Etykiety

12.30.2010

"Biografia głodu" Amelie Nothomb



""Biografia głodu" to powieść autobiograficzna! Belgijska pisarka, autorka m.in. "Higieny mordercy", "Rtęci", " Z pokorą i uniżeniem", " Peplum", "Antychrysty", oprowadza czytelnika po egzotycznym świecie swojego dzieciństwa i młodości. Córka dyplomaty, urodzona w Japonii, mieszkała w Chinach, Bangladeszu, Nowym Jorku i Laosie.

Złoty wiek dzieciństwa zostaje pochłonięty przez zawirowania wczesnej młodości. Zaczyna się bolesny opis geografii ciała. Aż do anoreksji. Pisarka nie ukrywa żadnego z traumatycznych przeżyć związanych z dorastaniem. Tytułowy głód ma wiele znaczeń: to nie tylko łaknienie i apetyt na słodycze, to także głód nowych języków, książek oraz pragnienie świata, absolutu, boskości. Amélie Nothomb udaje się uniknąć ekshibicjonizmu i rozczulania się nad sobą, a jej sposób narracji cechują elegancja i poczucie humoru."

Niesamowita książka! Jest to autobiografia tej belgijskiej, znakomitej pisarki. Opowiada nam ona o różnych obliczach głodu, którego doznawała od najmłodszych lat. Nie chodzi tu tylko o chęć smakowania potraw. To głód wszystkiego co otaczało ją jako dziewczynkę: książki czy też alkohol. Napisana w niezwykły sposób z dużą dawką humoru. Odkrywanie świata, nowych miejsc, niezwykłych ludzi. Amelie można śmiało nazwać obywatelką świata. Mieszkała bowiem w tylu miejscach, że ciężko je naraz wymienić. Autorka zachwyciła mnie po raz drugi a i planuje kolejną książkową ucztę z panią Nothomb w roli głównej.

Poniżej mała próbka:

"...sprezentowano mi miniaturową pralkę na baterię. Trzeba ją było napełnić wodę, wrzucić łyżeczkę proszku, a potem chusteczkę do nosa. Maszynę się zamykało, naciskało guzik i patrzyło na obracającą się w środku zawartość. Potem się ją otwierało i wyjmowało pranie. Zamiast niemądrze wieszać chusteczkę, żeby wyschła, wkładałam ją do ust i żułam. Wypluwałam ją dopiero wówczas, gdy smak mydła całkowicie zniknął. A wtedy należało ją prać od nowa, bo była cała zaśliniona."

Coś wesołego:)

Uwielbiam ścieżkę dźwiękową do filmu "Funny Face" z Audrey Hepburn. Poza piosenką tytułową uwielbiam tę poniżej. "How to be lovely" zawsze poprawia mi humor. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba.

12.29.2010

"Słomiany wdowiec" (1955)

Nie często mi się zdarza pisać po dwa posty dziennie:) Niestety dopadła mnie choroba i, chcąc nie chcąc, leżę plackiem w łóżku i czekam na zbawienie. Wczoraj miałam ochotę na lekką komedię w starym stylu i wybrałam "Słomianego wdowca".


"Żona Richarda po kilku latach wspólnego pożycia, po raz pierwszy wyjeżdża sama na wakacje. "Słomiany wdowiec" obiecuje oprzeć się wszelkim pokusom i dochować jej wierności. Na drodze do spełnienia przyrzeczenia staje mu jednak nowa, powabna lokatorka. Ponadto Richard zaczyna podejrzewać, że jego żona ma romans ze swym przyjacielem powieściopisarzem."

