Etykiety

5.27.2012

Niedzielnym popołudniem

Dawno nic nie pisałam. Od dziś powracam już na pełnych obrotach. Po moim ostatnim spadku formy, załapałam taką motywację do nauki i pracy, że zapomniałam o całym świecie. Dziękuję Wam za pokrzepiające komentarze. Najbliższy tydzień przedstawia mi się mało ciekawie, z powodu niezliczonych zaliczeń, egzaminów na obu uczelniach. Już dawałam radę w takich sytuacjach, więc jestem pewna, że i tym razem pójdzie dobrze ;)

Jeszcze dziś na blogu zamieszczę recenzję filmu lub książki. Nie zdecydowałam jeszcze, jaką zachować kolejność.

Póki co zamieszczam Wam bardzo oryginalny i energetyczny utwór (o Łodzi, mieście w którym przyszło mi żyć) Comy, na której koncercie byłam tydzień temu. Oj się działo:)

5.14.2012

"Europa" (1991)

Opis z filmwebu:

"Europa, pierwsze miesiące po II wojnie światowej. Młody Amerykanin przybywa do Niemiec, ojczyzny swych przodków, by pomóc ludziom skrzywdzonym przez wojnę. Zostaje konduktorem pociągów ekspresowych, kocha się w córce swego szefa. Ten jednak był związany z faszystami."

Doznajecie czasem olśnień robiąc porządki w starych rzeczach, zalegających w Waszych półkach? Wczoraj wycierając kurze z ogromnej (w większości czekającej na obejrzenie) kolekcji moich płyt DVD właśnie doświadczyłam takie uczucia. Lars Von Trier jest dla mnie mistrzem gatunku. Kocham jego filmy i zachwycam się nimi, kiedy tylko mam taka okazję. Jakie było moje zdziwienie kiedy odkryłam, że od kilku lat jestem posiadaczką jednego z pierwszych filmów w jego karierze "Europa". Nieomalże podskoczyłam do sufitu i natychmiast przysiadłam do oglądania (przy okazji obejrzałam kilka innych filmów, o czym z pewnością napiszę w kolejnych postach ;)).

Jak wszystkie filmy Larsa Von Triera "Europa" jest specyficzna.  Mimo, że ma już trochę lat, (efektów specjalnych na miarę niezapomnianej "Melancholii" tutaj nie odnajdziecie) to starzy wyjadacze bez problemu odnajdą lekko schizofreniczny klimat i typowe dla reżysera ujęcia i motywy.  To ten rodzaj kina, który albo się kocha albo nienawidzi. A przede wszystkim taki, który na długo pozostaje w pamięci i wraca w najmniej oczekiwanych momentach. Jest to zdecydowanie ten rodzaj kina, który porusza każdą cząstkę  wyobraźni i dotyka mojej wrażliwości na różne sposoby.


Dzisiaj w sklepie z płytami widziałam świetny box z jego najnowszymi filmami. Hmm jak to dobrze, że niedługo dzień dziecka :)


Zachęcam do obejrzenia trailera:





A niebawem recenzje filmów:


-"Iris" z Kate Winslet i Judi Dench. Biografia Iris Murdoch - pisarki i filozof. Już mogę Wam zdradzić, że genialna!
-"Rzeź" także z Kate Winslet. Najnowszy film Polańskiego. Oj uczta konesera :) Ubawiłam się do łez.
-"Persepolis" wstrząsająca animacja dla dorosłych. Zapis przeżyć dziecka a potem kobiety na tle rewolucji islamskiej. Arcydzieło!

5.13.2012

C'est du gâteau, czyli bułka z masłem!


Autorka tego niecodziennego podręcznika do nauki gramatyki języka francuskiego, ma spore doświadczenie w nauce języków obcych. Jest nie tylko tłumaczką, nauczycielką ale i od wielu lat prowadzi firmę zajmującą się nauczaniem języka francuskiego i angielskiego.

