Etykiety

9.26.2009

Końcówka wakacji

No i wielkimi krokami, a nawet susami, zbliżam się nieuchronnie do końca tych wspaniałych wakacji. Trochę będzie mi żal długiego spania i kolorowej łąki:( Ale za to, nadchodzi czas złotej jesieni, picia gorącej czekolady i herbaty z malinami.:) Wróciłam na weekend do rodzinnego domu, zmęczona po całym tygodniu zmagań z przeprowadzką i pobytem w laboratorium. Chociaż to drugie nie uznaje za mękę, bo atmosfera jest przyjazna i praca ciekawa:) W moim nowym mieszkaniu internetu nadal brak , niestety:( Nie mam pojęcia, kiedy sprawa zostanie rozwiązana. Co do książek, zabierałam się za "Fastrygę", lecz nie udało mi się jej skończyć. Jeszcze nie zdarzyło mi się , czytać tak niezrozumiałą książkę. Pomęczyłam się 40 stron i dałam spokój. To była droga przez mękę. Zdecydowanie nie polecam. Zabieram się teraz za Pamuka i tutaj moje oczekiwania są znacznie większe:) Pozdrawiam Was gorąco i lecę na spotkanie z Zenusiem, który podrósł i rozrabia na wszystkie strony.:)

9.18.2009

Pożegnanie z ...Afryką:)

Dzisiaj jako przewodni temat wieczoru królowało RPA. Na obiad był preparowany ryż z curry, na to soczewica oraz kurczak maczany w jogurtowym miksie z cynamonem, kardamonem, kurkumą, solą i pieprzem czyli jednym słowem Breyani. Do tego pyszne, czerwone winko rodem z RPA. No i muzyczka huczała bębenkowymi dźwiękami. :) Dlaczego pożegnanie? Bo już od poniedziałku ostatecznie wprowadzam się do Łodzi. Muszę rozstać się z moim pokojem, łóżkiem, moimi pieskiem Emisią oraz Zenusiem:( ( chociaż Zenusia zobaczę już w przyszłą sobotę:)) Jutrzejszy dzień spędzam u rodzinki w Warszawie, więc liczę na dobrą zabawę. Jak już wcześniej wspominałam póki co nie mam internetu, więc przez najbliższy tydzień blog spowije kurz:( Trzymajcie się:)
A poniżej już zdjęcia z dzisiejszego dnia RPA oraz najnowsze zdjęcie Zenusia-Zezolka bez ucha:)

"Młodość" J.M.Coetzee

"Studium poszukiwania.
Zawiedziony beznadzieją życia w Afryce dwudziestokilkuletni Jonh ucieka do Londynu. Przyjeżdża z nadzieją na odnalezienie własnego miejsca i pomysłu na przyszłość. Poszukuje wolności od toksycznych relacji w Cape Town. Paradoksalnie, zatrudnia się w wielkiej korporacji IBM, wyspecjalizowanej w doskonałym formatowaniu zatrudnionych osób. Wciśnięty w sztywny garnitur, sprzedaje się, by płacić za namiastki miłości. Wykorzystując kolejne kobiety, stacza się na dno upokorzenia. Jedyny ratunek znajduje w literaturze. Musi pisać, by odzyskać szacunek do samego siebie. "Młodość" to kolejna, po "Chłopięcych latach", powieść o charakterze autobiograficznym. Wyjątkowa na tle całej twórczości noblisty, bo pierwsza, która odsłania zwykle przemilczane tematy młodości – bardzo intymne, wstydliwe."

