Biblioteczka Kolmanki
Subiektywne oceny książek..i nie tylko:-)
8.08.2015
"Pozdrowienia z Korei" Suki Kim
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o reżimie Korei Północnej. Niejednokrotnie czyta się w prasie o niesubordynowanych Koreańczykach, których dyktator skazał na śmierć za.... zaspanie na narodowej uroczystości. Autorka książki - Suki Kim - to Amerykanka koreańskiego pochodzenia, która postanawia wcielić się rolę nauczycielki języka angielskiego i rozpoczyna pracę na Uniwersytecie w Pjongjangu. To, czego tam doświadczyła, opisała w książce "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit", doskonale wiedząc o tym, że już nigdy do tego państwa nie zostanie wpuszczona. Zdradziła bowiem tajemnice, które są pilnie strzeżone przed całym światem.
Wyobraźcie sobie zimne miasto z betonu całkowicie pozbawione życia. Brak tutaj krzykliwych reklam, bilbordów oraz kolorowych plakatów. Zamiast tego na każdej ulicy i na każdym rogu czają się portrety Wielkich Wodzów - Kim Dzonga Ila czy też Kim Ir Sena oraz pompatycznie brzmiące hasła odnoszące się do lokalnego patriotyzmu. W telewizji wszystkie programy i wiadomości poświęcone są wydarzeniom lokalnym i sylwetkom wodzów. Każda piosenka rozbrzmiewająca w Pjongjangu mówi o miłości do Korei Północnej, wodza i KRLD (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna). W kinach nie emitują amerykańskich hitów (Ameryka to najgorszy wróg Korei Północnej), bo wszystko tutaj jest tematem tabu. Wszystkie treści zachodnie stoją w sprzeczności z mentalnością i wiarą Koreańczyków.
Suki Kim przekraczając progi uniwersytetu dla mężczyzn dostaje listę, czego robić jej nie wolno. Długa lista zakazów zawiera np. niemożność rozmawiania o świecie zewnętrznym (wszystkim, począwszy od literatury na polityce skończywszy) czy niemożność opuszczania terenu kampusu (wyjątkiem są wycieczki z opiekunami do miejsc kultu Wielkich Wodzów i zakupy spożywcze). Program zajęć musi być wcześniej zaakceptowany, a każda lekcja i rozmowa jest nagrywana. Młodzi studenci informatyki mimo, ze znają budowę komputera, nie wiedzą czym jest internet. Nie znają sylwetek Steve'a Jobsa czy portali społecznościowych jak Facebook. Są całkowicie odcięci od tego, co dzieje się poza ich krajem. Uważają, że ich kraj jest najwspanialszy i jedyny w swoim rodzaju. Święcie wieżą w ideologię dżucze i są całkowicie oddani swemu państwu.
Kobieta z dnia na dzień, z ogromnym przerażeniem odkrywa realia codziennego życia w tym okrutnym, ociemniałym świecie. Bardzo zżywa się ze swoimi studentami, którzy mimo wszystko są zwykłymi, młodymi mężczyznami, wkraczającymi w dorosłe życie. Jej studenci to ambitni, ciężko pracujący młodzieńcy, przekonani o tym, że w Korei Północnej żyje się najlepiej na świecie. Tymczasem ich umysły są wyprane przez reżim, a wszyscy obywatele zamknięci w klatkach niczym zwierzęta, które nie znają wolności.
"Pozdrowienia z Korei" to przerażający dokument o państwie, które prowadzi niezwykle skuteczną propagandę, skazując tym samym swoim obywateli na bycie niewolnikami. To książka o miejscu, gdzie za nieposłuszeństwo grozi kara śmierci, a szczęście może dać jedynie ciężka praca dla Wielkiego Wodza.
Poniżej wklejam Wam link do wypowiedzi autorki o tym jak wyglądało jej nauczycielskie życie w Korei Północnej (można wybrać napisy polskie). To trzeba koniecznie zobaczyć.
https://www.ted.com/talks/suki_kim_this_is_what_it_s_like_to_teach_in_north_korea#t-2484
To książka, którą musicie przeczytać.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak
8.05.2015
"Kurs języka rosyjskiego A1" Anna Wrzesińska
Na rynku wydawniczym jest sporo podręczników do
języka rosyjskiego. Osobom, które zaczynają przygodę z tym
melodyjnym językiem, ciężko jest wybrać ten jeden, który spełni
ich oczekiwania. Dodatkowo, rosyjski nie należy raczej do języków
najpopularniejszych mimo, że jest bardzo poszukiwany przez
pracodawców. Ostatnio natknęłam się w internecie na podręcznik
przeznaczony specjalnie dla osób dorosłych, które nigdy wcześniej
nie miały kontaktu z rosyjskim. Moja uwagę przykuła także
fotografia sympatycznej kobiety, autorki książki. Pani Anna
Wrzesińska jest założycielką Centrum Języka Rosyjskiego z
siedzibą w Łodzi. Bez chwili wahania postanowiłam osobiście
skontaktować się z autorką. Z przyjemnością weszłam do
niewielkiej, aczkolwiek przytulnej szkoły językowej i spotkałam w
niej pełną pasji i entuzjazmu młodą rusycystkę, która bez
pomocy żadnego komercyjnego wydawnictwa wydała własny podręcznik.
Sama przyznaje, że brakowało jej na rynku takiej pozycji do nauki
języka rosyjskiego, która spełniłaby jej oczekiwania, nie była
pełna rażących błędów i zawierała nowoczesne metody
dydaktyczne.
Od czerwca udało mi się przerobić połowę
książki. Moim nauczycielem był oczywiście mój mąż, co znacznie
ułatwiło mi pracę. W książce wiele ćwiczeń polega na
konwersacji z drugą osobą (partnerem z grupy). Dodatkowo zachęca
nas to do konwersacji. Lekcje są dość długie, dlatego każdy
rozdział musiałam rozłożyć sobie na 3-4 osobne lekcje. Jednakże,
jeśli ktoś dysponuje większą ilością czasu wolnego, może
próbować przerobić 1 rozdział podczas jednej lekcji (ale nie
godziny lekcyjnej). To co było dla mnie miłym zaskoczeniem to lista
słówek (wraz z tłumaczeniem) oraz najważniejszymi zwrotami z
każdego rozdziału umieszczona na jego końcu. Nareszcie nie
musiałam siedzieć z kartką i rozpisywać wszystkiego po kolei. Co
tu dużo mówić? Podręcznikiem jestem zachwycona i liczę na to, że
z sukcesem ukończę całość. Cieszy mnie to, że na naszym rynku
pojawiła się książka, którą możemy wykorzystać w 100% bez
potrzeby korzystania z dodatkowych zeszytów ćwiczeń, notatników,
słowników itp. Co więcej, autorka zdradziła mi, że już niedługo
ukaże się druga część książki, na którą już wyczekuję.
Polecam z czystym sumieniem.
Informację o książce
i dodatkowych materiałach znajdziecie tutaj
O autorce:
Anna Wrzesińska jest absolwentką Instytutu
Rusycystyki Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego,
stypendystką Instytutu imienia Aleksandra Puszkina w Moskwie,
egzaminatorką międzynarodowych certyfikatów telc, absolwentką
Akademii Zarządzania dla właścicieli szkół językowych i
metodyków, założycielką Centrum Języka Rosyjskiego „Rosjanka”
w Łodzi.
7.31.2015
"Bielszy odcień śmierci" Bernard Minier
Środek lata jest doskonałym momentem na czytanie mrożących krew w żyłach kryminałów. Dodatkowo jeśli akcja powieści toczy się zimą w obsypanych śniegach Pirenejach, możemy być pewni, że podczas lektury poczujemy dreszcze.
Czasy współczesne. Pewnego grudniowego dnia pracownicy elektrowni wodnej dokonują makabrycznego odkrycia. Na stacji kolejki liniowej ktoś przywiesił zmaltretowane zwłoki konia bez łba. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Nawet ochrona całego ośrodka. Tego samego dnia nieopodal elektrowni młoda i ambitna pani psycholog obejmuje posadę w zakładzie psychiatrycznym dla najgroźniejszych przestępców. Sektor A budynku roi się od najniebezpieczniejszych morderców z zaburzeniami psychicznymi. Pacjenci ośrodka są pilnie strzeżeni 24 h na dobę oraz przyjmują lekarstwa w dawkach, które zdrowego człowieka zwaliłyby z nóg. Kilka dni po makabrycznym odkryciu dochodzi do kolejnego morderstwa. Tym razem ofiarą jest człowiek. Lokalny aptekarz zostaje znaleziony powieszony na moście. Samobójstwo zostaje wykluczone. Sprawy na na pierwszy rzut oka zdają się nie być ze sobą powiązane. Do czasu kiedy śledztwo w tej sprawie wszczyna komendant Martin Servaz. Przed nim godziny szukania powiązań, grzebania w przeszłości mieszkańców miasteczka i odkrywania niewygodnych tajemnic. Nie rzadko z narażeniem własnego życia.
Młoda pani psycholog - Diane - już od pierwszego dnia swej pracy w zakładzie, czuje się w nim niekomfortowo. Przeraża ją dziwny nastrój panujący w szpitalu, psychopaci z sektora A, nastawienie jej przełożonego, enigmatyczne rozmowy prowadzone przyciszonym głosem, których przed przypadek jest świadkiem. Kiedy dowiaduje się o tym, że DNA jednego z pacjentów zostało znalezione na miejscu zbrodni, jej zmysły jeszcze bardziej się wyostrzają. Diane wszczyna własne śledztwo prowadzone na terenie szpitala psychiatrycznego, przez co staje się "niewygodnym" pracownikiem.
Zacznijmy od samej fabuły. Bernard Minier zdecydowanie podołał bardzo ciężkiemu zadaniu stworzeniu powieści oryginalnej, wciągającej i z zaskakującym zakończeniem. Bardzo przypadł mi do gustu pomysł połączenia całej sprawy z klimatem zakładu psychiatrycznego. Odrażające morderstwa oraz nastrój rodem z "Lotu nad kukułczym gniazdem" - to strzał w dziesiątkę.
Mamy tutaj wszystko to, co powinno znajdować się dobrym kryminalne. Jest warta akcja, gęsty, duszący klimat, kilkoro podejrzanych osób, tajemnice sprzed wielu lat i niezwykle bystre umysły, które próbują połączyć to w całość. Nie sposób o idealnie dobranym miejscu akcji - lodowatej pokrywie śnieżnej, która otula mroczne miasto w Pirenejach. Czego chcieć więcej w upalne dni tego lata?