Ha! I podobało mi się. Nawet powoli przekonuje się do aktorki (chociaż Audrey Hepburn nadal jest numerem jeden w moim rankingu). Film kolorowy, zabawny, przyjemny. Żona Richarda wraz z małym synem wyjeżdża na letni odpoczynek. Mężczyzna zostaje sam i ulega urokowi młodej, pięknej sąsiadki (o zgrozo! kolejny film z serii ona-20 lat on-40). Richard jest zafascynowany kokietką. Uderza go jej pasja życia, brak pośpiechu i naiwność. Ona sama widzi w nim, przyjaciela, towarzysza niż kochanka. Jak zakończy się ta historia, zdradzić nie mogę:)
Skąd oryginalny tytuł? Richard pracuje w wydawnictwie. Właśnie czyta kolejną książkę słynnego psychologa, w której autor przytacza problemy mężczyzn w średnim wieku. Opisuje w niej co sprawia iż szczęśliwy mąż zdradza swą żonę. Psycholog uważa, że dzieje się to głównie po 7 latach małżeństwa i określa to mianem "swędzenia po 7 latach".
To właśnie w tym filmie znajduje się słynna scena z podwiewaną sukienką Marilyn. Trzeba jej przyznać - miała urok. Być może kiedyś zainteresuje się bardziej jej biografią.

Dzisiaj zdążyłam obejrzeć też "Przeminęło z wiatrem" z 1939 roku. Film trwał prawie 4h, ale tak mnie wciągnął, że nawet nie zauważyłam upływającego czasu. Recenzja filmu jutro:)

"Tektonika uczuć" Eric-Emmanuel Schmitt


"Richard i Diane są w sobie szaleńczo zakochani i wkrótce zamierzają się pobrać. Chociaż... może nie tak szaleńczo, jak się wydaje. A z tym ślubem to też nic pewnego... Tak naprawdę, to myślą o rozstaniu. Czego oni właściwie chcą?

Błyskotliwy dramat Schmitta, pełen ciągłego napięcia między dwojgiem bohaterów, to laboratoryjna analiza mechanizmów manipulacji. Wśród intryg i podchodów, aluzji i podtekstów Schmitt kolejny raz pokazuje, że najsilniejszych uczuć nie można od siebie odróżnić i wszyscy nosimy maski.

Bo miłość to nieustająca gra. "

Sztuka rozpisana na role. W rolach głównych mężczyzna i kobieta. Ona - kobieta sukcesu, niezależna, marudna, wybredna, mściwa. On - zakochany, wielokrotnie odtrącony. Pewnego dnia ona wyznaje, iż ich związek nie już sensu, uczucia gdzieś wyparowały i nie ma ochoty dalej brnąć w to na ślepo. Postanawia uknuć haniebny spisek, rzucając mu w ramiona piękną nieznajomą. I w tym momencie wchodzimy w świat manipulacji, niedopowiedzeń, intryg, bólu i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Kto kogo okłamuje? Kto najbardziej zostanie tutaj pokrzywdzony? Czy okrutna prawda wyjdzie na jaw?
Eric- Emmanuel Schmitt nawiązuje do ruchów tektonicznych ziemi. Bowiem wystarczy tylko jedna iskra, jedno tąpnięcie aby doszło do katastrofy. Podobnie jak w miłości. Jedno niewypowiedziane słowo, jeden gwałtowny impuls a świat zakochanych może odwrócić się do góry nogami.
Kolejna znakomita książka tego pisarza!

12.28.2010

"Katarzynka" Modiano/Sempe


"Marzycielska Katarzynka mieszka z tatą w Paryżu, chodzi na lekcje tańca, nosi okulary. Jej świat pełen jest ciepła i ojcowskiej miłości, ale też wiele w nic tajemnic i niedopowiedzeń, zagadkowych osób i niepokojących wydarzeń. Historię Katarzynki napisał Patrick Modiano, wybitny francuski prozaik, laureat m.in. Nagrody Akademii Francuskiej oraz Nagrody Goncourtów (za znaną w Polsce powieść „Ulica ciemnych sklepików”). Wdzięk kameralnej opowieści podkreślają ilustracje Jean Jacques'a Sempe, współtwórcy m.in.. Postaci Mikołajka z książek Rene Gościnnego."

Książka, głównie dzięki ilustracjom Sempe, przypomina mi troszkę Mikołajka. Nie jest to jednak typowa książka dla dzieci.

