Etykiety

8.20.2014

"Kocha, lubi, pragnie" Zbigniew Lew - Starowicz, Paulina Reiter


Zazwyczaj dość sceptycznie podchodzę do poradników, które mówią nam jak żyć, co jeść i jak radzić sobie z problemami emocjonalnymi. W zdecydowanej większości przypadków porady zawarte w tego typu książek są banalne i mało odkrywcze. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku, gdy autor jest najsłynniejszym polskim profesorem psychologii specjalizującym się w dziedzinie seksuologi. Profesor Lew Starowicz od wielu lat bierze czynny udział w uświadamianiu i edukacji Polaków. Z wielkim zresztą powodzeniem.

Książka "Kocha, lubi, pragnie" to zapis rozmowy pomiędzy redaktorką naczelną magazynu Wysokie Obcasy a profesorem Starowiczem. Temat? Związki partnerskie, pożądanie i seks. To chyba oczywiste. Czytelnik ma okazję bliżej przyjrzeć się tym niezwykle trudnym tematom, a przede wszystkim dostrzec różnicę pomiędzy wymaganiami kobiet i mężczyzn. Dostaniemy odpowiedz na wiele nurtujących pytań. Jak utrzymać namiętność w związku? Dlaczego tak często nie potrafimy sprostać oczekiwaniom partnera? Co robić, aby na nowo rozpalić ognień między partnerami? 

W książce oprócz arcyciekawej rozmowy, znajdują się także testy psychologicznie, które pomogą nam w zrozumieniu swojego związku. Ponadto znajdziemy kilka autentycznych wypowiedzi zwykłych obywateli w różnym wieku, opowiadających o swoich doświadczeniach damsko-męskich.

Niestandardowy poradnik, który odpowiada na dość kontrowersyjne pytania. Podsuwa nawet listę książek i filmów, które mają za zadanie podkręcić życie erotyczne czytelnika. Jestem pewna, że lektura poradnika będzie doskonałym sposobem na podjęcie pewnych kroków w celu poprawy jakości naszych związków, zarówno tych już istniejących, jak i tych przyszłych. Bo, jak podkreśla profesor Starowicz, mało jest kobiet nieatrakcyjnych, lecz za wiele zbyt mało pewnych siebie i nieprzekonanych o swojej seksualności. A jak podkreślić swoją kobiecość? Tego też dowiemy się z książki "Kocha, lubi, pragnie".

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.

8.16.2014

"Fistaszki zebrane 1969-1970" Charles M. Schulz


Dwa razy w ciągu roku moje serce przepełnia dziecięca radość. Tylko dwa razy w roku Wydawnictwo Nasza Księgarnia wypuszcza na rynek kolejne tomy  "Fistaszków Zebranych". Jeden tom obejmuje dwa lata, podczas których w gazetach codziennych publikowane były zabawne paski z przygodami rozkosznego psa Snoopiego i gromady dzieciaków na czele z rezolutną i zrzędliwą Lucy oraz ogarniętym bólem świata Charlie Brownem. 

Kilkukrotnie pisałam już o "Fistaszkach" i niejednokrotnie podkreślałam ich ponadczasowość.  Warto zaznaczyć, że autor tworzył postaci przez 50 lat!  Mimo, że na przestrzeni lat bohaterowie zmieniali się wizualnie, to ciągle pozostali dziećmi. I nie są to dzieci bezbarwne i pozbawione polotu. Pod niewielkim wzrostem maluchów oraz ich codzienną beztroską, kryją się poważne egzystencjalne dylematy i ciekawość świata. 


Każdy z dziecięcych bohaterów odzwierciedla inną osobowość i śmiało można stwierdzić, że stanowi to przekrój przez społeczeństwo dorosłych. Mamy kobietę dominantę, silną psychicznie, pewną siebie, upartą i pełną pretensji do świata Lucy. Jej przeciwieństwem jest Charlie Brown - zatroskany, niezbyt lubiany chłopiec, który żyje w ciągłym strachu i niepewności szczęśliwego jutra. Jest dziecięco naiwny, dobroduszny i ufny. Schroeder to typ indywidualisty. Chłopiec zafascynowany muzyką Beethovena, całe dnie spędza u boku swego fortepianu. Papermint Patty to typowa chłopczyca, której miłością jest baseball. Linus to jeden z młodszych dzieci, które mimo ogromnej ciekawości świata, nie potrafi zerwać z nawykiem z lat niemowlęcych - kocykiem. I wreszcie Sally Brown. Młodsza siostra Charliego. Dziewczynka to typowa panikara, czarno-widzącą i nieco leniwa.

