Etykiety

7.26.2012

Włoski Non c'e problema!


Kolejne tygodnie mijają, a ja nadal rozwijam podstawy swojego włoskiego. Tym razem postanowiłam połączyć tradycyjny podręcznik z kursem multimedialnym i nagraniami MP3, co stanowi kurs wydawnictwa SuperMemo – Włoski. Non c'e problema! Poziom podstawowy (A1-A2).

Podręcznik zawiera 12 bardzo obszernych i bogatych w materiał dydaktyczny lekcji, po opanowaniu których, można pochwalić znajomością włoskiego na poziomie A2. Znajdziemy w nim zarówno podstawowe dialogi, zasady gramatyki wraz z ćwiczeniami, a także zadania leksykalne. Na końcu książki znajduje się słowniczek, jak w standardowych podręcznikach tego typu. Książka ma format a5, zatem nie jest zbyt pokaźnych gabarytów i można ją zabrać ze sobą w dowolne miejsce.

Jednak bardziej przypadł mi do gustu program multimedialny. Jest prosty w obsłudze i świetnie zaprojektowany. To co jest oryginalne i z czym nigdy się nie spotkałam to trener wymowy. Za jego pomocą można w prosty i szybki sposób nagrać własną wypowiedź i sprawdzić czy nasz akcent oraz ton głosu odpowiada zapisanym w trenerze poprawnym parametrom. Jest to możliwe dzięki skonstruowanym wykresom amplitudy i spektrogramowi.

Podczas nauki z programem multimedialnym system sam generuje dla nas powtórki oraz przygotowuje dla nas informację o nowym materiale, który mamy do przyswojenia. Naukę uprzyjemnia śliczna szata graficzna, zdjęcia bezkresnych włoskich pól, zdecydowanie zachęcają do pilnej nauki. Wygodne okazało się też to, że z kursu może korzystać kilka osób i każdy ma swój własny panel.

Podsumowując, kurs sprawdzi się idealnie dla tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z językiem włoskim. Połączenie nauki z podręcznika i kursu multimedialnego, z możliwością odsłuchiwania mp3 okazało się dobrym pomysłem. Gdyby podręcznik był bardziej kolorowy nauka z niego byłaby jeszcze przyjemniejsza. Czarno – biała szata troszkę obniża walory estetyczne.

Całość kursu włoskiego składa się na 3 pudełeczka – podstawowy, średni i zaawansowany. Zanim dojdę do ostatniego, upłynie jeszcze kawał czasu. Proszę trzymać za mnie kciuki. 




Kurs otrzymałam od firmy SuperMemo

7.25.2012

"Mój tydzień z Marilyn" Colin Clark


Dla jednych jest ikoną stylu, urody i seksu. Dla innych głupiutką blondyneczką o maślanych oczkach i bujnych kształtach. Jednak zarówno jedni, jak i drudzy muszą przyznać, że Monroe stała się pewnym symbolem, marką samą w sobie, która już na zawsze będzie najpopularniejszą aktorką wszech czasów.

Colin Clark był brytyjskim filmowcem, który w roku 1957 pracował jako asystent reżysera przy filmie "Książę i aktoreczka" z Monroe w roli głównej. Autor miał przyjemność poznać gwiazdę zupełnie  z innej strony, tej intymnej i prywatnej. Między dwojgiem narodziło się nie tyle uczucie, co więź zrodzona z potrzeby bliskości i zrozumienia. Okazało się, że gdy światła filmowe gasną, z tętniącej życiem i seksapilem kobiety, pozostaje skromna, cicha i zagubiona dziewczyna. Upokorzona i zdradzona psychicznie przez męża, odkrywa w Colinie swego powiernika. Monroe pozwala chłopakowi na całościowe poznanie własnej osobowości, ze wszystkimi wadami i lękami. Nie sili się na udawanie kokietki, do końca pozostaje sobą.

Historia opowiedziana przez Clarka jest w gruncie rzeczy przerażająco smutna. Wielu wydawałoby  się, że życie wielkiej filmowej gwiazdy, usłane jest różami, bogactwami, wiecznym szczęściem i uwielbieniem milionów.  MM na planie "Książę i aktoreczka" doznaje wielu krzywd ze strony ekipy filmowej, która wymaga od niej zupełnie innych umiejętności niż ta posiadała. Obarczała ją winą i napiętnowała. Gwiazda w tym momencie swojego życia dodatkowo znalazła się pod ogromna presją. Pewnie to stało się zapalnikiem do krótkiego, acz owocnego związku z Clarkiem.  Odnosiło się wrażenie, że producenci chcieli widzieć w Marilyn nadczłowieka - silnego fizycznie i wytrzymałego emocjonalnie.  Z drugiej strony mężczyźni widzieli w niej tylko seksualny obiekt, erotyczną przygodę, błahostkę.