Repetytorium uczy gramatyki od samych podstaw, aż do poziomu B1/B2. Co w nim niezwykłego? Znacie to uczucie z liceum, kiedy rozwiązywaliście zadanie dla Was trudne i po zerknięciu do klucza odpowiedzi okazywało się,  że jednak nie mieliście racji? Niestety wielu uczniów szybko wpisuje poprawną odpowiedz z klucza, nie zastanawiając się nad tym, gdzie popełnili błąd. Ta książka w kluczu odpowiedzi do zadań posiada wytłumaczenie, które wyjaśnia czytelnikowi, dlaczego ta, a nie inne odpowiedz jest słuszna. Wspaniale, prawda?

Podręcznik wydany jest w kolorze, co znacznie uprzyjemnia naukę. Na kolorowych polach opisane są najważniejsze zasady gramatyki, a zabawne komiksy i obrazki nie pozwalają na nudę. Całość dzieli się na 54 bardzo krótkie, przystępne rozdziały. Oczywiście naukę należy uzupełnić o leksykę, czytanie oraz słuchanie. Może być świetnym elementem składowym większej całości.  W książce nie zostały opisane zasady wymowy, dlatego o to trzeba zadbać samemu.

Uważam, że jest to całkiem udana publikacja. Dużo zyskuje dzięki zdrowemu i  logicznemu podejściu samej autorki do nauki języka francuskiego. Jestem ciekawa, czy Pani Magdalena planuje w przyszłości wydać podręcznik na wyższym poziomie. Jest to idealna książka na dobry początek Waszej znajomości z językiem francuskim.

Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu Septem.

5.12.2012

"Absolwent" (1967)

Opis z filmwebu:
"Absolwent college'u, Benjamin Braddock (Dustin Hoffman), nie ma pomysłu na dalsze życie. Jego wkroczenie w dorosłość doskonale wykorzystuje jego sąsiadka, pani Robinson (Anne Bancroft). Romans ze starszą kobietą nie jest dla Bena szczytem marzeń i w dalszym ciągu poszukuje swojej drogi życia. Zbiegiem okoliczności zakochuje się w córce Robinsonów, Elaine (Katharine Ross), a taki obrót sprawy jest całkowicie nie na rękę jej matce."

O filmie słyszałam wiele dobrego. Kiedy zobaczyłam go za oszałamiającą kwotę 5zł, stał się moją własnością. Jestem wielką fanką filmów z lat 60-tych i dlatego nie zwlekałam długo z jego obejrzeniem. Historia bardzo zawiła - młody absolwent prestiżowej uczelni wdaje się w skomplikowany i na swój sposób chory romans z koleżanką własnych rodziców. Wszystko układa się pomyślnie do czasu, aż poznaje jej córkę. Nie trudno się domyślić jaki wprowadzi to zamęt i wiadomo już, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
Młodziutki Dustin Hoffman i Kathie Ross (znana pani psycholog z mojego ukochanego "Donnie Darko") w jednych z swoich pierwszych ról.


 Na uwagę zasługuje przede wszystkim muzyka grupy Simon & Garfunkel. Jest taka oldskulowa i klimatyczna. Polecam gorąco.


Poniżej zwiastun po polsku:

5.11.2012

Ponarzekam sobie... tak troszkę :)

Dzisiaj jestem tak bardzo zmęczona psychicznie i fizycznie, że postanowiłam sobie trochę ponarzekać, a nuż mi przejdzie :)

Pomijając zabójcza temperaturę i tłok w tramwajach, głównie rozchodzi się o permanentny brak czasu. Praca magisterska pisze się powoli, na zajęciach wymyślają coraz to ciekawsze dziwactwa (eseje, prezentacje,kolokwia), tonę w Erasmusowych papierach i z doskoku uczęszczam na kurs angielskiego, przygotowujący do wyjazdu. Na drugim kierunku - bajka. Nie mam na co narzekać. Moja neurobiologiczna pracownia jest zdecydowanie najlepsza na całym świecie (w moim mniemaniu ;)), a praca z mózgami to sama przyjemność. Październikowe wątpliwości dotyczące zabijania tych nieszczęsnych szczurów po badaniach odeszły w zapomnienie. Nauka to nauka i sumienie oraz lęki trzeba zostawić w domu głęboko w szufladzie.