"Fistaszki" to kultowy komiks, bez którego nie umiem już żyć. Schulz porusza w nim każdy aspekt ludzkiej egzystencji - strach, miłość, marzenia, nadzieję, niemoc, radość, smutek czy też tęsknotę. Nie przechodźcie obok "Fistaszków" obojętnie!

Za komiks dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

8.10.2014

"Powstanie Warszawskie. Rozpoznani" Iza Michalewicz, Maciej Piwowarczuk


W tym roku przypada 70 rocznica Powstania Warszawskiego. Bolesnego nie tylko dla Warszawiaków zrywu, który nie zakończył się wedle oczekiwań. Powstają setki pytań. Dlaczego generał Tadeusz Komorowski, dowódca AK, podjął decyzję o rozpoczęciu Powstania, skoro od początku wiadome było, że nie mają szans na zwycięstwo (przynajmniej biorąc pod uwagę przewagę militarną wroga)? Powstańcy mówią jedno. Mieli dość masowych mordów, gwałtów, bezczeszczenia ukochanego miasta, bombardowania zabytków i wiecznego strachu o życie swoje i swoich najbliższych. 

Muzeum Powstania Warszawskiego w sierpniu ubiegłego roku podjęło się arcytrudnego przedsięwzięcia. Akcja "Rozpoznaj" miała na celu zidentyfikowanie postaci, które od lat zdobią fotografie oraz filmy z Powstania Warszawskiego. Pomysłodawcy za pomocą znanego portalu społecznościowego oraz strony internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego liczyli na pomoc zwykłych ludzi. I nie zawiedli się. Tak właśnie powstała doskonała, aczkolwiek skrócona biografia kilkorga z licznych bohaterów sierpnia 44.

Pierwszym z bohaterów, a zarazem postacią okładkową jest Stanisław Firchał - niespełna 20-letni, o wyglądzie amanta, z uśmiechem na twarzy, z oryginalną fioletową apaszką w białe grochy. Wojna zastała go, tak jak zresztą większość Powstanców, w najlepszych latach ich życia - w młodości. Młody Staś musiał pożegnać się z beztroskimi latami i przybrać pseudonim "Wicher". Książka opisuje nie tylko jego dzieciństwo, ale i losy powojenne, szczęśliwe i pełne miłości. 

Na szczególna uwagę zasługuje historia dwojga bardzo młodych ludzi, których ślub został sfilmowany przez kronikarza. Na filmie widzimy zakochanych, a jednak zatroskanych narzeczonych, którzy postanowili scementować swój związek. Dlaczego zdecydowali się na ślub w towarzystwie spadających bomb i strzałów nieprzyjaciela? Odpowiedz jest prosta - jutro mogli przecież nie żyć. Dwudziestodwuletni Bolesław "Pałąk" ranny w walce, z temblakiem na ramieniu oraz dwudziestojednoletnia Alicja, dzielna sanitariuszka, dla której znajomi specjalnie zorganizowali czyste odzienie i skromny kwiat, który wpięła we włosy.

"Wszystko było szare. Okna sklepu zabito szczelnie deskami. Wewnątrz płonęły dwie świece, żarzyła się żarówka. Tylko biało-czerwone opaski i zwiędłe gladiolusy miały jakaś barwę. Bukiet kwiatów raczej cuchnął, niż pachniał. Od dwóch tygodni nikt nie miał głowy, żeby zmienić wodę w wazonie. W powietrzu unosił się drażniący zapach amoniaku. Ale dzisiaj nic nikomu nie przeszkadzało." 

Jest to jedna z nielicznych historii miłosnych, która skończyła się happy endem. Państwo Biegowie osiedli na stałe w Stanach Zjednoczonych i doczekali się piątki dzieci oraz dwanaściorga wnucząt. O takich historiach czyta się z łezką w oku.

Podziw wzbudzają także losy Wandy Traczyk-Stawskiej pseudonim "Pączek", którą Powstanie zastaje u progu jej szesnastych urodzin. Dziewczyna mimo niskiego wzrostu, nie waha się przystąpić do wojujących o wolność. Na jednym ze zdjęć widzimy ją skupioną na oddaniu strzału w towarzystwie szefa Sztabu Obwodu Śródmieście. Jest jedną z najodważniejszych dziewcząt, które bez chwili wahania decydują się na poświęcenie życie dla dobra ojczyzny. Nie jest to najmłodszy bojownik. W książce opisana jest także historia Kazimierza Mikosa, którego wojna zastała w wieku lat 9. Kaziu jest tym szybkim, bystrym i bezszelestnie poruszających się chłopcem, który przemieszcza się między gruzami bombardowanej Warszawy.

