Etykiety

8.30.2012

"Inteligencja emocjonalna dla bystrzaków" dr Steven J. Stein


Emocje towarzyszą nam każdego dnia. Świetnie jeśli są pozytywne i optymistycznie usposabiają nas do życia. Nie jest przecież tajemnicą, że nasze emocje udzielają się innym. To od nas zależy czy ludzie będą odbierać nas za gburów i wampiry energetyczne czy za ludzi podchodzących do problemów z dystansem.
Oczywiście jak to w życiu bywa - łatwiej powiedzieć, niż wcielić w życie.

Dr Steven J. Stein pracuje jako konsultant  dla agencji rządowych takich jak FBI, jest psychologiem i prezesem Multi-Health Systems. Autor uświadamia nam, że inteligencję emocjonalną można wyćwiczyć i na trwałe wprowadzić do codziennego życia. Nie okłamujmy się. Wymaga to czasu i przede wszystkim wielkiego samozaparcia i wytrwałości. Nic nie jest proste, jeśli chodzi o emocje.

Autor przedstawia czytelnikowi nie tylko typowo naukowe, akademickie podejście do problemu naszych emocji. Uczy jak zachowywać się w sytuacjach stresowych, budować zdrowe relacje partnerskie, kontrolować emocje, kiedy ktoś nas denerwuje. Dużo uwagi poświęca  autor relacji rodzic-dziecko. Jak je wychować aby maluch od najmłodszych lat wykazywało się emocjonalna inteligencją. Kilka rozdziałów zostało poświęconych trudnej sztuce NLP, czyli sprytnego manipulowania ludźmi.

Książka jest obszernym wywodem na temat inteligencji emocjonalnej, którą nie należy mylić z inteligencją w sensie dosłownym. Okazuje się, że jedno z drugim niewiele ma wspólnego. To czy człowiek ma wysokie wykształcenie nie ma istotnego wpływu na jego zachowanie i panowanie nad emocjami. Po lekturze poradnika dochodzę do wniosku, że emocje są bardziej skomplikowane niż myślałam. Praca nad sobą może wydać się bardzo trudna i wyczerpująca, ale z czasem przynosi rezultaty. Mówiąc czas mam na myśli kilkanaście miesięcy lub nawet lat. Od samego przeczytania książki wiele się nie zmieni. Czas działać!


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Helion

8.28.2012

"Lekcje francuskiego" Ellen Sussman


 Kiedy przeczytałam, że Ellen Sussman była nauczycielką, instruktorem tenisa, menadżerem restauracji i wykładowcą przedmiotu o nazwie " kreatywne pisanie", wiedziałam, że będę miała do czynienia z powieścią wielopłaszczyznową. Nie jest to może dzieło wybitne i z pewnością nie wejdzie do kanonu lektur szkolnych, jednak ma w sobie jakiś spokój i nostalgię. To, plus romantyczny Paryż w tle, daje czytelnikowi niezapomnianą ucztę dla zmysłów.

Trójka nauczycieli ze szkoły języków obcych udziela korepetycji w sposób niekonwencjonalny. Nico, Chantal i Phillippe spotykają się ze swymi uczniami na ulicach Paryża, w kawiarniach, cukierniach i okolicznych barach, aby tam prowadzić długie konwersacje w najromantyczniejszym języku świata. Trójkę znajomych łączą dość zawiłe relacje, z  którymi nie potrafią sobie poradzić. Świat uczuć może być niepewny i skomplikowany nawet w Paryżu.

Każdy z nich przejdzie swoistą lekcję życia mając u boku swoich uczniów. Spędzając z nimi czas dowiedzą się wiele o sobie, o uczuciach jakie rządzą światem o nadziei, zdradzie i przywiązaniu. Zaczną inaczej patrzeć na życie, na miłość.  Nico i jego uczennica Josie odnajdują w sobie powierników już od pierwszej chwili. Josie boryka się z traumatycznym przeżyciem z przeszłości, kiedy to raz na zawsze utraciła osobę, którą kocha. Philippe uczy atrakcyjną Riley, matkę dwóch dzieci, przykładną żonę. Z powodu nudy i chęci poznania czegoś nowego, między dwojgiem dochodzi do romansu. Natomiast szczupła i delikatna Chantal bierze pod swe skrzydła nieco starszego od niej Jeremiego. On jako mąż bardzo słynnej aktorki, żyje jakby w jej cieniu i coraz częściej przyłapuje się na myśleniu o swej nauczycielce.

To co bardzo uderza w tej książce to straszna samotność bohaterów. Mimo licznych romansów, mimo zauroczeń, mimo przyśpieszonego bicia serc, pozostają samotni, uwikłani w życie, jakie trudno im wieść. Dzięki tym spotkaniom, bohaterowie książki znajdują odpowiedź na najbardziej trudne życiowe pytania, zaczynają zdawać sobie sprawę z potęgi miłości, z konsekwencji odpowiedzialności za drugą osobę.

Książka mimo, że napisana bardzo przystępnie i lekko, niesie za sobą ważną lekcję. Jest idealną lekturą na powoli kończące się wakacje. Nie ukrywa, że całej fabuły smaczku dodaje sam Paryż. Romantyczny, słoneczny, momentami burzowy, wprowadzający tę romantyczną nutkę. W powieści odnajdziemy też wiele słów i zwrotów w języku francuskim oraz opis miejsc, w którym spotykają się bohaterowie. Powieść jest sympatyczną i delikatną chwilą wytchnienia w pracowite popołudnie.



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

8.27.2012

"Japoński codziennik cz. 2" Aleksandra Watanuki


Nie od dziś wiadomo, że podróże kształcą. Kiedy człowiek decyduje się na przeprowadzkę do nowego, zupełnie dla Polaków egzotycznego kraju, jakim jest Japonia, dodatkowo dystansuje się do ogólnie przyjętych stereotypów. Z drugiej strony poznaje nowe państwo "od kulis". O autorce i pierwszej części tej książki pisałam już jakiś czas temu.

Polponka (Polka mieszkająca w Japonii) po raz kolejny dostarcza czytelnikowi niezapomnianych wrażeń i przytacza najciekawsze historie ze swojego pobytu w Japonii. Ten kolorowy i pełen sprzeczności kraj zachwycił ją do tego stopnia, iż postanowiła tam zamieszkać. Książka napisana jest w formie pamiętnika, co stwarza między autorką a czytelnikiem pewien rodzaj zażyłości. Pani Aleksandra przedstawia nam Japonię od podszewki, dokładnie taką, jaka jest. Bez upiększeń i ukrywania wad.

Po raz kolejny obalone zostają mity, a wymyślne potrawy i zachowania tubylców wprawią nas w zdziwienie i zakłopotanie. To co nadal mnie fascynuje w Japonii, to ogromna wręcz przepaść kulturowa między różnymi grupami społeczeństwa występującymi w tym kraju. Jest tak wiele subkultur, mających ekscentryczne i wręcz dziwaczne upodobania. W naszym kraju panuje nadal zbyt mała świadomość, a tym bardziej brak nam tolerancji w stosunku do nieco odmiennych, oryginalnych ludzi. Co takiego jest w Japonii, że staje się obiektem marzeń zwolenników podróży na całym świecie? Polponka na każdej stronie swojej książki ukazuje nam blaski i cienie życia w Japonii. Za każdym razem w sposób szalenie ciekawy i zabawny. Z całą pewnością i odpowiedzialnością przyznam, że pisze ciekawiej niż nasze dwie słynne rodaczki, dla których podróże stanowią sens życia.

Książka będzie idealna dla wszystkich, którzy kochają Japonię, lecz o tak dalekiej i kosztownej podróży mogą tylko pomarzyć oraz dla tych, którzy wiążą swoją przyszłość z Krajem Kwitnących Wiśni i chcąc lepiej poznać panujące tam realia.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Waneko.

8.26.2012

"Gramatyka angielska dla bystrzaków" Lesley J Ward., Geraldine Woods



Zupełnie nie rozumiem dlaczego większość jest bardzo uprzedzona do serii "Dla bystrzaków". Wiadomo, kojarzy się z "for dummies" i to już sprawia, że potencjalnemu nabywcy zapali się czerwona lampka ostrzegawcza.  Zapoznałam się z całą książką, przerobiłam ją "od deski do deski" i przyznam, że nigdy w życiu nie miałam do czynienia z czymś tak fascynującym, zabawnym i kształcącym zarazem.