Dorosła kobieta mieszkająca w Nowym Jorku wspomina swoje barwne dzieciństwo w Paryżu. Wtedy to, uczęszczała do szkoły baletowej, nosiła okulary i mieszkała z tatą, który należał do bardzo zagadkowych postaci. Jest coś magicznego w tym opowiadaniu. Oboje noszą okulary i celowo zdejmują je, aby świat wydał im się bardziej bajeczny. Katarzynka podczas tańca odkłada je na ławkę, aby jej wzrok wydawał się mglisty i tajemniczy. Ma jej to pomóc w wykonywaniu płynniejszych ruchów.

Ojciec i córka mają też wspólne obrzędy:
"Podczas codziennego golenia obowiązywał nas pewien rytuał: tata z pędzlem w dłoni gonił mnie po całym mieszkaniu i usiłował umazać mi twarz pianą."

Z czystym sumieniem - POLECAM!:)

12.27.2010

"Pod dachami Paryża" (1930)


"Śpiewak uliczny Albert poznaje śliczną Polę. Odtąd pracują razem - on śpiewa, ona sprzedaje nuty. Drań Fred na próżno próbuje ich poróżnić. Szczęście kochającej się pary zakłóca jednak policja, która przez pomyłkę oskarża Alberta o kradzież i aresztuje go. W czasie, gdy on siedzi w więzieniu, jego przyjaciel Luis opiekuje się Polą. Kiedy Albert wychodzi na wolność, dowiaduje się, że oboje się kochają... Po bójce z przyjacielem rezygnuje jednak z dziewczyny, widząc szczerość ich uczuć. Pierwszy film dźwiękowy René Claira pokazuje w melancholijnie poetycki sposób życie prostych ludzi - reżyser zawierza przede wszystkim wymowie obrazów."

Niesamowicie klimatyczny film. Wspaniała muzyka,stroje i fryzury z lat 30-tych. Treść filmu powyżej, więc nie będę się nad nią szczególnie rozwodzić. Niesamowite jest to, że mamy okazję oglądać takie kino, podziwiać grę aktorów żyjących w tamtych czasach, poznać mentalność innych ludzi i ich codzienne życie. W filmie nie ma scen pościgowych, wartkiej akcji ani niespodziewanych wybuchów. Znajdziecie w nim prostotę, francuskie piosenki wyśpiewywane przy akompaniamencie harmonii i lekkość. I właśnie to jest w tym filmie najpiękniejsze. Polecam

12.25.2010

"Kuchnia" Yoshimoto Banana


Tytuł tekstu: z okładki

"-Zatkało cię na widok mamy?
-Uhm, przecież jest taka piękna - odpowiedziałam szczerze.
-Przecież - powiedział Yuichi ze śmiechem, wstając i siadając przede mną na podłodze - miała operację plastyczną.
-Tak? - rzuciłam, ukrywając zdziwienie. - To nic dziwnego, że wcale nie jesteście podobni.
-Ale zorientowałaś się? - mówił dalej, jakby na siłę powstrzymując się od śmniechu - że jest mężczyzną?"

Po ukazaniu się "Kuchni" w 1988 roku w Japonii zapanowała prawdziwa bananomania. Napisane eleganckim, zwiewnym stylem dwa dopełniające się utwory, tytułowa "Kuchnia" i "Moonlight Shadow", opowiadają o jedzeniu, zmianie płci, miłości i utracie najbliższych. Książka stała się podstawą aż dwóch filmów. Debiut Yoshimoto Banany, głos młodej Japonii, spotkał się z gorącym przyjęciem w świecie. Teraz, z prawdziwą przyjemnością, zapraszamy polskich czytelników do "Kuchni".