Ponadto w książce zostały opisane losy Wojciecha Luterka, Zygfrydy Otwinowskiej, Aleksandra Zubka, Witolda Kieżuna oraz operatorów kronik.

"Powstanie Warszawskie. Rozpoznani" to przepięknie wydany album, nie tylko pod względem graficznym (kolorowe i czarno-białe fotografie) ale i pod względem treści. Doskonała lektura oraz niesamowite biogramy. Książka, którą trzeba przeczytać.

Za lekturę bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora.

8.05.2014

"Ciemno, prawie noc" Joanna Bator


Są książki, od których bije złem, ciemnością i brudem. Są książki, których lektura sprawia, że zaczynamy patrzeć na świat przez czarne okulary, widząc całą beznadzieje i wszelkie możliwe wady naszego społeczeństwa. Fabuła książki "Ciemno, prawie noc" idealnie nadawałaby się na scenariusz jednego z filmów Smarzowskiego. Bród, smród i ubóstwo w najczystszej postaci.

Joanna Bator to nie tylko znakomita pisarka doskonale odnajdująca się w kulturze Japonii i umiejętnie ją opisująca (dotąd tylko z tej perspektywy na nią patrzyłam). To także doskonały twórca thrilleru, kryminału z dreszczykiem mającego miejsce w jednym z niewielkich polskich miast - Wałbrzychu. Alicja Tabor, młoda, spełniona zawodowo dziennikarka wraca w swoje rodzinne strony, aby napisać reportaż o serii niewyjaśnionych zaginięć wśród małych dzieci. Dla niej Wałbrzych to nie tylko miejsce urodzenia, ale chyba przede wszystkim miejsce wielkiej tragedii, która dotknęła jej ukochaną siostrę. W mieście nadal czai się zło. Czyha niemal w każdym jego zakątku, a mrok wypływa z każdej drobnej szczeliny. Miejscem szczególnym jest Zamek Książ (autentyczne miejsce w Wałbrzychu) oraz historia księżnej Daisy i jej cennego skarbu - sznurze pereł, w których została pochowana (również prawdziwa historia). Staje się ono osią, wokół której prowadzona jest fabuła i równocześnie mają miejsce prawie wszystkie enigmatyczne zdarzenia.

Alicja przez przypadek dowiaduje się okrutnej prawdy o swojej matce i siostrze. Pomaga jej w tym sędziwy wiekiem Albert Kukułka. To on, po śmierci ojca Alicji zajął się utrzymaniem ich domu a przez całe swoje życie był przyjacielem rodziny. Oczywiście on także ma swoje tajemnice. Dziennikarka chcąc poznać prawdę o dziwnych zaginięciach, naraża się na niebezpieczeństwo. Otwiera Puszkę Pandory. Od tego momentu czuje się stale obserwowana, "zaszczycona" obecnością śmiercionośnych istot, zwanych kotojadami. Alicja, zdana tylko na siebie (mimo, że otoczona mentalną opieką starszych pań tzw. Kociar) zaczyna poruszać się po grząskim gruncie, z czego zresztą zdaje sobie doskonale sprawę.

Powieść, na której stronach nie ma słońca. Społeczeństwo zaślepione wiarą do Matki Boskiej Bolesnej i przedziwnej postaci Jana Kołka - mentora, przywódcy i proroka, ginącego w tragicznych okolicznościach na oczach wiernych. Społeczeństwo specyficzne mentalnie, szukające sensacji, czasami do granic patologiczne i zagubione. Jest tu wszystko - morderstwa, samobójstwa, pedofilia, kazirodztwo, seks ze zwierzętami, gwałt, alkoholizm i przemoc. Książka wtłacza czytelnika mocno w fotel, jednakże całość pochłania i nie daje odetchnąć. Czasami aż ciężko złapać oddech, bo już na kolejnej stronie zostajemy porażeni po raz kolejny.

Takie książki pamięta się długie lata. Zostają one w ludzkim umyśle jak blizna na ciele. Doskonała proza, bez wątpienie godna nagrody, którą otrzymała w 2013 roku - Literackiej Nagrody Nike. Brawa dla autorki! Czekam na kolejne powieści.