Jednak coś za coś. Czasu jak na lekarstwo, a senność dopada mnie wszędzie. Mam wrażenie, że mogłabym przespać z 15 godzin i ciągle nie mieć dość. A tu Juwenalia w Łodzi i trzeba świętować ze znajomymi.

Ostatnio miałam strasznie dziwny sen, raczej z gatunku tych przyjemnych. Siedziałam w tramwaju pełnym ludzi. Każdy zajęty był swoimi sprawami, panował hałas i chaos. Ja obserwowałam świat za oknem. Przejeżdżaliśmy akurat przez malutką wieś. Przy jednym z domów, jakby w zwolnionym tempie zobaczyłam rozpromienioną, uśmiechniętą kobietę w słomkowym kapeluszu, która zbierała kwiaty i warzywa w swoim ogrodzie. A ten jej ogród! Piękne, kwitnące jabłonie, żywa zieleń, kolorowe tulipany. Kobieta była szczęśliwa, taka zrelaksowana. Wiedziałam, że zaraz włoży te kwiaty do wazonu, umyje owoce i zrobi z nich ciasto, a potem usiądzie w ogrodzie i pałaszując powoli to ciasto z pyszną kawą, rozsiądzie się z ulubioną książką. A my, w tym tramwaju pędziliśmy do swoich tysięcy obowiązków nie zauważając nawet, że zakwitły kasztany.

5.09.2012

Włoski dla średnio zaawansowanych


Ostatnio wyczytałam (już nie pamiętam gdzie), że dla Polaków najłatwiejszy jest (oprócz angielskiego) nie język rosyjski czy czeski, a właśnie włoski i hiszpański.
Od zawsze uwielbiałam brzmienie zarówno hiszpańskiego, jak i włoskiego (a nawet francuskiego). Nie trawię natomiast języka niemieckiego. Chyba każdy kogo spytam ma złe doświadczenia ze szkoły, kiedy to uczyła ich przysłowiowa „Helga”. Niemiecki albo się lubi albo nienawidzi. A jakże tu nie kochać włoskiego? Sama melodia języka przypomina promienie słońca. Wiele osób przy pierwszym spotkaniu ze mną pyta się mnie czy jestem Włoszką lub Hiszpanką. Coś chyba musi płynąć w tej mojej krwi:)

„Włoski dla średnio zaawansowanych” to od dawna oczekiwana nowość wydawnicza na rynku książek do nauki języków obcych. Książka została podzielona na 14 rozdziałów leksykalno-tematycznych. W każdym z nich znaleźć można krótkie teksty wraz z quizem (prawda/fałsz), liczne zadania w formie krzyżówek, wykreślanek i uzupełnianek, a także dużą dawkę gramatyki z ćwiczeniami i słowniczek, wyjaśniający wszystkie słówka, które w konkretnym dziale mogą stanowić problem. Ostatni dział jest specjalny ze względu na jego przeznaczenie. Uczy on tylko słuchania i czytania. Dzięki płycie CD dołączonej do książki, wysłuchać można wszystkich tekstów, po czym przejść do rozwiązywania zadań.

To, co osobiście bardzo lubię w książkach wydawnictwa Edgard to jeden, wiodący i stonowany kolor krawędzi i wnętrza. Daje mi to poczucie pewnego ładu i mobilizuje do systematycznej pracy. Kolejną rzeczą stanowiącą o dobrej oprawie podręcznika są tzw. „skrzydełka”. Z powodzeniem zastępują zakładkę.


Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu Edgard

5.08.2012

"Japoński codziennik" A. Watanuki


O Japonii (literaturze i języku) na blogu wspominam od czasu do czasu. Tym razem moim sercem zawładnęła książka niezwykła, bo stworzona na podstawie bardzo poczytnego bloga. Polponka (polska Japonka) mieszka na stałe w Japonii, a japońska rzeczywistość z całą egzotyką i dziwactwami staje się jej codziennością.

