
"Wybierając się na planetę Ziemię, warto opanować następujące umiejętności:
• przechodzenie przez ulicę bez tracenia głowy,
• bieg na nartach latem główną ulicą Barcelony,
• dyskretne materializowanie się na oczach wiernych,
• robienie zakupów, które mieszczą się w furgonetce,
• głośne śpiewanie piosenki "Całuj mnie, całuj" i podobnych,
• pisanie oficjalnych listów tak, by nie zostały odebrane jako obleśne propozycje,
• prowadzenie pozornie nic nieznaczącej rozmowy ze sprzątaczką, by wywiedzieć się wszystkiego o seksownej sąsiadce,
• poszukiwanie żony.
Kosmita w gorącej Barcelonie ze swoim matematyczno-logicznym nastawieniem trafia prosto w realia ludzkiej codzienności. Dla niego zaczyna się wędrówka przez świat nieodgadnionych rytuałów i tajemniczych zachowań. Dla nas - wyborna zabawa przy jednej z najśmieszniejszych książek Eduardo Mendozy."
Biorąc do rąk moją nowiutką książką z autografem samego autora(!), liczyłam na dobrą zabawę i nie zwiodłam się. Wyobraźcie sobie pewnego kosmitę, lądującego na ziemi i gubiącego przy okazji swego przyjaciela Gurba. Nasz bohater zwiedza ulice Barcelony, poznając osobliwych towarzyszy, z którymi nierzadko upija się do nieprzytomności. Kosmita jest miłym i uroczym osobnikiem, zapisującym swój pobyt na ziemi w formie pamiętnika. Dziwią go ludzie, dziwią go samochody....wszystko go dziwi. Najśmieszniejsze dla mnie były fragmenty w których pisał:
"12:00 - czas na Anioł Pański" lub " 23:15 "Odmawiam pacierz i zasypiam":)
Jego nie dało się nie polubić.
Lekturę uważam za konieczną w te wakacje. Nie zajmie Wam dużo czasu, raptem 1-2 godzinki.
ps: Wakacje mijają mi pod znakiem rozwoju. Od przyszłego tygodnia zaczynam dwie praktyki, których podjęłam się dla własnej satysfakcji. Te obowiązkowe zaliczyłam rok temu. W pierwszym przypadku zajmować się będę biobiznesem i kontaktach z firmami biotechnologicznymi w Europie i Azji. W drugim dołączam do Towarzystwa Polsko-Japońskiego, który zajmuje się promocją tego kraju w Polsce. Oba zajęcia zajmą mi czas od 9 do 19:30. Dodatkowo podjęłam się tłumaczeń medycznych (ang - pol)różnych artykułów o takiej tematyce. Zdziwiłam się, bo zgłosiło się do mnie sporo organizacji i o dziwo, przyjęłam oferty wszystkich. Ze "starych" czynności pozostała mi nauka języków i praca na portalu turystycznym. Jak widzicie - sporo tego.
Z rzeczy lekkich i przyjemnych, jadę w piątek na festiwal folkowy w Krotoszynie:) Namiot kupiony, narzeczony gotowy i nogi gotowe do tańca:) A póki co lecę oglądać Benjamina Buttona (drugi raz) - jak dotąd jedyny film, na którym zanosiłam się płaczem:) Pozdrowionka:)