"Bielszy odcień śmierci" jest pierwszym tomem kryminalnych powieści z komendantem Martinem Servazem.
Czasy współczesne. Pewnego grudniowego dnia pracownicy elektrowni wodnej dokonują makabrycznego odkrycia. Na stacji kolejki liniowej ktoś przywiesił zmaltretowane zwłoki konia bez łba. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Nawet ochrona całego ośrodka. Tego samego dnia nieopodal elektrowni młoda i ambitna pani psycholog obejmuje posadę w zakładzie psychiatrycznym dla najgroźniejszych przestępców. Sektor A budynku roi się od najniebezpieczniejszych morderców z zaburzeniami psychicznymi. Pacjenci ośrodka są pilnie strzeżeni 24 h na dobę oraz przyjmują lekarstwa w dawkach, które zdrowego człowieka zwaliłyby z nóg. Kilka dni po makabrycznym odkryciu dochodzi do kolejnego morderstwa. Tym razem ofiarą jest człowiek. Lokalny aptekarz zostaje znaleziony powieszony na moście. Samobójstwo zostaje wykluczone. Sprawy na na pierwszy rzut oka zdają się nie być ze sobą powiązane. Do czasu kiedy śledztwo w tej sprawie wszczyna komendant Martin Servaz. Przed nim godziny szukania powiązań, grzebania w przeszłości mieszkańców miasteczka i odkrywania niewygodnych tajemnic. Nie rzadko z narażeniem własnego życia.
Młoda pani psycholog - Diane - już od pierwszego dnia swej pracy w zakładzie, czuje się w nim niekomfortowo. Przeraża ją dziwny nastrój panujący w szpitalu, psychopaci z sektora A, nastawienie jej przełożonego, enigmatyczne rozmowy prowadzone przyciszonym głosem, których przed przypadek jest świadkiem. Kiedy dowiaduje się o tym, że DNA jednego z pacjentów zostało znalezione na miejscu zbrodni, jej zmysły jeszcze bardziej się wyostrzają. Diane wszczyna własne śledztwo prowadzone na terenie szpitala psychiatrycznego, przez co staje się "niewygodnym" pracownikiem.
Zacznijmy od samej fabuły. Bernard Minier zdecydowanie podołał bardzo ciężkiemu zadaniu stworzeniu powieści oryginalnej, wciągającej i z zaskakującym zakończeniem. Bardzo przypadł mi do gustu pomysł połączenia całej sprawy z klimatem zakładu psychiatrycznego. Odrażające morderstwa oraz nastrój rodem z "Lotu nad kukułczym gniazdem" - to strzał w dziesiątkę.
Mamy tutaj wszystko to, co powinno znajdować się dobrym kryminalne. Jest warta akcja, gęsty, duszący klimat, kilkoro podejrzanych osób, tajemnice sprzed wielu lat i niezwykle bystre umysły, które próbują połączyć to w całość. Nie sposób o idealnie dobranym miejscu akcji - lodowatej pokrywie śnieżnej, która otula mroczne miasto w Pirenejach. Czego chcieć więcej w upalne dni tego lata?
"Bielszy odcień śmierci" jest pierwszym tomem kryminalnych powieści z komendantem Martinem Servazem.
7.14.2015
Fiszki Plus Niemiecki dla Początkujących - zarys ogólny
Chyba zgodzicie się ze mną, że wakacje to idealny czas na szlifowanie języków obcych. Dla mnie to idealny moment na utrwalenie czy powtórzenie języka, z którym dawno nie miałam do czynienia. I tak jest w przypadku języka niemieckiego. Uczyłam się go w szkole i później zwyczajnie nie miałam okazji. Od czasu do czasu sięgałam oczywiście po przypadkowe samouczki, jednakże nigdy nie towarzyszyły mi dłużej niż kilka tygodni. Fiszki Plus z wydawnictwa Edgard towarzyszą mi od kwietnia i od tego czasu udało mi się przebrnąć przez wszystkie 3 części. Dzisiaj przedstawię Wam całość, a w kolejnych postach podzielę się wrażeniami z nauki z poszczególnych części.
Czym są Fiszki Plus?
Metodę nauki z fiszek nie trzeba nikomu opisywać. Na rynku jest tak wiele produktów opierających się na tej metodzie, że przestała być enigmatyczna. W ofercie wydawnictwa Edgard znajdują się 3 pudełka z serii Fiszki Plus na trzech różnych poziomach zaawansowania:
- Fiszki Plus Niemiecki dla początkujących A0-A1
- Fiszki Plus Niemiecki dla początkujących A1-A2
- Fiszki Plus Niemiecki dla początkujących A2-B1
Każdy zestaw składa się z pudełka w środku którego znajduje się około 1300 słów oraz wyrażeń na danym poziomie zaawansowania. Tradycyjnie znajdziemy też 3 przegródki: "uczę się", "powtarzam" oraz "umiem". Pomaga to w uporządkowaniu słownictwa podczas całego procesu zapamiętywania nowych słówek i zwrotów.
Każda fiszka na awersie posiada słowo w języku niemieckim, natomiast na rewersie jego polskie tłumaczenie. Ponadto na wielu fiszkach znajduje się krótka notka z odmianą czasownika w danym czasie lub innymi wskazówkami dotyczącymi gramatyki. W lewym górnym rogu fiszki umieszczony został mały symbol dziedziny, z której pochodzi słówko.
Słownictwo uporządkowane jest w różne grupy tematyczne: wyrażenia ogólne, kraje i narodowości, liczenie, rodzina, czas, kolory, czynności codziennie, cechy, zwierzęta, dom i wnętrze, szkoła i edukacja, czas wolny, praca i zawody, kuchnia, zakupy i usługi, ubrana i akcesoria, ciało, zdrowie, pogoda, podróże i transport.
Dodatkowo producent oferuje nam Memolistę, na której wypisane są wszystkie słowa oraz kod do pobrania plików. I to właśnie te pliki są według mnie jedną z największych zalet kursu. Oprócz nagrań w formacie mp3 wszystkich słówek zawartych w kursie, otrzymujemy także program multimedialny. Tak! Po instalacji programu możemy przeglądać zestawy słówek i stworzyć z nich playlistę (niektóre słówka mogą być nam znane, więc szkoda tracić czasu na ich słuchanie). W programie znajdują się również liczne ćwiczenia w postaci quizów, wykreślanek, gier typu memory oraz test końcowy. Dzięki takiemu rozwiązaniu nauka jest czystą przyjemnością i zabawą.
Jak wyglądała moja nauka z fiszek? Czy taką formę nauki uważam za efektywną? Jakie metody wykorzystałam? Tego dowiecie się z następnego postu.
Czekam także na Wasze komentarza dotyczące nauki z fiszek.
Fiszki znajdziecie na stronie Wydawnictwa Edgard
6.24.2015
"Lost and found. Opowiadania" Zadie Smith
Nie często trzymam w rękach opowiadania. Zdecydowanie częściej przemawiają do mnie powieści. Zazwyczaj czuję potrzebę nawiązania więzi z głównymi bohaterami, dlatego też krótsze formy jakoś do mnie nie przemawiają. Jedyny wyjątek robię dla opowiadań, w których autor bardzo umiejętnie nakreślił tło i przeładowane emocjonalnie postaci bohaterów. W momencie, gdy stworzony przez pisarza świat wydaje się zatrważająco realny i nieomalże go czuję, wiem, że mam przed sobą coś niezwykłego. Do tego gatunku bez cienia wątpliwości zaliczam niewielki zbiór opowiadań Zadie Smith - brytyjskiej autorki, która dała się poznać czytelnikom dzięki "Białym zębom" czy ostatnio wydanemu " Londyn NW".
W "Lost and Found" opisany został los trzech, przypadkowych, nie powiązanych ze sobą bohaterów. Jak sam tytuł wskazuje, nie są to ludzie, którym się w życiu poszczęściło. Czasami nawet nie do końca wiemy co przeżywają i świadkami jakich przykrych wydarzeń byli. Mimo że, każda historia jest inna, wszystkich bohaterów łączy jeden wspólny mianownik. Samotność. Młoda dziewczyna Martha szukająca dla siebie taniego mieszkania jest przykładem bohatera, który swoje cierpienia skrywa w najgłębszych zakątkach duszy. Hanwell to zwyczajny mężczyzna, który stracił w życiu najważniejszą wartość i nie potrafi zapomnieć o przeszłości. Po wielu latach walki o szczęście, ląduje na zmywaku w małej restauracji. Fatou zastanawia kto gra w badmintona w ambasadzie Kambodży. Dziewczyna jest służącą w dobrze sytuowanej, hinduskiej rodzinie i jeden dzień w tygodniu poświęca na pływanie, wchodząc na basen na kartę swoich chlebodawców.
Z pozoru niewielka książka niesie za sobą masę emocji i przemyśleń na temat tego, co bezpowrotnie tracimy. Nie chodzi tutaj o rzeczy materialne. Tracimy najbliższych. Tracimy wiarę. Tracimy marzenia. Nie rzadko staje się to punktem zapalnym do zmian, które jak się okazuje w przyszłości, mają pozytywny wydźwięk. Jednak fabuła wszystkich trzech opowiadań nie zawsze daje taką nadzieję. Każdy z nas jest na swój sposób samotny. Nawet wtedy, kiedy otacza się kochającą rodziną i wspaniałymi przyjaciółmi. Bohaterowie i ich los pojawiają się na kartach książki, po czym szybko znikają, odchodząc w zapomnienie.
Znakomity i zapadający w pamięć zbiór opowiadań. Polecam.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.
6.21.2015
"Zabić drozda" Harper Lee
"Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serduszek. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda."
Lata trzydzieste ubiegłego wieku w miasteczku Maycomb, stan Alabama. Jest to jednio z tych miejsc gdzie mieszkańcy doskonale się znają i wiedzą o sobie niemal wszystko (lub tylko tak im się wydaje). Wśród tej niewielkiej społeczności istnieje jednak bardzo duże rozwarstwienie oparte nie tylko na majętności ale i mentalności. Istnieją wykształceni, dobrze sytuowani, ubodzy, pogrążeni w patologii, tajemniczy i niebezpieczni. Pomimo tak znaczących różnic łączy ich jeden wspólny pierwiastek, który czyni z nich jedność - są biali. Czarnoskórzy mieszkańcy Maycomb to głównie robotnicy fizyczni i służący, którzy w większości przypadów nie cieszą się szacunkiem "uprzywilejowanej" części społeczeństwa.