Książka napisana jest w formie postów z komentarzami czytelników. I właśnie dzięki temu zabiegowi czytelnik może poznać opinię innych emigrantów, prześledzić szalenie ciekawe dyskusje i samemu zastanowić się nad wieloma, istotnymi kwestiami. Publikację ubarwiają także cudowne, kolorowe zdjęcia, dzięki którym poznamy ten kraj jeszcze lepiej.

Nie sposób nie polubić Polponki. Jest niezwykle ciepłą, zabawną i zadziwiającą kobietą. Jej teksty czyta się z ogromną przyjemnością, czasem przejęciem i wzruszeniem, a czasem zataczając się ze śmiechu. Porusza przeróżne tematy: lodów o smaku węgorza, japońskich kotów, własnej sklerozy, urody Japonek i ludzi, których spotyka na swej drodze.

Osobiście bardzo poruszył mnie tekst o szacunku dla starszych ludzi i  nauczycieli. Jak bardzo w tej kwestii różni się Polska i Japonia. U nas uczniowie zakładają nauczycielowi kosz na głowę, nie szczędząc przy tym szyderstw. W Japonii natomiast sensei cieszy się ogromnym szacunkiem. Nawet starsi uczniowie, jako mądrzejsi, zyskują wiele w oczach młodszych kolegów. Ciekawy jest także temat domów opieki dla seniorów. Domów pełnych cierpliwych, życzliwych opiekunów, dla których dobro i honor osoby starszej stanowią priorytet.

Autorka ostrzega czytelnika przed ślepym wierzeniem w stereotypy. Nie dajmy się nabrać na nieprofesjonalne artykuły w gazetach lub plotkach na temat kultury życia w Japonii. Bardzo przypadł mi do gustu przykład jaki podaje Polponka. Pisze ona o tym, iż w japońskiej gazecie napisano, jakoby Polacy w pierwszego dnia wiosny topią lalkę w rzece, bo wierzą, że inaczej zima nie ustąpi. Nie dodano, że w dzisiejszych czasach to raczej zabawa i kultywowanie tradycji. Przeciętny mieszkaniec Japonii pomyśli o nas jak o wariatach.

Książkę polecam każdemu miłośnikowi Japonii. Jestem wprost zauroczona osobą Polponki i jej stylem. Zatapiam się w lekturze kolejnej części,bo nie mogę się doczekać, co jeszcze nam napisała.

Wydawnictwo Waneko wydało także drugą część pamiętnika, który niebawem dla Was zrecenzuje.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Waneko.

5.07.2012

Konwersacje z języka angielskiego dla każdego

Kilka lat temu miałam dość duży problem z konwersacjami w obcym języku. Jak tylko ktoś powiedział coś do mnie oczekując odpowiedzi, zapominałam języka w buzi i stałam sparaliżowana. Znacie to uczucie? Wiem, że sporo osób, nawet ze znajomością języka na poziomie B2-C1 ma z tym kłopot. Od czego to zależy? Przecież sami ze sobą w myślach potrafimy rozmawiać po angielsku na niemal każdy temat. Chyba  jest to głównie spowodowane strachem przez upokorzeniem w razie małej pomyłki językowej.

W moim przypadku problem został rozwiązany poprzez kurs językowy nastawiony głównie na konwersacje z native speakerem. I jestem pewna, że nie ma nic lepszego niż bezpośrednia rozmowa z obcokrajowcom. Mój mąż wykupił sobie zajęcia na Skype. Przez kilka godzin w tygodniu "łączył się" z Ukrainą i rozmawiał z nativem do upadłego. Jest wiele serwisów poświęconych korepetycjom właśnie przy użyciu tej metody.

Wydawnictwo Cztery Głowy wydało w tym roku memobox z fiszkami przeznaczonymi właśnie do nauki konwersacji. Wydawca reklamuje swój produkt jako ogromną bazę leksykalną uczącą ponad 700 słów i zwrotów, za pomocą których tworzenie zdań nie będzie już uciążliwe. Do pudełeczka z fiszkami dołączona jest malutka płyta CD oraz etui na kilka fiszek. Poziom zaawansowania fiszek to A2-B2.