7.23.2014

"Ćwiartka raz" Karolina Korwin - Piotrowska



Z osobą Karoliny Korwin – Piotrowskiej miałam przyjemność spotkać się już kilkakrotnie. Za sprawą telewizji, śledziłam jej wypowiedzi w "Maglu towarzyskim", co za każdym razem wprawiało mnie w dobry nastrój. Cóż to dużo mówić. Dziennikarka, jak mało kto potrafi celnie, z dystansem i dużą dozą humoru komentować pełen zawirowań świat celebrytów. Na „Ćwiartkę raz” czekałam z niecierpliwością i przyznaję, że jej lektura nie tylko była świetną rozrywką, ale dostarczyła mi sporej wiedzy na temat szeroko pojętej kultury polskiej.

Czym jest „Ćwiartka raz”? Daleka jestem od nazywania książki autobiografią, jak czasami zdarza mi się o niej czytać. Owszem, pisząc o tym, co działo się w umysłach Polaków i mediach przez 25 lat, nie sposób nie pomknąć o swoich wrażeniach, jednak nie jest to główny wątek książki. Ten, kto żyje dłużej niż 25 lat był zapewne świadkiem tego, jakie zmiany w mentalności, szafach i rozumieniu pojęciu „kultura” rok po roku zachodziły w polskich domach. A działo się, oj działo!

Każdy rok niesie za sobą inne trendy, inne filmy królują w kinach, inne spektakle na deskach teatru a w prasie kolorowej i codziennej prym wiodą inne osobowości i gwiazdy. Przyznaję, że kilka pierwszych, opisywanych przez dziennikarkę lat było dla mnie powtórką z historii, znanej głównie z opowiadań rodziców. Niemniej jednak arcyciekawy był spacer po stronach gazet z końca lat 80. Nie trudno zauważyć, że pojęcie „sukcesu” oraz „sławy” miało zgoła inne znaczenie niż teraz. Kiedy jednak dobrnęłam do połowy lat 90. przeniosłam się duchem do swojego dzieciństwa i okresu dorastania. Ach, jednakże sentymentalna podróż. Cudownie było przypomnieć sobie o kultowych filmach, o niezapomnianej muzyce i skandalach. Podczas lektury cały czas miałam przy sobie notes, w którym skrzętnie notowałam. Zrobiłam sobie moją listę filmów, które pasowałoby odświeżyć (cały Kieślowski!) i muzyki, którą z sentymentu można przesłuchać. Zresztą Youtube towarzyszył mi podczas czytania cały czas.

25 lat to niby nie dużo. Okazuje się jednak, że to był okres intensywnych zmian, które przybliżyły nas bardziej do Europy. Z jednej strony były to zmiany bardzo pozytywne. Z drugiej strony przyniosły nam portale plotkarskie typu „Pudelek” czy „Kozaczek” oraz celebrytów znanych tylko z tego, że są znani. Na szczęście mamy wybór. Jedni wybierają masową kulturę, wielkie multipleksy kinowe, lekką beletrystykę i kolorowe pisma cotygodniowe. Inni mają możliwość pójścia do małych, studyjnych kin, czytania niebanalnej prasy („Chimera”, „Lampa”) oraz podziwiania oryginalnych sztuk teatralnych. I całe szczęście!

„Ćwiartka raz” to ważna lektura, kronika 25 lecia przemian, o których każdy Polak słyszał i brał w nich czynny udział. Wspaniała książka, jedna z perełek na mojej półce do której z pewnością będę wracać.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.  

7.04.2014

Wygraj kurs językowy za granicą!

Wakacje powoli nabierają rozpędu. Większość z nas pewnie zamierza spędzić je na błogim lenistwie. Inni z kolei robią bardziej ambitne plany. Obiecują sobie, że przez wakacje obejrzą mnóstwo starych filmów, przeczytają wszystkie książki ulubionego autora czy też nauczą się nowego języka. No właśnie! A jakby tak uczęszczać na kurs językowy za granicą i przy okazji zwiedzić lokalne zabytki?

Spróbujcie swoich sił w konkursie organizowanym przez platformę Multikurs.pl .
Marzy Ci się Meksyk, Anglia czy Malta?

