Etykiety

1.06.2013

"Fistaszki zebrane 1963-1964". Charles M. Schulz


O Fistaszkach na blogu pisałam już kilka razy. Czekam na nie z niecierpliwością dwa razy w roku. Zeszłej jesieni na naszym rynku pojawił się najnowszy tom przygód Snoopiego i jego kompanów, który skupia w  sobie paski z gazet codziennych i weekendowych z 1963 oraz 1964 roku. Tym razem okładkę zdobi postać Linusa przytulającego swój ukochany kocyk.


Czy zdarza Wam się czytać przedmowy w książkach? Pewnie mało kto ma to w zwyczaju. W tym tomie "Fistaszków zebranych" wstęp napisał Leszek K. Talko i nie ulega wątpliwości, że jest to jeden z najciekawszych i najpiękniejszych przedmów do komiksów, jakie dane mi było czytać. Pisze on o miłości do legendarnych komiksów i czasów młodości, kiedy to po raz pierwszy usłyszał o enigmatycznej nazwie "Peanuts". Zachodził w głowie co może oznaczać ta nazwa, a następnie dlaczego została ona nadana komiksowi opowiadającemu o przygodach niesfornego beagle'a. Opisuje także ile emocji wzbudził w nim pierwszy komis i jakie nadal wzbudza, mimo upływu lat.

We mnie również komiks wzbudzał, wzbudza i będzie wzbudzał emocje, które trudno opisać słowami. Tym razem zmierzymy się z problemami egzystencjalnymi Snoopiego, jego niecodziennej przyjaźni z królikami, a nawet poznamy sekrety jego budy. Czytelnik dowie się, czym jest "łokieć praczki", który znienacka dopadł Lucy, w kim kocha się Charlie Brown czy też czym grozi obgryzanie gumek do mazania.


Komiks dawkuje sobie po kawałeczku, ponieważ mam świadomość, że będę zmuszona czekać kolejne pół roku na następny tom. Mimo, że książka jest opasła (330 stron) to jej lektura przebiega taj szybko, że można ją ukończyć w jeden wieczór, czego nie polecam. Wolę delektować się każdym paskiem i każdego dnia dostarczać sobie nowej porcji tej pozytywnej energii.

Nadal nie jestem przekonana do tego, że komiks przeznaczony jest dla dzieci. Według mnie absolutnie nie. Na pewno nie dla tych najmłodszych. Pełno w niej filozoficznego i głęboko ukrytych przesłań, które momentami wprawiają czytelnika w osłupienie. Ile w tych małych dzieciach mądrości, elokwencji i zmysłu strategicznego, a nawet poczucia patriotyzmu.

Dla tych, którzy nie są do końca przekonani, niech uwierzą mi na słowo - Fistaszki znać trzeba!

Za ucztę dla zmysłów dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia

3 komentarze:

  1. Ja za komiksami nie przepadam, więc spasuję ^^

    ps. Kilka dni temu, na moim blogu ruszył konkurs, w którym do wygrania "Giń" Hanny Winter!
    Szczegóły znajdziesz tu:
    http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2013/01/zimowy-konkursik-3.html

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ponoć te Fistaszki zebrane są całkiem niezłe, ja sobie kiedyś sprezentowałam inny zbiór i byłam rozczarowana. Fistaszkom odpuściłam. Pewnie niesłusznie, co?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...