Etykiety

2.28.2012

"Panna nikt" (1996)

Opis z filmwebu:
"Po przeprowadzce do dużego miasta 15-letnia Marysia trafia do nowej szkoły. Dziewczynka jest nieśmiała i z trudem przystosowuje się do nowego środowiska. Początkowo więź przyjaźni łączy ją z Kasią, dziewczyną o silnej osobowości, utalentowaną artystycznie i mającą wyrobiony światopogląd. Kasia stopniowo wprowadza przyjaciółkę w świat sztuki i intelektu, który coraz bardziej fascynuje Marysię. Ale Kasia uczy ją również swego sposobu na życie. Wyznaje jej, że jest opętana przez demona, który umożliwia jej tworzenie muzyki."

Jest to chyba jeden z zapomnianych trochę filmów Andrzeja Wajdy. Film znam dobrze, nawet bardzo. Oglądałam go namiętnie, jako mała dziewczynka i już wtedy wywołał na mnie duże wrażenie, mimo, że absolutnie nie jest dla dzieci. Miałam specyficzny gust filmowy jako brzdąc - "Uśpieni" z Bradem Pittem, "Dirty Dancing" oraz "Pierścień i
róża" - to był mój top.

Ostatnio kanał Kino Polska postanowił przypomnieć widzom film oparty na książce Tomasza Tryzny. Zdaje sobie sprawę, że nie każdemu ten film przypadnie do gustu. Jest specyficzny i raczej trudny w odbiorze. Na uwagę zasługuje świetna gra aktorska nie tylko tytułowej Panny Nikt, granej przez Annę Wielgucką, o której niestety dziś się nie słyszy. Ciekawą postać gra także młoda, tutaj 16-letnia, Anna Mucha. Przyznam, że nie przepadam za tą aktorką, lecz w tym filmie pokazuje cały swój talent aktorski, który jak najbardziej posiada. W filmie zobaczyć możemy także Annę Powierzę, Stanisławę Celińską, Małgorzatę Potocką czy też Małgorzatę Pieczyńską.

Ten dramat psychologiczny mocno wbija się w pamięć i jest jednym z tych filmów, z którymi koniecznie należy się zapoznać. Obserwujemy zmiany, jakie zachodzą w młodej, bogobojnej, uczynnej i pracowitej Marysi, która wraz z rodziną przeprowadza się do miasta, gdzie znajdzie się pod silnym wpływem dwóch, bardzo mocnych i dominujących charakterów - Kasi i Ewy. Dziewczyna z dnia na dzień staje się zupełnie innym człowiekiem, a z czasem sama zaczyna zadawać sobie pytanie jaka jest naprawdę. Czy można być równocześnie dobrym i złym?
Polecam!

Angielski 600 fiszek Phrasal Verbs z ćwiczeniami


Phrasal verbs to czasowniki złożone, które składają się także z nieodmiennego przyimka. Nauka tych form okazuje się niezwykle przydatna i z pewnością wzbogaca nasze słownictwo. Wydawnictwo Edgard całkiem niedawno wypuściło na rynek zestaw 600 fiszek do nauki phrasal verbs oraz idiomów wraz z ćwiczeniami dla osób znających język angielski na poziomie średnio zaawansowanym i zaawansowanym.


Na pierwszej stronie kartonika odnajdziemy angielskie słówko wraz z przykładem jego użycia w zdaniu, a na drugiej polskie tłumaczenie. Tym sposobem poznajemy zwroty związane z różnymi grupami tematycznymi. Kiedy już przebrniemy przez wszystkie fiszki, możemy przejść do ćwiczeń. Na szarych kartonikach umieszczone są krótkie zdania, w których w "wykropkowane" miejsce należy wstawić jedno z trzech zaproponowanych odpowiedzi.


"The police are unsure how many protesters will... for the demonstration"


a) figure out

b) draw out

c) turn out


Znacie poprawną odpowiedz?


Z fiszek uczy mi się bardzo przyjemnie, tym bardziej, że zawsze byłam na bakier z phrasal verbs. Miałam problemy z przyimkami, które za nic nie wchodziły mi do głowy. Dobrą stroną tej metody nauki jest brak wszelakich granic. Każdy może uczyć się we własnym tempie – kilka, kilkanaście karteczek codziennie, co kilka dni, jak kto woli. Do kartonika dołączonych jest 20 pustych karteczek, by można samemu dopisać sobie nowe słówka lub przećwiczyć te, które ciągle stanowią problem.


Marzę o tym, aby wydawnictwo w przyszłości pokusiło się o wydanie podobnych fiszek z języka hiszpańskiego czy francuskiego.


Więcej na stronie Wydawnictwa Edgard

2.27.2012

Oscary ... w 1954 roku:)


Jestem zachwycona z powodu Oscara dla Meryl Streep. Wczoraj byłam na "The iron lady" i przyznaje, że nikt lepiej nie zagrał by byłej premier. Bardzo poruszający film, opowiadający o odważnej, stanowczej i konsekwentnej kobiecie.

Jednak dziś nie o tym. W 1954 roku statuetka powędrowała do mojej ukochanej Audrey za rolę w "Roman Holiday"(mój mąż mówi o tym filmie "Wakacje Romana";)) Jako, że dzisiejszy dzień, mimo, że bardzo owocny w przeżycia, przyprawił mnie po raz kolejny o atak migreny. Odkąd wróciłam do mieszkania, błąkam się jak cień i nie mogę znaleźć swojego miejsca. Zapadła zatem decyzja o obejrzeniu "Rzymskim wakacji". Wiecie o tym doskonale, że nic, tak jak film z Hepburn, nie poprawia mi humoru.