Krótka, aczkolwiek dość wstrząsająca historia. Nie oczekujcie jednak, że dowiecie się czegoś o kulturze Japonii. Powiedziałabym raczej,że jest ona w stylu Murakamiego.
Kuchnia jest szczególnym miejscem chyba w każdym domu. To w kuchni najlepiej się rozmawia z rodziną, to właśnie tam najprzyjemniej czyta się książki i je posiłki. W książce jest to miejsce-symbol. Przewija się ona przez całe opowiadanie. Po śmierci ukochanej babci, młoda dziewczyna zostaje sama na świecie. Jej rodzice bowiem już dawno nie żyją. Przez przypadek japonka trafia do pewnej skomplikowanej rodziny,którą w najbliższym czasie niestety też dotyka tragedia. To książka o nadziei, śmierci, trudach życia w samotności, o tęsknocie za tymi, którzy odeszli. Jest napisana w taki sposób, sama nie wiem jak to określić... że nie ma ochoty się śpieszyć z lekturą. Czyta się ją leniwie, wolno, analizując wszystko. Człowiek zastanawia się nad pewnymi kwestami i zaczyna się bać... dziwny klimat, utwór wprowadził we mnie niepokój. Jak dla mnie "Kuchnia" jest z pewnością nie ostatnią książką autorki. Na półce stoi kolejna powieść, którą na dniach pochłonę.

ps: u mnie, pewnie tak jak u Was, święta pełną parą. Ciasta, smakołyki, rodzina, cudowna atmosfera i prezenty:)
Chyba niedługo skompletuje bardzo ładne zamówienie w Znaku:)

12.24.2010

Radosnych...



Kochani

Z okazji tych cudownych Świąt, pragnę życzyć Wam wszystkiego najlepszego. Aby ten czas upłynął Wam nie tylko w towarzystwie książek, ale przede wszystkim przy najbliższych. Abyśmy mogli docenić to, co w życiu najważniejsze.
Poza tym życzę Wam przepięknej choinki rozświetlającej pełne radości domy, pysznych wigilijnych potraw przygotowanych z myślą o Was i odpoczynku w rodzinnym gronie.

Kolmanka (Paulina)

12.21.2010

"Ulisses z Bagdadu" Eric-Emmanuel Schmitt



"Kiedy traci się wszystko, pozostaje jedno - nadzieja.

Saad Saad jest młodym, wykształconym człowiekiem. Ma kochającą rodzinę, czułe siostry i wspaniałego ojca - który z mądrością i wyczuciem prowadzi go przez świat literatury i sztuki. Kiedy młodzieniec poznaje piękną Leię, zdaje się, że nic nie może zniszczyć ich wspaniale zapowiadającej się przyszłości.

Nic oprócz wojny.

Wojna zabiera Saadowi wszystko - kochającego ojca, siostry, a przede wszystkim Leię, miłość jego życia. By ratować matkę, decyduje się na opuszczenie zajętego przez Amerykanów Iraku i niczym współczesny Ullises, Odys, rusza w pełną przygód tułaczkę za chlebem, wolnością, uczuciem. W wędrówce towarzyszy mu duch ojca, który nie opuści syna w chwilach nawet największego zwątpienia - w chwilach, gdy przy życiu trzyma tylko jedno - nadzieja."


Ahhh!!! Szukam słów aby opisać to, co stworzył ten znakomity pisarz...i bardzo mi ciężko. Historia młodego człowieka, który ciężko doświadczony przez życie, stara się ułożyć je na nowo. Po tragicznej śmierci ukochanej, ojca, szwagrów, siostrzenic i siostrzeńców postanawia wyemigrować z kraju, które przysporzyło mu tyle cierpień. Po drodze napotyka jednak przeszkody, które zapewne nie jednemu odebrały by sens istnienia. Saad Saad jednak wierzy w spełnienie swoich marzeń i nic nie może zachwiać jego nadziei. Wszystko napisane pięknym językiem. Niektóre ze zdań na na pewno na długo zapadną mi w pamięci.
Książkę czytało mi się rewelacyjnie i jestem pewna, że sięgnę prędko po kolejne. Kiedyś, dawno temu, czytałam "Oskara i Panią Róże". Koniecznie muszę do niej wrócić, bo chyba wtedy (miałam może 14 lat) nie odebrałam jej w sposób właściwy. Polecam z czystym sumieniem.

12.20.2010

Stosikowo

Od dawna obiecane zaległe stosiki. Nie są to wszystkie książki, ponieważ światło już nie takie i słabo powychodziły, więc kolejne stosiki zaprezentuje jak tylko będę miała dostęp do dziennego światełka.
Tematyka książek różna. Z dumną prezentuje również moje nowe nabytki w mojej kolekcji o Audrey Hepburn:) Na ostatnim zdjęciu stoisk z biblioteki. Miłego oglądania.