Zacznę może od autorek. Są nimi Lesley J. Ward oraz Geraldine Woods. Ta pierwsza jest prywatnym wydawcom podręczników, natomiast druga ma doświadczenie w nauczaniu gramatyki języka angielskiego i sama ma na swoim koncie kilka wydanych książek. Już po zapoznaniu się z wprowadzeniem, uświadomiłam sobie, że mam do czynienia z kobietami, które są niestandardowe i dzięki którym nauka może okazać się zupełnie nowym doznaniem.

Czym różni się ta książka od innych dostępnych na naszym rynku? W czym tkwi jej oryginalność? Uważam, że sekret tkwi w luźnym, lekkim stylu jej napisania. Nie jest to sztampowy, nudny wykład, który być może wnosi dużo do naszej wiedzy, jednak słuchanie/czytanie wymaga od nas nadludzkiego wysiłku i koncentracji.  Podręcznik ma w sobie to coś, co sprawia, że nie można się doczekać, aby otworzyć go ponownie. Autorki dołożyły wszelkich starań, aby nie tylko nauczyć gramatyki, ale i przy okazji rozbawić czytelnika i podejść z dużym dystansem do samego procesu nauczania.

"Możesz się zastanawiać, jeśli naprawdę się nudzisz, czy czasownik become jest czasownikiem łączącym. Gramatycy często się o to spierają (być może właśnie dlatego, że wiodą nudny żywot i nie mają niczego innego do roboty)."

Ktoś może uzna to za mało profesjonalne i oburzające, natomiast ja sądzę, że owszem daleko temu stylowi nauki do tradycyjnego, ale ja to kupuję. Nie wszystko przecież trzeba brać na poważnie, bo nauka szybko stanie się przykrym obowiązkiem, do którego podchodzić będziemy z nożem na gardle.

Książka nie odstępuje treścią od innych podręczników do nauki gramatyki. Omawia wszystkie najważniejsze zagadnienia, interpunkcję, czasy gramatyczne, a nawet przedstawia czytelnikowi własny dekalog. Jedynym minusem jest mała ilość ćwiczeń i zadań. W książce są jedynie krótkie quizy przy każdym zagadnieniu, ale to zbyt mało, aby być pewnym swej wiedzy. Dlatego zaopatrzyłam się dodatkowo w typową "ćwiczeniówkę" do nauki gramatyki i na bieżąco sprawdzałam za jej pomocą zdobytą wiedzę.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Helion

Schizofreniczne kino (5) - Życie za życie (2003)

 Opis z filmwebu:
"Bohaterem filmu jest David Gale - profesor na Uniwersytecie w Teksasie walczący o zniesienie kary śmierci. Pewnego dnia zostaje on niesłusznie oskarżony o gwałt i zamordowanie swojej koleżanki... W ujawnieniu prawdziwych sprawców tej zbrodni profesorowi pomagać będzie pewna dziennikarka." 

Dr David Gale zostaje oskarżony o morderstwo. Jego wyrok to kara śmierci. Los postanawia zakpić nieco z profesora, ponieważ on sam zacięcie walczył o zniesienie tego rodzaju kary. Kilka dni przed egzekucją odwiedza go młoda dziennikarka, aby przeprowadzić z nim wywiad. Okazuje się, że historia Gale'a wydaje się być bardziej skomplikowana i pełna niedomówień niż sądziła. Na własną rękę postanawia rozwiązać kryminalną zagadkę. Zaczyna się walka z czasem, a  przede wszystkim walka z własną psychiką.

To ten rodzaj filmu, który na końcu wywołuje u nas lekkie zmieszanie i  konsternację. Moją reakcją było "ale jak to!". Zdecydowanie trzyma w napięciu i wywołuje dreszcz emocji. "Życie za życie" to świetny film psychologiczny i kryminał zarazem. 

Po jego obejrzeniu można zastanowić się nad kwestią zaangażowania w walkę o własne idee. O całkowite poświęcenie dla własnych przekonań. Nie mogę zdradzić zbyt dużo, bo nie mielibyście przyjemności z oglądania. To film, który trzeba koniecznie zobaczyć.




Następny film to "Requiem dla snu".

8.24.2012

"Kolacja z zabójcą" Aleksandra Marinina






Czas nagrania: 8 godz. 42 min.
Nośnik: 1 CD mp3
Data wydania: 2012-06-27

Aleksandrę Marininę okrzyknięto w prasie rosyjską Agatą Christie. Potwierdzam. Doskonała intryga, wciągająca fabuła i narastające napięcie to cechy idealnego kryminału. I wszystkie te zalety sprawiają, że "Kolację z zabójcą" słucha się z maksymalną uwagą i zainteresowaniem.

Główną bohaterką jest szalenie inteligentna, wzbudzająca podziw mężczyzn, ambitna i kąśliwa Anastazja Kamieńska- analityk milicyjny. Jej błyskotliwy umysł i zmysł śledczy musi zmierzyć się z zagadkową śmiercią pracownika naukowego MSW - Iriny Fiłatownej, która zostaje znaleziona martwa we własnej kuchni. Anastazja podchodzi do swej pracy z pełnym profesjonalizmem i zapałem. Zmienia swoją osobowość, wygląd, styl życia, aby rozwikłać zagadkę i pojmać sprawcę. Niestety nie zdaje sobie sprawy  z tego, że zabójca Fiłatowny podąża jej śladem.

 Oprócz wątku kryminalnego, Marinina doskonale nakreśliła złożoną psychikę samej Anastazji. Jej kompleksy, kontakty z płcią przeciwną i wręcz obsesyjne oddanie swej pracy sprawiają, że czytelnik/słuchacz obdarza ją wielką sympatią. Jej inteligencja i analityczny umysł sprawiają, że mężczyźni w jej obecności odczuwają lęk i respekt. Oni też stanowią całkiem ciekawe zbiorowisko. Koledzy Nastii, którzy pomagają jej w śledztwie osobowości tak różnorodne, że aż dziw, że pracują w jednym miejscu.  Poznajmy chociażby sympatycznego Pączka. Tej postaci nie da się minąć obojętnie. Jak dla mnie stereotypowy pracownik państwowy, pełen dwuznacznego dowcipu, z nadwagą, ubierający się w rozciągnięte swetry.

Jedynym utrudnieniem podczas słuchania było dla mnie zapamiętanie i skojarzenie kto jest kim. Rosyjskie imiona i nazwiska są tak długie i trudne, że dopiero po 4 rozdziałach orientowałam się kim są. Audiobook wymaga skupienia i pracy analitycznej mózgu na najwyższych obrotach. Doskonale słuchało mi się książki wieczorami, z kubkiem kakao w ręku.

Jest to jedna z cyklu powieści o Anastazji Kamieńskiej i jestem pewna, że nie była moją ostatnią. Rewelacja!


Za audiobooka dziękuję Bibliotece Akustycznej.

8.23.2012

"Pamiętam Cię" Yrsa Sigurdardóttir


Gdyby na podstawie książki powstał film, z pewnością zajął by topowe miejsce w rankingu cyklu schizofreniczne kino. Jest to bowiem druga książka tej autorki, która nie pozwoliła mi spać w nocy z obawy przed atakiem duchów z zaświatów. Ten czerwony paseczek na okładce z napisem "horror" nie jest tylko reklamą. Powiedziałabym, że jest przestrogą! Miejcie się na baczności. Ta książka zmrozi Wam krew w żyłach.

Mogę dokładnie odtworzyć obraz jaki powstawał podczas czytania tej powieści. Zimne, lodowate, wietrzne, ciemne i zamglone przestrzenie gdzieś na odludzi w Islandii. Bezkresna woda okalająca przeklętą i wyludnioną wyspę. Tajemniczy cmentarz i stare, opuszczone i zaniedbane domy. Trzeba przyznać, że jest to idealne tło na wstrząsający horror.