Wyjątkowo upalne lato mija małej Skaut (zwanej też Skarbem) oraz jej starszemu bratu na beztroskiej zabawie z dala od problemów dorosłych. To co wypełnia ich dni to zabawa w oponie czy odgrywanie scenek teatralnych. Dzieciaki wychowuje ich ojciec - Atticus Finch. Mężczyzna jest wziętym, miejscowym adwokatem, który ponad wszystko ceni szacunek do drugiego człowieka i prawość. Mimo, że jego żona zmarła wiele lat temu, Atticus znakomicie odnajduje się w roli autorytetu i opiekuna. Jest dla swoich dzieci przewodnikiem po świecie dorosłych. Poświęca swoim dzieciom wiele uwagi i wykazuje się cierpliwością, starając się tłumaczyć młodym to, co dla ich niewinnych duszyczek może być niepojęte. W domu rodziny Finchów mieszka również czarnoskóra służąca i kucharka - Calpurnia, która jest dla Skarba i Jema najlepszą opiekunką i pewnym sensie zastępuję im matkę.
Historia przedstawiona na łamach książki opowiedziana jest słowami dziewięcioletniej Skaut, która na naszych oczach dojrzewa i snuje przemyślenia, które znacząco wpłyną na to, kim stanie się w przyszłości. Jej ojcu przyjdzie się zmierzyć z jedną z najtrudniejszych spraw sądowych w jego życiu. Wierny swoim przekonaniom, w zgodzie z sumieniem, staje się obrońcą w trudnej sprawie gwałtu. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że oskarżony jest czarnoskórym, młodym mężczyzną, który rzekomo dopuścił się nieprawości na białej kobiecie. Zarówno Atticus, jak i jego dzieci staną się obiektem szykan białej części społeczeństwa Maycomb. Skaut i Jem zetkną się z okrutnym światem dorosłych, gdzie znaczenie ma kolor skóry i pochodzenie. Światem, gdzie główne skrzypce grają uprzedzenia do mniejszości rasowej i pozycja społeczna. Dzieciaki są w pewnym sensie niemym światkiem tamtych wydarzeń. Przeczuwają, że gra toczy się o śmierć i życie niewinnego, ciężko pracującego człowieka, który stara się zapewnić godny byt żonie i trójce swoich dzieci. Ich zdanie jednak nic nie znaczy. Co przecież znaczy głos małego dziecka w bezwzględnym świecie dorosłych?
"Zabić drozda" to bez wątpienia klasyka literatury, mądra, wspaniała i zarazem przerażająca. Fabuła opowiedziana słowami dziecka, którego umysł jest "świeży" i nie otruty rasizmem, zdaje się być znacznie głębszym i mocniejszym przekazem. Dla małej dziewczynki decyzje podejmowane przez dorosłych są niezrozumiałe, niesprawiedliwe i pozbawione sensu. Skaut uczy się ponadto pokonywać własne uprzedzenia i przekonuje się jak wiele złego mogą wyrządzić pomówienia i plotki.
Jestem pewna, że do tej powieści będę powracała regularnie i stanie się ona lekturą obowiązkową polecaną najbliższym i znajomym.
6.10.2015
"Wszechświat kontra Alex Woods" Gavin Extence
"To, co wiesz o innych ludziach, jest zaledwie ułamkiem prawdy"
Aż wstyd mówić, ile ta książka leżała u mnie na półce. Ponad rok temu dowiedziałam się o znakomitej i oryginalnej książce opowiadającej o zawiłym losie chłopca..... w którego uderzył meteoryt.
To wszechświat zdecydował, że pewnego dnia sufit jednego z domów w Anglii z zawrotną prędkością przebił niewielki meteoryt, raniąc w głowę młodego chłopaka - Alexa. Jak dotąd, był to drugi taki przypadek na świecie. Alex pozostawał w śpiączce 2 tygodnie. Po tym czasie neurochirurdzy w miejscu pęknięcia czaszki wstawili mu płytkę mającą stanowić uzupełnienie kości. O tym dziwacznym przypadku rozpisywała się prasa, głośno było o nim w lokalnych mediach. Każdy w mieście wiedział, kim jest Alex i co takiego mu się przytrafiło. Sprawą zainteresowali się także naukowcy, uwagę których szczególnie przyciągnął tajemniczy kosmiczny odłamek. Jak nie trudno się domyślić, wypadek ten znacząco wpłynął na dalsze losy chłopaka. Był punktem zapalnym całej historii. Od czasu uderzenia meteorytem Alex zaczął cierpieć na napady epileptyczne, które uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Co więcej, w jego życiu pojawiają się postaci, których nie poznałby gdyby nie meteoryt.
Alex nie jest zwyczajnym chłopcem. Jak to określił jeden z bohaterów książki, jest zarazem nad wyraz dojrzały i dziecięco naiwny. Dzięki pomocy ulubionego neurologa, analizował on możliwości ludzkiego mózgu, poświęcając długie godziny na lekturę fachowej literatury. Z drugiej strony jego pasją był kosmos i prawa fizyki. To co dla chłopaka niesamowite to nieskończoność i złożoność Wszechświata. Kosmos nie przestawał go zadziwiać. Poprzez swoją "inność" bardzo trudno było mu odnaleźć się wśród rówieśników w szkole. Był wyszydzany i szykanowany za to, że lubi czytać, interesuje się nauką i cierpi na padaczkę. Grupa nastoletnich chłopców, która znęcała się nad Alexem, nie miała dla niego litości. Jedna z takich szykan skończyła się niespodziewanie w szopie jednego ze starszych mieszkańców miasteczka - Pana Petersona. O Panu Petersonie wiadomo niewiele. Mieszkańcy wiedzieli jedynie, że jest podstarzałym kombatantem wojennym, który przed kilkoma laty stracił żonę. Ponadto nie ma żadnej rodziny ani przyjaciół, gdyż natura nie obdarzyła go empatią. Przypomina trochę głównego bohatera filmu "Gran Torino", granego przez Clinta Eastwooda. Początkowa wzajemna niechęć Alexa i Pana Petersona zamienia się w piękną przyjaźń na śmierć i życie. Chłopiec dojrzał przy starszym mężczyźnie, traktując go jak ojca i dziadka (których zresztą nigdy nie miał). Pan Peterson z kolei, odnalazł w Alexie bratnią duszę, powiernika, przyjaciela do wspólnej lektury i słuchania muzyki klasycznej.
Narracja fabuły prowadzona jest w pierwszej osobie liczby pojedynczej, dlatego też czytelnikowi zdaje się, ze siedzi w umyśle Alexa znając każdą jego myśl i uczucie. Dzięki temu zabiegowi łatwiej nam poczuć to, co przeżywa chłopak i razem z nim roztrząsamy wszystkie dylematy i cieszymy się pięknem świata przedstawionego.
"Wszechświat kontra Alex Woods" nie jest jednak lekką lekturą na wakacyjne popołudnia. To głęboka, mądra, dająca do myślenia powieść o sile przyjaźni, pięknie i prostocie świata i wartościach człowieczeństwa.To nie tylko powieść o tym, co daje szczęście w życiu i jest jego siłą napędową. To również powieść o śmierci i nieodwracalnych decyzjach, które wiążą się ze świadomym zakończeniem życia. Nic bowiem nie jest w tej książce czarne lub białe. Życie człowieka także nie bazuje jedynie na łatwych decyzjach i jednoznacznych ocenach rzeczywistości. Osobowość Alexa i to co go spotyka jest trudne do ogarnięcia rozumem i zawiłe, tak jak tytułowy wszechświat.
Dokonała powieść dla czytelników, którzy nie boją się myśleć i głęboko przeżywać lekturę.
6.04.2015
"Wieczna księżniczka" Philippa Gregory
Ostatnimi czasy dość popularny stał się serial produkcji HBO "Dynastia Tudorów". Jako, że słyszałam, iż fabuła serialu nie do końca zgodna jest z faktami historycznymi, postanowiłam zacząć od książek. Już będąc w gimnazjum (a było to wieku temu) słyszałam o fenomenalnych książkach autorstwa Philippy Gregory. Autorka jest z wykształcenia historykiem zafascynowanym historią Anglii. Pierwszym tomem cyklu Tudorskiego jest "Wieczna księżniczka" opisująca tragiczne losy Katarzyny Aragońskiej - pierwszej żony Henryka VIII.
Fabuła rozpoczyna się w 1942 roku w hiszpańskim miasteczku Granada. Wraz z początkiem roku, po wielomiesięcznej bitwie upada ostatni bastion islamu. Na czele armii chrześcijańskiej stoją Izabela Kastylijska oraz jej mąż Ferdynand Aragoński. Hiszpańscy monarchowie całe swoje życie poświęcili walce z niewiernymi- Maurami. Świadkiem tego przełomowego wydarzenia jest mała Catalina, najmłodsza z córek władców. Wychowuje się zatem przy boku walecznej, odważnej i bogobojnej matki, która staje się dla niej autorytetem. Tuż po ukończeniu 3 roku życia, Catalina zostaje nominowana księżną Anglii. Jej rodzice wraz z panującym wówczas Henrykiem VII zawczasu zaplanowali jej ożenek z najstarszym synem króla Anglii. Dzięki temu posunięciu stosunki między Anglią i Hiszpanią zacieśnią się i staną się trudnym orzechem do zgryzienia (i pokonania) dla Francji czy Szkocji.
Okres dorastania mija Catalinie na przygotowaniu do roli przyszłej żony króla Anglii, a tym samym do zostania królowej, koronowanej Katarzyny Aragońskiej. Dziewczynka pisuje listy do swego przyszłego męża- księcia Artura oraz pobiera lekcje od najznakomitszych nauczycieli. Infanta dorasta w luksusach. Pięknym kompleksie pałacowym Granady, które wcześniej było własnością Maurów, ciesząc się na co dzień rozległymi ogrodami, wysokimi fontannami, mozaikami, egzotycznymi owocami czy kąpielami w najdroższych olejkach. Kontrakt jasno mówi, że Catalina po ukończeniu 15 roku życia, wyruszy z rodzinnej Hiszpanii wprost do swej nowej ojczyzny - Anglii.