Z tej krótkiej opowieści, można domyśleć się co doprowadziło gwiazdę do ostatecznego upadku. Brak zrozumienia, przyjaźni, samotność, odtrącenie i wybujałe ambicie otoczenia. Była kobietą wyjątkowo kruchą, delikatną i romantyczną. Ten typ człowieka nie zostaje gwiazdą, a tym bardziej nie symbolem seksu. Po lekturze nie wiem do końca co zaszkodziło MM. Czy wizerunek, który został jej narzucony do odegrania przez media, czy ona sama? Domyślałam się, że w jej duszy i umyśle biły się ze sobą dwie sprzeczności, z których ta właściwa i szczera musiała żyć w cieniu tej drugiej.

Książka pochłania od pierwszej strony.  Bardzo chciałam poznać historię opowiedzianą przez Clarka. Na podstawie wielu biografii i filmów, które miałam okazję przeczytać i zobaczyć, wysnułam pewną hipotezę, która właśnie została potwierdzona w tej książce. Marilyn musiała zmierzyć się z błędnym kołem, które wynikało z charakteru postaci, które grała przez wiele lat. Dla widzów stała się blondyneczką o małym potencjale intelektualnym, kuszącą i wyzwoloną. I ta rola przywarła do niej na tyle silnie, iż nie miała nawet szans na zaprezentowaniu siebie z innej strony. Lektura ukazuje nam prawdziwą MM, już bez makijażu i eleganckich sukien z dekoltem, bez brylantów na dłoni. Polecam każdemu wielbicielowi aktorki.



Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Znak 

Lato z książką w Łebie

"Lato z książką"
 11-12 sierpnia 2012 r., start godz. 12.00
 Port jachtowy, ul. Jachtowa 8, Łeba

 Szanowni Państwo,



    Mamy przyjemność zaprosić Państwa do udziału w wydarzeniu „Lato z książką”, które odbędzie się w weekend, 11-12 sierpnia 2012 r., w Łebie. Jest to innowacyjny projekt, organizowany po raz pierwszy, ale mamy nadzieję, że nie ostatni.
    Podczas tych pełnych atrakcji dni, będą Państwo mogli spotkać się z popularnymi autorami, których książki publikowane są przez Zysk i S-ka Wydawnictwo. W Łebie pojawią się m.in.: Robert Gwiazdowski, Małgorzata Kalicińska, Sławomir Cenckiewicz, Zofia Kucówna i Jacek Pałkiewicz.
Każdy z autorów zaprezentuje swoje książki i odpowie na wszelkie pytania gości „Lata z książką”. Będzie to także okazja, aby indywidualnie porozmawiać z twórcami, otrzymać autograf oraz zrobić wspólne zdjęcie. Pełna lista zaproszonych autorów pojawi się na naszej stronie oraz na facebooku Zysk i S-ka Wydawnictwa już niebawem.
    Wśród licznych atrakcji znajdą się również prezentacje nowoczesnych form przedstawienia czytelnictwa, tj. silent booki. Zapoznamy Państwa także z procesem powstawania książki, od momentu przesłania przez autora maszynopisu, do samej premiery. Nie zabraknie też czasoumilaczy dla najmłodszych, począwszy od czytania bajek, poprzez różnego rodzaju gry, zabawy i konkursy.
    Idealnym dodatkiem do lektury bywa często filiżanka małej czarnej, dlatego też impreza będzie urozmaicona o pokaz parzenia kawy przez profesjonalnych baristów, połączony z degustacją.

Akcja „Lato z książką” ma na celu promowanie czytelnictwa. Pokażmy, że Polska kocha czytać!



 Jeszcze raz serdecznie zapraszając
Zespół Zysk i S-ka Wydawnictwo

7.24.2012

"Garet dorasta" Joanna Szarras



Podobno dom bez zwierzęcia jest domem niepełnym. Kiedy nasz próg przekracza malutki szczeniaczek, życie nabiera barw i oaza spokoju od razu staje się żywsza i bogatsza o jednego członka rodziny. A co począć gdy pies ma ADHD, wszędzie go pełno, wiecznie jest głodny, a wtóruje mu gromada samolubnych kotów? Właśnie w takim domu żyje Asia, wraz z mamą Irenką i córką Kają.  Ich życie toczy się wokół zwierząt i to właśnie one stanowią sens ich egzystencji.