Jest to pierwsza powieść autobiograficzna zdobywcy Nagrody Nobla z 2003 roku. Młody John wyjeżdża z Afryki do Londynu, w celu odnalezienia swego ja i miejsca na ziemi. Nasycony jest optymizmem, wiarą we własne możliwości i chęcią życia na własną rękę. Młodzieniec musi zmierzyć się ze swymi sprzecznymi emocjami, wyścigiem szczurów oraz zmierzyć z rozterkami codziennego życia. Chłopak dorasta i nie do końca jest przekonany, czego wymaga od życia i co tak naprawdę jest dla niego ważne. Waha się pomiędzy matematyką i literaturą , miłością a przelotnymi znajomościami, rodziną a całkowitą wolnością i niezależnością. Często się denerwowałam na Johna, bo od początku wybierał sprzecznie ze mną. I dlatego skończył tak jak skończył. Chyba nie potrafię zrozumieć naiwności dorastających facetów i strasznie mnie to irytowało:) Przygnębienie i niemoc zaczyna przedzierać się do jego życia, nad czym nie ma kontroli.Ta książka troszkę przypomina mi styl Murakamiego, dlatego czytało mi się ją bardzo przyjemnie.

9.17.2009

Łańcuszkowo:)

Dziś daję się wciągnąć w łańcuszek "gdybaniowy" przez Germini i Magrat

Co by było:
1) gdyby ceny baryłek ropy i wody pitnej były identyczne?

Ludzie bardziej szanowaliby wodę i nauczyli się różnych form jej oszczędzania jak np: zakręcania podczas mycia zębów czy zmywania w zlewie napełnionym wodą. Chociaż z drugiej strony to ropa mogłaby stanieć a nie woda okazać się droższa. W takim przypadku z pewnością doszłoby do armagedonu środowiskowego.

2) gdyby zwierzęta były inteligentniejsze niż ludzie?
To one rządziłyby ludźmi i podporządkowałyby ich sobie. Chociaż słyszałam, że świnie są mądrzejsze niż niektórzy ludzie. Trudno mi się z tym nie zgodzić:)

3) gdyby ludzie nie potrzebowali snu?
To pytanie wymyślił pewnie miłośnik sagi Meyer:) Gdybym ja nie potrzebowałabym snu i całe życie kipiała energią, z pewnością wykorzystałabym to w celach książkowo-naukowo-lingwistycznych. Chyba na świecie nie byłoby spokoju i wszyscy byliby pogrążeni w chaosie. Przecież ile uroku jest w uśpionym o poranku świecie:)

4) gdyby ludzie nosili swoje domy na plecach niczym żółwie?
Musieliby być rozmiarów 10 piętrowego wieżowca:)

5) gdyby ludzie musieli spędzać co trzeci rok poza krajem swojego urodzenia?
Z pewnością mieli by większe perspektyw na przyszłość, znaliby mnóstwo ciekawych ludzi i niepowtarzalne miejsca:)

Bardzo się odprężyłam przy łańcuszku:) A tak poza blogiem to troszkę mi się znowu pokomplikowało:) Okazało się , że moje praktyki studenckie przeciągną się do 2 października i już od poniedziałku na stałe zamieszkam w Łodzi. Wszystko super fajnie z jednym wyjątkiem. Nie mam tam jeszcze internetu, ale wytrwale nad tym pracuje, więc ten stan nie potrwa zbyt długo:) Czekam właśnie na znajomego z dużym dostawczym, który przetransportuje kanapy, pościele, lampy i inne cuda niewidy:) Ściskam gorąco:)


9.14.2009

Zmęczona

Dzisiejszy post będzie pełen narzekań:) Wstałam przed 6 i jechałam 1,5 godziny pociągiem do Łodzi, aby kontynuować moje studenckie praktyki. Spędziłam z 5 godzin w Katedrze Endokrynologii Ogólnej wykonując tzw PCR i manipulując DNA na wszelakie sposoby:) Kiedy skończyłam, biegiem leciałam na Dworzec Kaliski, gdzie zaatakował mnie tłum kibiców koszykówki (w hali obok dworca odbywały się mecze), przekonując o potędze Polaków. Okrążyli mnie ze śpiewem "Polska, biało- czerwoni" oraz "Kto wygra mecz ?!-Polska!". Dostałam nawet zaproszenie na oglądanie wspólnie z nimi tego meczu, jednak ładnie podziękowałam i uciekłam na pociąg, w którym spędziłam kolejne 1,5 godziny. Jutro przeprowadzam się do Łodzi, a nawet nie jestem jeszcze spakowana. Jak wróciłam, musiałam zając się pracą, bo niedługo mój pracodawca straci do mnie cierpliwość:) Przez 2 -3 najbliższe dni mój blog niestety zamilknie. Jak tylko skończę praktyki i odzyskam panowanie nad chaosem, panującym obecnie wszędzie, napiszę;) Trzymajcie za mnie kciuki, wracam niebawem:)