Pierwsze spotkanie młodziutkiej Cataliny oraz księcia Artura nie należą do udanych, a sama księżniczka nie początkowo nie pała sympatią do swego przyszłego męża. Na dworze królewskim nie ustają przygotowania do wielkiego wydarzenia jakim jest ślub dwójki nastolatków. Catalina zauważa, że Artur jest słabowity i nie odziedziczył temperamentu po swoim ojcu. Jednakże tuż po ślubie między Cataliną i Arturem wybucha gorące uczucie, które sprawia, że wątpliwości hiszpańskiej księżniczki ulatniają się niczym mgła. Młodzi małżonkowie snują plany na przyszłość swoją i Anglii utwierdzając się w swej miłości i przeznaczeniu, jakie ich spotkało. Catalina potrafi godzinami opowiadać Arturowi o rodzinnej Hiszpanii i walkach toczonych przez jej dzielną matkę. Szczęście małżonków kończy się w niespełna pół roku wraz z niespodziewaną śmiercią Artura. Dla Cataliny rozpoczyna się nie tylko czas żałoby i najbardziej bolesnego okresu w jej życiu, ale także walka o tron, objęcie którego staje się kłopotliwe ponieważ nie doczekała się potomka.
Ojciec Artura, król Henryk VII pałający niesłabnącą rządzą w stosunku do młodego ciała Cataliny proponuje jej zawarcie małżeństwa. Taki krok pozwoliłby na zachowanie przymierza z Hiszpanią. Catalina jednak cechuje się dużym sprytem i wie, że małżeństwo z starym królem może nie przynieść jej upragnionej korony. W kolejce do tronu czeka bowiem młodszy brat Artura - przyszły król Henryk VIII. Jednak w chwili śmierci swego brata jest jeszcze zbyt młody do ożenku. Catalina uciekając się na podstępu, odrzuca zaręczyny leciwego Henryka VII i knuje własną intrygę, która jak dobrze wiemy doprowadzi do jej upadku.
Philippa Gregory to jak dla mnie mistrzyni powieści historycznej. W "Wiecznej księżniczce" jest wszystko - kawałek prawdziwej aczkolwiek okrutnej historii, polityka, intryga, spisek, nieszczęśliwa miłość i okrucieństwo. Wszystko opisane w sposób szalenie wciągający i barwny. Autorka pokusiła się również o ciekawy zabieg ukazywania uczuć Cataliny, w formie jej wspomnień pisanych w pierwszej osobie. Dzięki temu ta postać historyczna staje się bliższa naszemu sercu i w pełni ukazuje tragizm kobiety.
"Wieczna księżniczka" to pierwszy tom z ogromnego cyklu, składającego się na 8 potężnych ksiąg. Z wyjątkową niecierpliwością czekam na przeczytanie kolejnego tomu "Kochanice króla", na podstawie którego powstał znakomity film z Natalie Portman i Scarlett Johansson w rolach głównych.
Wyjątkowo polecam!
5.21.2015
"Myśl jak Sherlock Holmes" Maria Konnikova
Muszę zacząć od tego, że z Sherlockiem nie znam się zbyt dobrze. Właściwie to nie znam się w ogóle. Nigdy nie czytałam żadnej z opowieści kryminalnym Conana Doyle'a ani też nie oglądałam filmów ani seriali (zaczęłam dopiero w trakcie lektury). Zawsze bliższy memu sercu był Hercules Poirot, stworzony przez Agatę Christie. Jednak nie trzeba znać przygód Sherlocka, aby wiedzieć, że cechował się nadzwyczajną inteligencją, jasnością umysłu, spostrzegawczością i nieziemską intuicją. Autorka książki "Myśl jak Sherlock Holmes" jest dziennikarką pisującą do tak znanego pisma jak "New Yorker". Dywagacje na temat niebywałego sposobu myślenia znanego detektywa stały się idealnym materiałem na jej debiutancką książkę, która w szybkim czasie stała się bestsellerem.
Co takiego stało za niebywałym sukcesem Sherlocka? Oczywiście, jego mózg. Umysł człowieka porównywany jest w tej książce do poddasza. Poddasze może być miejscem chaotycznym, w którym potykamy się o sterty niepotrzebnych rupieci lub pomieszczeniem, gdzie panuje ład i porządek. Tylko my, możemy decydować o tym, co trafia do naszego mózgu dokładnie filtrując napływające do nas informacje. Niestety, w czasach masowego bombardowania nas bodźcami jest to wyczyn arcytrudny. Czy jednak zupełnie niemożliwy?
Maria Konnikova stworzyła poradnik, w którym nie tylko ukazuje nam fenomen postaci stworzonych przez szkockiego pisarza. Dziennikarka w bardzo profesjonalny sposób tłumaczy swoim czytelnikom jak działa nasza pamięć, opisując najważniejsze struktury mózgu biorące w nich udział oraz całe mechanizmy nauki. Ponadto autorka zapoznaje nas z najnowszymi badaniami z zakresu psychologii i udowadnia, że często popełniamy błędy w momencie, kiedy zbytnio zaufamy "zdrowemu rozsądkowi". Uczy nas jak patrzeć na życiowe problemy z perspektywy osoby trzeciej czy też wyjaśnia nam jak dedukować aby nie wplątać się w gąszcz błędnych przypuszczeń.
Teoretycznie po lekturze książki powinniśmy zmienić nasze postrzeganie świata i zwykłych codziennych czynności, rozmów czy też dywagacji. Uprzedzam jednak, że sama lektura książki nie wystarczy aby w kilka godzin zamienić się w błyskotliwego Sherlocka. Sądzę, że kilkukrotne i bardzo uważne przeczytanie całej książki oraz zapoznanie się z oryginalnymi opowiadaniami Doyle'a pozwolą nam na wyciągnięcie z lektury najlepsze korzyści.
Podsumowując, doskonała i wnikliwa analiza rozumowania w stylu holmesowskim. Ciekawa przeprawa przez meandry ludzkiego mózgu i jego nadal zadziwiające możliwości. Lektura dla ludzi, którzy cenią sobie rozwój i nie lubią stać w miejscu.
Książkę wydało Wydawnictwo Agora.
5.04.2015
"W jednej osobie" John Irving
John Irving to pisarz, z którym spotykam się po raz pierwszy. Strasznie żałuję, że książka leżała na mojej półce dobre kilka miesięcy i cierpliwie czekała na swoją kolej. Nie przypuszczałam, że "W jednej osobie" wywoła na mnie tak dobre wrażenie.
Często słyszałam, że jest to książka dla młodych ludzi, którzy wkraczając w dorosły świat nie bardzo potrafią poradzić sobie z określeniem własnego "ja" oraz brakiem tolerancji i zrozumienia. Teraz już wiem, że chodzi głównie o osoby homo- oraz biseksualne. W dzisiejszych czasach problem ten być może już nie wzbudza takich kontrowersji, jednak w połowie ubiegłego wieku, niejednokrotnie stanowił kość niezgody wśród większej części społeczeństwa. Głównym bohaterem książki jest Billy, dojrzały pisarz, który postanawia rozprawić się ze swoją przeszłością i opowiada czytelnikom historię swojego życia. Fabuła rozpoczyna się w momencie, gdy młody Billy powoli wchodzi w okres dojrzewania (lata 60.). Wychowuje się bez ojca z surową i mało tolerancyjną matką, u boku ojczyma, który pewnego dnia postanawia wprowadzić młodzieńca w świat pasjonujących lektur. Zabiera przybranego syna do miejskiej biblioteki i zakłada jego pierwszą kartę biblioteczną. Chłopak przychodzi do biblioteki z konkretną misją. Chce pożyczyć książki mówiące o "pociągu do niewłaściwych ludzi". Pomaga mu w tym bibliotekarka - panna Frost, która z czasem staje się z jednym z najbliższych przyjaciół Billego. Staje się jego przewodnikiem po światowej literaturze oraz daje mu pierwszą i najważniejszą dla niego lekcję tolerancji dla odmienności. W życiu dorastającego chłopaka bardzo ważną rolę odgrywa także dziadek Harry - spontaniczny i zdystansowany do życia staruszek, grywający w spektaklach teatralnych... role żeńskie.
Zarówno dziadek Harry jak i panna Frost to bez wątpienia najważniejsze osoby w życiu Billego, który wkraczając w dorosłość, będzie poszukiwał (często bezowocnie) odpowiedzi na pytania dotyczące granic ludzkiej podłości, wytrzymałości, wstydu lub też jego braku. Dorosły mężczyzna przeprowadza czytelnika za rękę po wydarzeniach z własnego życia na przełomie lat 60. aż do współczesności. Billy będzie musiał stawić czoła swojej biseksualności, odrzuceniu najbliższych, zawodom miłosnym, śmierci ukochanych osób (nie rzadko tragicznej) oraz strachowi przed AIDS. Jako mężczyzna w średnim wieku staje się również autorytetem dla nastoletniego chłopca Gee, któremu towarzyszy problem niedopasowania płci. Mimo przeciwności losu, Billy może także liczyć na oddanych i wiernych przyjaciół oraz członków rodziny, którzy od początku kibicowali mu na zawiłej i górzystej drodze sukcesu literackiego.
W swojej najnowszej książce John Irving poruszył bardzo ważny temat - choroby AIDS, która zbierała najkrwawsze żniwa na przełomie lat 80. oraz 90. ubiegłego wieku. Pisarz w bardzo szczegółowy sposób ukazuje agonię umierających oraz z najdrobniejszymi detalami opisuje emocje Billego patrzącego na odejście przyjaciół, często kochanków.
Irving nie boi się pisać o rzeczach kontrowersyjnych. W sposób dosadny, bezpośredni opisuje realia życia grup homo- oraz biseksualnych, nie siląc się na wyszukane słownictwo. Książka to bardzo obszerna relacja z życia Billego, naładowana emocjami, nadziejami i wielkimi rozczarowaniami ("Wielkie nadzieje" Dickensa to jedna z ulubionych książek głównego bohatera). Lektura książki z jednej strony fascynuje, z drugiej bardzo męczy emocjonalnie, jednakże w bardzo pozytywnym znaczeniu. Jestem pewna, że lektura "W jednej osobie" może być ważną lekcją tolerancji i pokory wobec mniejszości, którzy pomimo swoich upodobań seksualnych nie różnią się niczym od osób heteroseksualnych. Takie banalne, a jednakże nadal niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę.