12.17.2010

"Rozmowy nad Nilem" Nadżib Mahfuz



"Na barce, zacumowanej na Nilu, co wieczór spotyka się „śmietanka” inteligencji: znany aktor, adwokat, literat, tłumaczka w ministerstwie, studentka... Oddają się rytuałowi palenia haszyszu, miłości i rozmowom o tym, co jest najważniejsze. Sztuka? Uczucia? Pamiętanie? Zapomnienie? A może nic nie jest ważne? Pewnego dnia dołącza do nich piękna dziennikarka Sammara i próbuje się dowiedzieć, co ich tak pociąga w zakazanym nałogu. Czy pracuje także dla policji?

Mahfuz po mistrzowsku łączy obyczajową opowieść z życia Kairu lat 1960. z rozważaniami o naturze człowieka i swoistą "poezją" absurdalnych, narkotycznych wizji bohaterów."

Akcja powieści toczy się w latach 60-tych. Grupka znajomych (różnych profesji) regularnie spotyka się na barce zacumowanej na Nilu, aby paląc haszysz... ponarzekać na życie. Do świata zewnętrznego mają cyniczny stosunek, szydząc i gardząc tamtejszym społeczeństwem. Opisy ich rozmów "o wszystkim i o niczym" przeplatają się z narkotycznymi wizjami wywołanymi odrzuceniem haszyszem. Każdy z nich inaczej doświadczony jest przez życie i chyba tak na prawdę, nie próbuje nic w nim zmienić. Zresztą większość bohaterów książki jest już grubo po 30stce i być może dlatego za dużo jest tu gadania niż działań. Atmosferę na barce zakłóca jedynie strach przed wtargnięciem policji. "Rozmowy nad Nilem" czytało mi się dość ciężko. Nie wiem czemu, ale nie polubiłam również bohaterów powieści. Mimo to, książka została uhonorowana literacką nagrodą Nobla w 1988 roku. Być może Wam się spodoba. Ja oceniam ją na 4/10.

12.11.2010

"Bezsenność w Tokio" Marcin Bruczkowski




"Co ja tutaj robię?

Myśl ta nie ma - wbrew pozorom - podstaw filozoficznych ani muzycznych, a jedynie odnosi się do spostrzeżenia, że pedałując cały czas mniej więcej prosto, dotarłem do punktu wyjścia, czyli małego, ciemnego zaułka na tyłach sklepu monopolowego, prawdopodobnie w dzielnicy Kanamecho [czyt. kanamecioo]. Coś na tym sklepie jest napisane i nawet drugi znak od lewej wygląda jakoś znajomo... może to nama, czyli surowy? Czy tak się pisze Shinamachi?

Ulica, oczywiście, nie ma nazwy; jest na to za mała. Wskakuję na siodełko i już mam ruszać, kiedy w jednej z bocznych alejek okalających sklep dostrzegam coś obiecującego: automat z napojami. Zawsze warto sprawdzić - do tajników sztuki przetrwania na tokijskiej ulicy należy wiedza, że w każdej wiosce można znaleźć jeden automat, który - dziw nad dziwy - jest zepsuty, czyli można w nim kupić piwo, sake, czasem japońską whisky (paskudztwo) albo japońską wódkę (wyjątkowe paskudztwo) dwadzieścia cztery godziny na dobę. Podjeżdżam bliżej - JEST! Ciemne przyciski; można kupić piwo. Normalnie wszystkie przyciski do wybierania różnych puszek z piwem zgodnie z wymogami prawa japońskiego powinny być od godziny 23:00 podświetlone czerwonym znakiem: wyłączone.

Pokrzepiony na ciele i duchu kupuję jeszcze jedną puszkę (220 jenów, raz się żyje) i odjeżdżam szukać dalszych przygód. Daleko nie zajechałem.

Dwóch miejscowych policjantów, leniwie pedałując na swoich stalowych rumakach, wyraźnie kieruje się z drugiego końca ulicy w tę stronę".


