Etykiety

9.23.2010

Japoński Klub Książkowy/Japoński Klub Językowy


Dzisiaj nieco inaczej. Mam propozycję do wszystkich Łodzianek i nie tylko. Od jakiegoś czasu, jestem członkiem Towarzystwa Polsko-Japońskiego w Łodzi. Ostatnio w naszych szalonych głowach zrodziły się pomysły na utworzenie klubów podczas których miłośnicy Japonii będą mogli poszerzać swoją wiedzę i poznać innych pasjonatów.

Japoński Klub Książkowy
Pragniemy utworzyć 10-15 osoby zespół. Mamy wspaniałą listę lektur, cudowne kawiarnie, w której będą odbywały się comiesięczne spotkania. Zaczynamy od poznania samej Japonii - tradycji, kraju, kultury. Następnie klasyki, wiersze, poematy i literatura współczesna.

Japoński Klub Językowy

Jestem jego liderem. Tutaj zasada jest taka sama. 10-15 osób pragnących łyknąć nieco języka japońskiego, przyjrzeć się z bliska dramom i po prostu zapoznać się z tym cudownym językiem. Mamy potrzebne słowniki, materiały, książki, podręczniki. Zajęcia będą odbywały się w siedzibie TPJ na ulicy Wigury (za Galerią Łódzką)

Jeśli ktokolwiek byłby zainteresowany członkostwem proszę o kontakt pod postem lub na mój adres mailowy (paulina.klos@gmail.com)
Całusy:)

9.19.2010

"Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyka."



"Zwłoki to nasi superbohaterowie: niestraszny im ogień, potrafią znieść upadki z wysokich budynków i czołowe zderzenia ze ścianą. Można do nich strzelać, przejechać im po nogach motorówką – to ich nie rusza. Można bez szkody usuwać im głowy. Są w stanie być w sześciu miejscach naraz. To jak mieć na usługach Supermana – byłoby strasznym marnotrawstwem rezygnować z jego potencjału i nie wykorzystywać go do rozwoju ludzkości."

Wow!!! Sięgając po tę książkę miałam obiekcje. Pisać o trupach??? Ha! Można! Autorka wyliczyła nam możliwości, jakie może spełnić nasze ciało po śmierci. Opisała to w sposób bardzo precyzyjny, naukowy, szalenie interesujący. To niesamowite jak bardzo "marnuje" się ciała grzebiąc je w ziemi. Albowiem można użyć je jako kompost, obiekt eksperymentów medycznych, lek czy też model na uczelniach medycznych (sama na 1 roku studiów miałam anatomię i najwięcej nauczyłam się podczas zajęć odbywających się w pomieszczeniu z przepołowionymi ciałami, czaszkami, płucami, wątrobami czy też płodami, umieszczonymi w formalinie). To tylko kilka z wielu alternatyw jakie proponuje autorka. Opowiada nam także jak wyglądała historia "wykorzystywania trupów" do celów naukowych i jak to wygląda dziś. Moją uwagę szczególnie zwrócił rozdział o eksperymentach na zwierzętach wykonywanych w 1880 roku. Badanie przeprowadził niejaki Guthrie i opisał je w książce "Blood vessel surgery and its applications". Pobuszowałam w internecie i znalazłam! Cała książka jest udostępniana w formie pdf przez stronę Amercian libraries. Pismo zawiera fotografię dziwnego stworzenia. Guthriemu udało się wczepić głowę jednego psa w szyję drugiego poprzez połączenie tętnic! (zdjęcie poniżej, należy spojrzeć do góry nogami, psy stykają się bródkami)Nie jestem fanką maltretowania zwierząt, wręcz przeciwnie, aczkolwiek przyznam, że to fascynujące.




W książce jest mnóstwo odnośników do fachowej literatury. Serdecznie polecam. Moją wiedzę wzbogaciło w sposób nieobliczalny:) Jeżeli macie ochotę na buszowanie po necie co 15 minut w poszukiwaniu opisu fascynujących eksperymentów (jak ten powyżej, nie czekajcie tylko czytajcie:) Z całą pewnością sięgnę po kolejne pozycje Mary Roach.

9.17.2010

Łańcuszek w czasach zarazy:)

Namówiona przez Mag wzięłam udział w zabawie łańcuszkowej. Oto 10 rzeczy, które lubię...

1. Wolne, leniwe dni podczas których udaje się na cudowne spacery polnymi drogami, wzdłuż brzóz z ukochanym psem u boku.


2. Serial "Gilmore Girls", który mogłabym oglądać 24 h na dobę. Serial jest wprost cudowny. Jego klimat ciężko porównać do czegokolwiek innego...ciepły, prześmieszny, niebanalny...


3. Sushi. Mogłabym jeść codziennie. Do tego marynowany imbir, sos sojowy i wasabi. Ahh pycha! No i oczywiście jem pałeczkami od jakiegoś czasu, z czego jestem dumna:)


4. Książki..cóż to chyba nic dziwnego, patrząc na tematykę tego bloga:)


5. Audrey Hepburn... za wszystko! Miała klasę, talent, urodę a dodatkowo była niesamowicie silną kobietą. Imponuje mi prawie we wszystkim. Jej filmy są idealne na pochmurne, jesienne dni.