1. Nagrodą główną jest kurs językowy angielskiego lub hiszpańskiego z zakwaterowaniem.
2. Drugą nagrodą jest kurs językowy bez zakwaterowania.
3. Nagrodami dodatkowymi są:
- kurs językowy w dowolnym miejscu w szkole Sprachcaffe bez zakwaterowania
- vouchery do wykorzystania na naukę języka w wyżej wymienionej szkole
- 10 pakietów 3 dowolnych kursów online (do wyboru 5 języków) na platformie multikurs.pl


Szczegóły konkursu pod adresem ->klik


3.15.2014

"Nie odchodź" Lisa Scottoline


Mam już za sobą kilka książek Lisy Scottoline i mogę powiedzieć jedno – jest to autorka, która w sposób bardzo subtelny, a zarazem wnikliwy potrafi dotknąć nawet najbardziej skomplikowanych tematów. Jest wiele książek o kobietach samotnie wychowujących swoje pociechy. Wśród tych książek znajduje się przynajmniej cały stos historii żon żołnierzy wysłanych na wojnę, którzy oddają życie za ojczyznę.

W przypadku książki "Nie odchodź" jest zupełnie inaczej. 36-letni Mike jest doświadczonym i cenionym lekarzem, który wyjeżdża na misję do Afganistanu, aby pomagać najbardziej poszkodowanym rannym. W Ameryce zostaje jego piękna żona wraz z małą córeczką. Mike odlicza dni do spotkania z dwiema miłościami swego życia. Nie da się ukryć, że to uczucie go uskrzydla i dodaje otuchy. Jednak tragiczne wieści spadają na niego jak grom z jasnego nieba. Ukochana Chloe umiera w ich domu na skutek nieszczęśliwego wypadku. Szybki powrót do kraju, ogromny ból po stracie żony i niepokój o przyszłość córki – to już realia kolejnych dni wdowca.

Zdruzgotany Mike może jednak liczyć na siostrę swojej zmarłej żony i jej męża. Małżeństwo z oddaniem i miłością opiekuje się malutką Emily. Lekarz nie ukrywa swej wdzięczności, tym bardziej, że jego sytuacja życiowa nie wygląda jak bajka. Czytając policyjny raport z miejsca tragicznego wypadku, dowiaduje się, że jego żona w momencie śmierci była w 4 tygodniu ciąży. Nie byłoby w tym nic zdumiewającego, gdyby nie fakt, że Mike od dawna przebywał na wojnie. Nie ulegało zatem wątpliwości, że Chloe dopuściła się zdrady. Okazało się, że to dopiero początek kłopotów i przykrych niespodzianek w życiu samotnego ojca.

Mike musi wrócić na misję, gdzie godzinami rozmyśla o zdradzie żony, nienarodzonym dziecku i małej Emily, która nie dość, że nie rozpoznaje w nim ojca, to jeszcze źle reaguje na jego towarzystwo. Córeczka zostaje pod prawną opieką swojego wujostwa, na co Mike bezmyślnie zgadza się podpisując dokument o tymczasowym oddaniu jej pod ich opiekę. W Afganistanie dochodzi do serii tragicznych wypadków. Najpierw w ataku giną jego najbliżsi przyjaciele, a potem on sam doznaje poważnego urazu, w wyniku którego traci rękę.

Po ponownym powrocie do Stanów Mike napotyka na same przeszkody. Emily traktuje swoje wujostwo jak rodziców i nawet nazywa je "mamą" i "tatą". Mężczyzna pozbawiony jest pracy, ze względu na brak ręki, zaczyna mieć problemy ze środkami przeciwbólowymi, sam uruchamia niebezpieczne śledztwo w sprawie własnej żony oraz publicznie demonstruje swoją agresję. Nic już nie jest jak dawniej, a Mike czuje, że traci grunt pod nogami. Wszystko wali się w momencie, kiedy Bob i Danielle oznajmiają mu, że nie oddadzą mu dziecka. Boją się bowiem o zdrowie i szczęście małej dziewczynki, która miałaby się wychować u uzależnionego od leków, agresywnego i bezrobotnego ojca.

Czy samotny ojciec ma szansę na wygranie sprawy w sądzie? Czy dowie się kto ponosi współodpowiedzialność za śmierć i ciążę swojej żony? Scottoline porusza dość skomplikowany i trudny temat, w dodatku z kilkoma równie niejednoznacznymi wątkami pobocznymi. Książkę czyta się w pełnym skupieniu i z ogromną przyjemnością. Jest to beletrystyka doskonała na popołudnia, napisana lekko, ale zgrabnie. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać coś świeżego i ukazującego tragedię rodzin żołnierzy wysyłanych na misję wojenne z zupełnie innej strony. Świat widziany oczami byłego żołnierza wydaje się być jeszcze bardziej tragiczny i brutalny, niż tęsknota żon w bezpiecznym kraju.