Bardzo wciągająca i zadziwiająca książka! Student anglistyki postanawia, po obronie pracy licencjackiej, wyjechać do Japonii. Nie przypuszcza, że spędzi tam kolejne 10 lat swojego życia. Mężczyzna poznaje innych gajdzinów (cudzoziemców), którzy stają się jego przyjaciółmi i wspólnie borykają z zagadkami innej kultury. Praktycznie każda strona książki, przynosi nam nowe, fascynujące ciekawostki dotyczące Japonii.
To co mnie zaskoczyło to między innymi automaty z napojami na każdym rogu ulicy. Nie było by w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w automatach można nabyć ciepłą kawę w puszce a nawet przeróżne rodzaje piwa. W Polsce istnieje kilka mitów dotyczących tego kraju. Jako przykład maseczki na twarz... Byłam święcie przekonana, że chodzi o kwestię zabezpieczenia się przed infekcjami wirusowymi i bakteryjnymi. A prawda jest zupełnie inna. Dlaczego w japońskich toaletach trzeba zakładać specjalne łapcie i pod żadnym pozorem nie można wtargnąć w nich na salony? Dlaczego należy umyć się przed wejściem do wanny? Te i dziesiątki innych odpowiedzi na nurtujące pytania, odnajdziecie w "Bezsenności w Tokio". Gorąco polecam!:)

12.10.2010

Spotkanie klubu książkowego



Wczoraj odbyło się pierwsze spotkanie klubu literatury Japońskiej. Zapisało się sporo osób...a przyszło 5:) Dobre i to. Atmosfera była przesympatyczna. Cały stres minął mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy. Na początku zapoznaliśmy się z biografią Pana Marcina a następnie opowiadaliśmy sobie o kulturze Japonii i historiach zawartych w "Bezsenności w Tokio". W tle wyświetlałyśmy (z koleżanką Agatą) pokaz slajdów z najciekawszymi i najpiękniejszymi zakątkami Tokio. Samą recenzję książki, zamieszczę w jutrzejszym poście, bo dzisiaj jestem już strasznie wykończona.
Następnie spotkanie klubu już w styczniu! Tytuł książki ma zostać wybrany drogą mailową przez uczestników. Załączam zdjęcia ze spotkania w kawiarni mała litera (ja to ta z głupią miną koło laptopa, niestety nie jestem fotogeniczna)
Pozdrawiam i dziękuje Wam wszystkim za wsparcie:)

12.06.2010

Mikołajkowo


Nadchodzi taki czas w roku kiedy nie mogę skupić się na niczym innym, tylko na nadchodzących świętach. Mam tak od dziecka i chyba zostanie mi tak do końca życia. Wieczorem zapalam sobie waniliowe świeczki, na stoliku leży pomarańcza z goździkami, w szafce kuchennej piętrzy się stos korzennych herbat i kaw.
W ostatni piątek wybrałam się do ulubionej pijalni czekolady i poziom endorfin w moim organizmie wzrósł do maksymalnego poziomu. To niesłychane co może zwykła czekolada:)

Ten tydzień jest dla mnie wyjątkowo szalony. Tyle spraw i obowiązków, że o niektórych już zapominam. Z jednej strony nawet się cieszę, bo dzięki temu czas oczekiwania na święta znacznie się skróci.
Końcówka tygodnia upłynie, mam nadzieje na babskim wieczorze. Wymyśliłyśmy z koleżankami we 3 japoński wieczór okraszony pysznym jedzeniem (sushi i jakieś inne nazwy mi nieznane, a znane bardzo dobrze koleżankom), wino truskawkowe (robione przez mojego Filipa) a na dodatek jakieś klimatyczne, stare kino. Zdam relację:)

Zapomniałam, że ostatnio przybyło mi troszkę nowości książkowych. Wrzucę zdjęcie na dniach.

AA no i trzymajcie za mnie kciuki w czwartek. Prowadzę klub książkowy, o którym pisałam niedawno. Stres sięga 15 piętra wieżowca...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...