Czasami chciałabym "wskoczyć" do takiego filmu, do tamtym czasów, niby takich samych, a jednak zupełnie innych. Za dużo dziś pogoni, nerwówki, zawiści, egoizmu, za mało optymizmu, miłości, radości i umiejętności cieszenia się z drobnych rzeczy. Tak, tak. Niby każdy to wie, a i tak mam wrażenie, że nie bardzo rozumie.



Te filmy niesamowicie mocno na mnie oddziałują. Audrey w prawie każdym swoim filmie ukazuje prostą, uroczą i niewymuszoną zarazem radość z życia. Jest świeża, dziewczęca, jej buzia aż promienieje szczęściem. Ma w sobie coś, co mnie zaraża. Wprawia w znakomity nastrój i powoduje uśmiech od ucha do ucha. Podsumowując : Audrey jest dobra na wszystko!


A wy? Widzieliście już "Rzymskie wakacje"? Jakie filmy dla Was są lekiem na całe zło tego świata i poprawiają Wam humor lepiej niż cokolwiek innego.



2.25.2012

"Róża" (2011)


Na film wybrałam się z mężem w zeszłą niedzielę. Znany i lubiany przez nas reżyser, ciekawa tematyka i uzdolnieni aktorzy. Spodziewałam się romantycznej historii o trudnej miłości, która rodzi się między dwojgiem ludźmi tuż po wojnie w 1945 roku. Liczyłam na wzruszenie, wynikające z pokonania przeciwności losu i szczęśliwy happy end. To, co zobaczyłam na dużym ekranie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Już od pierwszej sceny, zdałam sobie sprawę, że film nie należy do przyjemnych i kolorowych. Młody żołnierz Tadeusz (Marcin Dorociński) po tragicznej śmierci swojej żony, wiedzie tułacze życie i wyrusza w poszukiwaniu lepszego jutra. Wojna zabrała mu wszystko - żonę, radość z młodości i istnienia. Dociera na Mazury, gdzie odnajduje wdowę po żołnierzu, którego śmierci był świadkiem. Róża (Agata Kulesza) przyjmuje wędrowca z dystansem, jest chłodna i źle doświadczona przez życie. Jest krucha, delikatna, a zarazem silna i ostrożna. Między dwojgiem zaczyna dziać się coś, co z początku wydaje się być troską i niepokojem. Oboje muszą walczyć o własne życie, broniąc się przez okolicznymi złodziejami i gwałcicielami. Para pomaga także wielodzietnej rodzinie przesiedleńców z Kresów. Czy taka miłość ma przyszłość? Czy mroczna przeszłość kobiety pozwoli jej w pełni cieszyć się miłością do Tadeusza?

Okrutny, szary, brutalny obraz rzeczywistości w powojennej Polsce. Cierpienie, ból, strach oraz świadomość niekończącego się piekła. Nie jest to typowy film na leniwe popołudnie, raczej bolesna przeprawa. Godny polecenia nie tylko ze względu na wspaniałą fabułę i genialną grę aktorską. Moją uwagę przykuła muzyka - oddająca i podkreślająca nastój filmu, wzbudzająca niepokój, a przy tym melancholijna i piękna.

A dziś wybieramy się na "Żelazną damę" i trzymamy kciuki za nominowanych do Oscara.

2.21.2012

Fiszki j. angielski poziom 6


Tym razem testuje Fiszki do nauki języka angielskiego Wydawnictwa Cztery Głowy. Wybrałam poziom 6 -proficiency, lub jak kto woli - C2. W pudełeczku oprócz 1100 karteczek z słownictwem, znajdziemy też kolorowy memobox ( z przedziałkami od 1 do 5) oraz wygodne etui, do nauki w dowolnym miejscu. Dla tych, którzy potrzebują dodatkowo nauki wymowy, na stronie wydawnictwa można znaleźć płytę audio z 260 minutami nagrań do fiszek.

Jak sama nazwa fiszek wskazuje, jest to poziom 6 - najtrudniejszy jaki dotychczas się ukazał i muszę szczerze przyznać, że faktycznie słownictwo jest na bardzo wysokim poziomie i to był dla mnie zdecydowanie strzał w 10. Zawsze bowiem mam wrażenie, że opisy poziomów na kursach do nauki tego języka są mocno przesadzone. Zwykle wydaje mi się, że słownictwo jest zbyt proste, a dialogi są na podstawowym poziomie i mało rozbudowane. W przypadku tych fiszek zostałam zaskoczona bardzo pozytywnie. Ławica ryb, chmara owadów, z góry przyjęty osąd czy abdykować. Sami przyznajcie, że nie są to proste słówka.

Karteczki są usystematyzowane w kategorie, które nie sposób wyliczyć. Znajdziemy tutaj takie hasła jak czas, higiena, prawo, media i komunikacja, urząd, zdrowie, problemy społeczne czy też polityka. Każda fiszka ma swój symbol i numer, także nie grozi nam zaplątanie i zagubienie w setkach kartoników. Na każdej z nich znajdziemy też wymowę fonetyczną, ale myślę, że na poziomie 6 samouk nie ma z tym większego problemu.

