Etykiety

10.15.2013

"Dzika kuchnia" Łukasz Łuczaj

Dzikie jest złe czy dobre? Co znaczy być dzikim, pierwotnym, szczególnie w naszych czasach? Czy powrót do dzikości, do korzeni jest w ogóle jeszcze możliwy? Może chociaż w kuchni i potrawach, które jemy?


Na te nurtujące pytania stara się odpowiedzieć Łukasz Łuczaj w książce „Dzika kuchnia”. Autor jest osobą, która dany temat zna z wieloletniego własnego doświadczenia. Przeprowadził się on z miasta do drewnianej chaty na wsi, stosuje i propaguje życie zgodne z naturą, tak zwaną dietę paleolityczną i umiejętności survivalowe, czyli pozwalające na przeżycie w trudnych warunkach surowej przyrody. Autor dzieli się swoimi poglądami w krótkich tekstach, przeplatających tę bogatą w zdjęcia książkę. Czyta się je z przyjemnością, ponieważ autor nie jest nawiedzonym ekologiem, jedzącym trawę i pijącym deszczówkę, przekonanym o słuszności i zbawienności swojego stylu życia. Nie, Łukasz Łuczaj ma ciekawe i zdrowe podejście do życia i świata.


Trudno w to z początku uwierzyć, szczególnie zważywszy na przepisy kulinarne proponowane w książce. Czy to w ogóle da się jeść? Szczerze powiem, że wiele roślin, które człowiek może ugotować i zjeść to dla mnie zupełne nowości lub znałam je ale nie zwracałam uwagi, nie podejrzewając, że są jadalne. Pokrzywa, mniszek lekarski, zwany mleczem, lebioda to drobnostki w porównaniu z: gwiazdnicą, podgarycznikiem czy ziarnopłonem. A robi się z nich takie pyszności jak: karpacka ziemniaczanka z kurdybankiem, pierogi z liśćmi bukowymi, frytki z czyśćca błotnego i makaron ryżowy z kaliną.


Kolejnym zastosowaniem książki może być pomoc w identyfikacji roślin, które znajdziemy na spacerach po lasach, łąkach i parkach. Książka jest pełna zdjęć kwiatów, liści, owoców itp. każdej z opisanych roślin. Dla "zielonych" zapaleńców jak znalazł!


"Dzika kuchnia" ma więc wielorakie funkcje: można ją czytać, przeglądać zdjęcia, gotować z nią lub identyfikować na jej podstawie znalezione rośliny. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia

2 komentarze:

  1. Ha! A ja myślałam, że ziarnopłon jest trujący, serio!
    Chętni bym przejrzała tę książkę - o ile unikam typowych publikacji kulinarnych, o tyle ta wydaje mi się na tyle nietypowa i ciekawa, że nabrałam na nią ochoty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie jak Karolina, chętnie bym zerknęła. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...