Trójka dobrych znajomych: Lif, Gardar i jego żona Katrin postanowili odnowić jeden z budynków stojących na owianej złą sławą wyspie. Poprzedni właściciel domu przepadł bez wieści, a plotka niesie, że nie do końca był to przypadek. Kiedy do nieznośnych mrozów dochodzą dziwne znaleziska przyjaciół, ciche i urywane szepty słyszane z morza czy ślady mokrych dziecięcych stópek na piasku, sprawa zaczyna nabierać rumieńców. Mniej więcej w tym samym czasie po drugiej stronie wyspy dochodzi do niecodziennego i dziwnego nieco zdarzenia. Ktoś włamał się do miejscowej szkoły, dewastując ją i wypisując na ścianach z pozoru nic nieznaczące słowa. Freya, psychiatra i zarazem ojciec zaginionego przed 3 laty chłopca wraz z policjantką Dagny znajdują powiązania tego zdarzenia z innych, bardzo podobnych, mającym miejsce dziesięciolecia temu. Natrafiają na poszlakę, która wskazuje, iż podobny akt wandalizmu w przeszłości pociągnął za sobą szereg tajemniczych zgonów. Ofiary umierały w różnych okresach czasu, mając na plecach wyryte krzyże. Czy można wpaść na bardziej chory i przerażający motyw?

 Czy cała sprawa ma coś wspólnego z zaginionym synem Freya? A jaki ma to związek z wydarzeniami na wyspie? Co oznaczają ślady krzyży na plecach ofiar? Całość krok po kroku łączy się w zaskakującą, spójną całość.

Przerażenie i napięcie, jakie towarzyszą lekturze przeszły moje najśmielsze oczekiwania.  Bałam się czytać, kiedy w pokoju było ciemno i byłam w nim sama. Do białej gorączki przyprawił mnie własny pies, który wchodząc ochoczo do salonu, sprawił, że podłoga zatrzeszczała złowieszczo. Jest to lektura dla czytelników o mocnych nerwach i chęci podwyższenia sobie stężenia adrenaliny w krwiobiegu.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Muza

Schizofreniczne kino (4) - Elephant (2003)


 Opis z filmwebu:
"Skromny, niezależny projekt Gusa Van Santa, którego akcja rozgrywa się w środowisku licealistów i nawiązuje do tragicznej strzelaniny w sprzed kilku lat, która miała miejsce w amerykańskiej szkole średniej. Obraz dotyka problematyki przemocy wśród młodzieży. W rolach głównych wystąpili młodzi, nieznani aktorzy z Portland w stanie Oregon."

Paranoiczne i wstrząsające. Takie kino lubię najbardziej. Tym bardziej, że jest to kolejny film z tego cyklu, który oparty jest na faktach.  Klasyczna muzyka w tyle ( chociażby Moonlight Sonata) stwarza napięcie, z którym dawno się nie spotkałam. 

Chyba nie do końca potrafię oddać swoich emocji po obejrzeniu tej produkcji. Film jest taki nieśpieszny, cichy, ukazuje zwyczajne, bardzo przeciętne życie nastolatek w przeciętnej, amerykańskiej szkole. Nie ma konkretnej fabuły, ale od samego początku widz ma świadomość, że za chwilę wydarzy się coś strasznego. Wszystko za tym przemawia, nawet zmieniająca się pogoda. 

Nie do wiary, że doszło do tak ogromnej tragedii. Aż trudno uwierzyć, że młodzi ludzie zdolni są do tak wielkiego fanatyzmu i brutalnego morderstwa z zimną krwią. To oczekiwanie na tragiczny finał było strasznie duszącym doświadczeniem. Ujęcia są  długie, a gra aktorska bardzo dziwna. Czasami miałam wrażenie, że Ci ludzie faktycznie są tacy flegmatyczni i zupełnie wyalienowani. 

Genialny film, zrealizowany w niebywałym zdumiewający sposób. Po prostu drżałam ze strachu jak marny liść na wietrze i bardzo długo nie mogłam się uspokoić, a noc zaliczyłam jako bezsenną. Mocne kino, które gorąco polecam. To trzeba zobaczyć!







Kolejnym filmem będzie "Życie za życie" z Kate Winslet.

Zen Stevea Jobsa


O Stevie Jobsie wiem niewiele. Oczywiście każdy z nas wie, że był jednym z najpotężniejszych umysłów biznesowych na świecie, jednym z założycieli firmy Apple – informatycznego giganta. Miesięcznik Forbes, dziennikarz Caleb Malby oraz firma JESS3 postanowiła przedstawić nam Jobsa z zupełnie innej strony w bardzo nietypowy i ciekawy sposób. W formie komiksu.

Ta krótka historia opowiada o niezwykłej przyjaźni pomiędzy Jobsem, a Otogawą – buddyjskim kapłanem zen, który wyemigrował do USA z Japonii. Już jako młody człowiek, Steve interesował się kulturą wschodu, filozofią zen i technikami medytacji. Życiowe mądrości jego guru i nauczyciela, pozwoliły mu na utworzenie imperium, o jakim nawet nie śnił. Jednak poznaje mądrości z dalekiego wschodu zajęły założycielowi firmy Apple długie lata i kosztowały wiele przemyśleń i niezliczonych godzin pracy. Pracy nad samym sobą, nad stanem umysły, opanowaniem i cierpliwością.

Przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczona metodą jaką wybrali autorzy komiksu na przedstawienie nam sylwetki Jobsa. Ukazali nam człowieka,którego znaliśmy z pierwszym stron biznesowych gazet jako myśliciela, mędrca i człowieka oddanego medytacji. Całość stanowi bardzo ciekawy zabieg, z którym warto się zapoznać.

Poniżej mała próbka komiksu:



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Helion.

8.22.2012

"Migrena dla bystrzaków" Diane Stafford, Jennifer Shoquist


Odziedziczyłam migrenę po mamie. Niestety u mnie w rodzinie 90% kobiet (od 11 do 70 roku życia) cierpi na tę dolegliwość. U każdej z nas objawy są bardzo zbliżone: mdłości, światłowstręt, wyczulony węch,  zawroty głowy i nie dający się z niczym porównać ból. Mój ból nie jest jeszcze aż tak kłopotliwy jak mojej mamy czy kuzynek. Przeważnie po zażyciu bardzo mocnej tabletki i położeniu się w cichym i ciemnym miejscy, po 2-3 godzinach czuję znaczną ulgę. Gorzej, kiedy patrzę na męki mojej rodzicielki, która przez migrenę traci czasem nawet 3 dni z życia, będąc prawie nieprzytomna i zdezorientowana. Migrena potrafi bardzo uprzykrzyć życie, ale niestety trzeba nauczyć się z nią żyć.

Książka od początku wzbudziła moje zainteresowanie. 400 stron rozprawy o migrenie dało mi nadzieję na lepsze zrozumienie choroby i poznanie skutecznych technik, które pomogą uczynić ją bardziej znośną w życiu codziennym. Autorkami książki są lekarka i dziennikarka, które łącząc swoje siły i wiedzę, w kompleksowy, wyczerpujący i jasny sposób zapragnęły podzielić się wszystkim co wiedzą na temat migreny. Czytelnik zapoznać się może z podstawową terminologią i definicją migreny, podłożem choroby oraz jej przebiegiem. Następnie autorki zapoznają nas z najpowszechniejszymi metodami leczenia bólu głowy, farmaceutykami i leczeniem alternatywnym. Nie jestem wielką zwolenniczką łykania proszków, dlatego ciekawym dla mnie był rozdział poświęcony ćwiczeniom, które łagodzą ból. Uciskanie odpowiednich punktów na stopach, dłoniach i skroni co prawda nie zwalczy bólu, ale przy odpowiednim treningu i wprawie pomaga w znacznym stopniu go zmniejszyć.

To co jednak najważniejsze dla migrenowców to dieta. Unikanie konkretnych potraw i przypraw, jak owoce morza, pikantne potrawy, alkohol, duże ilości kawy może okazać się zbawienne.  Jednak w moim przypadku kawa jest lekiem na wszystko i to ona w bardzo początkowej fazie bólu zdaje egzamin. Książka pomaga skomponować swoją idealną dietę i odrzucić z naszego pożywienia to, co może być potencjalnie jednym z przyczyn nasilenia migren oraz ich częstotliwości. Znajduję w radach zawartych w książce wiele prawdy.  Doskonale pamiętam jak moja mama po zjedzeniu niewielkiej ilości krewetek, została unieruchomiona przez migrenę na 2 dni.