Zdecydowanie polecam fiszki na tym i niższych poziomach. Na ulotkach wyczytałam, że zwroty i słownictwo nie powtarza się pomiędzy poziomami, dlatego śmiało można zacząć od 1 i zakończyć naukę na 6 poziomie, lub tak jak ja, uczyć się od najwyższego. Za jakiś czas zejdę poziom niżej (poziom 5) i opiszę swoje wrażenia z moich dokonań.

W przyszłości chyba pokuszę się o wypróbowanie fiszek na telefon, oferowanych przed Wydawnictwo Cztery Głowy. Czy ktoś z Was już próbował? Jak podoba Wam się ten pomysł?

Zapowiedź książkowa!

Legendarna seria 44 Scotland Street bije rekordy sprzedaży na całym świecie.
28 marca ukaże się po polsku kolejny, piąty już tom tej serii zatytułowany

"Nieznośna lekkość maślanych bułeczek"

Bertie, niezwykle utalentowany sześciolatek, wciąż zmaga się z Irene, swą kontrolującą wszystko matką.
Czasami udaje mu się od niej uwolnić, więc wstępuje do drużyny młodszych skautów.
Matthew wykazuje się niespodziewanie silnym charakterem w roli nowo poślubionego małżonka,
podczas gdy Domenica, kobieta oddana karierze intelektualnej, wciąż cierpi na samotność.

Narcystyczny Bruce przewartościowuje swoje dotychczasowe życie.
Malarz portrecista, Angus Lordie, znów ma problemy ze swym psem Cyrilem,
gdyż ten złotozęby gwiazdor wpada w sidła psiej namiętności...

***

Książki McCall Smitha są jak gorące kakao w mroźny wieczór, jak ciepła bielizna na zimę.
Powinny być zapisywane przez lekarzy jako lek na zimową chandrę.


"The Times"



Alexander McCall Smith jest autorem ponad sześćdziesięciu książek o rozmaitej tematyce.
Był przez wiele lat profesorem prawa medycznego na Uniwersytecie w Edynburgu,
zasiadał w radach wielu brytyjskich i międzynarodowych organizacji zajmujących się kwestiami etyki w medycynie i naukach przyrodniczych.

Po sukcesie odniesionym w 1999 roku przez serię powieści The No 1 Ladies' Detective Agency
poświęcił się wyłącznie pracy pisarskiej. Jego książki przetłumaczono na 36 języków.
Mieszka w Edynburgu z żoną Elizabeth, lekarką.

2.20.2012

Język japoński metodą Assimil

Z metodą Assimil spotykam się po raz pierwszy. Przedstawiana jest jako „łatwa i przyjemna”, ciesząca się powodzeniem od blisko 80 lat. Postanowiłam na własnej skórze przetestować tę metodę, wybierając kurs początkujący do nauki języka japońskiego.

Na czym polega ta metoda i dlaczego jest tak skuteczna?

Oczywiście najważniejszą zasadą, notorycznie poruszaną przeze mnie w moim kąciku językowym, jest systematyczność. Bez niej nie ma co liczyć na zaskakujące efekty. Konsekwencja w dążeniu do celu jest niezbędna, aby ten cel osiągnąć. Nie czarujmy się, bez zaangażowania w naukę języka nie opanujemy.

Metoda Assimil oparta jest na słuchaniu oraz powtarzaniu zawartych w książce dialogów zaczerpniętych z życia codziennego. Jest to tzw. faza pasywna nauki. Ten etap nauki ułatwia płyta CD dołączona do całego kursu, na którym znajdują się nagrania rodowitych Japończyków.

Drugi etap, tzw. faza aktywna wymaga od nas nieco wysiłku. To, co poprzednio zostało przez nas przyswojone w fazie pasywnej, teraz wymaga przećwiczenia i utrwalenia. Przez ponad 100 ćwiczeń (z kluczem odpowiedzi) w ciągu 49 lekcji rozszerzamy swoją wiedzę o nowe słówka, zasady gramatyczne, powoli, krok po kroku, wzbogacając nasz język.

Dzięki autorom tego kursu nauka nie jest żmudna. Dialogi, opisy, a nawet rysunki są humorystyczne, co nie męczy i odpręża. Na końcu książki znajduje się przydatny słowniczek japońsko - polski. Książkę wzbogacają liczne ciekawostki dotyczące kultury, mentalności oraz obyczajów z kraju kwitnącej wiśni.

Minusem są błędy (nie liczne, ale jednak) pojawiające się w książce. Jet ich niewiele i chyba autorzy zdążyli się zreflektować, ponieważ do kursu dołączona jest karteczka z erratą. To co było dla mnie dość kłopotliwe, to duże podpisy romaji nad oryginalną hiraganą i katakaną. To nieco mnie rozleniwiało i łapałam się na tym, że zamiast rozszyfrować trudniejszą wersję, czytałam od razu tę łatwiejszą. Za bardzo kusiło:)

Jest to 1 tom kursu, dlatego jestem bardzo ciekawa kolejnej jego części. Pierwszą oceniam bardzo pozytywnie. Na naszym rynku ciągle brakuje mi podręczników, kursów, samouczków do nauki właśnie tego języka. Ostatnimi laty zauważyłam jednak progres w tej materii, zatem wszystko idzie ku lepszemu.

Z serii „Łatwo i przyjemnie” wyszły dotychczas następujące kursy oparte na metodzie Assimil: język angielski, chiński, francuski, hiszpański, niemiecki, włoski, pismo chińskie oraz seria dla obcokrajowców, chcących poznać nasz ojczysty język.