6. Koty. Miękkie, puszyste, cudowne, miałczące, mruczące, brykające, rude, czarne, szare, białe i w ciapki. Pod każdą postacią..zawsze!


7.Queen i Freddie Mercury. Ukochany zespół od pieluchy. Freddie - postać wszech czasów, charyzma, talent, pasjonująca biografia, niezapomniane piosenki.


8. Języki obce. Uczę się 4... i jestem pewna, że na tym nie poprzestanę. To dla mnie niesamowity relaks.


9. Kawa i herbata. To jedyne popularne używki, które stały się moją codziennością i obsesją. W każdej ilości i pod każdą postacią. Aromatyzowane, zielone, białe, czerwone, z miodem, malinami, imbirem, kardamonem, mlekiem....ze wszystkim!:)


10.Zdrową i nie tuzinkową kuchnię. Obecnie na tapecie kuchnia według 5 przemian. Chodzi w niej o to, żeby kolejne smaki: gorzki, słodki, słony, kwaśny i ostry występowały w 1 potrawie według określonej kolejności. Tłuszczowi, fast foodowi, obżarstwu - mówię NIE! ;)



Powiem Wam szczerze, że miałam straszny problem, bo mam znacznie więcej rzeczy, które lubię jak kąpiele w wannie, deszczowe pogodny, ładne zeszyty i notesiki, gadżety do domu, perfumy, spać, dr. Housa, medycynę molekularną, mangi, czasopsima "Bluszcz" i "Zwierciadło" stare filmy ....itp mogłabym wymieniać w nieskończoność... Ehh za dużo tego wszystkiego hehe.
Do zabawy zachęcam każdego. Nie będę wymieniała, kto ma ochotę,niech piszę. Fajna zabawa gwarantowana. Dziękuje Mag za to, że sprawiłaś,że na chwilę zapomniałam o chorobie:)

9.16.2010

Angina+ zapalenie oskrzeli

Tytuł dzisiejszego posta to niestety wyrok wydany na mnie przez lekarza. Leżę już 3 dzień rozpalona gorączką, łykająca antybiotyki i mamrocząca. Z lepszych tekstów zasłyszanych przez mojego narzeczonego, w gorączce wymamrotałam:
"Trzeba odebrać czerwony balonik!!! o 15:26, nie zapomnij!":)
Dzisiaj mam na tyle siły, żeby włączyć laptop i zatopić się w Waszych blogach, przyznam się szczerzę , że dawno tego nie robiłam. Obowiązki i praca troszeczkę mnie przygwoździły. Obiecuje, że to się zmieni i mój blog będzie prowadzony regularniej.
U Cynamusia wszystko w porządku. Bryka coraz śmielej, jest coraz większy i ma bardzo przyjacielską postawę. Ma nawet swoją piosenkę! Ha! Za jakiś miesiąc kotka odstawi go od pokarmu i zaistnieje nadzieja, że będziemy mogli zabrać do ze sobą do Łodzi. To tyle na dziś, wracam do łóżeczka i ciepłej herbatki.

9.08.2010

Cynamon's movie

"Pedro Paramo" Juan Rulfo



"O książce - Juan Preciado, spełniając prośbę umierającej matki, przybywa do miasteczka Comala, aby poznać swego ojca, Pedro Páramo. Zastaje martwe miasteczko, porzucone przez mieszkańców. Historię ojca poznaje dopiero po jego śmierci. Pedro Páramo - kacyk, feudalny pan, który rządził w Comali biczem i gwałtem, narzucał swą wolę sztyletem i szubienicą, a żadna z kobiet nie mogła czuć się bezpieczna w jego towarzystwie. Historia gwałtownika jest jednocześnie historią całego miasteczka, przez które przetoczyła się krwawa rewolucja. Dramatem kobiet i mężczyzn, zaplątanych w sidła śmierci i sytuacje, których korzenie tkwią w naturze i dziejach Meksyku.

Pedro Páramo to klasyka literatury (wydana po raz pierwszy w roku 1955). Uznawany za prekursora realizmu magicznego, stanowił wzór dla Garcíi Márqueza."



Bardzo osobliwa książka. Czytając ją miałam wrażenie, że Tim Burton miałby genialny materiał na scenariusz. Pełno w niej bowiem kościotrupów, zjaw, zwidów, tajemniczych głosów i "surowej", szarej przyrody. Fabuła jak najbardziej surrealistyczna, wzbudzająca niepokój i niestety rzeczywista. Autor powiem wplata w powieść swoje własne przeżycia z wojny w Meksyku a co za tym idzie - dyktatury. Książka nie ma w sobie żadnego optymistycznego, kolorowego czy humorystycznego momentu. Jakbym miała opisać fabułę w kilku słowach - ucisk, przemoc, śmierć, szaleństwo i samotność. Lektura specyficzna, trudna... lecz myślę, że wypadałoby się z nią zapoznać i ocenić samemu.

9.05.2010

Cynamon cz 2

Kolejne zdjęcia Cynamusia. Kot jest takim wiercipiętkiem, że ciężko mu zrobić jakiekolwiek zdjęcie. Efekty poniżej:)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...