9.13.2009

"Blondynka wśród łowców tęczy" Beata Pawlikowska

"Ciąg dalszy przygód Beaty Pawlikowskiej - podróżniczki, pisarki i autorki audycji "Świat według blondynki" w Radiu Zet - w amazońskiej dżungli. W tym najbardziej nieprzewidywalnym miejscu na ziemi czas biegnie rytmem zwanym "jungle time", nikt do nikąd się nie spieszy, a cenniejszy od pieniędzy jest szósty zmysł, dzięki któremu wojownik może upolować zwierzę, zanim ono upoluje jego. "To jest życie na zupełnie innej planecie" - pisze Autorka.
Dzięki Beacie Pawlikowskiej zobaczysz, co kryje wieczny półmrok panujący w dżungli. Dowiesz się, ile czasu potrzebują piranie na pożarcie żywej krowy, jaki płaszcz przeciwdeszczowy najlepiej sprawdza się w dżungli, z czego robi się "masato", czym pachną Indianie i dlaczego czółno zachowuje się jak nieujarzmiony rumak.
Poznasz przerażające możliwości małej rybki "canero", przy której pirania wydaje się poczciwą starą szkapą oraz niekonwencjonalny sposób wykorzystania ropuchy. Odkryjesz też, co zobaczył szaman w oczach naszej podróżniczki. Na końcu znajdziesz rozdział pt. "Wszystko co chcielibyście wiedzieć o bananach, ale nie wiedzieliście, że można o to zapytać".

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaką przyjemność przyniosła mi lektura tej książki. Uwielbiam takie wydania z kolorowymi zdjęciami i w dużym formacie. Podróżniczka opisuje nam swoje przygody w dzikiej, nieokiełznanej dżungli. Jej styl pisania bardzo przypomina mi Cejrowskiego, którego książki również pochłaniają bez reszty. Podziwiam autorkę za odwagę. Ja chyba nie zdecydowałabym się na samotną podróż w tak niebezpieczne zakątki świata. Dodatkowym plusem są, słynne już, rysunki pani Beaty. Zawsze jak na nie patrze , śmieje się sama do siebie, bowiem mają sobie coś ze stylu małej, beztroskiej dziewczynki. Oczywiście w bardzo pozytywnym znaczeniu. Autorka dodaje do książki ponad 40 przepisów na potrawy, ciasta i zupy z bananami. Temu owocu poświęcony jest jeden z rozdziałów. W taki pochmurny dzień jak dziś, lektura "Blondynki wśród łowców tęczy" pomaluje szarość dnia na 7 wspaniałych kolorów.:)

9.11.2009

"Kobieta w bieli" Wilkie Collins

"Wilkie Collins (1842-89), syn znanego pejzażysty, ukończył prawo, lecz jako zawód obrał literaturę. Od 1859 r. współpracuje z Dickensem w jego periodykach "Household Words" i "All the Year Round". W tym drugim piśmie drukuje w odcinkach w r. 1860 "Kobietę w bieli", dzięki której miał zyskać miano ojca angielskiej powieści kryminalnej. Oprócz zwartej konstrukcji, doskonałej charakterystyki postaci, bardzo plastycznego obrazu ówczesnej obyczajowości, "Kobietę w bieli" cechuje zręczne poprowadzenie wątku sensacyjnego, trzymającego czytelnika w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Zapewnia to powodzenie powieści po dziś dzień, czego dowodem są współczesne adaptacje telewizyjne. Collins jest autorem kilkunastu powieści, z których poza wznawianą obecnie "Kobietą w bieli" ukazał się w Polsce "Kamień księżycowy". "