Pani Scottoline, dobra robota. 

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka. 

2.15.2014

"Tajemnica pani Ming" Eric-Emmanuel Schmitt



O Ericu-Emmanuelu Schmittcie słyszał chyba każdy i większość moli książkowych kojarzy go z takimi tytułami jak "Oskar i pani Róża" lub "Małżeństwo we troje". W moje ręce trafiła ostatnio najnowsza książka tego pisarza - "Tajemnica pani Ming". Wzrok przyciąga prześliczna okładka utrzymana w kolorystyce pistacji, przedstawiająca sielankowy obraz wakacyjny. Książka ma niespełna 80 stron i można ją pochłonąć w jeden wieczór.

Kim jest enigmatyczna postać z tytułu książki? Pani Ming jest starszą kobietą pochodzenia chińskiego, która obecnie pracuje w jednym z wielkich i luksusowych hoteli, pilnując porządku w toaletach. Pani Ming w niczym nie przypomina znudzonych życiem, nieuprzejmych i lekko zaniedbanych kobiet, które zazwyczaj pracują w tym zawodzie. Jest elegancka, dystyngowana, kulturalna a z jej oczu bije blask mądrości. Los styka ją z biznesmenem, który przylatuje w sprawach biznesowych do prowincji Guangdong. Mężczyzna, chcąc na chwilę uciec z miejsca swojego biznesowego spotkania (aby tym samym podnieść nieco ciśnienie oczekującym klientom), udaje się do toalety. Tam od razu zauważa panią Ming. Jednak to nie on zagaja rozmowę. Chinka wita go aforyzmem:

"Rodzimy się braćmi, lecz pod wpływem wychowania stajemy się różni." 

To zdanie intryguje mężczyznę, który wdaje się z panią Ming w dyskusję, stającą się główną osią tej cudownej opowieści. Dowiadujemy się, że pani Ming jest szczęśliwą matką dziesięciorga dzieci. Wydaje się to dość nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę zasady dotyczące prokreacji panującej w Chinach. Ambitny biznesmen długo wysłuchuje historii każdego z dzieci pani Ming, wiedząc, iż ponosi ją wyobraźnia. Przyznaje jednak przed sobą, że jej opowieści są wypełnione ciepłem, miłością i mądrością. Pewnego dnia jednak pani Ming nie zjawia się w pracy. Okazuje się, że obecnie przebywa w jednym ze szpitali, ponieważ uległa nieszczęśliwemu wypadkowi.

Mężczyzna nie ma wątpliwości. Musi odwiedzić panią Ming. Z powodu tych opowieści i wyznań, czuje się z nią związany. Zaczyna traktować ją jak dobrą znajomą lub przyjaciółkę. W szpitalu spotyka córkę starszej pani i to od niej dowiaduje się całej, zaskakującej prawdy.

Książka jest krótką, aczkolwiek bogatą w ciekawe sentencje opowieścią o wzruszającym zakończeniu. Jestem świeżo po lekturze, zatem dość ciężko mi podzielić się jakąś ostateczną refleksją na temat "Tajemnicy pani Ming". W mojej głowie nadal kotłują się myśli.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova

1.29.2014

"Kochanka Freuda" Karen Mack, Jennifer Kaufman


Żyjący na przełomie wieków psychiatra (a także neurolog) Zygmunt Freud jest z pewnością znany każdemu, kto chociaż przez chwilę interesował się meandrami ludzkiej psychiki. Zdecydowana większość kojarzy go z psychoanalizą. Jednak mało kto, zdaje sobie sprawę, że Freud prowadził także całkiem bujne życie rodzinne. Marthę Bernays, kobietę z wyższych sfer, Zygmunt poślubił w 1886 roku. Razem doczekali się szóstki potomstwa. Wygląda to na pełne szczęścia i spełnienia małżeństwo? Sielanka w tym związku, to tylko pozory.

Młodsza siostra małżonki Freuda -Minna - wyrosła na niebywale inteligentną, odważną i intrygującą damę. Bycie panienką tuż przed trzydziestym rokiem życia, (27 lat) to w tamtych czasach dość duży powód do niepokoju. Minna przedstawiana jest w książce jako kobieta niebanalna, dość stanowczo broniącą swoich poglądów intelektualistka, nie stroniąca od lampeczki czegoś mocniejszego. Nic dziwnego, że ta spragniona miłości i zainteresowania kobieta zakochuje się po uszy w niezwykle utalentowanym i oryginalnym naukowcu. Fakt, iż jest on mężem własnej siostry nieco komplikuje sytuację, jednakże jak mówią - serce nie sługa.