O podręczniku i kursie poczytać można na stronie Wydawnictwa Nowela.


2.19.2012

Niedziela... dziwny dzień tygodnia

Od zawsze mam takie odczucie, że niedziela to strasznie dziwny dzień. W dzieciństwie ten dzień mijał spokojnie, powolnie, wręcz flegmatycznie. Czas spędzony z najbliższą rodziną, dom pachnący aromatem rosołu i odświętnych potraw, a potem kino familijne, spacer, rozmowy przy kawie.
Uwielbiałam obserwować jak słońce wędruje w te dni po pokoju, oświetlając kolejno fotele, szafkę z książkami, stół i obrazy na ścianie.

Teraz, kiedy mieszkam ponad 60 km od rodzinnego domu, bardzo rzadko spędzam ten dzień w taki sposób. I może dlatego niedziele są dla mnie małym koszmarem i dniem, w którym łapie mnie typowa niemoc. Siedzę i zastanawiam się nad życiem, obecnym i przeszłością. Może to strasznie banalne, ale przeraża mnie to, jak szybko upływa nasze życie. I po raz kolejny jestem na siebie strasznie zła, bo miałam tyle planów na weekend, a okazuje się, że jakoś...przegapiłam czas?

Ostatnio przy okazji szukania czegoś w moim rodzinnym domu, natrafiłam na moje stare pamiętniki. To zadziwiające ile we mnie było energii i motywacji, a przede wszystkim jaki zmysł planowania. Jeden z zapisów wyglądał tak:

"10:00 Film z rodzicami -> opisać po seansie swe wrażenia i puentę płynącą z fabuły
12:00-12:02 przerwa na toaletę
12:03 -12:45 puzzle z tatą
12:46 -12:47 skrupulatne mycie rąk
12:48 -13:30 obiad - zupa pomidorowa, ziemniaczki, wołowinka, surówka - całość ponad 600 kalorii
13:32 - leżakowanie, lenistwo
14:00 - przerwa na toaletę i przemyślenia "

Istny strateg! ;) Miałam może z 8-9 lat.

Przede mną ciężki tydzień. Ostatnio trochę chorowałam i mam nadzieję, że jutro odbędzie się moja ostatnia wizyta u lekarza. Przed tą całą zawieruchę ze zdrowiem, zaczęłam sesję dopiero w zeszłym tygodniu i przyjdzie mi z nią walczyć do 16 marca. Sesja na drugim kierunku zaliczona, została tylko ta na pierwszym. Chyba najgorsze za mną.

Ok, koniec narzekania. Muszę wziąć się w garść, bo nigdy nie wyjdę z tej stagnacji... :)

2.17.2012

"Pamięć absolutna" Nishant Kasibhatla


Któż z nas nie chciałby cieszyć się genialną pamięcią? Zapamiętywać ogromną liczbę informacji, szeregi cyfr, kombinacje słów czy skutecznie uczyć się do egzaminów. Co poradzić na „luki” w pamięci i w jaki sposób uczynić nasz mózg bardziej wytrenowanym? Autor książki – Nishant Kasibhata – jest arcymistrzem World Memory Championship i to właśnie on przedstawia nam techniki szybkiego i efektywnego zapamiętywania.

Na samym początku książki znajduje się krótki test, obrazujący nam, na jakim poziomie znajduje się nasza pamięć. Quiz można wykonać przed i po lekturze, aby przekonać się jak wielkie zrobiliśmy postępy. Dowiadujemy się o najskuteczniejszych metodach, jakie stosują eksperci na całym świecie.

Jedną z ciekawszych metod jest metoda wyzwalacza opartego na skojarzeniach. To zdumiewające jakie ta technika daje rezultaty. Mamy na przykład szereg słów pozornie ze sobą nie powiązanych – pudło, książka, róża, szczur, szafka na buty, zasłona... itp. Autor przekonuje nas, że układanie w głowie obrazów, przedstawiających ruch, wyzwala w naszym mózgu cały szlak impulsów, które później bardzo łatwo jest nam odtworzyć. I tak widzimy przed oczami pudełko z książką w środku, na okładce której jest róża, różę trzyma w pyszczku szczur, wspinający się na szafkę na buty, stojącą koło okna z zasłonami. Nie takie trudne, prawda?

W książce opisanych jest szereg różnych metod, pozwalających na zapamiętanie nie tylko chronologicznie ułożonych słów, ale i liczb, składających się z niezliczonej ilości cyfr. Oprócz ćwiczeń i przydatnych teorii, autor obala najpowszechniejsze mity oraz potwierdza fakty dotyczące możliwości naszego umysłu.

Niepozorna objętościowo ale świetna merytorycznie. Ten poradnik nie tylko rozwiał wiele moich wątpliwości dotyczących technik pamięciowych, ale i nauczył mnie wielu nowych, wcześniej dla mnie nieznanych. Jestem bardzo zadowolona z lektury

i polecam ją wszystkim, którzy chcą nieco „podkręcić” swoje możliwości. Będziecie zdumieni i zachwyceni.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Sensus



2.09.2012

Moje potyczki z angielskim cz. I


Mimo, że studiuje w języku angielskim i z tym językiem stykam się niemal każdego dnia, jest to tzw. angielski medyczny/specjalistyczny. Zatem z „every day english” nie mam stałego kontaktu. Za niecałe dwa tygodnie czeka mnie dość stresująca dla mnie rozmowa oraz test, mający potwierdzić znajomość tego języka, po to, abym mogła jechać do wymarzonej Finlandii na Erasmusa. Błagam, trzymajcie kciuki:)