Fiszki zostały skonstruowane tak, aby zagadnienia przydatne były w codziennych sytuacjach oraz przy formalnych spotkaniach, chociażby biznesowych. Poniżej przedstawię przykłady obydwu rodzajów zdań:

Formalne

pol: Dlaczego nie poruszyłeś kwestii dyskryminacji na spotkaniu?
ang: Why didn't you raise the issue of discrimination at the meeting?

Nieformalne

pol: Nic nie poradzę, że jestem nieśmiała.
       Coś mi się zdaje, że nie miał racji.

ang: I can't help being shy.
        I can't help thinking he was wrong.

Całość oceniam bardzo pozytywnie. Opanowanie podstawowych zasad konwersacji jest niezbędne i tu nie ma chyba żadnych wątpliwości. Fiszki uczą nie tylko nowych słów, ale także przedstawiają sposoby łączenia wyrazów, wyrażania opinii, zadawania pytań (kolejność słów) oraz sztuki rozpoczynania i kończenia rozmowy. Dla tych, którzy nie czują się pewnie w wymowie, z pewnością skorzystają z dołączonej płyty i zastosują naukę poprzez powtarzanie. Zdaje sobie sprawę, że każdy ma swój własny sposób na naukę. Ja zdecydowanie preferuję czytanie na głos.

Pamiętajcie jednak, że nic nie zastąpi konwersacji na żywo! Czas przełamać barierę strachu i zapomnieć o lękach.  Mówienie wcale nie jest tak straszne, jakie Wam się wydaje.

Za możliwość recenzji produktu dziękuję Wydawnictwu Cztery Głowy.

5.03.2012

"Kuchnia duchów" Jael McHenry


Ginny jest kobietą nadzwyczajną. Jej odmienność spowodowana jest przez dość rzadką przypadłość - chorobę Aspergera. Zapewne niewielu z Was słyszało o tej chorobie. Charakteryzuje się  panicznym lękiem przed nawiązywaniem kontaktów z innymi ludźmi, strachem przed nawiązywaniem kontaktu wzrokowego, dotykiem, a co za tym idzie trudniejszym funkcjonowaniu w świecie. Ludzie cierpiący na Aspergera są indywidualistami, samotnikami, introwertykami, którzy obsesyjnie zajmują się swoim hobby.

Na Ginny niespodziewanie  spada wielkie nieszczęście. Jej rodzice giną podczas urlopu z powodu zaczadzenia. Jej siostra wraz z dwójką córeczek oraz kotka o uroczym imieniu Nocka,są jedyną rodziną jaka jej pozostała. Kobieta nie potrafi odnaleźć się w żałobie i szuka ukojenia w kuchni. Z niesłychaną dokładnością i wyostrzonymi zmysłami zagłębia się w świat aromatycznych potraw i zapachów. Przez przypadek odkrywa, że gotując, przywołuje duchy osób, które za życia spisały na kartce przepis na konkretne danie. Co przyniesie jej ta umiejętność? Czy stanie się powodem kolejnych tragedii?

Kobieta nie zdaje sobie sprawy ze swojej choroby. Uważa, że ma Osobowość i żeby tego dowieść zakłada jako dziecko Księgę Normalności, w której przykleja wycinki z gazet, w którym słowo "normalny" wplecione jest w tekst. Przyznajcie sami, że nie jest to hmmm... normalne? No właśnie. Czym tak właściwie jest normalność?

Jest to powieść niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Pochłania się ją jak truskawki w letni, upalny dzień. Autorka bardzo wnikliwie przedstawia nam emocje,uczucia i obawy Ginny, jakie towarzyszą jej każdego dnia. Jest to wspaniałe studium psychologicznie osoby cierpiącej na Aspergera oraz reakcję jej najbliższych.

Ogromnym plusem książki są przepisy, które rozpoczynają każdy rozdział. Książki nie należy czytać na pusty żołądek, bo skutkuje to ciągłym podjadaniem lub chęcią natychmiastowego ugotowania potraw jakie przyrządzała Ginny. Osobiście polecam zupę z chleba, czekoladę z dodatkiem chili i ciasteczka księżycowe.