Jestem pewna. Wrócę do tej książki i sięgnę po kolejne pozycje Irvinga.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
4.12.2015
"Witaj na świecie, maleńka" Fannie Flagg
"- Co sprawia, że człowiek zdradza drugiego człowieka i mówi publicznie o jego prywatnych i najbardziej intymnych sprawach? To największa zdrada, jaka istnieje, nie uważa pani? – Odwrócił wzrok. – Niedobrze się robi. Ale teraz to jest na porządku dziennym. Kochankowie zdradzają kochanków, dzieci zdradzają rodziców. Kiedyś powiedziałem, że nic, co ludzkie, nie jest mi obce, ale myliłem się".
Jako, że na dworze coraz częściej pojawia się słońce i wakacje zbliżają się wielkimi krokami, postanowiłam sięgnąć po nieco "lżejszą" lekturę. Książki Fannie Flagg to wciągające i typowo kobiecie (chociaż dostałam informację od dwóch panów, którzy również ją podczytują) czytadła na wiosenny oraz letni czas. Mam w swojej biblioteczce prawie wszystkie książki autorki. Nic dziwnego, ponieważ okładki wydawnictwa Nowa Proza są utrzymane w podobnej konwencji i kuszą kolorami.
Przejdźmy jednak do zawartości książki. Powstało kilka seriali i filmów przedstawiających brutalny i bezwzględny świat mediów. Głównie są to produkcje amerykańskie, jednak nie należy sięgać aż tak daleko. Wystarczy spojrzeć na nasze rodzime podwórko portali internetowych i kolorowych magazynów. Pogoń za sensacją, brak etyki dziennikarskiej czy żerowanie na ludzkim nieszczęściu to niestety codzienność pracy dziennikarza. "Witaj na świecie, maleńka" to wnikliwy obraz środowiska dziennikarskiego na przełomie lat 50. oraz 70. ubiegłego wieku. Czytelnik ma szanse poznać gorzki smak wielkich karier, pędu czy bezwzględności ludzi prasy ale także samotności, jaka za tym stoi. Główną bohaterką jest jednak Deny - jasnowłosa piękność, która szturmem zdobyła swój rynek pracy i w błyskawicznym tempie stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy telewizji. Wydawać by się mogło, że kobieta ma wszystko. Ma w końcu wymarzoną przez wielu karierę, sławę i pieniądze. Oczywiście jej życie nie okaże się tak różowe jak okładka książki.
Dotychczasowy tryb życia Deny zacznie wyhamowywać w momencie, kiedy straci kontrolę nad własnym zdrowiem, zarówno psychicznym jak i fizycznym. Przez niefortunną serię wypadków, bohaterka będzie miała okazję spotkać się z przyjaciółką z dawnych lat, za sprawą której zacznie na nowo zastanawiać się nad swoim życiem. Zobaczy, jak wiele straciła przez swój nałogowy pracoholizm. Liczne wizyty u psychologów pomogą jej zrozumieć swoje lęki z przeszłości, które mogły stać się głównymi powodami wszystkich nieszczęść w jej życiu. Młoda dziennikarka rozpocznie długą i niełatwą do zrozumienia podróż w głąb siebie, która skończy się dla niej zaskakująco.
Historia opowiedziana w książce porusza ponadto bardzo istotny (z punktu widzenia historii oraz, co bardzo smutne, nadal czasów obecnych) problem nietolerancji rasowej. Jeszcze w latach 40. oraz 50. problem ten był jednym z największych pomyłek, jakim żył cały świat. Czarnoskórzy nie mieli szans na godne życie na równi z ludźmi białymi. Nawet obywatele, którzy w niewielkim stopniu spokrewnieni byli ze swoimi afroamerykańskimi przodkami, zostawali wykluczeni z życia w społeczeństwie. Ten wątek w książce, zasługuje na specjalną uwagę.
Powieść dość zaskakująca. Wydawać by się mogło, że takie "czytadła" jak "Witaj na świecie, maleńka" nie wniosą już nic nowego do współczesnej beletrystyki. Uważam jednak, że Fannie Flag ma niezwykły dar pisania o rzeczach ważnych w bardzo przystępny dla czytelnika sposób. Z czystym sumieniem polecam.
4.04.2015
Prasa kobieca a prasa dla mężczyzn czyli robienie z facetów idiotów...
Wczoraj, będąc na randce ze swoim mężem (Tak, nawet po 11 latach związku chodzi się na randki) całkiem przypadkiem zaczęliśmy rozmowę o... prasie. Jestem jedną z tych osób, która wydaje fortunę na gazety i nie wyobraża sobie bez nich życia. Regularnie biegam do kiosku po kolejne wydania ulubionej prasy poświęconej psychologii ("Charaktery", "Sens"), fitnessowi ("Shape", "Women's Health"), ogólnie pojętej tematyce kobiecej ("Twój Styl", "Wysokie Obcasy", "Zwierciadło"), nauce czy językom obcym. Nie wyobrażam sobie weekendu bez kubka gorącej kawy i wielogodzinnym czytaniu gazet. Mam wybór między prasą "ogłupiającą" (czasopismo o robieniu zakupów czy składające się z samych zdjęć modelek na wybiegach to dla mnie nieporozumienie) a taką, za którą idzie jakaś wartość - zarówno w treści jak i w formie. Mój mąż jednak jest nadal na etapie poszukiwania prasy idealnej dla niego. Sam przyznaje, że na naszym rynku nie ma nic, co nie przedstawiałoby facetów jako erotomanów/gadżeciaży/przygłupich strongmanów/zadufanych w sobie biznesmanów. Przejrzałam zatem kilka tytułów i niestety muszę przyznać mu rację.
Otwierając jedną z najpopularniejszych gazet dla facetów dotyczących fitnessu i odżywiania, w każdym miesiącu dowiadujemy się...:
- jak poderwać kobietę/uwieść kobietę/uwolnić się od kobiety.
- jak być macho (no comments)
- że musimy zacząć ćwiczyć, aby schudnąć (szok roku 2015;)).
- że, aby być szczęśliwym musimy kupić samochód i zegarek, które kosztują razem tyle, ile nie zarobimy w ciągu całego życia.
W każdym numerze to samo, ubrane w inne słowa. Jedynym plusem są bez wątpienia zestawy ćwiczeń w każdym numerze. Czy tych kilka stron jest wartych 10zł miesięcznie???
Kolejne pismo. Pierwszy numer polskiego wydania jednego z najpopularniejszych gazet na świecie. Kupiliśmy. Z ciekawości. Cena 12zł. Pierwsza strona -reklama perfum. Druga strona- reklama zegarka (2300 $). Trzecia strona- reklama kolejnego zegarka (o cenie wolę nie wspominać). Czwarta strona - reklama płaszcza. Piąta strona-reklama jeansów. Strona szósta- reklama firmy odzieżowej. Strona siódma- reklama butów. Strona ósma - reklama karty kredytowej (oo tak, przyda się mając na uwadze poprzednie strony). Strona dziewiąta - znowu reklama zegarka. Strona jedenasta - reklama loftów. Strona dwunasta - znowu perfumy. Strona trzynasta - nie zgadniecie. Perfumy! Dalej już nie miałam siły przeglądać. Mój mąż, który przejrzał gazetę w godzinę stwierdził, że tekstu jest niewiele, a i ten pozostawia wiele do życzenia. Cytując za nim - "Robi się z nas idiotów, myślących penisami".
A gazety poświęcone wyłącznie gadżetom dla panów? Każdy z nich równie nieprzydatny i w cenie z co najmniej trzema zerami. Parasol w kształcie miecza samuraja? Poważnie?
Dla przykładu - jeden z tytułów kobiecych. "Zwierciadło". Cena 10zł. Stron jest grubo ponad 100. Mało reklam. Treść, aż wylewa się ze stron. Wywiady z inspirującymi, ciekawymi ludźmi. Dużo miejsca, które poświęcone jest rozwojowi osobistemu i duchowemu. Ważne tematy dotykające problematyki schorzeń natury psychicznej (w najnowszym numerze o uzależnieniach). Dużo kultury - teatr, film i książka. Ponadto moda, uroda, kulinaria - podana w bardzo gustowny i smaczny sposób. Takie czytanie to uczta dla zmysłów, pokarm dla duszy i mózgu. Takie czytanie dodaje skrzydeł, skłania do przemyśleń, dodaje pewności siebie. Jest o czym dyskutować. Z przyjaciółką, mamą czy babcią. Panowie mają nam czego zazdrościć.
Zgadzacie się z tym? Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy według Was nie ma na naszym rynku niczego godnego uwagi dla panów? Czekam na opinie.
Życzenia Świąteczne
Wszystkim czytelnikom Biblioteczki Kolmanki życzę spokojnych i radosnych
Świąt Wielkanocnych. Udanego odpoczynku i czasu na wspaniałe lektury!
3.12.2015
Konkurs z okazji pierwszego dnia wiosny. Komu audiobook?
Z racji zbliżającej się wiosny postanowiłam zorganizować konkurs dla czytelników mojego bloga . Do wygrania nowiutki, zafoliowany audiobook - powieść Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem" czytany przez znakomitego aktora - Andrzeja Grabowskiego.
Co zrobić aby otrzymać nagrodę?
1. Polub stronę Biblioteczki Kolmanki na Facebooku
2. Wpisz w komentarzu poniżej w jakich codziennych sytuacjach lubisz słuchać audiobooka?
Losowanie nagrody odbędzie się 27 marca.
EDIT: Wyniki losowania na Facebooku
3.04.2015
"Po zmierzchu" Haruki Murakami
Za każdym razem, kiedy czytam Murakamiego rodzi się we mnie niepokój. Nie jest to jednak nieprzyjemne uczucie kłucia w klatce piersiowej. Ten rodzaj niepokoju określiłabym jako przyjemne wyczekiwanie tego, co zaraz przeczytam. Każdy bohater opisywany przez tego japońskiego autora jest jednocześnie zwyczajny i unikalny. Ma cechy i problemy przeciętnego człowieka, aczkolwiek jest coś co go wyróżnia, co czyni go interesującym. Nie inaczej było i tym razem.
Akcja tej krótkiej opowieści toczy się na ulicach Tokio w ciągu zaledwie jednej nocy. Drogi kilkorga bohaterów przeplatają się ze sobą w sposób nieoczekiwany. Młoda dziewczyna i jej siostra pogrążona w dziwnym stanie snu, beztroski muzyk, skrzywdzona prostytutka, gangster, gwałciciel, właścicielka lovehotelu i jego pracownicy. Dość spore zróżnicowanie, prawda? I właśnie tą różnorodność Murakami postanowił nam przybliżyć. Noc w Tokio jest bowiem jedna. Jednak dla każdego bohatera wiąże się z czymś innym. Dla jednego z nich jest kolejną nocą w pracy, dla drugiego życiowym dramatem, dla kolejnego czasem zwierzeń i rozmyślań. To, kim jesteśmy i co czujemy za dnia, często nie pokrywa się z tym jacy jesteśmy w nocy. Nocą wszystko wygląda inaczej. Rzeczywistość przybiera dla nas inne barwy, jest bardziej przerażająca i tajemnicza.
