album dla młodzieży" oraz kilku sonat na cztery ręce Diabellego. W wieku lat dziewiętnastu, po drugiej partii wyciągu fortepianowego "Symfonii z uderzeniem w kotły" Józefa Haydna (cz.I), zrezygnowałem z robienia w przyszłości kariery muzycznej.

Obecnie zatrudniam się jako autor krótkich, niepublikowanych kawałków prozatorskich i dłuższych niezrealizowanych scenariuszy filmowych, którymi zarabiam na życie.

"Kontrabasistę" pisałem latem 1980 r. Chodzi w nim - obok masy innych rzeczy - o samoświadomość człowieka w jego maleńkim pokoiku. Wyzyskałem tu własne doświadczenia, gdyż większą część swojego życia spędziłem w coraz to mniejszych pokojach, które opuszczałem z coraz to większym trudem. Żywię nadzieję, że pewnego dnia znajdę pokój tak mały, że pochłonie mnie bez reszty i wraz ze mną przy przeprowadzce odejdzie."

Patrick Süskind


Z trzech, przeczytanych przeze mnie utworów Suskinda, ("Pachnidło" oraz "Historia Pana Somera")ten podobał mi się najmniej. Nie zaliczam go do dzieł wybitnych. Głównym opowiadaniem jest rzecz jasna - "Kontrabasista". Opowiada ono o 35-letnim mężczyźnie - alkoholiku i neurotyku - posiadającym za kompana życia instrument - kontrabas. Bohater snuje wspomnienia i historie ze swojego nieszczęśliwego i samotnego życia, a także o pasji, którą jest muzyka klasyczna i uczucia do pięknej śpiewaczki. Z relacji narratora, doszłam do wniosku, że kontrabas przeszkadza bohaterowi osiągnąć szczęście. Z jednej strony jest dumny ze swojego instrumentu(o matko, jak to zabrzmiało:)), lecz z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że kontrabas ogranicza go i przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. W to wszystko wplątane jest także nieudane życie rodzinnie i złe relacje z własną matką. Czytając to opowiadanie, popadałam w irytację. Facet podchodzący pod 40-tkę, całą winę za swoje błędy, porażki i nieumiejętność życia zwala na instrument muzyczny i złe wspomnienia z dzieciństwa. Czasami nawet myśli jak dziecko. Miałam ochotę wejść do książki i porządnie walnąć go w plecy i powiedzieć - "Chłopie! Ogarnij się". Sama nie wiem czy polecam Wam tę książkę. Na pewno jednak nie zaszkodzi przeczytać.

2.24.2010

Bo mi do wiosny tęskno...

A dziś pragnę przedstawić Wam moje zdjęcia z ubiegłego lata, bo już nie mogę się doczekać kiedy wreszcie będzie wiosna i cały świat się zazieleni :)







2.19.2010

Kreativ Blogger



Chciałabym gorąco podziękować Malineczce74 za przyznanie mi wyróżnienia - Kreativ Blogger :) Cieszę się , że komuś podoba się to co nabazgrolę od czasu do czas. Sprawiło mi to ogromną radość, bo los jest dla mnie fatalny od rana. Dziękuje:)

ps: swoje nominacje podam niebawem (sesja):)

Czas na moje nominacje:)
1.http://ksiazkownia.blox.pl/html
2.http://isbn.blox.pl/html
3.http://virginia79.blog.onet.pl/
4.http://moje-recenzje-ksiazek.blog.onet.pl/
5.http://agaczyta.blox.pl/html
6.http://i-love-impala67.blogspot.com/
7.http://saradeever.blogspot.com/

a ponad to:
8.http://czytatnik.wordpress.com/
9.http://cudownyswiatksiazek2.blog.onet.pl/
10.http://domowabiblioteczka.blox.pl/html

Nie mogłam się zdecydować na mniej, dlatego postanowiłam, że stworzę swoje top 10:) Kolejność jest oczywiście przypadkowa. Codziennie wchodzę na te blogi i ich czytanie sprawia mi wiele radości:)
7.