Jedno wielkie ufffff:) Książkę czytałam bardzooo długo. Wiem, że wiele osób nawet jej nie kończy, uznając, że jest zbyt długa i nużąca. Fakt, mój tom posiada 640 kartek zapełnionych mikroskopijnym druczkiem. Co do samej treści, uważam ją za ciekawie się zapowiadającą, środek męczy niemiłosiernie, lecz warto przez niego przebrnąć,aby powieść znowu nabrała rumieńców. Uwielbiam literaturę z takim klimatem jak "Kobieta w bieli". XIX-wieczna Anglia, spisek, choroba psychiczna, miłość, nieporozumienia oraz chaos. Ciężko się połapać w tej szalonej historii. Postacie podejrzane okazują się być niewinnymi a przyjaciele - wrogami. Oczywiście wszystko to nakrapiane wyniosłym zachowaniem i obyczajami arystokracji.A o czym jest sama powieść? Jest to historia dwóch sióstr, których los odmieni romantyczny nauczyciel rysunku. Zakochuje się w jednej z nich, jednak ich uczucie zostaje wystawione na ciężką próbę, bowiem dziewczyna przeznaczona jest dla innego. Tajemniczy małżonek posiada sekret, którego ujawnienie groziłoby skandalem i osobistą klęską. W całą sprawę zamieszana jest pewna kobieta odziana w biel... Czy wydaje się to Wam interesujące? Jeżeli kochacie klasykę i macie dużą dawkę cierpliwości to polecam. Namęczyłam się niektórymi niepotrzebnymi opisami, ale nie żałuję, bo książka zaskakuje od początku do końca.

9.09.2009

Stosikowo 2


Dzisiejszy dzień sprzyjał napadom na antykwariaty i księgarnie:)
Po stronie prawej:
1. "Wielki Gatsby" F.Scott Fitzgerald
2. "Czerwone i czarne" Stendhal
3. "Klub Pickwicka" Karol Dickens
4. "Czas dawno miniony" Mary Lavin
5." Historynka" L.M. Montgomery

Stosik po lewej:
1." Prawda o sprawie Savolty" Mendoza ( prezent od mamy)
2. "Wszystkie szczęśliwe rodziny" Carlos Fuentes
3. "Cleaver" Tim Parks

Dziś będę miała mnóstwo czasu na dokończenie "Kobiety w bieli", bowiem mężczyźni mojego życia (tata i ukochany) zajęci są oglądaniem meczów tzw"ostatnich szans":D:D Siedzę właśnie z kalendarzem i planuje przyszły tydzień. Szykują mi się 4 dni praktyk. Na szczęście idę z koleżanką , więc jakby co to nudzić się będziemy we dwójkę(bowiem we dwójkę raźniej). Dodatkowo czeka mnie przeprowadzka do Łodzi, (wreszcie będę miała blisko na uczelnię - jednen przystanek!) urodziny babci i wyjazd do rodziny do stolicy. Gdzieś oczywiście znajdzie się miejsce na lektury, najpewniej w pociągach i tym podobnych:) Pozdrawiam Was gorąco:)

9.08.2009

Zenuś - The movie

Musicie mi wybaczyć tę moją małą obsesję na punkcie Zenusia:)