Być może nie doszło by do romansu między dwojgiem, gdyby nie dobre serce Marthy, która ofiarowała młodszej siostrze dach nad głową w momencie jej drobnego życiowego niepowodzenia. Kiedy Minna zamieszkała z państwem Freud i ich dziećmi, sprawy nabrały błyskawicznego tempa. Mądrość i powszechne zainteresowanie Freudem jeszcze pobudzało wyobraźnię Minny, która szukała w swoim szwagrze nie tylko kompana do długich rozmów na temat psychologii, ale i miłości. Romans z tygodnia na tydzień nabierał rumieńców. Z czasem jednak wyrzuty sumienia Minny zaczęły górować nad namiętnym uczuciem i kobieta podjęła decyzję o wyjeździe. Ten zabieg jednak nie powstrzymał naukowca, który gotów był przemierzyć długą drogę, tylko po to, aby na chwilę znaleźć się w ramionach oblubienicy.

Ta historia nie ma jednak happy endu dla żadnej ze stron. Freud pochłonięty swoją popularnością i uwielbieniem oddawał się także krótkim znajomościom z innymi kobietami. Co się działo w tym czasie z Marthą? Czy wiedziała o licznych zdradach swojego męża? Czy faktycznie była tylko typową gospodynią domową, której jednym celem było wychowanie dzieci i zaspokojenie potrzeb męża? Na wszystkie te pytania odpowie czytelnikowi książka " Kochanka Freuda".

Ogromnym plusem książki były liczne fragmenty opisujące pracę naukową psychiatry. Ten, kto nigdy dotąd z nimi się nie zetknął, będzie miał doskonałą okazję do nadrobienia zaległości. Bardzo ciekawa pozycja, którą pochłania się w dwa wieczory.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova

1.20.2014

"Kurs szczęścia" Beata Pawlikowska


Po lekturze "Księgi kodów podświadomości" zabrałam się za kolejny tom z tej serii - "Kurs szczęścia". Mimo, że drugi tom nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia, postanowiłam przełamać się po raz kolejny. I znowu czuje to samo - lekkie zdenerwowanie i zaciekawienie zarazem. Z tym, że teraz zdecydowanie na korzyść tego drugiego.

Po pierwsze, szata graficzna. Wszystkie jej poradniki są unikatowe, oryginalne i kojarzone wyłącznie z nią samą. Ilustracje autorstwa pani Beaty są dziewczęce i słodko naiwne, co tylko wzbogaca treść i nadaje jej lekkości. Po drugie w tym tomie nie brakuje miejsca na własne przemyślenia i zapiski. Co więcej, autorka podsuwa nam szereg ćwiczeń, na których wykonanie mamy dużo przestrzeni. I to jakiej! Odpowiedzi na pytania zawarte w poradniki wpisujemy w ozdobne ramki czy drzewa. Na końcu książki znajduje się także dużo miejsca na wpisywanie naszych postępów z całego roku!

Koncepcja książki niczym nie rożni się od poprzedniego tomu. Pomaga czytelnikowi zagłębić się w swoją psychikę, zrozumieć, co go blokuje w codziennych sytuacjach i co sprawia, że myślimy o szczęściu, jako o odległym marzeniu, które nie ma szansy się ziścić. Jednak Ci, którzy po lekturze poradnika wymagają znacznie więcej niż tylko suchej teorii i pragną zobaczyć efekty jej zastosowania, powinni wykonać wszystkie ćwiczenia w nim zawarte.

Znana podróżniczka (i być może niedługo life coach) próbuje nam pomóc zrozumieć dlaczego w życiu niektórych ludzi tak często dochodzi do nieszczęść, a inni spotykają na swej drodze same radości i wspaniałe dary losu. Jestem pewna, że każdy z nas zna taką osobę, która wiecznie narzekając na swój los, przyciąga do siebie same nieszczęścia. I w drugą stronę. Z pewnością większość z nas ma w swoich znajomych osobę, która kipi optymizmem 24 godziny na dobę i wiecznie ma nieposkromiony apetyt na życie. W czym tkwi sekret tej drugiej?

Spróbujcie zapoznać się z lekturą "Kursu szczęścia", a być może ujrzycie swoje życie i problemy w zupełnie innym świetle.

