Etykiety

8.29.2013

"Lekcje Madame Chic" Jennifer L. Scott


O tej książce jest ostatnio dość głośno nie tylko na blogach ale w i prasie kobiecej. Na ogół z dużym dystansem podchodzę do książek, mających tak rozbuchaną promocję. Przyznaje jednak, że "Lekcje Madame Chic" to jedna z najciekawszych książek/poradników, które czytałam w tym roku. Idealnie wpasowała się w mój gust czytelniczy i filozofię życia.

Jennifer L. Scott jest amerykanką, która pewną część ze swojego życia spędziła w romantycznym Paryżu na wymianie studenckiej. Spotkała się z wielką barierą kulturową, która na początku wprawiła ją w osłupienie. Amerykanka przyzwyczajona do durnych seriali, reality-show, śmieciowego jedzenia (nawet w środku nocy) i konsumpcjonizmu, zderzyła się z rodzinami,u których zawsze jadało się ( zawsze o wyznaczonych porach) obfite posiłki z najlepszych produktów, słuchało muzyki klasycznej, chodziło do teatrów i opery oraz unikało oglądania telewizji. Stało się to punktem zapalnym prowadzącym do wielkich zmian w jej życiu. Autorka pokazuje czytelniczkom (gdyż jest to zdecydowanie książka dla kobiet), że życie może być bardziej wartościowe, gdy zrezygnujemy z kupowania, nadmiernego makijażu, marnowania czasu przed ekranem telewizji i nauczymy się doceniać drobne przyjemności.

Książka w sposób bardzo logiczny i przekonujący sposób uświadamia nam jakie błędy popełniamy na co dzień, w niemal każdej sytuacji. Jemy w biegu, pijemy w biegu, ulegamy zakupowym pokusom, narzekamy, marudzimy, nie potrafimy rozmawiać z drugim człowiekiem, ubieramy się byle jak (kupując tony ciuchów, które nie są nam potrzebne) czy też mamy zbyt niską samoocenę.

W poradniku znajdziemy porady rodem z Francji z niemal każdej dziedziny życia. Mówi o pełnej akceptacji i celebracji życia poprzez codzienne wykonywanie stałych czynności i małych rytuałów. Najbardziej urzekł mnie pomysł 10 elementowej garderoby. Wzięłam się za wielkie sprzątanie i wyrzuciłam dwa wielkie worki z ciuchami - za małymi, za dużymi, zniszczonymi, nie pasującymi do niczego itp. Została mi może 1/10 tego, co miałam wcześniej i nie odczuwam większej straty. Wręcz przeciwnie, nareszcie czuje, że nie jestem niewolnicą własnej szafy. Minimalizm w makijażu stosuje od zawsze, jednak rozdziały poświęcone sztuce podkreślania swojej urody z pewnością przydadzą się czytelniczkom. Mnie również skręca na sam widok młodych kobiet z ciemnymi kreskami na dole i górze powieki, z grubą warstwą cieni do powiek i rzęs, które sprawiają wrażenie, jakby miały się pokruszyć. Same przyznajcie, to jest okropne! Paryżanki bardziej skupiają się na własnym rozwoju, przyjemnościach, jakości i nienagannych manierach. Oczywiście nie należy popadać w skrajności i zgrywać wyrafinowaną damę. Tylko naturalność, radość z życia i szacunek dla innych ludzi jest chic!

Książka jest świetną lekturą uświadamiającą nam, jak ważne w życiu jest... samo życie. Jak często zapominamy o tym, że do szczęścia nie są nam potrzebne kolejne gadżety, ciuchy czy inne bibeloty? Jestem pewna, że dość często. Jedyna rzecz, jakie mnie raziła w tej książce to napis na okładce -"Opowieść o tym, jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu". Nie wiem, czy to słowa autorki czy wydawnictwa. Autorka na pewno nie była szarą myszką, tylko rozkapryszoną amerykanką. I na pewno nie może mówić o sobie "ikona stylu". To chyba lekka przesada. Monroe, Chanel, Hepburn  były ikonami stylu. Ktoś tu grubo przesadził :)

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

7 komentarzy:

  1. Z makijażem mamy podobnie - efekt pandy u małolat mnie rozbraja i sprawia, że naprawdę jest mi ich żal. W ogóle przykre jest, że już w podstawówce zaczyna się u dziewcząt makijażowe szaleństwo. Mnie ono nigdy nie dopadło i jako jedyna w gronie znajomych mogę pochwalić się nienaganną cerą, brakiem pryszczy i jakichkolwiek problemów skórnych. Może zawsze wyglądam mniej efektownie od innych, ale przynajmniej mogę być z siebie zadowolona ;)

    Co do książki zaś, wzbudziła ona moje zainteresowanie już jakiś czas temu, kiedy prezentowałam ją u siebie w zapowiedziach. Chętnie zapoznałabym się z tymi radami ubraniowymi, bo sama tonę w ciuchach, a odkąd się przeprowadziłam, wciąż jeszcze wszystkich z worów nie rozpakowałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zaczęłam czytać tę książkę. Mam nadzieję, że spodoba mi się tak samo jak tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie, ta książka uczy celebracji życia;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam, że każda dziewczyna/kobieta powinna przeczytać i się zastanowić nad tym w jaki sposób żyje:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam i nie żałuje. Dla mnie "lekcje..." odkryły prosta prawdę: szanuj siebie, nie odkładaj lepszych ciuchów/ filiżanek etc na "specjalna okazje" bo ta okazja jest własnie TERAZ. Proste, ale dla mnie to odkrycie życia.

    Nie zliczę ile miałam ciuchów, które czekały do specjalnej okazji. Butów- na specjalne okazje. Albo świeczki, kupowałam ich cala masę, ale nigdy nie zapalałam- czekały na odwiedziny koleżanki, na romantyczny wieczór. W końcu uznałam, że ja też zasługuje na czerpanie przyjemności z basku świeć bez okazji. I faktycznie, mała zmiana w sposobie użytkowania- i od razu bardziej lubię swój pokój. Ciesze się na te samotne wieczory ze świecami- nie żebym siedziała nad nimi i obserwowała jak topnieją ;) po prostu umilają wieczór z książką czy zwykle oglądanie telewizji.

    Rozpieszczaj siebie i ciesz sie teraźniejszością- staniesz sie szczęśliwsza :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...