No właśnie, na co dzień niestety nie używam potocznego angielskiego, nie mówiąc już o gramatyce. Postanowiłam usystematyzować moją wiedzę i powtórzyć nieco słownictwo. Od jakiegoś czasu słucham dialogów zawartych w podręczniku „Angielski Konwersacje dla zaawansowanych”. Całość składa się z książki (126 stron) oraz płyty, (300 minut nagrań) dzięki której lepiej osłuchamy się z językiem angielskim. Tematyka różnorodna i wzbogacona w idiomy, zwroty na nieco wyższym poziomie trudności. Na różowych polach autorzy książki umieścili ćwiczenia, pomagające utrwalić zawarte w dialogach zdania i najważniejsze struktury.

Jestem już w połowie kursu, ponieważ jest on stosunkowo prosty. Bardziej skłaniam się ku temu, aby nadać mu poziom B1-B2, niż B1-C2, ale to tylko moje subiektywne odczucie. Myślę, że ten kto na maturze w liceum wybrał poziom podstawowy będzie bardzo zadowolony z książki. Polecam ją przede wszystkim tym, którzy uczyli się już języka angielskiego jakiś czas, ale z różnych przyczyn odstawili naukę. Będzie to bardzo skuteczne i przyjemne (ponieważ lekcje są króciutkie, przez co nie męczą).

Do kursu można zajrzeć tutaj

Na mojej półce czeka już podobna książka do języka hiszpańskiego. Tym razem będzie znacznie trudniej, ponieważ uczę się tego języka od zaledwie trzech lat. Wiem, że niektórzy potrafią opanować perfekcyjnie język w zaledwie rok. Daleko mi do takiego ideału. A może gdybym była systematyczna i tak często sobie nie odpuszczała?

Pytanko do Was : znacie jakiegoś poliglotę? Jest dla Was motywacją? Jakie zna języki? A może ma jakiś cudowny sposób na opanowanie języka w zawrotnym tempie?

„Droga do wewnętrznej równowagi, czyli jak wyluzować i pozbyć się stresu” Agnieszka Ornatowska, Bogusław Stępień

Stres dotyka każdego z nas niemal każdego dnia. Czasami nie sposób się od niego uwolnić. Dobrze jest, kiedy motywuje, zachęca do działania i daje nam energię poprzez wyrzut adrenaliny do krwiobiegu. Gorzej, kiedy całkowicie tracimy nad nim kontrolę. A jeszcze gorzej, kiedy lęk i strach odbiera nam mowę i rujnuje nasze zdrowie.

Autorzy książki zaczynają od wyjaśnienia nam, na czym polega harmonia naszego ciała. Po to aby nasz umysł funkcjonował poprawie, ciało nie może „pozostawać w tyle”. Nic dziwnego, że jesteśmy bardziej narażeni na stres, kiedy całymi dnami siedzimy przy biurku lub zbyt mało czasu (albo wcale) spędzamy na świeżym powietrzu. Chyba każdy z nas jest bardziej odprężony, kiedy spaceruje zielonymi alejkami parku, niż w momencie pisania na komputerze. Niby każdy to wie, a i tak mało kto aktywnie spędza wolny czas.

Każdy z nas musi sam znaleźć swój idealny sposób na relaks i pokonanie lęku. Dla mnie pomocne okazały się wskazówki zawarte w rozdziale „Jak nabrać dystansu do własnych problemów”, gdzie autor ukazuje jak „ubrać” w zabawne ramki, stresujące i niepokojące myśli. Wypróbowałam na sobie i daje to niesamowite efekty. Dla innej osoby sposobem na rozładowanie emocji może być muzyka relaksacyjna, krótkie ćwiczenia rozciągające czy wizualne marzenia.

To, co bardzo ważne w tym poradniku, to brak wydumanych porad i zawiłych psychoanaliz. Sami autorzy twierdzą, że lektura tej książki ma być zabawą. Sami bowiem przyznają się do swoich słabości, ponieważ nie da się ich całkowicie wyeliminować.

Oryginalnym zabiegiem jest baśniowa powieść zamieszczona pomiędzy poradami i ćwiczeniami. Dzięki niej, krok po kroku, czytelnik śledzi przygody młodej dziewczyny i pewnego zaczarowanego medalionu. A co to ma wspólnego ze stresem? Ha! Musicie przekonać sie sami, będziecie bardzo pozytywnie zaskoczeni.

Nie jestem zwolenniczką tego typu poradników, bo w większości są one zbyt poważne, a czasami wręcz przerażające. Ten jednak podchodzi do problemu z pewnym dystansem i po całej lekturze zdałam sobie sprawę z tego, że źle postrzegałam niektóre elementy swojej rzeczywitości. Nie potrafiłam odpowiednio na nie spojrzeć. Dzięki poradom zawartym w książce w zupełnie odmienny sposób i mam nadzieję, że na długo, patrzeć będę na swoje życie, (z kilku płaszczyzn, nadawać im różne kolory i znaczenia) a przede wszystkim ograniczę czynniki stresogenne, które po pewnym czasie okazują się mało znaczące.