2.17.2010

"Julie&Julia" Julie Powell



"Oryginalna i zabawna powieść obyczajowo... - kulinarna! Julie, nowojorska sekretarka przed trzydziestką, sfrustrowana swym nudnym życiem, postanawia przez rok zrealizować 524 przepisy, wypełniające słynną amerykańską książkę kucharską sprzed lat, napisana przez Julię Child (postać autentyczna). Ambitnej kucharce-amatorce kibicują: mąż, przyjaciółki i brat. Przepisy są coraz trudniejsze, a dania coraz dziwaczniejsze, ale nie może się już wycofać, bo sprawę nagłaśniają media... W nowym filmie grają m.in. Meryl Steep i Amy Adams. "

Czy w naszym życiu potrzebne są wyzwania? Czy każda kobieta osiągając pewien wiek, czuje potrzebę dokonania czegoś wielkiego? Bohaterka, a zarazem autorka książki "Julie&Julia" decyduje się ugotować 524 potraw, pochodzących z książki kucharskiej Juli Child. Daje sobie na to rok. Okazuje się to biegiem z przeszkodami. Kiedy czytałam o trudnościach wyciągnięcia szpiku z kości krowiej lub gotowanych móżdżkach kozich,wiedziałam, że kobieta jest zdesperowana i z całą pewnością ukończy projekt. Motywują ją przyjaciele i przede wszystkim mąż, dla którego powinni chyba postawić pomnik za cierpliwość i dobroć. Julie ma swoje humory, kaprysy i potrafi "rzucać mięsem" w niedosłowny sposób. Czasami się dziwiłam jak ten mąż z nią wytrzymuje, ale okazuje się , że jednak daje radę. Poza drobnymi wadami Julie, bije z niej radość z życia, ambicja i przede wszystkim determinacja. Zastanawiałam się czy ja sama mogłabym podjąć się podobnego zadania. Od razu porzuciłam tę myśl. Kocham gotować dla mojego narzeczonego, ale niestety musiałaby rzucić studia, prace i czytanie... no i przede wszystkim zarabiać fortunę na potrzebne mi składniki. Także dla mnie jest to póki co awykonalne. Książka jest lekka, lecz nie głupia. Zdecydowanie polecam Wam tę pozycję a sama w najbliższej przyszłości sięgnę po film.

2.16.2010

"Kołysanka"



"W zagadkowych okolicznościach znikają kolejno mieszkańcy i goście pewnej malowniczej miejscowości. Atmosfera, jak w najlepszych filmach sensacyjnych, gęstnieje ze sceny na scenę, a motorem potęgującym napięcie jest śledztwo prowadzone przez parę policjantów. Jednak tropy urywają się, a niewinne ofiary nadal giną bez śladu, jakby zapadły się pod ziemię."

Wczoraj wybrałam się z narzeczonym na film w reżyserii Juliusza Machulskiego - "Kołysanka". Liczyłam na miłą , czarną komedię w stylu "Rodziny Adamsów". Nie pomyliłam się. Mimo, że film kultowym raczej nie będzie, to ma swój mroczny i niepowtarzalny klimat. Osobiście nie widziałam nigdy podobnego, polskiego filmu. Zabawna historia rodziny sympatycznych wampirów, którzy decydują się osiedlić polską wieś:) Rodziny nie da się nie lubić, mimo, że wysysają krew ze swoich ofiar, knują czy też znęcają się psychicznie na ludziach. Oprócz wątków komediowych, istnieją w filmie również wątki typowo obyczajowe, dotyczące relacji między synem a ojcem. Zdecydowanie Wam polecam, świetnie się odprężyłam i zrelaksowałam.

2.08.2010

Płyta dnia - "Far" Regina Spektor



"Urodzona 18 lutego 1980 w Moskwie amerykańska piosenkarka, autorka piosenek i pianistka. Jej muzyka jest kategoryzowana do środowiska anti-folk, skoncentrowanego w nowojorskim East Village. Spektor pochodzi z muzykalnej rodziny, jej ojciec, fotograf, był skrzypkiem, a matka była profesorem muzyki w rosyjskim konserwatorium (obecnie uczy w publicznej szkole podstawowej w Mount Vernon, Nowy Jork). Rodzina opuściła Związek Radziecki w 1989 r., kiedy w czasie pierestrojki rosyjscy Żydzi mieli prawo do legalnej emigracji."

