Etykiety

10.18.2012

"Bieganie i odchudzanie dla kobiet" Jeff Galloway, Barbara Galloway


Zawsze bardzo krytycznie patrzyłam na bieganie. Wydawało mi się nie tylko nużące, ale i jakieś takie bezcelowe. Jednakże, odkąd jestem w Finlandii zauważyłam, że prawie każdy tutaj biega lub uprawia jakiś sport. Finowie bardzo dbają o dobrą kondycję, formę i dietę. Mają na tym punkcie małą obsesję. Pomyślałam, że być może warto spróbować. Tym bardziej, że mieszkam w okolicy bogatej w parki i lasy.

Początki były straszne. Zaczęłam biegać na początku września. Trasa - 2km. Brak tchu odczuwałam już po kilku metrach, łapała mnie kolka i ogólnie przysięgałam sobie, że już nigdy więcej nie wyjdę pobiegać. Byłam strasznie zła i zmęczona. Jednak po około 2 tygodniach regularnego biegania, zaczęłam odczuwać dziwną przyjemność podczas biegu, uregulowałam swój oddech i tempo. Na początku października po długiej podróży z Polski, książka "Bieganie i odchudzanie dla kobiet" wreszcie do mnie dotarła. Pojawiła się w moim życiu w idealnym dla niej momencie.

Nie mam problemów z nadwagą, chociaż przyznam, że te 5 kilogramów mniej, sprawiło by mi wielką frajdę.  Od maja, schudłam już 10 kilogramów jedynie dzięki radom dietetyczki. Regularne posiłki jadane co 3 godziny w niewielkich ilościach działają cuda. Nigdy jednak nie ćwiczyłam, nie biegałam ani nie poddawałam się większym wysiłkom fizycznym niż wysiłek przewracania stron w książkach. A jednak od września w moje życie z wielką pompą wkroczyła siłownia, fitness i wspomniane wcześniej bieganie. Co jednak zrobić, aby uczynić je jeszcze skuteczniejszym?

Metoda Gallowaya jest idealna dla osób, które nie chcą forsować się podczas biegu lub ich zdrowie nie pozwala na intensywne ćwiczenia. To bardziej marszobieg niż bieg, jednak jego długotrwały trening, może przynieść cuda. Książka zaczyna się wstępem żywieniowym. Jak jeść mądrze i jednocześnie nie głodować, a dostarczać sobie niezbędne witaminy i mikroelementy? Bardzo często kobiety decydują się głodówki, co jest największą głupotą i krzywdą jaką można sobie wyrządzić. Od głodowania tyje się jeszcze bardziej. Autorzy omawiają kontrowersyjny temat cukru w naszym organizmie. Czy faktycznie tak bardzo nam szkodzi, a może wręcz przeciwnie, jest największą motywacją? Kolejną bardzo istotną sprawą jest tłuszcz. Podczas mojej pierwszej wizyty u dietetyka okazało się, że moja tkanka tłuszczowa stanowi około 12% (pod koniec czerwca miałam już jej 9.6%) masy ciała. To bardzo mało (zdrowa kobieta to około 15-18% tkanki tłuszczowej). A więc skąd się wzięły moje kilogramy, skoro miałam tak mało tłuszczu? Odpowiedzi dostarcza lektura książki.

Po zapoznaniu się z elementarnymi zasadami żywienia i  kontrolą masy tłuszczowej, autorzy omawiają szczególne istotne zasady rozgrzewki. Pamiętajcie, bez króciutkiej (5 minutowej) rozgrzewki, będzie nam znacznie trudniej wytrzymać dłużej na siłowni lub przebiec dłuższy dystans. W książce zostały podane krótkie programy treningowe, które z pewnością zadowolą każdego. Program treningu należy dobierać indywidualnie, ponieważ każdy z nas ma inne cele i inne partie ciała, są dla niego kluczowe.

