Historii o trudnych relacjach między matką a córką, które nie
potrafią spotkać się w jednym punkcie i dojść do kompromisu,
jest wiele. Niewiele jest jednak tak ciekawych, zaskakujących,
prawdziwych życiowo, a zarazem prosto napisanych książek, które
dostarczają czytelnikowi zarówno relaks jak i chwilę zadumy.
„Irena” została opublikowana całkiem niedawno przez wydawnictwo
WAB i jest dziełem Małgorzaty Kalicińskiej i jej córki.
Bohaterkami powieści są trzy kobiety, wychowane w zupełnie innych
rzeczywistościach, inaczej doświadczone przez losy, mające inne
priorytety i życiowe cele. Dorota, Jagoda i Irena. Matka, córka i
„przyszywana” babcia. Dorota jest typem nadopiekuńczej matki,
często owładniętej chęcią posiadania kontroli nad swoją jedyną
córką, nie znoszącą sprzeciwu i źle przyjmującą krytykę.
Chyba każdy z nas zna ten typ osobowości i wie o tym, że nie łatwo
jest konwersować z taką kobietą. Dorota skrywa głęboko w sobie
żałobę i nieopisany smutek po stracie synka, który odszedł od
szczęśliwej matki w wyniku śmierci łóżeczkowej. Być może
dlatego matka, tak usilnie pragnie kontrolować życie Jagody, myśląc
tym samym, że zapewni jej bezpieczeństwo i wieczny dobrobyt. Jagoda
z kolei jest typową kobietą około 30 letnią, dla której kariera
i samospełnienie jest życiowym targetem. Mimo, że pragnie miłości,
nie potrafi ustabilizować swojego życia i ustatkować się z
konkretnym mężczyzną. Jest próżna, opętana chęcią posiadania
dóbr materialnych co z tym się wiąże, wydawania sporej sumy
pieniędzy. Co zrozumiałe, młoda kobieta nie czuje się kochana
przez matkę. Odwiecznie towarzyszy jej poczucie strachu, braku
akceptacji, presji i niezrozumiałych dla siebie zarzutów. Tytułowa
Irena to postać, która mimo podeszłego wieku, ma w sobie cechy
kobiety wyrozumiałej, opiekuńczej i cierpliwej. Bywała różnie
doświadczona przez los i doskonale zna remedium na wszystkie życiowe
bolączki. Urocza babcia postanawia doprowadzić do pojednania Doroty
i córki, co okazuje się zadaniem graniczącym z cudem.
Mimo wielu dramatów, książka daje wytchnienie i napawa optymizmem.
Jest ciepła, troszkę przewidywalna, jednak mądra i pokrzepiająca.
Cieszę się, że autorki ukazały seniorkę jak idealną babcię, o
jakiej słyszy się w bajkach i opowieściach. Irena w niczym nie
przypomina „osiedlowych moherów”, a tym bardziej męczących i
trudnych w kontaktach babć. Bohaterka zdecydowanie wyróżnia się
silną osobowością, bezpośredniością i sprawia, że dzięki niej
powieść nabiera rumieńców.
Co do postaci Doroty i Jagody, to muszę przyznać, że momentami są
tak irytujące, słabe i zagubione, że aż prawdziwe. Wiem, że
kobiecie nie wypada tak pisać, ale przyznajmy drogie panie, nie
jesteśmy ideałami i są dni, kiedy przypominamy najpodlejsze zołzy
i flądry, myślimy tylko o sobie i obwiniamy cały świat o własne
niepowodzenia. Dlatego powieść zasługuje na szczególną uwagę i
mam nadzieję, że duet Małgorzaty Kalicińskiej oraz Basi
Grabowskiej nie spocznie na laurach po wydaniu „Ireny” i w
przyszłości zaskoczy nas równie dobrą porcją prozy w najlepszym
wydaniu.
Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu WAB
Nie czytałam jeszcze żadnej powieści Małgorzaty Kalicińskiej, ale "Irena" już od jakiegoś czasu stoi na mojej półce czekając na swoją kolej :) Ciekawa jestem jak sprawdzi się książka pisana w duecie, bo rzadko mam okazję sięgać po takowe :)
OdpowiedzUsuńTo moja pierwsza przeczytana książka Małgorzaty Kalicińskiej, mimo, że na półce w domu mam ich kilka:)
UsuńKisążka już za mną i ogólnie miło ją wspominam:)
OdpowiedzUsuńPrzede mną jeszcze audiobook do przesłuchania, ale poczekam z tym kilka tygodni.
UsuńWidziałam dzisiaj tę książkę w Empiku, zwróciłam na nią uwagę tylko dlatego, że stała obok najnowszej Grocholi :)
OdpowiedzUsuńPrzed sekundą przeczytałam recenzję najnowszej książki Grocholi i o dziwo, chyba zakupię na Mikołaja :)
Usuń