Już jakiś czas temu dokonałam tego niesamowitego odkrycia. A tak naprawdę dopiero dzisiaj miałam odwagę wsłuchać się w płytę "Far". Nie potrafię jednym słowem opisać tej muzyki. Jest zabawna, radosna ale też słodka na swój dziewczęcy sposób. Potrafi sprawić , że mam ochotę wziąć ze sobą niebieski balonik, włożyć kolorową czapkę i wyjść tak na dwór. Ma też właściwości wbijania mnie w fotel z uczuciem rozanielenia i uśmiechem od ucha do ucha. Jutro rozejrzę się za kolejnymi albumami artystki, bo jednak dużo straciłam,że "wpadła" mi w ręce tak późno. :)

"Flush" Virginia Woolf



"Flush jest spanielem. Wyjątkowym spanielem. I głównym bohaterem książki Virginii Woolf.

To przewrotna biografia psa i jego właścicielki, słynnej dziewiętnastowiecznej brytyjskiej poetki, a także historia wielkiego romansu pewnej ekscentrycznej pary z epoki wiktoriańskiej. Przede wszystkim jednak to parodia typowych biografii.

Flush zrodził się z lektury listów miłosnych Elizabeth Barret i Roberta Browninga, choć zapewne niemały wpływ na książkę miał również pies samej Virginii Woolf - prezent od ukochanej Vity Sackville-West. "

Zdecydowanie to wyjątkowa książka. Dostarczyła mi wiele emocji od radości po łzy.Być może to dlatego, że jestem wielką miłośniczką psów i ich los dość mocno mnie obchodzi. Flush jest spanielem, który obserwuje, analizuje, myśli , czuje i postrzega ludzki świat na swój własny psi rozum. Dla małego psa zachowanie ludzi i hierarchia panująca w mieście, wydaje się być niezrozumiała. Targają nim sprzeczne emocje. W swoim życiu doświadcza wielu miłych i przerażających chwil.
Książka ta poruszyła mnie do głębi. Bardzo wczułam się w sytuacje Flusha i próbowałam zrozumieć jego tok myślenia. Zastanowiłam się później, co w takim razie myśli mój pies. Czy też wewnętrznie przeżywa huśtawki nastroju, niepokoje? Niesamowita powieść, niesamowitej autorki.

2.06.2010

"Historia pana Sommera" Patrick Suskind



"Kim on właściwie był, ten pan Sommer, pojawiający się nagle przed bohaterem w ważnych chwilach spędzonego na wsi dzieciństwa? Wysoki, chudy, z nieodłączną laską i plecakiem, przemierzał okolicę codziennie od rana do późnego wieczora. Dlaczego tak ciągle chodził? Z powodu klaustrofobii? A może dlatego, że miał o jedną nogę za dużo? Nie sposób opisać subtelnego dowcipu i oryginalnego nastroju tej minipowieści o... fruwaniu, chodzeniu po drzewach, pierwszej miłości i lekcjach fortepianu u demonicznej panny Funkel... Całość ilustrowana równie śmiesznymi rysunkami słynnego Sempégo - tego od "Przygód Mikołajka"!"

Historia widziana oczami małego chłopca, którego życie upływa na lekcjach grania na pianinie, chodzeniu po drzewach, rozterkach sercowych i rozmyślaniu. W tle przewija się, tajemnicza postać pana Sommera, o którym nikt nic nie wie. Jest zagadką, którą nie łatwo rozwiązać. Chyba tak do końca nie wiadomo, co autor chciał nam pokazać. Czy był to świat z perspektywy 7 latka? Czy też indywidualizm przedziwnego mężczyzny, który spaceruje całymi dnami, niezależnie od pogody? Książkę czyta się szybko i towarzyszy temu niesamowity klimat. Jako gratka - kolorowe, rysunki Sempe,które znam nie od dziś, z tomów przygód o Mikołajku. Warto przeczytać.

2.03.2010

"Wszystkie boże dzieci tańczą" Haruki Murakami


"Murakami czuje się świetnie również w zwartej oszczędnej i precyzyjnej formie krótkiego opowiadania. Kilkoma słowami zarysowuje wyraziste, sugestywne światy, a każda z historii jest przekonująca, pełna i satysfakcjonująca. Każdy z bohaterów odbywa jakąś podróż - czy to w rzeczywistym, geograficznym, czy jedynie wewnętrznym, duchowym wymiarze - do której bodźcem staje się tytułowe trzęsienie ziemi; każdy z nich odkrywa w sobie jakąś tajemnicę, którą próbuje przeniknąć albo po prostu pogodzić się z jej istnieniem; każdy ma jakąś obsesję, która zatruwa mu życie; każdy jest uwikłany bądź dopiero się wikła w skomplikowane relacje z innymi ludźmi, poprzez które następuje niejako wzajemna wymiana sekretnych duchowych labiryntów. Nieposkromiona wyobraźnia Murakamiego raz po raz rozsadza ramy realności, przenosząc czytelnika to w świat snów, to marzeń, to czystej surrealnej fantazji."