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Sensus




Jeśli o stresie i jego eliminowaniu mowa - ostatnio w moje uszy wpadła całkiem przyjemna piosenka śpiewana po polsku przez ukraiński zespół - Zapaska:) Melodia jest bardzo relaksująca, a test powala na kolana:)

"11 lat nie ma rybyyyyy. Mówi stary rybak, ma na imie Marek":)

Sami zobaczcie:

2.08.2012

"III wieża Babel w budowie " Andrzej Krauze

Andrzej Krauze jest znanym, polskim rysownikiem, który zasłynął swoimi satyrycznymi rysunkami ukazującymi wady znanych polityków i kpiące z relacji między partiami, narodami bądź wytykającymi wady naszych rodaków. Pan Andrzej publikuje swe prace nie tylko w Polsce, gdzie współpracuje z tygodnikiem „Polityka” oraz „Uważam Rze”, ale także w Londynie („The Guradian”) oraz Paryżu.

W poprzednim roku na rynku księgarskim pojawił się album ze zbiorem najlepszych prac rysownika. Są one doskonałym komentarzem ostatnich dwóch dziesięcioleci, od obalenia komunizmu, przez okres tzw. IV Rzeczpospolitej i katastrofę smoleńską do czasów rządu Donalda Tuska. Kto choć trochę przez ten czas śledził wydarzenia polityczne w kraju, ten bez problemu zrozumie dowcip Andrzeja Krauzego i, zapewniam Was, uśmieje się do łez. Będzie to jednak śmiech szyderczy, bo też najlepsze rysunki wytykają błędy, grzechy i grzeszki oraz nieśmiertelną głupotę polityków i społeczeństwa. Śmiejemy się więc, by zaraz zrozumieć, że śmiejemy się, jak u Gogola - sami z siebie. Jest to jednak również śmiech pozytywny, bo uczący zdrowego dystansu do siebie i polskiej rzeczywistości.

Rysunki są czarno-białe, kreska dość prosta, lecz niezwykle charakterystyczna. Dominują postacie tajnych agentów, polityków z pierwszych stron gazet, ale również diabłów, wilków (prześwietne hasło: za Wilka było lepiej!), owiec i wiele innych. Obrazkom często towarzyszą dowcipne napisy i komentarze.

Album polecam każdemu, bez względu na opcję polityczną czy apolityczność. Jest to naprawdę doskonała i celna satyra polityczno-społeczna.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

2.07.2012

"Francuski karteczki 1000 najważniejszych słów i zdań" Edgard

Co sądzicie o fiszkach? Są Wam pomocne w nauce? Macie jakieś wypróbowane sposoby na pracę z fiszkami? Jakiś system?

Postanowiłam popracować z fiszkami wydanymi przez Edgard – „Francuski Karteczki – 1000 najważniejszych słów i zdań”. Sporej wielkości pudełeczko kryje w sobie ponad tysiąc (1024) karteczek, na których z jednej strony znajdują się najważniejsze słówka w języku francuskim, a z drugiej ich polskie tłumaczenie. Dodatkowo w komplecie znalazło się 20 pustych kartek, na których sami możemy zapisać trudniejsze zwroty lub rozszerzenia już istniejących.


Aby nauka była skuteczna, opracowana została jedna - podobno skuteczna - metoda. Karteczki dzieli się w przeznaczonych do tego celu przegródkach (zazwyczaj jest ich 3). Na samym początku naszych językowych potyczek, do pierwszej wkładamy wszystkie fiszki. Systematycznie (tak, to właśnie magiczne słowo), powtarzamy cały materiał, a gdy jesteśmy pewni, że udało nam się zapamiętać słówko, przekładamy karteczkę do przegródki nr 2. Fiszki z tej przegródki powtarzamy co drugi dzień. I schemat się powtarza – jeśli opanujemy zwroty z przegródki nr 2, przenosimy je do przegródki nr 3 – powtarzamy te słówka co cztery dni. Wydaje się dość skomplikowane, ale wcale takie nie jest.

rysunek pochodzi z http://pl.wikipedia.org/wiki/Fiszki

Kurs uczy nas słówek z 40 grup tematycznych, takich jak chociażby: nauka, prawo, rodzina, finanse, wierzenia, zdrowie, czas, ubrania i akcesoria, zakupy, podróże, kolory czy kraje i narodowości. Każda karteczka ma przydzielony swój własny symbol i dzięki temu można uczyć się stopniowo – poznając kolejno jedną dziedzinę. Nikt nie każde nam przecież opanować ponad 1000 słówek za „jedną rundą”.

Naukę zaczęłam w sobotni poranek. Śmiało mogę wyznać, że opanowałam już ponad 200 słówek i jestem pod ogromnym wrażeniem szybkości w jaki je zapamiętałam. Dużym plusem jest dla mnie to, że mogę zabrać je wszędzie i uczyć się nowych wyrażeń w autobusie, tramwaju, na nudnym wykładzie czy w każdej wolnej chwili.


Więcej o fiszkach do nauki języka francuskiego znajdziecie na stronie Wydawnictwa Edgard

„Nie wierzę w życie pozaradiowe” Marek Niedźwiecki


„Chce obdarzać ludzi radością, bo radość słuchaczy do mnie wraca”

Tej postaci nie trzeba nikomu przedstawiać. Wybitny prezenter muzyczny ukazuje nam swoje nieznane dotąd oblicze w porywającej autobiografii, w której sam przyznaje, że „nie wierzy w życie pozaradiowe”. Dla wielu jest przecież człowiekiem, który nieodzownie kojarzy się z radiową Trójką i genialnie prowadzoną Listą Przebojów.