Z migreną da się żyć, jednakże trzeba podchodzić do tego z głową. Odpowiedni styl życia i rady zawarte w książce powinny pomóc czytelnikowi polepszyć komfort życia z migreną. Migrena jest straszną, bardzo utrudniającą życie dolegliwością, którą w pewnym stopniu można ograniczyć. Warto przeczytać tę książkę i zacząć patrzeć na swój ból z zupełnie innej strony. Po lekturze tej pozycji podchodzę do bólu spokojniej, jestem bardziej opanowana, stosuje techniki relaksacyjne, aromaterapię i naturalne metody leczenia. Ból oczywiście istnieje nadal, jednak jest on łatwiejszy do wyeliminowania i dokucza mi rzadziej. Polecam.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sensus

8.21.2012

Niemiecki fiszki praktyczne zwroty konwersacyjne


Mała pudełeczko z fiszkami wydawnictwa Edgard zawiera 500 kartoników, na których umieszczone zostały słówka ściśle powiązane z takimi grupami tematycznymi jak czas, zdrowie, zakupy, czas wolny czy też rodzina. Każdą kategorię nie trudno odróżnić dzięki  małym rysunkom umieszczonym w prawym górnym rogu fiszki. Tym samym rysunek tulipanka oznacza kategorię w plenerze, a słoneczko pogodę.

Jak uczyć się z fiszek już wiecie, lecz dostaje maile z pytaniem na długa jest nauka z takimi fiszkami. Nie mogę udzielić Wam konkretnej odpowiedzi. 500 fiszek to naprawdę sporo, nie mówiąc już o pudełku z ponad 1000 fiszek, jakie wydawnictwo Edgard ma w swojej ofercie. Ja ustalam sobie konkretną partię kartoników, które chcę przyswoić w tydzień lub miesiąc i pilnie się tego trzymam. Przykładowo, opanowanie 20 fiszek dziennie przez 5 dni daje nam 100 fiszek tygodniowo. Co oznacza, że w ciągu około 5 tygodni uda nam się nauczyć wszystkich słówek z pudełka. To jest opcja minimum. 20 fiszek dziennie daje nam zaledwie około 20 minut nauki. Jeżeli komuś zależy na intensywniejszej nauce, może oczywiście zwiększyć tempo.

Po zapoznaniu się z tym produktem stwierdzam, że będzie on idealny dla początkujących lub tych, którzy chcą przypomnieć sobie podstawowe słowa. Ci bardziej zaawansowani muszą niestety uzbroić się w cierpliwość i poczekać na fiszki na wyższym stopniu zaawansowania.

Muszę bardziej przyłożyć się niemieckiego, ponieważ pod koniec grudnia szykuje mi się ciekawy wyjazd świąteczno-sylwestrowy do Berlina, gdzie byłam dotąd tylko przejazdem. Inaczej zwiedza się miasto na własną rękę znając język. Do tej pory zwiedzamy z mężem Europę na własną rękę, rezygnując z biur podróży i tylko wychodzi nam to na dobre.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Edgard

8.20.2012

Schizofreniczne kino (3) - The girl next door (2007)

Opis z filmwebu:
"Film jest adaptacją powieści Jacka Ketchum'a o tym samym tytule. Oparta na autentycznej historii opowieść o brutalnym gwałcie i morderstwie Sylvii Likens popełnionym w stanie Indiana w 1958 roku."

Podobno książki są zawsze lepsze od ich ekranizacji.  Powieści nie czytałam, ale film naprawdę robi wrażenie! Napięcie jest w nim budowane powoli, przerażenie z minuty na minuty jest coraz wyższe. Tym bardziej, że widz ma świadomość autentyczności wydarzeń.

Meg po śmierci rodziców przeprowadza się wraz ze swoją młodszą, niepełnosprawną siostrą do domu ciotki. Już od początku okazuje się, że jej dziewczęca wrażliwość i delikatność nie pasuje do otoczenia, a synowie ciotki, stają się dla niej uciążliwi. Z upływem dni sytuacja wymyka się spod kontroli i Meg stają się ofiarą chorej i pozbawionej racjonalnego wytłumaczenia gry. Zamknięta w piwnicy poddana zostaje najokrutniejszym torturom, jakie jest w stanie wyobrazić sobie młoda, dorastająca nastolatka.  A podłość chłopców i ciotki nie daje się opisać w żadnych słowach.

O torturach miało nie być. Jednak jak dowiedziałam się, że film oparty jest na książce, którą wielu z Was recenzowało na blogach, postanowiłam zmierzyć się z produkcją.  Emocje były, dramat też, parę razy zasłoniłam oczy i zasyczałam z przerażenia. Jednak nie myślałam już później o tym filmie, tak jak w przypadku "Memento". Historia owszem wstrząsająca, jednak nie pozostała mi na długo w pamięci. Oczywiście wszystko zależy od stopnia wrażliwości i nie wykluczam, że niektórzy z Was mogliby porządnie "odchorować" ten seans.

Jeśli macie wątpliwości, proszę zapoznajcie się z trailerem:


  


Niebawem recenzja filmu "Elephant"(2003).

8.19.2012

Hiszpański nie gryzie



Seria z jabłuszkiem na okładce już od dawna zawojowała moje serce. Tym razem postanowiłam sprawdzić jak spisuje się kurs do nauki języka hiszpańskiego wydany w tej serii. Była to doskonała okazja do przypomnienia sobie podstaw języka i uczczenia wygranej drużyny hiszpańskiej na Euro 2012.

Po pierwszych kilku stronach książki, poczułam  jak energia do nauki hiszpańskiego wzrasta z minuty na minutę i jeszcze bardziej zakorzeniłam w sobie miłość i zapał do tego języka. Wszystkie podręczniki z tej serii mają podobną strukturę. Książka zawiera bowiem 13 tematycznych rozdziałów, których perfekcyjne opanowanie zapewnia znajomość języka na poziomie komunikatywnym. W mojej ocenie jest to poziom A2.

Edgard ułatwił nam nieco naukę, dodając na końcu książki słowniczek oraz zielone marginesy. Bardzo rzadko spotykam się z takim zabiegiem w podręcznikach do nauki języków obcych. Zielone marginesy zawarte w książce przepełnione są słówkami z bieżących lekcji, ciekawostkami rodem z Hiszpanii oraz poradami, co należy zapamiętać w szczególności.

Gramatyka w podręczniku objaśniona jest co prawda dość krótko, ale za to konkretnie i logicznie. Może troszkę zabrakło mi większej ilości zadań gramatycznych, ale zazwyczaj uzupełniam swoja wiedzę w tym zakresie bazując już na podręcznikach typowo do doskonalenia gramatyki języka hiszpańskiego. Płyta, na której nagrane są dialogi i teksty zawarte w każdym z rozdziałów znacznie ułatwiają naukę osobom początkującym i mającym problem z odpowiednim akcentem i wymową.

Bardzo bym chciała, aby seria ta, rozrosła się o nowe tytuły, w szczególności do nauki fińskiego i koreańskiego. Z całą pewnością pozostanę wierna tej serii. 

Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu Edgard. 

"Ecstasy. Trzy romanse chemiczne" Irvine Welsh


Film "Trainspotting" stał się już nieomal kultowy. Jest brudny, niepoprawny i mało romantyczny. W tym samym klimacie utrzymana jest powieść "Ecstasy". Na podstawie książki powstał film, który doczekał się swoich pięciu minut sławy, zyskując miano najlepszego na festiwalach kina niezależnego. Czy faktycznie historie opisane przez Welsha zachwycają aż tak bardzo? Według mnie nie.

