Etykiety

6.19.2012

"Deyna, Legia i tamte czasy" Stefan Szczepłek



Podejrzewam, że dla wielu osób, szczególnie młodych i nieinteresujących się piłką nożną, tytuł może być enigmatyczny. Chodzi w nim oczywiście o Kazimierza Deynę, polskiego piłkarza, jednego z najlepszych futbolistów tamtych czasów nie tylko w Europie, ale i na świecie. Był to człowiek wyjątkowy, dlatego jego legenda jest wciąż żywa i może warto teraz, „na otarcie łez” po odpadnięciu polskiej reprezentacji z EURO 2012, przypomnieć sobie lub dowiedzieć się, że były lata kiedy Polska grała o najwyższe laury, zapewniając kibicom emocje na światowym poziomie.

Biografia Kazia, jak pisze o nim autor, jest niesamowicie wciągająca, barwna i ciepła (choć nie bezkrytyczna), a wszystko dzięki temu, że Stefan Szczepłek, dziennikarz sportowy i znawca futbolu, był przyjacielem Deyny i pisze o piłkarzu właśnie jak o kimś bliskim.

Oprócz faktów, domysłów i anegdot z życia Kaki (nie mylić z Brazylijczykiem Kaką, który w chwili śmierci Deyny miał 7 lat), książka ma drugiego bohatera – Legię Warszawę. Tę z czasów, kiedy grali w niej Lucjan Brychczy, Jacek Gmoch, Robert Gadocha i sam Kazmierz Deyna i kiedy sięgali oni po tytuły Mistrzów Polski, Puchary Polski i dochodzili do półfinału i ćwierćfinału Pucharu Europy (odpowiednio w 1970 i 1971). Czy warto przypominać, że od tamtej pory żaden polski klub nie zaszedł już tak wysoko w europejskich rozgrywkach?

Kazik Deyna święcił tryumfy również z reprezentacją. Jego występy w „Orłach Górskiego” to pasmo sukcesów: złoty medal na Olimpiadzie w Monachium 1972 (tytuł króla strzelców) i 3 miejsce na Mistrzostwach Świata w 1974 w RFN. Łącznie Kaka zakładał koszulkę z orzełkiem ponad sto razy i strzelił 45 bramek dla biało-czerwonych.

A prywatnie? Kazimierz Deyna był ponoć indywidualistą, typem samotnika, nie szukał rozgłosu i sławy, nie cierpiał udzielać wywiadów, ale miał też słabość do kobiet (odwzajemnioną), przez co zdarzało się, że przepadał na kilka dni. Jednak wszyscy, którzy znali go osobiście zgodnie twierdzą, że choć był zamknięty to był również sympatyczny i uczynny. W całości oddany futbolowi.

Ze smutkiem czyta się o końcu jego kariery i końcu życia zarazem. Pochodząc z kraju komunistycznego miał niemal uniemożliwiony wyjazd do klubu zachodniego, choć w swoim czasie bili się o niego najlepsi. Kiedy w końcu udało mu się wyjechać do Anglii był już u schyłku kariery, nie odnajdował się w angielskim stylu gry i koledzy z Manchesteru City również nie rozumieli jego taktyki. Po wyjeździe do USA (na piłkarską emeryturę, jak się to często określa), choć przez jakiś jeszcze czas odnosił sukcesy, to jednak problemy osobiste zaczęły przeważać (kryzys małżeństwa, alkohol, hazard...), co znalazło swój tragiczny finał 01.09.1989 r.

Piłkarz o wspaniałym talencie, kapitan reprezentacji, który dyrygował grą całego zespołu, na boisku opanowany (1 czerwona kartka w całej karierze) przegrał jednak w życiu prywatnym.

Wracając do samej książki, warto odnotować, że jest bardzo ładnie i ciekawie wydana. Tekst wzbogacają fotografie z epoki, o której jest mowa, reprinty biletów, wycinków z gazet, koszulek i wielu innych piłkarskich gadżetów.

W stylu Stefana Szczepłeka czuje się lekkość i fachowość, od razu można poznać, że czytamy relację naocznego świadka opisywanych wydarzeń. Nie sądziłam, że książka o piłkarzu, klubach, meczach itd. może być taka wciągająca. Co więcej, po przeczytaniu jej przez męża, powędruje do taty, a dalej pewnie trafi do kilku innych kibiców w różnym wieku z mojej rodziny.

Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

6 komentarzy:

  1. Polecali tę książkę w Trójce,ale ja jakoś nieszczególnie się do niej palę. Choć lubię biografie

    OdpowiedzUsuń
  2. ja już nie mogę się doczekać momentu, kiedy będę miała tę książkę w rękach :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wielką chęcią przeczytałabym tą pozycję, ponieważ piłka nożna jest moją wielką pasją, zaraz za (oczywiście) czytaniem i sztuką ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się twój blog. Masz szeroki wachlarz zainteresowań. przed chwilą wpadłem na Twoją recenzję książki o św. Hildegardzie z Bingen (widać, ze jesteś racjonalistką i każdy przejaw mistycyzmu traktujesz jak magię - to tylko takie spostrzeżenie, a nie zarzut ;), a teraz widzę tekst o naszym wielkim piłkarzu, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Szkoda. Deyna podobno chciał założyć w Polsce szkółkę piłkarską.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że blog przypadł do gustu. Zapraszam zatem częściej :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...