W książce poznajemy go nieco z innej, zaskakującej strony. Czytelnik dowiaduje się więcej o rodzinnym Szadku, do którego prezenter ma szczególny sentyment. Z rozrzewnieniem wspomina swój rodzinny dom, swych rodziców, którzy zapewnili mu bajeczne i pełne miłości dzieciństwo. Jego pasja do radia rozwinęła się już za młodu, kiedy to zamiast pilnie odrabiać prace domowe, młody Marek namiętnie spisywał listę ulubionych kawałków. Teraz dość zabawnie brzmi tekst wiecznie wypowiadany przez jego tatę – „Radio ci chleba nie da.” A jednak.

Jako znakomity uczeń ukończył liceum i z drugim wynikiem na maturze, dostał się na Politechnikę Łódzką, gdzie jego kariera nabrała tempa. Okazało się, że został stworzony do pracy w radiu. Nikt inny nie nadawał się bardziej niż on. I wszyscy o tym wiedzieli. Sam bohater od początku traktował swoją pracę z należytym szacunkiem, powagą a nawet przeżywał tremę.
To, co mnie bardzo zaskoczyło to samotność pana Marka. Jest typowym domatorem, raczej stroni od dłuższego towarzystwa, żyje sam i twierdzi, że tak jest mu najlepiej.

„Kiedyś myślałem, że to ja wybrałem samotność. Teraz podejrzewam, że to samotność wybrała mnie, a ja ją polubiłem. Samotność zaprowadziła mnie do radia, pchnęła do pamiętników. I do tej książki, która także powstaje w samotności.”

Kim jest ten człowiek? Człowiek, który niczym kolekcjoner spisuje każde notowanie listy przebojów i najpiękniejszych miejsc na świecie? Mężczyzna, który od najmłodszych lat przelewa swoje myśli na karty pamiętnika nie może być banalną osobowością, prawda?

O panu Marku wiedziałam jedynie tyle, że pochodzi z moich rodzinnych stron i tak jak ja, uniwersyteckie życie spędził w Łodzi, pracując jako student w Radiu Żak. W książce czytelnik odnajdzie nie tylko bardzo osobiste wspomnienia pana Marka z młodości, pracy w radiu, czy podróżach po świecie, ale także spis ulubionych utworów na przestrzeni lat. Wszystko wzbogacają liczne zdjęcia, kolorowe i czarno białe, które pozwoliły mi lepiej zobrazować sobie tą niecodzienną postać. Szkoda tylko, że tak mało w niej o samej „Trójce”. Liczyłam na nieco więcej anegdot z pracy w radiu, które tak kocham. Polecam ją jednak wielbicielom pana Marka, z pewnością się nie zawiodą.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Agora

2.06.2012

"Sherlockista" Graham Moore

„Od dawna jestem przekonany, że rzeczy drobne mają największe znaczenie”

Autor książki – Graham Moore – to niespełna 30-letni utalentowany pisarz, który zadebiutował na rynku powieścią „Sherlockista”. Patrząc na okładkę książki, ukazującą tajemniczego jegomościa w charakterystycznym, eleganckim cylindrze, stojącego do czytelnika tyłem, nie mamy wątpliwości, że to sam Sherlock Holmes.

Historia opisana przez Moore’a jest wyrazem jego fascynacji autentyczną postacią jaką był Arthur Conan Doyle – lekarz, szkocki pisarz, który zasłynął na całym świecie jako twórca postaci Sherlocka Holmesa i jego przygód. W pewnym okresie swojej twórczości Doyle postanawia uśmiercić na pewien czas bohatera, a to co działo się w tak zwanym „międzyczasie” skrupulatnie odnotowuje w pewnym dzienniku. Nie trudno się domyślić, że postać Sherlocka Holmesa odcisnęła piętno na życiu pisarza i fanów detektywa.

Akcja książki dzieję się w dwóch przedziałach czasowych – obecnie i na przełomie XIX i XX wieku.

Poznajemy grupę zapaleńców o nazwie „Chłopcy z Baker Street”, którzy całą swoją uwagę skupiają na postaci Holmesa i zaginionego, tajnego dziennika Arthura Conan Doyle’a. Znają każdą powieść, która wyszła spod pióra pisarza. Nie obce im wszystkie detektywistyczne śledztwa, morderstwa i zagadki zawarte w jego kryminałach. Spotykają się na zjazdach i dyskutują o potencjalnych losach dziennika i jego treści. Nowym członkiem bractwa jest niejaki Harold – najmłodszy z całego grona, bystry, ambitny i bezgranicznie zafascynowany Holmesem. Wzorowy Sherlockista! Jak grom z jasnego nieba spada na wszystkich informacja o odnalezieniu dziennika Doyle’a przez jednego z Szerlockistów. Jednak wkrótce po pojawieniu się tej niezwykłej wiadomości, dochodzi do nagłej i gwałtownej śmierci znalazcy łupu i tajemniczego zniknięcia samej rzeczy. Harold wraz z uroczą dziennikarką Sarą, chcąc nie chcąc, zmuszeni będą narazić swoje życie, w celu dojścia do prawdy i odzyskania świętego Graala Sherlockistów.