Poznajemy trzy historie, raczej przypadkowych i przepełnionych wulgaryzmem i narkotykami, romansów.  Mało oryginale i wręcz szalenie nudne opowiastki przesycone są przemocą, wyuzdanym seksem i brakiem jakiegokolwiek tabu. Z jednej strony może być to dla czytelnika innym punktem widzenia, ciekawostką czy bardzo odważnym zabiegiem literackim. Życie bohaterów książki, zwykle młodych, poznających dopiero realia rządzące światem jest niczym nie kończąca się impreza. Są pewni siebie, odważni, wyzwoleni, opętani jakimiś dziwnymi ideami, a przede wszystkim uzależnieni od narkotyków. Po ich spożyciu  imprezy nabierają nowych barw, a każda poznana osoba, wydaje się być aniołem zesłanym wprost z niebios. Ich związki jednak dalekie są od ideałów. Są perfekcyjne tylko w chwilach działania pigułek. Ich codzienność także nie przypomina sielanki. Obowiązki zwyczajnie ich przerastają.

Z drugiej zaś strony, beznadzieja bijąca od powieści, mało wyszukany, pełen wulgaryzmów język sprawia, że kilka razy musiałam odstawić książkę na bok i zastanawiałam się czy w ogóle jest sens ją kończyć. Sceny współżycia analnego mężczyzny z owcą nie są opisami, które chciałabym utrwalić sobie w pamięci. Zupełnie nie rozumiem zachwytów, i  to co całkiem licznych, nad tym "dziełem". Być może mam zupełnie inną wrażliwość niż grupa docelowa wydawcy.  Nie zaintrygowały mnie ani losy bohaterów, ani stworzone przez Welsha postaci. Nie rozbawiły, a tym bardziej nie wzruszyły mnie dialogi i łapałam się na bujaniu w obłokach podczas czytania, co zdarza mi się niezwykle rzadko.

Reasumując, książka może być ciekawostką dla pewnej, bardzo wąskiej grupy odbiorców. Chyba tych młodszych i zbuntowanych, pragnących poznać tą ciemną stronę świata i poczuć się poprzez to bardziej dorośle. Mnie nie urzekła, wręcz zniesmaczyła. Jestem wręcz zdumiona, że ktoś pokusił się na ekranizacje powieści. Jednak wiele rzeczy na świecie jeszcze mnie dziwi :)

Za możliwość przeczytania tej książki bardzo serdecznie dziękuję wortalowi webook.pl, na którym również ukazała się moja recenzja: http://www.webook.pl/recenzja-2263

8.16.2012

Schizofreniczne kino (2) - Przełamując fale (1996)


Opis z filmwebu:
"Historia młodej i wrażliwej Bess, która wychodzi za mąż za doświadczonego mężczyznę. Wkrótce Jan wyjeżdża do pracy na platformie wiertniczej na Morzu Północnym. Wierna, lecz bardzo samotna Bess modli się o jak najszybszy powrót ukochanego. Tymczasem na platformie dochodzi do groźnego wypadku i Jan powraca do domu sparaliżowany. Bess spełnia wszystkie jego zachcianki, nawet te niedorzeczne i coraz bardziej szalone. Pewnego dnia Jan oznajmia żonie, że powinna wrócić do normalnego życia, kochać się z innymi mężczyznami i opowiadać mu o swoich doznaniach... Film został nagrodzony Złotym Globem, Cezarem i Złotą Palmą, otrzymał także nominację do Oscara."

O filmach Larsa Von Triera piszę już po raz enty. Za każdym razem wzbudza we mnie ogromne emocje. Tym razem obyło się bez obscenicznych scen, krwi czy przesadnych wulgaryzmów, które nie znoszę.  Poznajemy młodą, silną we wierze Bess, dla której małżeństwo z Janem, było spełnieniem marzeń.  Obserwujemy jak silny jest ich związek i jak wielkie łączy ich uczucie.

Kobieta popada w głęboką rozpacz, kiedy okazuje się, że jej ukochany wyjeżdża do pracy na kilka miesięcy. Niestety na platformie wiertniczej, na której pracuje dochodzi do poważnego wypadku, w wyniku którego mężczyzna zostaje prawie całkowicie sparaliżowany. Nie jestem pewna, czy w wyniku uderzenia w głowę, czy też ta jego cecha charakteru siedziała w nim od dawna, zwierza się żonie, iż pragnie, aby oddawała się obcym mężczyznom, a następnie zdawała mu relację ze swoich wyczynów.

Oszołomiona i zdruzgotana Bess po długich i emocjonalnych rozmowach z Bogiem, wmawia sobie, iż jej uczynki sprawią, że Jan całkowicie wróci do zdrowia. Zaczyna się ryzykowna gra o Jana. Pewien rodzaj negocjacji Bess i Boga o życie jej wybranka. 

Napięcie w filmie budowane jest powoli. Von Trier podzielił swój film na kilka rozdziałów, które tematycznie ukazują nam emocje głównej bohaterki, jakie towarzyszą jej przed i po wypadku męża. Okazuje się, że z pozoru bardzo wrażliwa i nieśmiała dziewczyna, staje się swoim największym wrogiem. Nie potrafi dać sobie rady z żalem i pustką, jakie goszczą w jej sercu. Jej niepokój i desperacja w walce o męża, zmuszają ją do drastycznych kroków.

Emocjonalnie wstrząsające kino, które polecam każdemu.




***
Przeglądając listę najbardziej wstrząsających i szokujących filmów, postanowiłam nie oglądać i tym bardziej nie recenzować produkcji, w których występują liczne sceny gwałtów, tortur zwierząt, znęcenia się nad dziećmi, współżycia z nieboszczykami, spożywaniem odchodów itp. Niestety takie kino zupełnie w moim przypadku odpada. Od razu więc chciałam uprzedzić, że w cyklu nie przeczytacie (możecie obejrzeć na własne ryzyko) o:

-"Salo, czyli 120 dni Sodomy"
-"Cannibal Holocaust"
-" Ładunek 200"
-"Nieodwracalne"
itp.


Już niedługo o:
"The girl next door" z 2007 na podstawie powieści Jacka Ketchum'a i "Elephant"z 2003 roku, opartym na faktach - strzelaninie w jednej z amerykańskich szkół

8.14.2012

Schizofreniczne kino (1) - Memento (2000)

Opis z filmwebu:

"Leonard poszukuje przestępcy, który zgwałcił i zamordował jego żonę. On sam w trakcie napadu doznał obrażeń, w wyniku których cierpi na rzadki, ale podobno prawdziwy stan umysłu (pewnego rodzaju amnezja). Pamięta wszystko, co zdarzyło się do momentu morderstwa żony, ale nie jest w stanie zapamiętywać wydarzeń sprzed 15 minut. Aby posuwać się naprzód w śledztwie, Leonard robi notatki na wykonywanych zdjęciach osób i przedmiotów, a co ważniejsze fakty tatuuje sobie na całym ciele"


Nadszedł czas na pierwszy film z nowego cyklu - "Schizofreniczne kino". Memento to ten rodzaj filmu, w którym kompletnie nie wiadomo o co chodzi, co jest prawdą, co złudną, co nam się wydaje, a co dzieję się na prawdę. Oglądałam go z wielkim napięciem i rosnącym niepokojem. Znaki zapytania tylko mnożyły się w mojej głowie i do tej pory dyskutuje z mężem nad różnymi wersjami zakończenia.

Sprawa jest dość skomplikowana. Leonard poszukuje morderce swojej żony, cierpiąc jednocześnie na pewien rodzaj zaburzenia neurologicznego. Pamięta on tylko wydarzenia przez 15 minut, po czym jego pamięć ulega uwstecznieniu i wraca do stanu sprzed wypadku.  Opracowuje system, który ma mu pomóc w znalezieniu i zabiciu  przestępcy. Jedynie czego pragnie, to zemsta.

Jednak po pewnym czasie, okazuje się, że staje się ofiarą własnego systemu i nie wie, zresztą tak jak widz, komu ufać, a komu nie, co się wydarzyło, a co jest tylko wyobrażeniem. Wszystko zdaje się zacierać, rozmazywać. 

Podczas oglądania filmu, emocje sięgają zenitu. O finale nawet nie wspomnę, bo nigdy w życiu nie wpadła bym na takie zakończenie. Ba! Nie jestem do końca pewna, czy  było ono prawdziwe i czy reżyser nie wrobił nas w coś dziwnego. Wydaje mi się, że miał taki zamysł, aby zaniepokoić widza, dać mu ogromne pole do uruchomienia wyobraźni. 

