Etykiety

7.23.2010

"Smak języka" Kyung Ran Jo



""Smak języka" to niepokojąca opowieść miłosna. Historia kobiety ogarniętej pasją gotowania i do szaleństwa zakochanej w narzeczonym.

Chong Chi-won marzy o pięknym życiu, które będzie dzieliła w przyszłości z mężem. Ale jej marzenia boleśnie zderzają się z rzeczywistością, gdy jej mężczyzna odchodzi do innej kobiety. Nie potrafi pogodzić się z odrzuceniem, mści się w jedyny sposób, jaki zna - poprzez gotowanie. Podczas pożegnalnej kolacji serwuje ukochanemu wykwintne danie, będące wyrazem jej zemsty i oczyszczenia.
"Smak języka" jest zmysłową, intymną historią kobiety, która postrzega świat poprzez smaki, zapachy i zmysły. Hipnotyzująca, subtelnie poprowadzona powieść, szokująca, a jednocześnie zadziwiająco znajoma.

Są posiłki, które mają moc uwodzenia zmysłów i wyobraźni. Tak właśnie pisze Jo Kyung-Ran. »Smak języka« to erotyczna opowieść o złamanym sercu, która satysfakcjonuje niczym doskonały posiłek, a nawet bardziej, ponieważ ostatnim daniem zamiast deseru jest zemsta"

Książka zniewala. Przerzucając kolejne strony w powietrzu unosił się zapach tymianku, tiramisu, pieczonych kasztanów, złocistych, rozgrzanych w słońcu jabłek. "Smak języka" to historia kobiety, porzuconej przez swego mężczyznę dla innej. Bohaterka wspomina byłego poprzez smaki i aromaty. Pierwszy wspólny posiłek, dania jedzone jesiennymi wieczorami, desery przyprawiające o zawrót głowy. Dodatkowo jest to historia kobiety, spełniająca się zawodowo w renomowanej kuchni. Od początkującej kucharki do profesjonalistki. To co mnie jeszcze zaciekawiło to opis relacji psa i człowieka. Bo Chong-Chi won nie jest jedyną osobą porzuconą przez faceta. Cierpienia doznaje również jego wieloletni psi przyjaciel. Książka jest niesamowita i polecam ją każdej z Was:) Jedynie co mnie przerażało to potrawy, z rzeczy których nigdy w życiu bym nie tknęła jak język wołu(!).

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam tę książkę. Z potraw zapadła mi najbardziej w pamięć sól morska, która ozdabiała talerz, na którym było... nie pamiętam co ^^. "Smak języka" faktycznie zniewala. Aż chce się gotować.
    A co do języka wołu... Mogłoby się okazać, że jest naprawdę smaczny, ale masz jakieś estetyczne uprzedzenia ^^. Ja bym bardzo chętnie spróbowała każdą potrawę świata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak gotować nie lubię, tak czytać o gotowaniu uwielbiam :p Wpisuję na listę i mam nadzieję, że przeczytam niebawem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To niesamowite, gdy literatura zespala się z innymi dziedzinami sztuki - tak jak tu: ze sztuką kulinarną. To podwójne doznanie estetyczne. Osobiście uwielbiam książki, gdzie literatura funkcjonuje na równi z malarstwem czy muzyką.
    "Smaku języka" nie czytałam, ale chyba się właśnie zaintrygowałam...

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jadłaś nigdy ozora [bo to chyba ten język wołu właśnie]? To dosyć popularna potrawa w naszym kraju [a może w moim regionie? nie wiem]. Ja osobiście nie trawię tego i mam traumę jakąś z dzieciństwa, więc jak ktoś z rodziny chce złośliwie mi dogryźć zawsze wspomina o mej awersji na ozór. Okropieństwo! Nawet salceson byłam w stanie wcisnąć, żeby teściowa nie patrzyła na mnie wilkiem przy jednym z pierwszych spotkań u narzeczonego, ale jak na stół wjechał kiedyś ozór - odpadłam! Nie ma opcji.

    No, ale co do książki... Gdzieś ostatnio rzuciła mi się w oczy ta okładka i od razu przypadła mi do gustu :) Po opisie mam na nią jeszcze większą chrapkę i NA PEWNO zakupię. Bardzo mnie ciekawi.

    Niecierpliwie czekam na recenzję 'Życia...' - w końcu Audrey to moja największa gwiazda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale teraz bardzo chętnie jej poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam powieści o smakach, gotowaniu, dzięki jednaj z takich powieści trafiłam na swój kulinarny dopieszczacz :) Polecam zupę z czerwonej soczewicy z przepisu Marshy Mehran "Zupa z granatów"
    mag

    OdpowiedzUsuń
  7. Alina , tak to prawda mam estetyczne uprzedzenia:) Ogólnie wychodzę na kulinarną ignorantkę , ale mam w zwyczaju nie tykać tego, co brzydko wygląda na talerzu:)

    Tucha, Izusr, Inez musicie przeczytać!:)

    Futbolowa, ozora nie jadłam, chociaż czasem widuje bliskich zajadających to "cudo". Salcesonu też nie tknę. W ogóle jem bardzo mało mięsa, czasem nawet kurczak mi nie leży. A "Oczarowanie" pewnie pochłonę szybko. AA no i mam 8 kolejnych cudownych filmów z Audrey. Ogólnie narzeczony obiecał mi stworzyć ładna kolekcję w pudełeczkach z okładkami:) Zobaczymy czy dotrzyma słowa:)

    Mag, czytałam "Wodę różaną i chleb na sodzie" i z tej książki wyniosłam przepis na Tachczin, o którym pisałam jakiś rok temu na blogu:) A soczewicę kocham, więc pewnie sięgając po książkę , sięgnę również do przepisu:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...