Druga oś fabuły umiejscowiona została w końcówce XIX wieku, a głównymi bohaterami są Arthur Conan Doyle oraz jego serdeczny przyjaciel – Bram Stocker. W całej Anglii dochodzi do wielkiego skandalu, ponieważ pisarz w jednym z opowiadań uśmierca Holmesa. Ludzie są oburzeni i głośno dają temu wyraz. W kolejnych dniach Doyle natrafia na przypadek okrutnego mordu młodej kobiety. Postanawia wcielić się w swego bohatera i rozwikłać sprawę. Okazuje się to trudniejsze niż przypuszczał. Poszlaki sprowadzają go bowiem na manowce, a dowody zbrodni jeszcze bardziej komplikują dochodzenie. Po kilku dniach śledztwa natrafia na trop. Okazuje się, że w podobnych okolicznościach ginie kolejna młoda dziewczyna, a obie ofiary mają na swych kostkach wytatuowanego trzygłowego kruka. Czy pisarzowi uda się znaleźć mordercę i rozwiązać zagadkę? A może, zupełnie niechcący, przyczynił się do szeregu zdarzeń przyczynowo-skutkowych, będących zapowiedzią kolejnych mordów?

Książka wciąga już od pierwszych stron. Autor znakomicie oddaje klimat nie tylko samych zagadkowych zbrodni, ale i Londynu u schyłku wieku. Czytelnik doznaje podwójnych emocji na skutek dwóch, niezależnych od siebie akcji i zagadek. Nie mogłam oderwać się szczególnie od tajemniczej śmierci dziewczyn, które próbował rozwikłać sam Doyle. A postać współczesnego Harolda? Jest niezwykle dynamiczna, oddająca się swej pasji całym jestestwem, zaangażowana i oddana sprawie. Łącząc ze sobą różne fakty, jak po kłębku włóczki, dochodzi ostatecznie do tragicznego w skutkach finału. I właśnie finał jest tu zaskakujący. Czy uda mu sie znaleźć dziennik? A jeśli tak, to czy wszystko co poświęcił, było tego warte? Mnie porwało, choć nie jestem wielką fanką powieści detektywistycznym, ani tym bardziej znawcą gatunku. Idealna do połknięcia w jeden wieczór.

Za lekturę pragnę podziękować Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

2.04.2012

Kącik językowy?

Zainspirowana trochę pomysłem Klaudynki, za co mam nadzieję, nie będzie na mnie zła, postanowiłam wprowadzić u także siebie kącik językowy. Od lat uczę się kilku języków i powiem szczerze, że to spore wyzwanie. Bo jak pogodzić naukę języków ze studiami, z pracą, z czytaniem? I jak się ich uczyć, aby nie mylić francuskiego z hiszpańskim, czy japońskiego z chińskim? Podobno kluczem do sukcesu jest SYSTEMATYCZNOŚĆ, czego mi rzecz jasna brakuje:( Mam nadzieję, że po jakimś czasie prowadzenia kącika, Waszych komenatarzach i spostrzeżeniach na temat nauki języków obcych, dojdziemy do pewnych wniosków i wyciągnięmy z nich lekcję na przyszłość. Kolejnym z celów prowadzenia tego kącika będzie wzajemna motywacja.

Poniżej moje skromne zbiory do nauki języków. Nie robiłam zdjęcia kserówek i niezliczonych materiałów do nauki języków, bo jest ich zbyt wiele i niestety wymagają segregacji i uporządkowania.

Co sądzicie o moim pomyśle?


2.03.2012

"Oniegin" (1999)



Podchodziłam z rezerwą do tego filmu, bowiem bardzo często ekranizacje wielkich literackich dzieł okazują się zwyczajną porażką. Uwaga! Ten film to jeden z nielicznych wyjątków!
Poznajemy historię młodego, nieco cynicznego i egoistycznego uwodziciela -Eugeniusza Oniegina. Młodzieniec zafascynowany lieraturą i sztuką poznaje innego artystę - Włodzimierza Leńskiego, jego narzeczoną oraz jej siostrę Tatianę. Tatiana jest młoda, delikatna, naiwna, marzy o wielkiej miłości i właśnie taką obdarza Oniegina. Łączy ich pasja do literatury i wiejskiego stylu życia. Dziewczyna decyduje się na depsperacki nieco krok - pisze miłosny list adresowany do Oniegina. Zapewnia w nim o swoich szczerych uczuciach aż po grobową deskę. Wyznaje mu miłość gorącą i szczerą. Oniegin jednak reaguje na list chłodno, delikatnie i z dystansem odrzuca miłość Tatiany. Nie do końca rozumiem, dlaczego postąpił w taki sposób. Z wyrachowania? Aby jeszcze bardziej podkreślić swoją obojętność, Oniegin na złość Tatianie wdaje się w flirt z jej siostrą - Olgą. Narzeczony Olgi chcąc bronić honor swojej przyszłej żony, wyzywa go na pojedynek, który kończy się tragicznie. Tatiana cierpi, gdyż wie, że nie zazna już w życiu miłości. Babcia i matka nakładanią ją do szybkiego zamążpójścia. Dla nich miłośc to złuda i kaprys, który można spełnić poza małżeńskim łożem. Jednak Tatiana wie, że kiedy odda swe serce przyszłemu mężowi, pozostanie mu wierna.
Po 6 latach dochodzi do przypadkowego spotkania Oniegina i Tatiany, jednak ich relacje nieco się skomplikują. Okaże się, że czasami w życiu nie da się naprawić błędów popełnionych w młodości.

Wzruszający, dramatyczny, świetna gra aktorska. Poruszający obraz skomplikowanej miłości dwoja ludzi, która przegapiła swą jedyną szansę na szczęście. Polecam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...