Murakami przedstawia nam świat z perspektywy bezpośrednio świadka. Mamy wrażenie, że w ukryciu podglądamy bohaterów i obserwujemy coś, czego świadkami być nie powinniśmy. Czytelnik nie odnosi wrażenia, że nawiązał więź się z postaciami czy też poczuł do nich sympatię. Wręcz przeciwnie. Między bohaterami a czytelnikiem jest spory dystans. Może właśnie dlatego historia wciąga i z zapartym tchem czekamy na dalszy rozwój wydarzeń. Niewykluczone, że my również powinniśmy spojrzeć na swoje życie z takiego dystansu, z perspektywy nocy. Niestety, po każdej nocy przychodzi nowy dzień i opowieść dobiega końca. To najsmutniejsze w tej historii.
2.28.2015
"Miniaturzystka" Jessie Burton
O debiucie Jessie Burton było głośno prawie we wszystkich możliwych mediach. Nic w tym dziwnego, bo autorka włożyła sporo serca i pracy pisząc "Miniaturzystę". Godzinami czytała o historii siedemnastowiecznej Holandii, hierarchii społecznej oraz o dość rzadkiej w dniu dzisiejszym sztuce tworzenia...domków dla lalek. Bo to właśnie wokół jednego z nich krąży ta powieść.
Uboga, nastoletnia jeszcze Petronella wiedziona nie sercem lecz rozsądkiem wychodzi za mąż za bogatego kupca. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dziewczyna nie widziała swego "ukochanego" od dnia ślubu i zupełnie go nie zna. Łudzi się, że życie u boku zamożnego mężczyzny uczyni z niej doskonałą panią domu i z czasem troskliwą żonę i matkę. Kiedy staje u progu swego nowego domu w jej sercu rodzi się nadzieja. Niestety, już pierwszego dnia jej wyobrażenie o dobrobycie okazuje się ułudą. Jej mąż przebywa w interesach poza domem i ceremoniał powitalny przypadł w udziale jego siostrze - Marin. Pomiędzy dwiema kobietami rodzi się niechęć i dystans. Szwagierka Petronelli okazuje się zimną, wyrachowaną i chorobliwie oszczędną kobietą. Zamiast świec z pszczelego wosku w mieszkaniu unosi się odór tanich świec łojowych, a na stole króluje czerstwy chleb i mało smaczna ryba. Nawet powrót Johannesa nie jest w stanie pocieszyć młodej mężatki. Mężczyzna nie wykazuje ani krzty zainteresowania atrakcyjną żoną i pozostawia ją samej sobie. Nie tak miało być.
Pewnego dnia w ramach rekompensaty za całkowity brak pożycia małżeńskiego, zainteresowania lub chociażby czułego pocałunku, Johannes ofiaruje Petronelli duży i solidny domek dla lalek, będący zminiaturyzowaną wersją ich własnego domu. Zarówno rozłożenie pokojów, ich ilość, kolor tapet i rozmieszczenie schodów i drzwi są identyczne. Młoda mężatka zaskoczona tym prezentem i chyba po części z braku innych zajęć, postanawia wyposażyć swój prezent. W tym celu zamawia u miniaturzystyki z miasta kilka podstawowych mebelków. Nie spotyka się z nią jednak osobiście, wysyła jedynie listy. Z każdym kolejnym zamówieniem, które trafia do rąk dziewczyny, okazuje się, że przedmioty wykonane przez tajemniczą miniaturzystkę są w 100% idealnymi kopiami ich własnych mebli. Kiedy Petronella otrzymuje laleczki, które łudząco przypominają wszystkich domowników i zwierzęta, a nawet mają na sobie znaki, o których nikt dotąd nie wiedział, zaczyna się intrygująca i tajemnicza przygoda. Ponadto do każdej paczuszki dołączone są króciutkie zdania, które zdają się idealnie wpasowywać w sytuację emocjonalną Petronelli. Skąd miniaturzystka wie jak wyglądają jej meble? Dlaczego oddaje je w najdrobniejszych detalach? Czy jest możliwe, że artystka zna przyszłość dziewczyny? Z czasem okaże się, że każdy z domowników skrywa swój sekret o których nie wie nikt...za wyjątkiem miniaturzystki.
Przyznaje, ze książka wciąga jak najlepszy dreszczowiec. Klimat XVII-wiecznej Holandii oraz zwyczajne, domowe życie bohaterów bardzo przypominał mi sceny z filmu "Dziewczyna z perłą". Jessie Burton znakomicie oddaje portrety psychologiczne wszystkich postaci i świetnie radzi sobie z suspensem. Nie brakuje w niej także kontrowersyjnych tematów jak np. homoseksualizm i cudzołóstwo, które w tamtych czasach były absolutnym tabu. Wszystko to sprawiło, że czytanie książki było dla mnie idealną odskocznią i zwyczajnie przyjemnością. Jednakże bardzo rozczarowujący okazał się dla mnie koniec książki - rozwiązanie całej historii. Liczyłam chyba na wstrząs, z którego nie będę w stanie wyjść. Dostałam w zamian dość proste zakończenie, okraszone odrobiną dramatyzmu.
Całość oceniam jednak bardzo dobrze. Znakomity pomysł na fabułę i perfekcyjne dopracowanie detali. Czekam na kolejną książkę autorki, mam nadzieję, że nie będzie to długi czas.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
1.21.2015
"Portret damy" Henry James
"Nic jej w tym okresie nie cieszyło, nic nie mogło sprawić przyjemności kobiecie, która odkryła, że zmarnowała życie"
Twarda oprawa, prawie 900 stron codziennego taszczenia do pracy i z powrotem, godziny spędzone na wgryzaniu się w lekturę - było warto.
Tłem "Portretu damy" jest epoka wiktoriańska, a jej akcja toczy się na przestrzeni kilku lat w Stanach Zjednoczonych, Anglii i we Włoszech. Tytułową damą jest wyjątkowo inteligentna, ambitna i piękna Isabel, która z racji bardzo młodego wieku nie zasmakowała jeszcze w "wielkim świecie". Jej szansą staje się wizyta zamożnej ciotki Touchett, która proponuje dziewczynie pobyt w swej posiadłości, poznanie śmietanki towarzyskiej i wejście na salony jako dama. Isabel jednak nie w głowie bogaci amanci, strojne suknie, klejnoty i konwenanse dworu. Jej marzeniem jest podróżowanie, zwiedzanie i poznawanie świata oraz obcowanie z inteligentnymi ludźmi. Priorytetem dla dziewczyny staje się niezależność i wyjście spoza sztywne ramy ówczesnego wizerunku młodej kobiety. Z pełną premedytacją odrzuca zaloty bogatych i dobrze sytuowanych adoratorów. Nie jest to podyktowane brakiem sympatii do mężczyzn, lecz chęcią życia poza schematem. Nie chce żyć jako utrzymanka, kobieta, która zawdzięcza status społeczny swemu mężowi. Kiedy umierający wuj Touchett przepisuje jej w spadku spory majątek, Isabel staje przed wielką szansą. Ma w końcu możliwość podróżowania i spełniania własnych pragnień. Jej znajoma - madame Merle - poznaje dziewczynę z ubogim wdowcem. Gilbert Osmond od lat żyje samotnie wraz ze swoją nastoletnią córką, którą stara się trzymać pod kloszem, aby w jego mniemaniu, ochronić ją przed zgorszeniem i zapewnić świetlaną przyszłość. Isabel będąc całkowicie niezależną, przyjmuje oświadczyny Gilberta i wielkim uczuciem obdarza jego córkę Pansy. Nie zdaje sobie sprawy, że otworzyła przysłowiową puszkę Pandory, a jej związek był okrutną intrygą, która ostatecznie zrujnuje jej życie.
Henry James wydał "Portret damy" w 1881 roku, zaraz po "Europejczykach" i "Daisy Miller". Bez wątpienia był doskonałym obserwatorem społeczeństwa, ponieważ bardzo precyzyjne nakreślił obraz psychologiczny swoich postaci i uczynił je wyjątkowo "żywymi".
Pióro Henry'ego Jamesa jest wyjątkowo subtelne i znakomicie oddaje emocje głównych bohaterów. Cudowny styl autora sprawia, że lektura książki jest czasem wyjątkowym. Pełnym zachwytu nad pięknem języka. Gorąco polecam.
Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka, od którego otrzymałam egzemplarz.
1.05.2015
"Szkarłatna ulica" (Scarlet Street) 1945
Tytuł: Szkarłatna Ulica
Gatunek: dramat
Rok produkcji: 1945, USA Reżyseria: Fritz Lang
Są takie filmy, które wciągają od pierwszych minut. Nierzadko trafiamy na nie przez przypadek. Nie inaczej było z bardzo starą już produkcją - "Szkarłatna ulica". Odbiornik włączyłam przy okazji sprzątania, które musiałam oczywiście porzucić aż do zakończenia filmu.
Czarno-białe kino ma w sobie magię i pewną ckliwość, której próżno szukać w najnowszych dziełach dużego ekranu. Przyznaję, że nigdy wcześniej nie słyszałam o "Szkarłatnej ulicy", zatem czym prędzej pragnę zachęcić Was do podróży w głąb kina Noir.
Intryga rozpoczyna się na jednej z ciemnych uliczek gdzieś w USA. Skromny, utalentowany artystycznie, starszy bankier Christopher Cross (Edward G. Robinson) wracając późną nocą do domu, staje się światkiem przestępstwa. Młoda i piękna Kitty (Joan Bennet) staje się ofiarą drobnego złodziejaszka i cwaniaka Johnny' ego (Dan Duryea), który w brutalny sposób odziera ją z godności pozbawiając środków do życia. Będący pod urokiem niewiasty Christopher rusza z pomocą i od tego momentu jego życie zmieni się na zawsze, nieodwołalnie. Kitty jest bowiem jedną z kobiet-modliszek, nieobliczalnych, przyzwyczajonych do luksusu, niezaradnych życiowo, sprytnych i tajemniczych femme fatale. Nic więc dziwnego, że starszy mężczyzna traci dla niej głowę i...pieniądze. Wszystko zapowiadałoby się na piękną bajkę, gdyby nie żona Christophera i ukryte motywy przebiegłej Kitty. A intryga ta jest grubymi nićmi szyta, a jej konsekwencje będą tragiczne.
