Etykiety

8.01.2011

"Za oknem cukierni" Sarah-Kate Lynch

Być może to zabrzmi banalnie, ale uwielbiam książki, w których główny bohater porzuca dotychczasowe życie i wyrusza w siną dal:) W "Za oknem cukierni" poznajemy Lily - kobietę w średnim wieku, bizneswoman, silną, niezależną, z nienaganną figurą. Lily całkiem przypadkiem odkrywa głęboko skrywany sekret swego męża. Okazuje się, że ma kochankę daleko w Toskanii. Co więcej, doczekał się z nią potomstwa. Kobieta przeżywa szok (trudno jej się dziwić) i od wpływem emocji i sporej dawki alkoholu postanawia sama udać się na wyprawę do tego uroczego zakątka Włoch.

Kiedy już dociera do celu podróży (oczywiście nie obywa się bez drobnych kłopotów), trafia na nocleg do dwóch sióstr - Luciany i Violetty. Kobiety przed laty prowadziły świetnie prosperującą cukiernie i zachwycały okolicę aromatycznymi wypiekami. Dziś jednak, jako starsze panie, założyły Ligię Owdowiałych Cerowaczek. Wdowy z całej okolicy spotykają się w tajemnicy, cerują skarpety i omawiają zawiłe plany swatania samotnych i zranionych serc.

Co wyniknie z tej kombinacji? To już musicie doczytać sami. Książka wydaje się być idealna na lato (chociaż coraz częściej mówi się, że piękną jesień mamy w te wakacje;)). Zafascynowały mnie liczne opisy przyrody, mieszkańców czy nazwy potraw w języku włoskim. Klimat jest nieco zbliżony do "Pod słońcem Toskanii" a miejscami do "Czekolady". Z pewnością byłby to świetny materiał na film.

Przejdziemy teraz do minusów. Ostatnie 30 stron mocno mnie zirytowało. Nie mogę Wam zdradzić dlaczego, bo popsuła bym czytanie przyszłym nabywcom książki. Wybaczyć zdradę mężowi wydaje się być czynem szlachetnym i miłosiernym. Ja na tym etapie swojego życia, nie jestem w stanie wyobrazić sobie takiej sytuacji. Jednak to co zrobiła (na szczęście nie w odwecie) Lily i wnioski jakie z tego wyciągnęła powaliły mnie na ziemie. Końcówka książki nadaje się do programu Ewy Drzyzgi...


Mimo irytującego i nierealnego dla mnie zakończenia, książka jest ciepła, pogodna i bardzo wciągająca. Jestem pewna, że spodoba się szerokiemu gronu czytelników.


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i s-ka.

5 komentarzy:

  1. Poluję na tę książkę od dłuższego czasu, mam ostatnio ochotę na tego typu książki. Zrobiłam sobie nawet listę książek toskańsko-prowansalskich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna, po prostu piękna okładka! Urzekła mnie. A i Twoja recenzja mnie urzekła, zwłaszcza opis ostatnich 30 stron. Na pewno przeczytam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez mam ochotę przeczytać tę książkę i twoja recenzja tylko zaostrzyła mi apetyt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co, ja to teraz non stop takie lekkie pozycje przyswajam. Podejrzewam,że to naturalna reakcja emocjonalna po zbyt dużej dawce literatury faktu dotyczącej ludobójstw w Rwandzie. Chyba sobie zamówię, bo już tak się od dłuższego czasu zastanawiałam nad ta pozycją i mnie przekonałaś. A z innej beczki- jak tam plany na miesiąc miodowy?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mag myślimy z mężem nad wypadem do Petersburga we wrześniu. Filip kończy filologię rosyjską i ma sentyment do Rosji, wiadomo:) A że mi obojętnie gdzie jadę, byle by z nim, to przytaknęłam pomysłowi. Za sprawą ostatnich notek na blogu Virginii planuje też mały wypad do Pragi. Chociaż ciężko będzie, bo jesteśmy studentami i do października trzeba się wyrobić:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...