Garet nie ma jeszcze roku. Zdążył jednak postawić na nogi cały dom i sprawić, że wszyscy mają poczucie, iż on tu jest władcą. Ma nieustanną ochotę na zabawę, jedzenie i nadzwyczajne skłonności do brudzenia się. Sam fakt brudzenia nie byłby może frustrujący.  Garet ma w zwyczaju swój brud demonstrować w każdym możliwym miejscu - na świeżo wypranej pościeli, na kocu, fotelu, na stole w kuchni czy bezpośrednio na właścicielach. Jego utrzymanie to więcej kłopotu i dodatkowych kosztów niż pożytku, no ale cóż począć, podobno kocha się za nic.

Autorka książki opisuje przygody Gareta i kotów w formie pamiętnika. Historie z życia całej rodziny przyprawiają o zawrót głowy. Nie tylko Garet, ale i babcia Irenka pragną zawsze postawić na swoim i właśnie z tego powodu dochodzi na tej linii do wiecznych konfliktów. Książka, tak jak opisuje zapowiedz na okładce, przyprawia o nagłe wybuchy śmiechu. Jest taka szczera i realna, że uwierzyłam w historię pieska z ADHD.

Jestem pełna podziwu dla właścicielki psa.  Sama jestem posiadaczką jednej sztuki, ale to, co wyprawiał książkowy czworonóg przyprawia o ból głowy i wymaga 24 godzinnej kontroli i opieki. Nie byłabym w stanie psychicznie sprostać takiemu zadaniu. Podarte zasłony, zjedzone książki, wyszarpany puch z poduszki, ciuchy walające się po całym domu, turlające się donice po kwiatach z wywaloną zawartością, to dla mnie za wiele.  Każdy kolejny dzień staje się nieomalże walką o przetrwanie we własnym domu. Przyjemnie się o tym czyta, ale nie chciałabym znaleźć się w skórze bohaterki. Przeraziło mnie nocne, kilkukrotne wstawanie do psa. Tego było już za wiele :)

Zabawna i lekka książka dla miłośników zwierząt wszelakich. Momentami wieje grozą, za sprawą wybryków psa. Suma summarum dom pełen zwierząt ma swój specyficzny klimat, jest ciepły i tętni pełnią życia. Garet to psiak wzbudzający sympatię i współczucie zarazem. Jest typem słodkiej ciapy, pakującej się wiecznie w kłopoty. Nie sposób go nie lubić.  Przeczytajcie koniecznie, a nie pożałujecie.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

7.23.2012

"Paryż na widelcu. Sekretne życie miasta" Stephen Clarke



Czy przewodniki po najpiękniejszych miastach Europy muszą być nudne? Składać się z szeregu danych, liczb, statystyk i nieprzydatnych adresów? Stephen Clarke udowadnia, że można opisać Paryż od nieco innej strony. Tej bardziej zabawnej, kontrowersyjnej, intrygującej i do bólu prawdziwej.

Każdy rozdział poświęcony jest innemu aspektowi życia w Paryżu. Jeden mówi o ludziach, drugi o modzie, jeszcze inny o seksie, a nawet wodzie. Z minuty na minuty upadały moje dawne stereotypy myślowe o tym mieście, a ich miejsce zastępowały nowe, zupełnie zaskakujące. Lektor tego audiobooka - pan Marcin Rudziński - oprócz bezbłędnego, francuskiego akcentu, może pochwalić się ciepłym, przyjemnym głosem. Jest to chyba kluczowy element każdego audiobooka, który decyduje o odbiorze treści. Bez dobrego lektora, audiobook traci potencjalnych słuchaczy.

Poznałam Paryżan jako ludzi zadufanych, narcystycznych i nieco krnąbrnych. Zdaje sobie sprawę, że nie można wszystkiego uogólniać i sprowadzać do jednego poziomu, ale autor książki posiada wyjątkowo niechlubne zdanie o mieszkańcach najromantyczniejszego miasta w Europie. O nas mówią jak o złodziejkach i pijakach, więc tego typu opinie staram się zawsze przyjmować z przymrużeniem oka. 

