Etykiety

7.14.2010

"Pani Dalloway" Virgnia Woolf



"Akcja "Pani Dalloway" rozgrywa się w ciągu zaledwie jednego czerwcowego dnia 1923 roku w Londynie. Na pozór niewiele się tu dzieje: tytułowa bohaterka przechadza się po mieście, spotyka parę nieznajomych, przygotowuje wieczorne przyjęcie, odwiedza ją mężczyzna, którego kiedyś kochała. W istocie jednak powieść jest istnym kłębowiskiem uczuć i namiętności. Dzięki zastosowanej przez autorkę technice strumienia świadomości czytelnik nie tylko obserwuje świat z perspektywy kilku bohaterów, lecz także towarzyszy ich myślom i emocjom, odkrywając, co naprawdę czai się za fasadą ładu, harmonii i rodzinnego szczęścia."

I co ja mam Wam powiedzieć?:( Niestety książka, jak dla mnie, przereklamowana. Jak już pisałam dwa posty niżej, była to jedna z najnudniejszych książek jakie dane mi było czytać. Jeden dzień z życia Pani Dalloway został rozpisany na 210 stronach. Męczyłam się okrutnie. Jednak z drugiej strony, może to moja wina, bo książkę nie czytałam w skupieniu, bo cały czas stresuje się tą obroną i pytaniami z 3 lat nauki:(. Pisarce dam ostatnią szansę przy okazji czytania "Fal". Być może zbyt surowo oceniłam tę książkę i nie wykluczone, że do niej wrócę raz jeszcze. Tymczasem wracam do mojej immunologii:(
Baj, Baj..:)

10 komentarzy:

  1. Hm, to zależy, czego się spodziewałaś po tej książce. Jasnym jest, że autorka stosuje "strumień świadomości", a on w swej istocie polega na (pisząc w skrócie) próbie zapisu toku naszych myśli, wrażeń, chwilowych i ulotnych odczuć itd. Innymi słowy: w centrum uwagi nie pozostaje fabuła.

    Powodzenia na obronie!

    Pozdrawiam serdecznie^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się właściwie nawet podobało, tyle, że często gubiłam się, nie wiedziałam już co kto myśli, dopiero po dłuższej chwili orientowałam się, że mowa już o innym bohaterze. Ale bardzo chciałabym przeczytać jej "Chwile wolności". Kiedyś zaszaleję i sobie kupię, obiecuję to sobie od nie wiem jak dawna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z tą autorką, ale czytałam wiele różnorakich opinii na jej temat i jestem bardzo ciekawa, czy i mnie bardziej znudzi, czy raczej zachęci.

    No nic, może niebawem to sprawdzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Och... Powodzenia w nauce. "Pani Dalloway" nie czytałam, chociaż miałam zamiar. Może jednak zrezygnuję ;).
    Widzę, że czytasz teraz jedną z moich ulubionych książek. "Smak języka" jest cudowny. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo,to mnie zaskoczyłaś! Od roku wisi na mojej liście do kupienia ale teraz zastanowię się dwa razy.Nie chcę kolejnej męczącej książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. przereklamowana? cóż... ale "smak języka" mnie zaintrygował:P

    OdpowiedzUsuń
  7. "Pani Dalloway" to książka trudna. Wymaga koncentracji, skupienia i wyciszenia, nie skreślaj jej. Są książki ,któe warto odłożyć na półkę, żeby się trochę oswoiły. A z tą warto tak zrobić. Ale zanim znów po nią sięgniesz, polecam dzienniki Virginii. Pozdrawiam serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja "Panią Dalloway" czytałam dawno temu; pamiętam, że mnie poruszyła. Kiedyś do niej wrócę, tylko najpierw muszę posiąść na własność :)
    Kolmanko, obstawiam, że "Fale" Ci się jeszcze bardziej nie spodobają - są zdecydowanie cięższe w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie miałam wielką ochotę na przeczytanie tej książki. Czytałam Woolf "Do latarni morskiej" i byłam zachwycona. Może warto przeczytać właśnie tę Virginię ...:)Pozdrawiam i powodzenia na obronie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, macie racje, totalnie nie skupiłam się na lekturze "Pani Dalloway". Oczywiście zrobię drugie podejście i spojrzę na książkę na nowo:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...