Za książkę dziękuję Burda Książki

1.09.2014

"Boks na ptaku, czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak" A. Andrus


Panią Marię Czubaszek polubiłam od razu po lekturze pierwszej części książki "Każdy szczyt ma swój Czubaszek". Jest niesamowicie zabawna, ma ogromny dystans do siebie i do świata, a jej błyskotliwe riposty zwalają z nóg. Miałam nadzieję, że będę równie dobrze bawiła się podczas lektury "Boks na ptaku". Poczułam lekkie rozczarowanie, kiedy w trakcie lektury zorientowałam się, że 95% całości to wywiad z jej partnerem i to głównie o nim jest ta książka.

Nie umniejsza to jednak wartości książki. Życie pana Karolaka, znanego jazzmana było i jest równie barwne i ekscytujące jak życie pani Marii. Bo człowiek, który kładzie się regularnie nad ranem, wstaje w środku dnia lub wieczorem, je truskawki z sosem truskawkowym i kolekcjonuje markowe marynarki, musi być interesujący i wart poznania. W książce Artur Andrus zadaje mu pytania o jego wczesne fascynacje jazzem i muzyką lat 60. i 70. Niezła gratka dla miłośników gatunku. Mnie, szczerze mówiąc trochę nudziły te fragmenty.

Mocnymi stronami są zdecydowanie ukryte między wierszami drobne sprzeczki pani Marii i pana Wojciecha, które powstawały bardzo spontanicznie podczas wywiadu. W domu pary nieomalże 24 godziny na dobę włączony jest telewizor. Kiedy jazzman z zapałem odpowiadał na pytania, pani Maria niewiele sobie z tego robiąc, głośno komentowała co dzieje się na ekranie. Zdania typu "Ale słodka kózka skacze przy tym psie" lub "Oj, ale ten ptaszek dziobnął" wtrącone spontanicznie podczas omawiania ważnych, dla pana Wojciecha przeżyć, były tak urocze i tak typowe dla pani Marii, że to głównie dla nich przeczytałam książkę w całości. Ponadto, wzruszyły mnie relacje między tym dwojgiem. Ona, wiecznie chaotyczna, niepozorna i nieco roztrzepana drobinka i on - do szaleństwa zakochany w jej "skrętu fotelowym".

Doskonała lektura, którą pochłania się błyskawicznie i z ogromną przyjemnością.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka. 

1.01.2014

"Na szczęście mleko" Neil Gaiman


Nowy Rok warto zacząć od wyjątkowej powieści dla dzieci i młodzieży, która przeniesie czytelnika w świat fantazji. Neil Gaiman, znany z kultowej już dla wielu "Koraliny", po raz kolejny pokazuje, że nie bez kozery nazywa się go jednym z ulubionych pisarzy młodego pokolenia.

Ten, kto w czasie dzieciństwa przez pewien czas zostawał z rodzeństwem i tatą sam w domu, doskonale wie jak wtedy wygląda życie rodzinne. Mama wyjeżdżająca w delegację może oznaczać tylko kłopoty. W tej sytuacji opieka nad domem i dziećmi przypada ojcu. Jednak nie każdy ojciec ma doskonały zmysł organizacyjny i zwyczajnie zdarza mu się zapomnieć np. o kupnie mleka. Troskliwy ojciec postanawia jak najszybciej zapewnić pociechom świeże mleko do płatków śniadaniowych. Jednak podejrzanie długo nie wraca ze sklepu.

Kiedy ojciec długo nie wraca do domu, dzieci zaczynają dywagować na różne sposoby. Może ojca brutalnie napadnięto lub też z zapałem szuka mleka w kolejnych sklepach? A może go porwano? A co jeśli porwali go kosmici? A co właściwie kosmici mogą chcieć od zwykłego taty, który przecież nie różni się niczym od milionów innych ojców na tej planecie?  Zaskoczony tata napotyka na swej drodze nie tylko przybyszy z innej galaktyki, ale także tajemniczego profesora. Można się spodziewać, że wyniknie z tego niezły galimatias.

Cudowna i magiczna książka dla dzieci i młodzieży, a także, przyznać trzeba bez zażenowania, dla dorosłych. Gaiman ma świetny styl pisania, który wciąga już od pierwszej strony i jest zrozumiały dla każdej grupy wiekowej. Zastanawiam się skąd autor czerpie pomysły na fabuły do swoich książek. Jest to znakomite połączenie fantastyki i książki przygodowej. Polecam całym rodzinom.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Galeria Książki. 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...