Etykiety

8.04.2011

"Klub filmowy" David Gilmour


Co może zrobić ojciec z nastoletnim, zbuntowanym synem, który najdelikatniej mówiąc, nie pała głębokim uczuciem do szkoły. Co więcej, myśli o jej porzuceniu? Może zaproponować mu pewien układ? Warunki są jasne i dość oryginalne. Ojciec zgadza się na porzucenie szkoły przez syna, kiedy ten, przez najbliższy czas, będzie oglądał z nim 3 filmy tygodniowo. Zapowiada się ciekawie, prawda?

Autor książki, David Gilmour z zawodu jest nie tylko pisarzem, ale także dziennikarzem telewizyjnym. W "Klubie filmowym" opisuje swoją własną, prawdziwą historię o tym, jak ojcowska miłość i wyrozumiałość potrafi wpłynąć na kształtowanie świadomości i światopoglądu 19 latka. Jesse jest typowym przedstawicielem swojego pokolenia: buntownik, zakochany w muzyce i nią żyjący, ulega pokusom jakim są narkotyki i alkohol i uważa szkołę za zło konieczne. Ojciec wybiera mu filmy dające do myślenia od klasyki kina, westerny, horrory po bardzo kiepskie produkcje. Po każdej projekcji oddają się rozmowie na temat scenografii, najlepszych momentów, aktorów (jest nawet mowa o A.Hepburn!) i życiowych wniosków, jakie na ich podstawie można wyciągnąć. Widzimy jak z filmu na film więź pomiędzy ojcem i synem staje się coraz silniejsza. W książce opisane są nie tylko konkretne produkcje i dyskusja na ich temat, ale także codzienne życie Jessa i Davida. Ich problemy, rozterki i radości.

Czy ten zabieg znacząco wpłynie na życie Jessa? A może tylko bardziej go rozleniwi? Książka jest świetna. Na jej końcu wymienione są tytuły wszystkich filmów w niej omawianych. Ja na bieżąco robiłam sobie notatki, które produkcje koniecznie muszę obejrzeć. Dla fanów kina to rewelacyjna pozycja.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Dobra Literatura


No i naszła mnie ochota na obejrzenie "Śniadania u Tiffaniego" po raz setny chyba. Swoją weselną fryzurę oparłam na stylu Holly. Przypomniało mi się, że pokazywałam Wam tylko zdjęcie w welonie, także nie było jak jej ocenić. Poniżej więc zamieszczam fotografię już po zdjęciu welonu:) Błagam, powiedzcie, że chociaż trochę to uczesanie przypomina lata 60-te:)

3 komentarze:

  1. I pomyśleć, że już 2 razy szłam z tą książką do kasy i za każdym razem w ostatniej chwili zmieniałam zdanie... Trzeci raz nie popełnię tego błędu :)
    Fryzura bardzo w stylu lat 60-tych :) Może sama się zainspiruję, bo niedługo również zostanę mężatką :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksiązka chyba nie dla mnie, choć pomysł na pewno niebanalny:)
    Bardzo ładna fryzura - na pierwszy rzut oka widac, że lata 60te ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka - raczej nie. Ale uczesanie na prawdę jest w stylu lat 60-dziesiątych ;D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...