Książka jest idealna dla kobiet, które chcą zmienić nie tylko swoje podejście do odżywiania, ale przede wszystkim dla tych, które nie zbyt dobrze czują się podczas typowego biegania, podczas którego zatyka nas w płucach i zasycha w gardle. Uważam, że utrzymywanie naszego ciała w doskonałej kondycji jest gwarancją dłuższego życia i większego zadowolenia z siebie. Nie zgodzę się tylko z jednym, ale wiem, że jestem jakiś dziwnym odstępstwem od reguły w tej kwestii. Po jakichkolwiek ćwiczeniach czy bieganiu jestem tak zmęczona, że po prysznicu natychmiast muszę położyć się spać na 20 minut. Jestem wprost wykończona. Gdzie ta energia płynąca z ćwiczeń?

Co codziennie robię dla swojego ciała i organizmu dzięki lekturze książki?

- dzień zaczynam od szklanki wrzątku z plasterkami korzenia imbiru. Wypijam jeszcze dwie szklanki w ciągu całego dnia
-ograniczyłam słodycze, a przynajmniej się staram
-regularnie chodzę na siłownie (co drugi dzień) i trenuję przez około 90 minut
-biegam co drugi dzień na odległości 2 km, metodą Gallowaya (teraz niestety na siłowni na bieżni, bo Finlandia tonie w wodzie)
- nie jadam po 19-stej (wyjątki robię wtedy, kiedy uczę się do późna w nocy, pozwalam sobie wtedy na garść orzechów bądź odtłuszczone mleko sojowe z granolą własnej roboty)
-zupełnie zrezygnowałam z masła i soli (jeśli, już muszę to używam soli ziołowej)
- staram się wysypiać, co jest czasem bardzo ciężkie. Długi i niezakłócony sen jest podstawą odchudzania!


Polecam i trzymam kciuki! Pamiętajcie - w zdrowym ciele, zdrowy duch :)




Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Sensus

4 komentarze:

  1. Sama jestem ciekawa tej metody. Może zacznę jeszcze biegać przed zimą, bo potem chyba zostaje tylko bieżnia na siłowni. Dzięki za opis książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z natury jestem leniwa i jedyny sport jaki uprawiam i kocham, to jazda na rowerze. Mogę ta pokonywać kilkanaście kilometrów dziennie i nigdy nie mam dość.
    Co do powyższego poradnika, to jednak spróbuje go nabyć i przeczytać. Może choć trochę zmotywuje mnie do innych sportowych wyczynów?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafilem na Pani recenzje na stronach helionu i tak mnie zaintrygowal fragment o zasypianiu po bieganiu, ze poswiecilem chwile na odszukanie zrodla :-)

    Nie przesadzila Pani z dieta a dokladniej z cieciem cukru? Jest Pani mloda dziewczyna (25 lat?), wiec te 2 kilometry nie powinno byc problemem -- sam biegam 5km (tempo: 0.5h) i jedyne wrazenie jest takie, ze jestem spocony. Ze sportow powodujacych sennosc to tylko 2 godzinna sesja ostrego tenisa.

    Zaznaczam, ze nie jestem wyczynowcem i chudne powoli, ale wiem, ze to ruch ma mi spalic tluszcz, a nie dieta, bo inaczej poleca mi i miesnie. Wiec mam w spisie i kostke gorzkiej czekolady i kromke z kielbasa i jajko, a na "noc" (o 20) 2 jablka, banan i sok owocowy (do tego kromka sniadaniowa z serem zoltym, maly obiad + wlasnoreczny szejk na bazie jogurtu z lnem, sezamem, migdalami, kakaem, ziarnami dyni i slonecznika).

    A recenzja swietna, dziekuje! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem zasypiania po wysiłku mam już za sobą. Faktycznie problemem był niski poziom cukru we krwi. Przez bieganiem lub innym wysiłkiem fizycznym wspomagam się właśnie kostką gorzkiej czekolady. Czuję się znacznie lepiej i czuje ogromny napływ energii po każdym wysiłku:)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...