Doskonała gra aktorska, będąca jedną z tych "starych szkół aktorskich" o których raczej dzisiaj się nie słyszy. Doskonale dopracowany scenariusz, napięcie i mrożący krew w żyłach finisz. W filmie nie brakuje nawet przemocy stosowanej przeciwko kobietom, co jak na tamte standardy kinowe jest dość zaskakujące. Kolejnym razem widz przekonuje się, że nie należy igrać z cudzymi uczuciami. Szczególnie jeśli chodzi o ... miłość.
1.04.2015
"Cappuccino z książką" - ciekawy program o nowościach literackich
Po dość długiej nieobecności wynikającej z zawirowań w życiu prywatnym, (w końcu własne mieszkanie juuppi!) z przyjemnością wracam do blogosfery. Przez te kilka miesięcy zdążyłam się stęsknić za Waszymi blogami i pisaniem o swoich lekturach.
Zanim jednak przejdę do opisywania wrażeń z ostatnio obejrzanych filmów oraz przeczytanych książek, spieszę donieść o moim ostatnim odkryciu. Kanał TVP Kultura (jeden z nielicznych kanałów, na którym można zapoznać się z ambitnym i wyjątkowym kinem) od jakiegoś czasu rozpoczął transmisję serii programów "Cappuccino z książką".
Prowadzące programu to trzy silne, nietuzinkowe i zakochane w literaturze kobiety - Sylwia Chutnik, Anna Kałuża oraz Karolina Sulej. Co tydzień biorą pod lupę kilka książek, które najbardziej zasługują na uwagę. Nie brakuje też wywiadów z autorami, omawiania fenomenów literackich czy najnowszych rankingów.
Program można obejrzeć w sobotnie przedpołudnie lub na platformie vod.tvp.pl -> tutaj
Oglądacie? Lubicie? A może znacie podobne programy, które również warto polecić wszystkim molom książkowym?
Przy okazji życzę Wam samych wspaniałych, wciągających i motywujących lektur w 2015 roku!
8.20.2014
"Kocha, lubi, pragnie" Zbigniew Lew - Starowicz, Paulina Reiter
Zazwyczaj dość sceptycznie podchodzę do poradników, które mówią nam jak żyć, co jeść i jak radzić sobie z problemami emocjonalnymi. W zdecydowanej większości przypadków porady zawarte w tego typu książek są banalne i mało odkrywcze. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku, gdy autor jest najsłynniejszym polskim profesorem psychologii specjalizującym się w dziedzinie seksuologi. Profesor Lew Starowicz od wielu lat bierze czynny udział w uświadamianiu i edukacji Polaków. Z wielkim zresztą powodzeniem.
Książka "Kocha, lubi, pragnie" to zapis rozmowy pomiędzy redaktorką naczelną magazynu Wysokie Obcasy a profesorem Starowiczem. Temat? Związki partnerskie, pożądanie i seks. To chyba oczywiste. Czytelnik ma okazję bliżej przyjrzeć się tym niezwykle trudnym tematom, a przede wszystkim dostrzec różnicę pomiędzy wymaganiami kobiet i mężczyzn. Dostaniemy odpowiedz na wiele nurtujących pytań. Jak utrzymać namiętność w związku? Dlaczego tak często nie potrafimy sprostać oczekiwaniom partnera? Co robić, aby na nowo rozpalić ognień między partnerami?
W książce oprócz arcyciekawej rozmowy, znajdują się także testy psychologicznie, które pomogą nam w zrozumieniu swojego związku. Ponadto znajdziemy kilka autentycznych wypowiedzi zwykłych obywateli w różnym wieku, opowiadających o swoich doświadczeniach damsko-męskich.
Niestandardowy poradnik, który odpowiada na dość kontrowersyjne pytania. Podsuwa nawet listę książek i filmów, które mają za zadanie podkręcić życie erotyczne czytelnika. Jestem pewna, że lektura poradnika będzie doskonałym sposobem na podjęcie pewnych kroków w celu poprawy jakości naszych związków, zarówno tych już istniejących, jak i tych przyszłych. Bo, jak podkreśla profesor Starowicz, mało jest kobiet nieatrakcyjnych, lecz za wiele zbyt mało pewnych siebie i nieprzekonanych o swojej seksualności. A jak podkreślić swoją kobiecość? Tego też dowiemy się z książki "Kocha, lubi, pragnie".
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.
8.16.2014
"Fistaszki zebrane 1969-1970" Charles M. Schulz
Dwa razy w ciągu roku moje serce przepełnia dziecięca radość. Tylko dwa razy w roku Wydawnictwo Nasza Księgarnia wypuszcza na rynek kolejne tomy "Fistaszków Zebranych". Jeden tom obejmuje dwa lata, podczas których w gazetach codziennych publikowane były zabawne paski z przygodami rozkosznego psa Snoopiego i gromady dzieciaków na czele z rezolutną i zrzędliwą Lucy oraz ogarniętym bólem świata Charlie Brownem.
Kilkukrotnie pisałam już o "Fistaszkach" i niejednokrotnie podkreślałam ich ponadczasowość. Warto zaznaczyć, że autor tworzył postaci przez 50 lat! Mimo, że na przestrzeni lat bohaterowie zmieniali się wizualnie, to ciągle pozostali dziećmi. I nie są to dzieci bezbarwne i pozbawione polotu. Pod niewielkim wzrostem maluchów oraz ich codzienną beztroską, kryją się poważne egzystencjalne dylematy i ciekawość świata.
Każdy z dziecięcych bohaterów odzwierciedla inną osobowość i śmiało można stwierdzić, że stanowi to przekrój przez społeczeństwo dorosłych. Mamy kobietę dominantę, silną psychicznie, pewną siebie, upartą i pełną pretensji do świata Lucy. Jej przeciwieństwem jest Charlie Brown - zatroskany, niezbyt lubiany chłopiec, który żyje w ciągłym strachu i niepewności szczęśliwego jutra. Jest dziecięco naiwny, dobroduszny i ufny. Schroeder to typ indywidualisty. Chłopiec zafascynowany muzyką Beethovena, całe dnie spędza u boku swego fortepianu. Papermint Patty to typowa chłopczyca, której miłością jest baseball. Linus to jeden z młodszych dzieci, które mimo ogromnej ciekawości świata, nie potrafi zerwać z nawykiem z lat niemowlęcych - kocykiem. I wreszcie Sally Brown. Młodsza siostra Charliego. Dziewczynka to typowa panikara, czarno-widzącą i nieco leniwa.
"Fistaszki" to kultowy komiks, bez którego nie umiem już żyć. Schulz porusza w nim każdy aspekt ludzkiej egzystencji - strach, miłość, marzenia, nadzieję, niemoc, radość, smutek czy też tęsknotę. Nie przechodźcie obok "Fistaszków" obojętnie!
Za komiks dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.
8.10.2014
"Powstanie Warszawskie. Rozpoznani" Iza Michalewicz, Maciej Piwowarczuk
W tym roku przypada 70 rocznica Powstania Warszawskiego. Bolesnego nie tylko dla Warszawiaków zrywu, który nie zakończył się wedle oczekiwań. Powstają setki pytań. Dlaczego generał Tadeusz Komorowski, dowódca AK, podjął decyzję o rozpoczęciu Powstania, skoro od początku wiadome było, że nie mają szans na zwycięstwo (przynajmniej biorąc pod uwagę przewagę militarną wroga)? Powstańcy mówią jedno. Mieli dość masowych mordów, gwałtów, bezczeszczenia ukochanego miasta, bombardowania zabytków i wiecznego strachu o życie swoje i swoich najbliższych.
Muzeum Powstania Warszawskiego w sierpniu ubiegłego roku podjęło się arcytrudnego przedsięwzięcia. Akcja "Rozpoznaj" miała na celu zidentyfikowanie postaci, które od lat zdobią fotografie oraz filmy z Powstania Warszawskiego. Pomysłodawcy za pomocą znanego portalu społecznościowego oraz strony internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego liczyli na pomoc zwykłych ludzi. I nie zawiedli się. Tak właśnie powstała doskonała, aczkolwiek skrócona biografia kilkorga z licznych bohaterów sierpnia 44.
Pierwszym z bohaterów, a zarazem postacią okładkową jest Stanisław Firchał - niespełna 20-letni, o wyglądzie amanta, z uśmiechem na twarzy, z oryginalną fioletową apaszką w białe grochy. Wojna zastała go, tak jak zresztą większość Powstanców, w najlepszych latach ich życia - w młodości. Młody Staś musiał pożegnać się z beztroskimi latami i przybrać pseudonim "Wicher". Książka opisuje nie tylko jego dzieciństwo, ale i losy powojenne, szczęśliwe i pełne miłości.
Na szczególna uwagę zasługuje historia dwojga bardzo młodych ludzi, których ślub został sfilmowany przez kronikarza. Na filmie widzimy zakochanych, a jednak zatroskanych narzeczonych, którzy postanowili scementować swój związek. Dlaczego zdecydowali się na ślub w towarzystwie spadających bomb i strzałów nieprzyjaciela? Odpowiedz jest prosta - jutro mogli przecież nie żyć. Dwudziestodwuletni Bolesław "Pałąk" ranny w walce, z temblakiem na ramieniu oraz dwudziestojednoletnia Alicja, dzielna sanitariuszka, dla której znajomi specjalnie zorganizowali czyste odzienie i skromny kwiat, który wpięła we włosy.
"Wszystko było szare. Okna sklepu zabito szczelnie deskami. Wewnątrz płonęły dwie świece, żarzyła się żarówka. Tylko biało-czerwone opaski i zwiędłe gladiolusy miały jakaś barwę. Bukiet kwiatów raczej cuchnął, niż pachniał. Od dwóch tygodni nikt nie miał głowy, żeby zmienić wodę w wazonie. W powietrzu unosił się drażniący zapach amoniaku. Ale dzisiaj nic nikomu nie przeszkadzało."
Jest to jedna z nielicznych historii miłosnych, która skończyła się happy endem. Państwo Biegowie osiedli na stałe w Stanach Zjednoczonych i doczekali się piątki dzieci oraz dwanaściorga wnucząt. O takich historiach czyta się z łezką w oku.