Poniżej krótki zwiastun:



Będziecie oglądać????


Następny film w kolejce : "Przełamując fale" reż. Lars von Trier

Rosyjski fiszki 1000 najważniejszych słów i zdań



Nauka języka rosyjskiego i ukraińskiego zawsze będzie u mnie na jednym z pierwszych, priorytetowych miejsc. Moja poprzeczka zawieszona jest na prawdę wysoko. Mąż filolog, specjalizujący się w obu językach i w obu równie biegły, kontra ja. Ja, która co prawda skleci parę zdań zarówno po rosyjsku, jak i ukraińsku, wiele rozumie, ale jednak do doskonałości ciągle mi daleko.

Fiszki to bezapelacyjnie jedna z najlepszych dla mnie metod. Mogę zabrać je ze sobą zawsze i wszędzie, nie obciążając się toną niepotrzebnych papierów. Szczególnie podczas wizyty u dentysty, gdzie stres sięga zenitu, fiszki pomagają mi rozładować napięcie.

Zestaw do nauki języka rosyjskiego zaproponowany nam przez Wydawnictwo Edgard składa się z podłużnego pudełeczka, w którym w rządu leży  posłusznie ponad 1000 fiszek. Na każdej z nich zapisano jedno słówko po rosyjsku z wielu grup tematycznych, takich jak nauka, czas, kraje i narodowości, praca, wygląd zewnętrzny czy też myśli i uczucia. Po drugiej stronie fiszki odnajdziemy tłumaczenie słówka i zdania na nasz język ojczysty. I tu drobna uwaga. Do rozpoczęcia nauki z tymi fiszkami, niezbędna jest znajomość cyrylicy. Niestety nie ma zapisu fonetycznego.

Jak korzystam z fiszek? Nie bawię się już w pudełeczka z przedziałami, mimo, że ta metoda jest powszechnie przyjęta i szeroko polecana. Znacznie lepiej wychodzi mi nauka poprzez zabawę lub zwyczajne czytanie fiszek i powtarzanie ich w myślach. Jak wygląda zabawa z fiszkami? Do tego potrzebny jest mi zawsze mąż, bo niestety nikt z moich znajomych i rodziny nie włada tym językiem. Losujemy fiszkę z zestawu i czytamy drugiej osobie słówko w języku polskim wraz ze zdaniem. Osoba ma za zadanie podać rosyjski odpowiednik i przetłumaczyć podane zdanie. Jest przy tym mnóstwo zabawy, polecam.

Z takich małych minusików to zdecydowanie brakuje mi przy fiszkach, płyty z wymową słówek i zdań. Za każdym razem musiałam biegać do męża i podsuwać mu fiszkę pod nos, z prośbą o poprawną wymowę określonego słowa. Na szczęście cierpliwość mego towarzysza zdaje się nie mieć końca, jeśli chodzi o nauczenie mnie rosyjskiego.

Za fiszki dziękuję Wydawnictwu Edgard

8.13.2012

Pomysł na nowy projekt - potrzebna Wasza opinia

Ostatnio doszłam do wniosku, że przydałoby się wprowadzić coś nowego do tego bloga. Wpadłam na pomysł nowego projektu o dziwacznej nazwie - Schizofreniczne kino :) Potocznie zwany mind fucer, to film z gatunku takich, który zaskakuje, szokuje, czasami obrzydza, a już na pewno sprawia, że zaczynamy główkować. Przyznam, że tego typu kino lubię najbardziej. Opisywałam już na blogu kilka filmów tego rodzaju, chociażby "Donnie Darko" czy "Melancholia" i "Antychryst".

Wiem, że wielu ludzi również podziela takie zainteresowanie. To co, macie ochotę na nowy, filmowy cykl? Czekam na opinię i sugestie.

8.12.2012

Filmowo top 5 (od maja)



Dawno nie pisałam nic o filmach. A od maja obejrzałam ich tak wiele, że zupełnie nie wiem, od którego zacząć. Postanowiłam zrobić sobie listę 5 najlepszych. Znajdziecie tu coś nowego i zupełnie stare, zapomniane kino, filmy ambitne i te niezupełnie. Jednak każdy z nich ma w sobie "to coś", co zwróciło moją szczególną uwagę.  Kolejność przypadkowa.

1 „Zakazane piosenki” (1947)

 


Opis z filmwebu:
Akcja filmu rozgrywa się od września 1939 roku do wyzwolenia Warszawy w styczniu 1945 roku. Muzyk Roman Tokarski (Jerzy Duszyński) opowiada repatriantowi z Anglii swoje wojenne przeżycia. Po zajęciu Warszawy przez Niemców Roman założył uliczną orkiestrę. Wraz z siostrą Haliną należał do podziemnej organizacji, dla której przewoził broń i nielegalne wydawnictwa. W czasie jednej z nich zginął ukochany Haliny, Ryszard. Pierwszy polski powojenny film fabularny.”

Ubóstwiam Danutę Szaflarską! Ma w sobie taki błysk, wigor i urok. Jak dla mnie była i jest prześliczną kobietą z ogromnym talentem aktorskim. Film oglądąłam z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. Doskonały, czarno-biały, liryczno-nostaligiczny obraz Warszawy pogrążonej w wojnie. Mam problem z ustaleniem dokładnie gatunku filmu. Melodramat, musical wojenny? Ciężko jest mi się ustosunkować. Obraz oglądałam ze łzami w oczach i niedowierzaniem. Cudowny film, skłaniający do refleksji i zadumy.

2. „Nietykalni” (2011)

 

Opis z filmwebu:
"Ta historia zdarzyła się naprawdę. Sparaliżowany na skutek wypadku milioner zatrudnia do pomocy i opieki młodego chłopaka z przedmieścia, który właśnie wyszedł z więzienia. Zderzenie dwóch skrajnie różnych światów daje początek szeregowi niewiarygodnych przygód i przyjaźni, która czyni ich... nietykalnymi" 

Słyszałam tak wiele o tym filmie, że bardzo bałam się go obejrzeć. Wiecie jak to jest z filmami, które wszędzie są wychwalane pod niebiosa? Często przynoszą ogromne rozczarowanie. A tutaj? Hmm...  temu filmowi nie brakuje niczego. Jest dramat ludzki, są łzy, jest walka o lepszy byt, jest kupa śmiechu i mnóstwo wzruszeń. Film wywołał u mnie taki przeróżny wachlarz emocji, że do tej pory jestem nim po prostu oczarowana. Popłakałam się na nim ze śmiechu. Łzy leciały mi wielkie jak grochy. Zdarzało mi się uronić łzę na filmie, który przedstawiał jakaś dramatyczną historię. Jednak ze śmiechu nigdy. To był pierwszy raz. Czekam z utęsknieniem na wydanie na dvd. Musi być w mojej kolekcji. 

3. "Porzucona" (2002)

 

 Opis z filmwebu:
 
"Catherine Burke (Holmes) żyje w ciągłym napięciu. W perspektywie ma masę egzaminów na uczelni, kończy pracę magisterską, a na dodatek wydaje jej się, że widzi swojego byłego chłopaka, który dwa lata wcześniej zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Sprawą zajmuje się detektyw Wade Handler (Bratt), który odkrywa, że zniknięcie chłopaka było powiązane z innymi wydarzeniami mającymi miejsce w kampusie kilka lat wcześniej."

