Od rana snuje się jak cień. Chodzę jakaś taka senna, pogoda, mimo, że urocza, nie nastraja do działania. Chwilowy kryzys. A tu pasowałoby zajrzeć do chińskiego, poczytać kilka książek, obejrzeć jakiś film czy też nadrobić zaległości w gazetach.
Co wy robicie, kiedy dopada Was taki dusiołek? Co jest dla Was motorem napędowym? Co staje się dla Was źródłem inspiracji w takich chwilach?
Czytujecie blogi czy po prostu podziwiacie sufit w mieszkaniu, tak jak ja obecnie? :)
Czytam blogi, słucham muzyki, oglądam motywujące zdjęcia - zależy ;) Trzeba znaleźć swoją motywację, u każdego moim zdaniem wygląda ona inaczej, zresztą pisałam o tym na blogu u siebie ;)
OdpowiedzUsuńJak ja Ciebie rozumiem. Dwa miesiące nie dopisałem żądnej strony do powieści, przez jakiś czas nie odwiedzałem blogów i czytałem mniej. Ale wszystko wraca do normy :-)
OdpowiedzUsuńMnie też od czasu do czasu dopada chandra. Wtedy zazwyczaj robię sobie najsmaczniejszą herbatkę, chwytam za czekoladę i próbuję się jakoś zmotywować do działania. Czasami wytaczam większe działa i dzwonię do znajomych. Zjawiają się z pizzą albo wyciągają mnie na spacer. I jakoś powoli to idzie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki za szybki powrót dobrego humoru:))
Wiosna tak działa, że czasem paradoksalnie - zniechęca i osłabia, zamiast pobudzać.
OdpowiedzUsuńCo robię, gdy dopada mnie to, o czym piszesz? Wtedy rzucam w cholerę wszystko, co muszę i zabieram się za coś innego, co mi się chce, choćby to było sprzątanie. Lepiej oderwać się, przeczekać i zrobić coś innego, niż bezczynnie siedzieć. Bezczynność mnie pustoszy. I dużo kawy, dużo :)
Pozdrawiam i życzę wiosennego zrywu i chęci do działania!
Dopóki nie miałam Lucka to podziwiałam sufit albo oglądałam jakiś film. Teraz wychodzę z Lucowatym na spacer :) Pooddycham sobie świeżym powietrzem i od razu mam więcej energii :)
OdpowiedzUsuńLubię sobie wtedy puścić fajną żywą muzykę np. filmową i wtedy od razu podskakuję do jej tempa :) Jak jest cieplej to robię obchód po ogrodzie i tam zawsze znajdę sobie jakąś robotę :) ale jak już jestem do niczego to muszę uciąć sobie drzemkę i dopiero potem zaczynam funkcjonować poprawnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka słoneczne
Zależy jakiego rodzaju jest ten dusidołek. Jeśli to jest przygnębienie dziwnego podłoża zalecam spacer w towarzystwie zwariowanej osoby, ewentualnie jakieś sprzątanie (ble!), gdy łapie mnie klasyczna chandra kupuję sobie coś słodkiego, siadam i kupuję książki. Albo przynajmniej planuję kupić. (tak by nie zbankrutować). Jakby co pozostaje jeszcze gorąca kąpiel.
OdpowiedzUsuńMnie też ostatnio dopadło, czytałam, ale skrobnąć chociaż kilka słów o lekturze mi się nie chciało, z tego marazmu czytelniczego wyrwała mnie książka 'Dotknąć prawdy' ;)
OdpowiedzUsuńA poza tym, ja się muszę porządnie zmęczyć, wtedy chandra przechodzi, albo robię wielkie pranie, myję okna, biegam z odkurzaczem, w ostateczności siadam na rower i jadę przed siebie :) Działa!
Kawałek czekolady zjedz :)
OdpowiedzUsuńoj czasem jest tak że się nic nie chce, ale trzeba znaleźć siłe i powiedzieć sobie gdzieś głęboko w nas dam rade! i dostaje sie motywacji :D
OdpowiedzUsuńprzesilenie- to naturalne. Ja w takich momentach łażę. Szybkim krokiem po mieście i przyglądam się ludziom. to zazwyczaj pomaga. a jak tylko wracam to idęspać. nie ma co walczyć z takim nastrojem. :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za wszystkie rady i słowa podnoszące na duchu. Okazało się, że był to tylko jeden dzień małej niemocy. Teraz już wszystko wraca do normy:)
OdpowiedzUsuń