Ostatnio pisałam Wam o wspaniałym Moleskine Wellness Journal, który stał się moją własnością. Korzystam z niego już dobre 2 tygodnie i nie wyobrażam sobie bez niego dnia. Notes ten pomaga mi nie tylko w planowaniu ćwiczeń i diety, ale stał się kopalną przepisów kulinarnych, inspiracji i wszelakich informacji o moim stanie zdrowia. Zawsze miałam słabość do gruntownego spisywania wszystkiego, katalogowania, porządkowania na papierze.
W lipcu postanowiłam zainwestować w kolejny notes z tej serii - Moleskine Book Journal (zerknijcie na filmik umieszczony poniżej). Pierwsza jego część składa się z uporządkowanych alfabetycznie stron, na którym opisujemy wrażenia z lektur, wpisujemy ulubione cytaty i inne informacje, które okazały się dla nas cenne. Druga część to już nasza inwencja. Do kalendarza dołączone są bowiem naklejki z nazwami etykiet. To od nas zależy jakie etykiety przykleimy i jak prowadzić będziemy nasz notes. Jak dla mnie genialne i niesamowicie wygodne.
Już czaję się na notes filmowy i boję się, że na tym nie poprzestanę.
Prowadzicie spisy przeczytanych lektur? Zdecydowalibyście się na zakup podobnego notesu?
Też mam taki :) Świetna sprawa i niezbędna :)
OdpowiedzUsuńJa czekam aż mi sprowadzą do mojej ulubionej księgarni, bo dość ciężko je dostać.
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała "na żywo" zobaczyć jak wyglądają te notesy, bo filmiki nie wiele mi mówią, na czym one się opierają.
OdpowiedzUsuńSą one dostępne w empiku?
Niestety nie ma ich w Empiku. Przynajmniej ja ich tam nigdy nie widziałam. Raz je widziałam w sklepie w centrum Pragi. Być może w Wawie w jakiś większych papierniczych. Ja je zamawiam przez internet.
UsuńNigdy o nich nie słyszałam. Nie wiem czy bym zdecydowała się kupić. Ile takie cudo kosztuje? ;)
OdpowiedzUsuńCena waha się od 70-90 złotych, w zależności od sklepu internetowego. Ja kupuję za około 75 złoty z bezpłatnym odbiorem w Łodzi.
UsuńSpis prowadzę od lat, ale chyba bym się wściekła, jakbym to miała robić w notesach. Mam plik excel na typowy spis książek przeczytanych + czytatki w Biblionetce na spis + króciuteńkie refleksje + blog. Starczy :>
OdpowiedzUsuńNo i Moleskine jest koszmarnie drogi niestety.
Mój mąż też robi swój spis w exelu i bardzo sobie to chwali. Mi z kolei to kompletnie nie leży. Chyba mało nowoczesna jestem. Zwykle jakoś pewniej się czuję gdy piszę długopisem na kartce.
UsuńCeny są niestety dość wysokie, ale jakość notesu, grafika i cała przyjemność pisania w nim jest tego warta :) Jak już się kupi jeden Moleskine to trudno poprzestać tylko na nim :)
Mhmm coś dla mnie ^^ Cudo :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Moleskiny to klasyka, ale ja wolę zwyczajne rzeczy. Mam zeszyt, w którym notuję książki, które przeczytałam, bo nie o wszystkich piszę na blogu. Zeszyt jest w twardej oprawie, na którą naciągnęłam okładkę z haftami mojej przyjaciółki. Mam też mały kalendarz, by się nie pogubić w tych wszystkich ciekawych rzeczach, jakie oferuje Wrocław. No i mój ukochany notesik z Kubusiem Puchatkiem-do wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że najprostsze rzeczy są najlepsze. Ja jednak jestem notesowym i kalendarzowym maniakiem już od dziecka. Nigdy nie rajcowały mnie markowe ciuchy, zabawki czy kosmetyki. Ale notesy, zeszyty, pióra to moja słabość:)
UsuńSpisem przeczytanych książek jest głównie mój blog, w kalendarzu zapisuję to, co koniecznie muszę przeczytać oraz ciekawe, ważne, inspirujące cytaty. Filmy spisuję w kalendarzu, bo obiecałam sobie, że nadrobię braki w tej dziedzinie :) Udało mi się już pobić rekord z 2012 roku, więc cel osiągnęłam.
OdpowiedzUsuńMoleskine to połączenie, wszystkiego co napisałaś. Wszystko umieszczone jest na oddzielnych zakładkach i ładnie uporządkowane :)
UsuńChętnie bym wypróbowała, Moleskine jeszcze nie miałam w ręce. Tyle że ja piszę piórem, więc i rodzaj papieru ma dla mnie znaczenie, nie tylko przekładki i przegródki :)
OdpowiedzUsuńCiężko mi powiedzieć, czy pióro by nie przebijało na drugą stronę. Obawiam się, że niestety mogłoby.
UsuńSpis przeczytanych lektur prowadzę od wielu, wielu lat;) Ale to - super!:)
OdpowiedzUsuń