No i przyszedł czas na coś bardzo mało ambitnego, jednakże porażającego. Nie wiem co ten film ma w sobie. Jest tajemniczy, lekko mroczny. Ma taki specyficzny, lekko schizofreniczny klimat. Czytałam wiele opinii, że jest wręcz nudny. Film tak bardzo trzymał mnie w napięciu, że myślałam, że nie wytrzymam do końca projekcji i sprawdzę finał w internecie. Całość trwa 1h 40 minut i dopiero w ostatnich dwóch minutach na widza spływa oświecenie, a co za tym idzie niedający się opisać szok. Wyobraźcie sobie, że oglądałam go jak na szpilkach, mijała już 1h i 35 minut i wyłączyli mi prąd w domu (film miałam nagrany na dvd). Czekałam z 20 minut cała zestresowana, z zimnymi od przejęcia dłońmi i czekałam na zakończenie. Może to wstyd, ale dla mnie ten film to rewelacja :)


4. "Persepolis" (2007)

 


Opis z filmwebu:
" "Persepolis" jest pamiętnikiem z dzieciństwa autorki przypadającego na okres rewolucji islamskiej w Iranie. W wyrazistych, czarno-białych rysunkach Satrapi zawarła historię swojego codziennego życia w Teheranie - stolicy Iranu, od momentu gdy miała 6 lat do czasu gdy skończyła 10. W tym czasie doszło do obalenia reżimu Szacha, wyniszczającej wojny z Irakiem i triumfu rewolucji islamskiej. Marjane - inteligentna i wygadana córka oddanych marksistów i wielka wnuczka ostatniego władcy Iranu składa hołd dzieciństwu w szczególny sposób związanemu z historią własnego kraju. Komiks przedstawia niezapomniany obraz codziennego życia w Iranie, pełnego jaskrawych i często zaskakujących sprzeczności pomiędzy życiem rodzinnym a sferą publiczną. Dziecięce spojrzenie Marjane na zdetronizowanych władców, na państwowo usankcjonowane i metodycznie przeprowadzane kary, oraz na bohaterów rewolucji pozwala poznać historię tego fascynującego kraju i jej niezwykłej rodziny. "Persepolis" jest utworem oryginalnym, niezwykle osobistym i wnikliwym politycznie. To z jednej strony opowieść o dorastaniu a z drugiej zaś przypomnienie kosztów, jakie ponoszą ludzie żyjący w czasie wojny w kraju politycznych represji. Pokazuje jak można radzić sobie ze śmiechem i łzami w obliczu tak absurdalnej rzeczywistości oraz - wreszcie, przedstawia nam zniewalającą małą bohaterkę, której po prostu nie można się oprzeć"

Przeżyłam swoistą traumę. Pierwszy raz widziałam tak dobrą animację, taka niewymuszoną, jednostajną, a jednak tak wciągającą i zapadającą w pamięć. Piękny obraz życia w ogarniętym wojną Iraku. Wymowny i do bólu prawdziwy. Na dużą uwagę zasługuje także muzyka, idealnie oddająca to, co działo się w duszy bohaterki na różnych etapach jej życia. Tutaj także, jak w przypadku "Nietykalnych" jest miejsce na łzy i gromki śmiech. Niezwykle oryginalne i niecodzienne dzieło, które aż grzech przegapić.
Polecam szczególnie Waszej uwadze. 

5. "Moja łódź podwodna" (2010)

 

Opis z filmwebu
""Moja łódź podwodna" to komedia, której główny bohater – 15-letni Olivier Tate – ma w życiu dwa cele: stracić dziewictwo przed kolejnymi urodzinami i nie dopuścić, by matka porzuciła ojca dla nauczyciela tańca. "Moja łódź podwodna" to reżyserski debiut Richarda Ayoade, który do tej pory zdobywał popularność pisząc scenariusze i występując w telewizyjnych komediach oraz realizując teledyski, m.in. dla zespołu Arctic Monkeys."

Jak ja kocham kino tego typu! Niby prosta, banalna historia, przedstawiona w specyficzny i wręcz olśniewający. Gra aktorska na najlepszym poziomie, świetne efekty. Niektóre sceny w zwolnionym tempie, a niektóre jakby żywcem wyjęte z baśniowego snu w klimacie Salvadora Dali. Wciągająca fabuła i nieco smutne losy głównego bohatera, przeplatają tutaj się z problemami małżeńskimi jego rodziców ( w roli matki - Sally Hawkins - znana z "Happy go lucky"). Ten film chwyta za serce.



A Wy? Oglądaliście coś ostatnio, co szczególnie jest warte polecenia?

"Poślij chociaż słowo" Orlando Figes


Orlando Figes jest znanym brytyjskim historykiem, miłośnikiem kultury i historii Rosji, autorem wielu książek, laureatem prestiżowych nagród w dziedzinie literatury. W 2007 roku natrafił on na zbiór prywatnych, długo skrywanych w tajemnicy listów, które zostały dostarczone do Stowarzyszenia Memoriał. Ich treść tak dogłębnie poruszyła Figesa, że postanowił na ich podstawie oraz długich rozmów z ich autorami, przybliżyć czytelnikom historię niezwykle trudnej i pięknej miłości z okrutnymi realiami Gułagu w tle.

Lew i Swietłana spotkali się na studiach. Oboje pałali ogromnym zamiłowaniem do nauk ścisłych, głównie fizyki. W 1935 roku oboje dostali się na Wydział Fizyki Uniwersytetu Moskiewskiego i od tego wydarzenia zaczęła się ich wspólna wędrówka. Na początku bardziej duchowa niż fizyczna. Połączyła ich nie tylko fizyka, ale zamiłowanie do poezji i muzyki. Spędzali godziny, spacerując po parkach i recytując sobie najpiękniejsze wiersze o miłości. On był z natury romantykiem, altruistą, był prawy i honorowy. Natomiast Swietłana swoją przyszłość upatrywała w karierze naukowej, była silna, niezależna, inteligencją zawstydzała rówieśników, mierzyła wysoko, żyła pełnią życia i "wyciskała" z niego tyle, ile tylko się dało. Nie przejmowała się drobnostkami, a typowe kobiece humory były jej obce. Tak autor opisuje jej poczucie humoru:

"Swieta siedziała do późna w bibliotece Wydziału Fizyki,a potem szła do oddalonego o trzy kilometry instytutu Lwa przy placu Miusskim. Siadała na jednej z ławek na dziedzińcu i czekała na Lwa, który wychodził zwykle około ósmej i odprowadzał ją do domu. Pewnego dnia Lew był tak zmęczony, że zasnął w laboratorium i obudził się dopiero o dziewiątej. Swieta wciąż na niego czekała. Wybuchnęła śmiechem, kiedy się dowiedziała, że usnął."


Niestety cierpiała na depresję, co w ZSRR było tematem tabu. Obywatele bowiem mieli być silni, zawsze gotowi do pracy i pełni zapału. Choroba dała jej się we znaki jednak nieco później, kiedy Lew odbywał karę w Peczorze.

Ich sielanka nie trwała jednak długo. W 1941 na teren Rosji wkroczyły wojska niemieckie i dla obywateli Rosji nastały ciężkie czasy. Młodego wówczas Lwa wojsko niemieckie aresztowało. Od tego momentu utracił wszelkie kontakty nie tylko z rodziną, ale przede wszystkim ze Swietą. Był to dla niego trudny okres, nieomalże przepłacony życiem. Czekały go długie i żmudne ucieczki lasami i polami, głód i mróz. Jako człowiek z wysokim wykształceniem dostał propozycję szpiegowania dla wroga. Niemcy wiązali z nim duże nadzieje, bowiem bardzo dobrze znał język niemiecki. Lew odmówił i postanowił uciec, kierując się w stronę Polski. Mijały długie miesiące, a Swieta nie miała żadnej informacji o swoim ukochanym. Depresja mocno nadszarpuje jej zdrowie, a bezsenne noce nie dają wytchnienia. W 1945 roku Lew zostaje uznany jako wróg polityczny. Ktoś doniósł władzom, iż rozmawiał w języku niemieckim z Hitlerowcami. Nie znając szczegółów ich polemiki, wydano okrutny i niesprawiedliwy wyrok. Od 1946 roku do 1954 roku Lew przebywał w Peczorze, obozie pracy dla najgroźniejszych zdrajców narodu rosyjskiego.

Po 5 latach milczenia - latach cierpienia, walki o życie i przetrwanie Lew postanawia napisać list do swojej ciotki, pytając ją o losy rodziny i Swiety. Odpowiedź przychodzi natychmiast i sprawia, że w sercu Lwa rodzi się światełko nadziei. Swieta żyje. Od tej chwili między dwojgiem nawiązuje się pełna rozpaczy, pytań o przyszłość, wyrazów miłości i obaw korespondencja, trwająca 8 długich lat. Opisują sobie mijające dni, zmieniające się pory roku, trudny życia w Gułagu i zwykłe, codzienne sprawy.

