Niedziela mija spokojnie i leniwie. Z narzeczonym urządziliśmy dzień francuski z okazji naszego 4 lecia i 8 miesięcy wspólnego istnienia. Ukochany sam zrobił creme brulee i podał go z kawą czekoladową doprawioną chilii:) Na siebie wzięłam piknik, czyli muzyka francuska, bagietka, ser pleśniowy i czerwone winko:) Także dzisiejszy dzień mija bardzo przyjemnie.
Dla zabawy nakręciłam mini "horror" z udziałem mojego psa. Emisia cudownie udaje zombie. Dramatyczności dodaje mrugnięcie prawym okiem:) Wrzucam Wam go, tak dla poprawy nastroju:)
Oczywiście wspominam dzisiaj Powstanie Warszawskie. Filip(luby) był jednak pierwszy i porwał mi z półki książkę "Kolumbowie" Romana Bratnego. Także czytanie tej pozycji zostawiam na póżniej. Dziś w telewizji wyświetlane są filmy wojenne, koncerty, reportaże oraz wszelakie wspomienia, dlatego urywek dnia poświęce właśnie na to.
Widzę, że Emisia nikogo tak nie urzeka jak mnie i Filipa:D:D
OdpowiedzUsuń