Podziw wzbudzają także losy Wandy Traczyk-Stawskiej pseudonim "Pączek", którą Powstanie zastaje u progu jej szesnastych urodzin. Dziewczyna mimo niskiego wzrostu, nie waha się przystąpić do wojujących o wolność. Na jednym ze zdjęć widzimy ją skupioną na oddaniu strzału w towarzystwie szefa Sztabu Obwodu Śródmieście. Jest jedną z najodważniejszych dziewcząt, które bez chwili wahania decydują się na poświęcenie życie dla dobra ojczyzny. Nie jest to najmłodszy bojownik. W książce opisana jest także historia Kazimierza Mikosa, którego wojna zastała w wieku lat 9. Kaziu jest tym szybkim, bystrym i bezszelestnie poruszających się chłopcem, który przemieszcza się między gruzami bombardowanej Warszawy.
Ponadto w książce zostały opisane losy Wojciecha Luterka, Zygfrydy Otwinowskiej, Aleksandra Zubka, Witolda Kieżuna oraz operatorów kronik.
"Powstanie Warszawskie. Rozpoznani" to przepięknie wydany album, nie tylko pod względem graficznym (kolorowe i czarno-białe fotografie) ale i pod względem treści. Doskonała lektura oraz niesamowite biogramy. Książka, którą trzeba przeczytać.
Za lekturę bardzo dziękuję Wydawnictwu Agora.
8.05.2014
"Ciemno, prawie noc" Joanna Bator
Są książki, od których bije złem, ciemnością i brudem. Są książki, których lektura sprawia, że zaczynamy patrzeć na świat przez czarne okulary, widząc całą beznadzieje i wszelkie możliwe wady naszego społeczeństwa. Fabuła książki "Ciemno, prawie noc" idealnie nadawałaby się na scenariusz jednego z filmów Smarzowskiego. Bród, smród i ubóstwo w najczystszej postaci.
Joanna Bator to nie tylko znakomita pisarka doskonale odnajdująca się w kulturze Japonii i umiejętnie ją opisująca (dotąd tylko z tej perspektywy na nią patrzyłam). To także doskonały twórca thrilleru, kryminału z dreszczykiem mającego miejsce w jednym z niewielkich polskich miast - Wałbrzychu. Alicja Tabor, młoda, spełniona zawodowo dziennikarka wraca w swoje rodzinne strony, aby napisać reportaż o serii niewyjaśnionych zaginięć wśród małych dzieci. Dla niej Wałbrzych to nie tylko miejsce urodzenia, ale chyba przede wszystkim miejsce wielkiej tragedii, która dotknęła jej ukochaną siostrę. W mieście nadal czai się zło. Czyha niemal w każdym jego zakątku, a mrok wypływa z każdej drobnej szczeliny. Miejscem szczególnym jest Zamek Książ (autentyczne miejsce w Wałbrzychu) oraz historia księżnej Daisy i jej cennego skarbu - sznurze pereł, w których została pochowana (również prawdziwa historia). Staje się ono osią, wokół której prowadzona jest fabuła i równocześnie mają miejsce prawie wszystkie enigmatyczne zdarzenia.
Alicja przez przypadek dowiaduje się okrutnej prawdy o swojej matce i siostrze. Pomaga jej w tym sędziwy wiekiem Albert Kukułka. To on, po śmierci ojca Alicji zajął się utrzymaniem ich domu a przez całe swoje życie był przyjacielem rodziny. Oczywiście on także ma swoje tajemnice. Dziennikarka chcąc poznać prawdę o dziwnych zaginięciach, naraża się na niebezpieczeństwo. Otwiera Puszkę Pandory. Od tego momentu czuje się stale obserwowana, "zaszczycona" obecnością śmiercionośnych istot, zwanych kotojadami. Alicja, zdana tylko na siebie (mimo, że otoczona mentalną opieką starszych pań tzw. Kociar) zaczyna poruszać się po grząskim gruncie, z czego zresztą zdaje sobie doskonale sprawę.
Powieść, na której stronach nie ma słońca. Społeczeństwo zaślepione wiarą do Matki Boskiej Bolesnej i przedziwnej postaci Jana Kołka - mentora, przywódcy i proroka, ginącego w tragicznych okolicznościach na oczach wiernych. Społeczeństwo specyficzne mentalnie, szukające sensacji, czasami do granic patologiczne i zagubione. Jest tu wszystko - morderstwa, samobójstwa, pedofilia, kazirodztwo, seks ze zwierzętami, gwałt, alkoholizm i przemoc. Książka wtłacza czytelnika mocno w fotel, jednakże całość pochłania i nie daje odetchnąć. Czasami aż ciężko złapać oddech, bo już na kolejnej stronie zostajemy porażeni po raz kolejny.
Takie książki pamięta się długie lata. Zostają one w ludzkim umyśle jak blizna na ciele. Doskonała proza, bez wątpienie godna nagrody, którą otrzymała w 2013 roku - Literackiej Nagrody Nike. Brawa dla autorki! Czekam na kolejne powieści.
7.23.2014
"Ćwiartka raz" Karolina Korwin - Piotrowska
Z osobą
Karoliny Korwin – Piotrowskiej miałam przyjemność spotkać się
już kilkakrotnie. Za sprawą telewizji, śledziłam jej wypowiedzi w
"Maglu towarzyskim", co za każdym razem wprawiało mnie w
dobry nastrój. Cóż to dużo mówić. Dziennikarka, jak mało kto
potrafi celnie, z dystansem i dużą dozą humoru komentować pełen
zawirowań świat celebrytów. Na „Ćwiartkę raz” czekałam z
niecierpliwością i przyznaję, że jej lektura nie tylko była
świetną rozrywką, ale dostarczyła mi sporej wiedzy na temat
szeroko pojętej kultury polskiej.
Czym jest
„Ćwiartka raz”? Daleka jestem od nazywania książki
autobiografią, jak czasami zdarza mi się o niej czytać. Owszem,
pisząc o tym, co działo się w umysłach Polaków i mediach przez 25
lat, nie sposób nie pomknąć o swoich wrażeniach,
jednak nie jest to główny wątek książki. Ten, kto żyje dłużej
niż 25 lat był zapewne świadkiem tego, jakie zmiany w mentalności,
szafach i rozumieniu pojęciu „kultura” rok po roku zachodziły w
polskich domach. A działo się, oj działo!
Każdy rok
niesie za sobą inne trendy, inne filmy królują w kinach, inne
spektakle na deskach teatru a w prasie kolorowej i codziennej prym
wiodą inne osobowości i gwiazdy. Przyznaję, że kilka pierwszych,
opisywanych przez dziennikarkę lat było dla mnie powtórką z
historii, znanej głównie z opowiadań rodziców. Niemniej jednak
arcyciekawy był spacer po stronach gazet z końca lat 80. Nie trudno
zauważyć, że pojęcie „sukcesu” oraz „sławy” miało zgoła
inne znaczenie niż teraz. Kiedy jednak dobrnęłam do połowy lat
90. przeniosłam się duchem do swojego dzieciństwa i okresu
dorastania. Ach, jednakże sentymentalna podróż. Cudownie było
przypomnieć sobie o kultowych filmach, o niezapomnianej muzyce i
skandalach. Podczas lektury cały czas miałam przy sobie notes, w
którym skrzętnie notowałam. Zrobiłam sobie moją listę filmów,
które pasowałoby odświeżyć (cały Kieślowski!) i muzyki, którą
z sentymentu można przesłuchać. Zresztą Youtube towarzyszył mi
podczas czytania cały czas.
25 lat to niby
nie dużo. Okazuje się jednak, że to był okres intensywnych zmian,
które przybliżyły nas bardziej do Europy. Z jednej strony były to
zmiany bardzo pozytywne. Z drugiej strony przyniosły nam portale
plotkarskie typu „Pudelek” czy „Kozaczek” oraz celebrytów
znanych tylko z tego, że są znani. Na szczęście mamy wybór.
Jedni wybierają masową kulturę, wielkie multipleksy kinowe, lekką
beletrystykę i kolorowe pisma cotygodniowe. Inni mają możliwość
pójścia do małych, studyjnych kin, czytania niebanalnej prasy
(„Chimera”, „Lampa”) oraz podziwiania oryginalnych sztuk
teatralnych. I całe szczęście!
„Ćwiartka
raz” to ważna lektura, kronika 25 lecia przemian, o których każdy
Polak słyszał i brał w nich czynny udział. Wspaniała książka,
jedna z perełek na mojej półce do której z pewnością będę
wracać.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
7.04.2014
Wygraj kurs językowy za granicą!
Wakacje powoli nabierają rozpędu. Większość z nas pewnie zamierza spędzić je na błogim lenistwie. Inni z kolei robią bardziej ambitne plany. Obiecują sobie, że przez wakacje obejrzą mnóstwo starych filmów, przeczytają wszystkie książki ulubionego autora czy też nauczą się nowego języka. No właśnie! A jakby tak uczęszczać na kurs językowy za granicą i przy okazji zwiedzić lokalne zabytki?
Spróbujcie swoich sił w konkursie organizowanym przez platformę Multikurs.pl .
Marzy Ci się Meksyk, Anglia czy Malta?
1. Nagrodą główną jest kurs językowy angielskiego lub hiszpańskiego z zakwaterowaniem.
2. Drugą nagrodą jest kurs językowy bez zakwaterowania.
3. Nagrodami dodatkowymi są:
- kurs językowy w dowolnym miejscu w szkole Sprachcaffe bez zakwaterowania
- vouchery do wykorzystania na naukę języka w wyżej wymienionej szkole
- 10 pakietów 3 dowolnych kursów online (do wyboru 5 języków) na platformie multikurs.pl
Szczegóły konkursu pod adresem ->klik
Spróbujcie swoich sił w konkursie organizowanym przez platformę Multikurs.pl .
Marzy Ci się Meksyk, Anglia czy Malta?
1. Nagrodą główną jest kurs językowy angielskiego lub hiszpańskiego z zakwaterowaniem.
2. Drugą nagrodą jest kurs językowy bez zakwaterowania.
3. Nagrodami dodatkowymi są:
- kurs językowy w dowolnym miejscu w szkole Sprachcaffe bez zakwaterowania
- vouchery do wykorzystania na naukę języka w wyżej wymienionej szkole
- 10 pakietów 3 dowolnych kursów online (do wyboru 5 języków) na platformie multikurs.pl
Szczegóły konkursu pod adresem ->klik
Subskrybuj:
Posty (Atom)