Do pierwszego wyznania miłości dochodzi w jednym z pierwszych listów nadesłanych przez Swietłanę. Był to list przełomowy, który "do głębi poruszył" Lwa.

"Chciałabym tylko zobaczyć, że jesteś obok, kiedy się rano obudzę, a wieczorem opowiedzieć Ci, co się stało wszystko, co się stało w ciągu dnia, popatrzeć Ci w oczy i przytulić się do Ciebie. Ale na razie wystarczyłoby, gdybym dostała Twój dziesiąty list. To wszystko napisałam dlatego, że chcę Ci powiedzieć cichutko tylko trzy słowa – dwa są zaimkami, a trzeci czasownikiem (we wszystkich czasach jednocześnie: przeszłym, teraźniejszym i przyszłym)."

Cóż mogę powiedzieć o tej lekturze? Jest to niesłychanie wzruszająca opowieść o miłości, która musiała czekać na siebie długie 13 lat. Swieta odwiedziła Lwa w Peczorze kilka razy, jednak były to wyprawy często nielegalne, ryzykowne i bardzo krótkie. Ich uczucia i więź między nimi były silniejsze niż długa rozłąka i znoje wojny. Książka nie obrazuje jedynie historii miłości Lwa i Swiety. Ukazuje nam życie w czasach wojny i powojennej Rosji, realia przymusowej pracy w obozach, a także losy przyjaźni Lwa i jego współwięźniów. Wszystko to stanowi piękną lekcję historii i głęboko zakorzenia się w świadomości czytelnika.


Książka dodatkowo wzbogacona jest o zdjęcia przedstawiające Lwa i Swietłane na różnych etapach ich życia, ilustracje oraz mapki obrazujące plany kombinatu drzewnego, w którym pracował Lew. Najbardziej jednak wzrusza zdjęcie z 2002 roku, na którym siwiutka Swietłana spogląda pogodnie zza swoich grubych okularów, a siedzący obok Lew uśmiecha się do aparatu jakby chciał tym uśmiechem pokazać nam jak silna potrafi być miłość, która przetrwała najgorsze.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Magnum

8.07.2012

"Fiasko. Podręcznik nieudanej egzystencji" Tomasz Mazur




Fiasko to krótka ale bogata w treść książka, w której autor w przewrotny sposób pokazuje jak można wprowadzić (lub nie wprowadzić) w swoje życie filozofię starożytnych stoików. Fiasko jest też anty-poradnikiem, bo autor doskonale drwi sobie z wszelkich pozycji na rynku księgarskim, które mają pomóc współczesnemu człowiekowi w znalezieniu sensu życia. Dzięki tej lekturze możemy być pewni, że nie będziemy ani szczęśliwi, ani zadowoleni z siebie, za to konsekwentnie i systematycznie zmarnujemy swoje życie - "stoczymy się z klasą"! Tomasz Mazur uważa bowiem, że wielu ludzi trwoni swoje życie, marnuje je dzień po dniu, ale robi to również źle. Dlaczego więc nie wysilić się i nie zniszczyć go w sposób doskonały? Kontynuując ten ironiczny ton autor daje czytelnikowi receptę na nieudaną egzystencję, która składa się z kilkunastu prostych zasad, jak np.: rozpamiętuj przeszłość, stawiaj sobie zbyt duże wymagania, wiedź jałowe życie, myśl, że wszyscy cię nie lubią i źle ci życzą itd. Proste, prawda?

Każda reguła jest opisana szerzej na przykładzie wydarzeń z życia skończonego nieudacznika - Tony'ego Kysto. Mając całościowy obraz tej postaci, która metodycznie marnowała energię i czas w swoim życiu, nie czujemy do niej sympatii, ani współczucia. Czyżbyśmy mieli coś wspólnego z Tonym? Oby jak najmniej.

Książki Tomasza Mazura raczej próżno szukać w księgarniach w działach z poradnikami. Jest to w końcu mały filozoficzny traktat, o czym przekonają się wytrwali czytelnicy. Warto dotrzeć do jego końca i pożyczyć sobie od stoików pewną ideę, która pomoże spojrzeć na wszystkie fatalne sytuacje z historii o Tonym od drugiej strony - jak wyglądałoby jego życie, gdyby zachował się inaczej, wbrew zasadom nieudanej egzystencji?

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Carta Blanca

8.03.2012

"Łóżko" David Whitehouse


Co sprawia, że wstajemy z łóżka każdego ranka? Dla człowieka motorem napędowym są jego marzenia, plany i ich realizacja. A co jeśli głęboko uwierzymy w to, że wszystkie nasze działania pozbawione są sensu?  Że na tej planecie nie odciśniemy większego  śladu i nie pozostawimy po sobie niczego znaczącego?

Takie rozterki męczyły Malcolma, przystojnego i młodego mężczyznę, którego życiu nic nie brakowało. Miał kochającą matkę, cudowną dziewczynę, sympatycznego brata i nieco introwertycznego ojca. Malcom od małego wykazywał dziwne zachowania i dla społeczeństwa był zagadką. Zdarzało mu się rozbierać w miejscach publicznych, bez najmniejszego powodu. To ten typ młodego człowieka, który z uwagą  obserwuje otaczający go świat, a wszystkie przemyślenia zachowuje głównie dla siebie.

W dniu swoich 25 urodzin Malcolm postanawia, że do końca  życia nie wstanie w łóżka. Co nim kieruje? Możemy się tylko domyślać. Od tego dnia zaczyna się dla całej rodziny trudny, przepełniony troską okres. Autor powieści postanowił nakreślić obraz psychologiczny rodziny, która z dnia na dzień zostaje postawiona w sytuacji nadzwyczajnej. Niecodziennej. Malcom z miesiąca na miesiąc zaczyna poważnie tyć i pochłaniać coraz to większe porcję pożywienia. Osiąga wagę ponad 600 kilogramów, stając się jednym z najcięższych ludzi na ziemi.  Postanawia odseparować się od wszystkiego - pracy, znajomych, a przede wszystkim ukochanej Lou.

W książce przeraża niemal wszystko. Nie tylko zachowanie i decyzja młodego człowieka u progu życia. Dla mnie jako czytelnika najbardziej zszokowało zachowanie matki, która przedstawiona jest jako zaślepiona miłością do syna, sanitariuszka, która swoimi poczynaniami pomaga Malcolmowi w tyciu. Teraz ona całe swoje życie poświęciła na pielęgnację syna, zupełnie zapominając o swoich potrzebach. Jej dnie upływają na gotowaniu kalorycznych potraw, karmieniu, wielogodzinnym myciu i przewijaniu buntownika i ciągłym dogadzaniu. Odniosłam wrażenie, że całkowicie pogodziła się z utratą jaką ją spotkała.

Whitehouse przedstawił w swojej powieści obraz egocentrycznego, leniwego i rozpieszczone przez matkę młodego mężczyznę, który skupiając się na swoim chorym celu, rani i marnuje życie najbliższym. Obserwujemy jak rodzina powoli rozpada się niczym domek z kart, jak scalone niegdyś więzi, poprzez całe zamieszanie wokół chłopaka, całkowicie się rozrywają. 

Szalenie ciekawa i niezwykle wciągająca opowieść. Odnosi się wrażenie, że wielce nierealna. Niestety, podobne historie dzieją się w rzeczywistości. Natrafiłam na zdjęcia Manuela Uribe, który od ponad 6 lat nie rusza się ze swojego łóżka. Doprawdy nie mam pojęcia, co kieruje ludźmi, że decydują się na tak drastyczne przedsięwzięcie. Czy faktycznie wynika to z nieco odmiennych poglądów czy bardziej z chęci wzbudzenia sensacji i łatwego zarobku? Dla mnie jest to nieco przerażające. Jak można pielęgnować w sobie otyłość i z premedytacją pochłaniać tony fast-foodów? Z materiałów, jakie znalazłam w internecie dowiedziałam się, że Uribe zdecydował się na dietę, dla ukochanej, którą niedawno poślubił. Trzymam kciuki za tego pana i mam nadzieję, że osiągnie to, co zaplanował.

A Wy? Co o tym sądzicie?



Manuel Uribe



Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...