Na początku lektury miałam mieszane uczucia. Ginny zapoznaje bowiem młodego sąsiada jej rodziców, który stracił swoją żonę w wypadku samochodowych. Obawiałam się nudnej i przewidywalnej fabuły. Bałam się, że autorka pewnie zeswata oboje, jedno wyleczy drugie z lęków i wszystko skończy się happy endem. Nic bardziej mylnego. Uwierzcie mi, finał jest zaskakujący i nigdy nie wpadła bym na takie zakończenie.

Podsumowując jednym słowem (no może dwoma) - gorąco polecam. Świetna, odprężająca lektura o pasji gotowania, lęku, strachu, bólu, ale też i nadziei na lepsze życie. Autorka wplotła również małą tajemnice ojca dziewczyny, która dla każdego czytelnika okaże się szokiem.



Poniżej krótka rekomendacja książki w formie filmu:
  


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las

5.02.2012

"Jack London: Żeglarz na koniu" I. Stone


"Przeorał dzieła trzech pisarzy, jak mawiał – triumwiratu geniuszów: Szekspira, Goethego i Balzaka. Od Spencera, Darwina, Marksa i Nietzschego nauczył się myśleć, od swych literackich ojców: Kiplinga i Stevensona, nauczył się pisać. Uważał, że posiadłszy po pierwsze filozofię życiową naukowego determinizmu, która rzuci snop światła na sylwetki jego postaci, a po wtóre – klarowną literacką formę, jako środek wyrażenia myśli, będzie tworzył dzieła zdrowe, świeże, prawdziwe."

Irving Stone już od dawna zajmuje na moich półkach książkowych miejsce wyjątkowe. W rządu stoją biografia Van Gogha, Freuda, Darwina i Michała Anioła. Jest to jeden z tych pisarzy, którzy w zadziwiający sposób, acz prostym językiem potrafią pisać biografię, wprawiając czytelnika w zachwyt. Bardzo żałuję, że pisarz już nie żyje i nie może wydać kolejnych wspaniałych książek. Po cichu liczę na kolejne, polskie tłumaczenia jego powieści.

Do biografii zawsze podchodzę z dużym zaciekawieniem. Uważam, że życie każdego człowieka niesie za sobą pokaźną dawkę doświadczeń, inspiracji i przestróg. Jack London jest jedną z tych postaci, o których wcześniej nie miałam zielonego pojęcia. Autor takich powieści jak "Biały kieł" czy "Zew krwi" jakoś nigdy nie podbił mojego serca. Zawsze uważałam, że są to lektury typowo dla chłopców, spragnionych niebezpiecznych przygód.

Biografia traktuje nie tylko o jego literackich inspiracjach i wzorcach, na których się opierał. To także wzruszająca historia pisarza, który nie mając odpowiedniego wykształcenia, szkoły, w której mógłby szlifować swój talent, krok po kroku spełnia swoje marzenia. Jego życie nadaje się na scenariusz filmowy o człowieku, który nie bał się ciężkiej pracy jako gazeciarz, marynarz czy kłusownik. Cechował go ogromny szacunek dla każdego zarobionego grosza i z pokorą przyjmował krytykę.

London był samotnikiem, romantykiem i wielkim myślicielem. Dużo czasu poświęcił na opis swego stanowiska w sprawie konfliktów wojennych i skłóconego społeczeństwa. Jego przedwczesna śmierć (w wieku 40 lat) dała powód do plotek o samobójstwie pisarza. Miłośnicy jego literatury dopatrują się powiązań z jednym z bohaterów jego powieści, który umiera po przedawkowaniu morfiny. Lekarze po dokonaniu sekcji zwłok Londona, wykrywają morfinę  w jego organizmie.

Doskonała książka o człowieku o wielkich marzeniach, odwadze i indywidualizmie. Biografię polecam szczególnie panom, ponieważ dużo w niej motywów wojennych i morskich.


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Muza

5.01.2012

Urywki z rozrywki czyli majówkowo

 Kolman i Kolmanka na rowerze wodnym :)

Kotki czekające na małe co-nieco

Przyciągamy koty jak magnes:)

Zdecydowanie zadowolona Kolmanka.

Zachód słońca nad jeziorem


A jak Wam mija majówka?:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...