Etykiety

7.27.2009

"Biała Masajka" Corinne Hofmann

"Planowała wprawdzie tylko dwutygodniowy urlop, ale po przybyciu do Mombasy, Szwajcarka, Corinne Hofmann, poznała mężczyznę swojego życia - wojownika masajskiego. Została na Czarnym Lądzie ponad cztery lata, decydując się zamieszkać wraz z jego szczepem w kenijskim buszu. Musiała pokonać wiele biurokratycznych barier, zanim zdecydowała się go poślubić."Jest to relacja z czterech lat, które spędziłam w buszu. Kierowana wielką miłością, wyszłam za mąż za Lketingę, Masaja z Kenii. Tam doświadczyłam nieba i piekła..." - pisze autorka".

Jest to moja druga książka z kolorowego wyznania czytelniczego. Książkę czytało mi się dość szybko,mimo mikroskopijnego druku. Czytałam wiele recenzji tej pozycji i wiem,że nie wszystkim przypadła ona do gustu. Główna bohaterka jest według mnie strasznie silną i zdesperowaną kobietą. Jej miłość do Lketingi, musiała być ogromna, że zdecydowała się porzucić dotychczasowe życie w Szwajcarii dla ubogiego i uciążliwego życia w afrykańskim buszu. Szczerze mówiąc, myślałam, że jej się uda. Sądziłam, że uczucie, które łączy ją z Lketingą przetrwa wszystko. Dziwiłam jej się, że tak długo wytrzymywała z kimś takim, kto był zazdrosny dosłownie o wszystko i o wszytkich. Dla przykładu mogę przytoczyć jedno jej wspomnienie, kiedy zapragnęła otworzyć okno w pokoju w celu wychłodzenia pomieszczenia, a jej mąż uznał, że pewnie wypuściła kochanka przez okno i zrobił jej piekielną awanturę. O bardziej chorej zazdrości chyba nie słyszałam. Wstrząsnęły mną również opisy chorób jakie musiała pokonać Corinne w tych warunkach. Ciekawie czyta się o zwyczajach tamtejszej ludności, obrzędach oraz sposobach spędzania różnych świąt. Zakończenia nie zdradzę bo zapsuję całą frajdę:) Z jednej strony jestem pełna podziwu dla Masajki lecz z drugiej czasami mnie bardzo denerwowała swoim zaślepieniem. Uważam ,że lektura jest godna Waszej uwagi.

5 komentarzy:

  1. Ja jakoś nie mogę się przekonać do tej książki. Cała ta historia, to, że autorka nagle porzuciła całe swoje życie i pojechała do Afryki z powodu rzekomej miłości, jakoś mnie nie przekonuje. Chyba po prostu inaczej rozumiem słowo 'miłość', bo dla mnie to coś, co na pewno nie powstaje z sekundy na sekundę. Zauroczenie, zafascynowanie - niech będzie, że to kierowało pania Hofmann.

    OdpowiedzUsuń
  2. czytalam kiedys Masajke, ale zatrzymalam sie na tym pierwszym tomie, bo nie zachwyciala mnie wystarczajaco. widac, ze ta ksiazka narodzila sie z potrzeby opowiedzenia niecodziennej historii, a nie z potrzeby pisania, kotrej napedem jest talent literacki. przyznam, ze interesuje mnie bardziej forma niz tresc, dlatego nie przepadam za tego typu lekturami.

    daggy

    OdpowiedzUsuń
  3. widziałam w bibliotece dwa kolejne tomy książki, ale jednak nie zdecydowałam się na wypożyczenie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta kobieta działa na mnie jak czerwona płachta na byka ;) Żywię do niej taką antypatię, że aż sama siebie momentami zadziwiam ;) Podobnie jak Lilithin uważam, że nie rozumie słowa miłość. Ba, nie rozumie połowy otaczającego ją świata, co nie przeszkadza śmiało się rzucić w objęcia tej niewiadomej, a później płakać, że los był dla niej okropny. Jej książki powinny być przestrogą, poradnikiem "Jak nigdy nie postępować". Coś strasznego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja natomiast uważam, że opisana w niej miłość przytrafiła się autorce tekstu..każdy inaczej postrzega to uczucie, ale myślę, że postąpiłabym podobnie..bo życie jest dane by przeżyć;]i sprawdzić różne scenariusze.POLECAM

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...