9.07.2009

Stosikowo


Dzisiaj dostałam paczkę z księgarni Muza. Jakaż to radość dla moich oczek, widzieć tyle Murakamiego naraz:) Na stoliku czeka awizo do odebrania a w nim Mendoza:)
Nie chcę sobie nawet wyobrażać , że już powoli moje wakacje dobiegają końca. Przed oczami znowu mam opasłe tomy podręczników i ciągły pośpiech. Staram się skorzystać z tych ostatnich dni, które przyniosły mi lekkie przeziębienie:( Pozdrawiam Was tym razem zza kubka z ciepłą herbatką z miodem i zimnym nosem:)

ps: a na deser najnowsze zdjęcie Zenka:) ( na początku pisałam,że nazywa się Pierwsza w nocy, ale jednak jest to chłopiec:P)


9.05.2009

Urodziny króla

"Urodził się na egzotycznej wyspie Zanzibar w Afryce(kolonia brytyjska) 5 września 1946 roku, jako Farrokh Bulsara, syn dyplomaty. Dzieciństwo spędził w Bombaju, otoczony luksusem. W 1964 Bulsarowie przenieśli się do Anglii, Freddie zaczął studia w Ealing College of Art i wtedy prawdopodobnie zmienia nazwisko na bardziej angielskie. Około 1969 roku poznaje Rogera Taylora i Briana May'a, grających w kapeli Smile, którego wokalistą jest nikomu nieznany dziś Tim Staffell. Mercury chodzi za muzykami i truje, że gdyby on śpiewał, dawno byliby gwiazdami. Po odejściu znudzonego brakiem sukcesu Staffella dają mu szansę. Freddie ostro zabiera się do dzieła - przede wszystkim zmiana nazwy grupy na QUEEN, potem poszukiwania godnego basisty, którym miał szczęście zostać John Deacon. Sukces nie przyszedł od razu- pierwsze albumy nagrywane po nocach, gdy ze studia nie korzystały inne zespoły, pzechodziły raczej bez echa. Dopiero czwarta płyta "A night at the opera" z monumentalną piosenką BOHEMIAN RHAPSODY zmieniła wszystko. Nagle Queen staje się grupą na skalę światową. Potem już tylko wielomilionowe nakłady płyt, setki fanclubów i wielotysięczne stadiony - Wembley 1986 to już legenda. Mercury czerpał życie garściami - był do tego stworzony. Pieniądze i sława (choć czasem męcząca- nienawidził wywiadów, bo jak sam mawiał poza sceną był raczej nieśmiały) pozwoliły mu żyć jak chciał, w luksusie, nieskrępowaniu i pasji tworzenia. Każdy kto się z nim zetknął przyznaje, że ten skandalizujący i charyzmatyczny na scenie showman miał w rzeczywistości ujmującą osobowość. Koniec lat osiemdziesiątych to chwila wytchnienia i solowej działalności. Jako pierwszy rockowy piosenkarz odważył się nagrać płytę z divą operową. Śmiało można powiedzieć, że Mercury dorównuje głosem Montserrat Caballe; a album BARCELONA jest niesamowity. Rok 1991 - kiedy pojawia się kolejna płyta Queen INNUENDO, nikt nie zdaje sobie sprawy (mimo krążących cały czas plotek) z tragedii Mercury'ego, który umiera z powodu AIDS. Innuendo jest fascynujące, ale bolesne dla wszystkich fanów którzy wiedzą, żę to ostatnie tchnienie wokalisty- (pozostało to, co miał najlepszego - najpiękniejszy głos pod nieboskłonem). 23 listopada 1991 roku ,będąc już w agonii, każe ogłosić, że walczy z AIDS. 24 LISTOPADA 1991 FREDDIE MERCURY UMIERA. The Show Must Go On. "

Oglądałam kiedyś wywiad z Freddim, w którym przyznał się , że nienawidzi czytać książek, bo szkoda mu na nie czasu:) Dziś miałam być w Montreux w Szwajcarii na dniach wokalisty, lecz niestety plan nie wypalił:( Planuje dziś obejrzeć ulubiony koncert na Wembley'86, w którym chłopaki dają niesamowity popis swoich umiejętności.:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...