Ach!!! Chyba nie zdziwi Was fakt, że znowu będę się rozpływać nad twórczością tego autora. Jak dla mnie to numer jeden, numero uno, number one, nomier odin... Książka jest zbiorem 6-u opowiadań o zbliżonej tematyce, a mimo to bardzo się różniących. Dotykają one problemu relacji międzyludzkich, emocji i zawiłych uczuć. Elementem, który scala opowiadania jest jedno wydarzenie - trzęsienie ziemi w Kobe. Każdy z bohaterów przeżywa je na swój sposób i dla każdego znaczy ono co innego. Uwielbiam Murakamiego za jego styl, lekkie, ale nie banalne pióro. Za sprytnie ukryte metafory. Jedyną rzeczą, która trochę mnie razi - pisałam zresztą o niej przy okazji innej recenzji jego książki - jest zbyt dosłowne i czasami nawet wulgarne ukazanie seksualności człowieka. Jednak wybaczam mu to, bo cała reszta jest na 6 z plusem:) Na podstawie powieści powstał film o tym samym tytule (o czym dowiedziałam się przed chwilą). Polecam.

2.01.2010

"Jedź, módl się , kochaj" Elizabeth Gilbert



"Nim osiągnęła trzydziestkę, Elizabeth Gilbert miała wszystko, o czym powinna marzyć nowoczesna, wykształcona, ambitna Amerykanka - męża, dom za miastem, dobrą pracę. Mimo to nie była kobietą ani szczęśliwą, ani spełnioną. Nękał ją niepokój, smutek i rozterki. Przeszła przez wyczerpujący rozwód i popadła w ciężką depresję, przeżyła nieszczęśliwą miłość i całkowicie odrzuciła wszystko, czym, jak jej się zdawało, miała być.

"Jedz, módl się, kochaj" mówi o tym, co może się zdarzyć, kiedy bierzemy odpowiedzialność za nasze własne zadowolenie z życia. Mówi również o przygodach, jakie mogą się przydarzyć kobiecie, która nie chce już dłużej starać się powielać utartych wyobrażeń. Jest to opowieść, która poruszy każdego, kto kiedykolwiek obudził się rano z nieodpartym pragnieniem zmian.

Prawa do ekranizacji kupiła wytwórnia Paramount Pictures. Główną rolę ma grać Julia Roberts."

Historia ciekawa, wciągająca i dająca do myślenia. Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Przede wszystkim za odwagę ale i za upór w dążeniu do celu. Elizabeth postanawia w ciągu roku mieszkać w trzech różnych miejscach. Za cel obiera Włochy, Indie i Indonezję. Czas spędzony we Włoszech mija jej głównie na jedzeniu, piciu oraz oddawaniu się przyjemnościom. Używając słów mojej ulubionej dziennikarko-kucharki Nigeli Lawson - po prostu celebruje życie. Podczas pobytu w Indiach, kobieta dołącza do tamtejszej aśramy, oddaje się modlitwie i medytacji. Ta lekcja ma jej przybliżyć Boga i nauczyć pokory. Końcowym etapem podróży, okazuje się Indonezja, gdzie poznaje wspaniałych przyjaciół a nawet miłość. Zapewne każda z nas chciałaby przeżyć taką historię, zwiedzić tyle krajów i poznać tylu ciekawych ludzi. Z tego co słyszałam, książka napisana została, na podstawie wspomnień autorki. Wybaczcie, ale wydaje mi się to nieprawdopodobne. Kobieta przez rok nie pracuje, a funduszy starcza jej na wszystko. Nie ma żadnych problemów z mieszkaniem,podróżą , nikt jej nie okradł. Nie zna nikogo w danym punkcie świata, a po paru dniach ma serdecznych przyjaciół. Dowiadując się o sytuacji finansowej nowo poznanej kobiety, kupuje jej dom. Jak dla mnie fikcja. Nie chcę Was zniechęcać do tej lektury, bo sama książka jest na prawdę wspaniała i cudowna. Lekka i porywająca. Taka w sam raz na zimowe dni i noce.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...