Wszyscy, którzy mają w swoich wakacyjnych planach Paryż, powinni wybrać tego audiobooka jako pozycję obowiązkową. Aby dopełnić całości wystarczy tylko porządna mapa miasta.  Ta książka to doskonały przewodnik, pasjonujący wywód okraszony milionem ciekawostek, który może stać się również bardzo oryginalnym prezentem.

Całość trwa 9 godzin i 30 minut. Spędziłam ten czas śmiejąc się, uważnie wsłuchując w coraz to dziwniejsze historie rodem z Paryża. Do audiobooków trzeba jednak przywyknąć. Słyszałam od znajomych, że ta forma zapoznawania się z literaturą nie sprawdzi się w każdym przypadku. Niektórzy zwyczajnie nie potrafią się skupić na treści, błądząc myślami zupełnie w innym wymiarze. Ja preferuje słuchanie podczas sprzątania lub odpoczywając do góry brzuchem na kanapie. Dla mnie sprawdza się w to w nieomal każdych warunkach.


Za audiobooka dziękuję Biblioteczce Akustycznej. 





"Stażystka" Mimi Alford


Co może czuć młoda studentka, kiedy otrzymuje od losu prezent w postaci stażu w Białym Domu? Nastoletnia Mimi swoją pracę w biurze prasowym traktuje jako wielką szansę  i zaszczyt.  Skromna i dobrze wychowana dziewczyna, przekracza w pewien sposób próg dorosłości i stawia pierwsze kroki ku samodzielności. Biały Dom robi na niej piorunujące wrażenie, nie tylko swoimi rozmiarami ale i ogromnym sztabem ludzi, którzy w nim pracują.  Czwartego dnia stażu Mimi spotyka prezydenta JFK i od tego momentu między nimi nawiązuje się erotyczne porozumienie, które nie należy mylić z miłością.

Mimi Alford jest postacią jak najbardziej realną, która w podeszłym wieku zdecydowała się na opublikowanie swoich wspomnień z długo trzymanego w sekrecie romansu z najpotężniejszym człowiekiem w Ameryce. Ich przygoda trwała 18 miesięcy, aż do tragicznej śmierci JFK w 1963 roku. Wszyscy znawcy biografii prezydenta, wiedzą, że nie należał on do tych wiernych i uczciwych mężów. Dobrze znane są jego liczne romanse z większą częścią swoich damskich pracowników i kobietami świata rozrywki. Kobieta opisuje go jako człowieka wielkiego, skłonnego do szlachetnych gestów, czarującego i roztaczającego wokół siebie tajemniczą aurę niezwykłości. Z jej perspektywy JFK był człowiekiem władczym, ale i uległym, cichym ale i momentami zaskakująco wulgarnym.

Mimi jako młoda dziewczyna traktowała romans z prezydentem chyba bardziej jako służbowy obowiązek niż płomienna potrzeba serca. Wspomina, że przez cały czas trwania łóżkowych igraszek, zwracała się do niego "panie prezydencie" i nigdy nie doszło między nimi do pocałunku. Obowiązkiem było dla niej zachowanie tej tajemnicy i nikt z jej najbliższych, nawet narzeczony, nie był świadom tego "związku".

Książka jest niesamowicie wciągająca. Napisana w formie wspomnień, bardzo lekko i dostępnie. Oprócz historii romansu, poznajemy realia życia w Ameryce lat 60-tych. Z mojego punktu widzenia postać JFK już zawsze będzie kojarzyła mi się z zakompleksionym, rudawym i raczej mało przystojnym kobieciarzem, traktującym swoje kochanki jak prywatne prostytutki z 24 godzinnym dostępem. Nie zapałałam do niego sympatią. Fragmenty, w których Mimi opisuje jak prezydent poprosił ją aby zadowoliła ustami jego kompana a potem brata, uświadomił mi, że był to człowiek wyjątkowo ohydny i pozbawiony godności. Zachowanie Mimi usprawiedliwiłam sobie młodością i strachem przed odmową najważniejszej osobie w państwie.

Całość robi dość zaskakujące wrażenie. Amerykańskie media od lat spekulowały na temat romansów JFK, jednak dopiero w 2003 roku wyszła na jaw historia z Mimi w roli głównej.  Autorka żyje po dziś dzień w Stanach i czynnie udziela się na rzecz Kościoła. Wszystkim polecam lekturę "Stażystki". Jest to wyjątkowo ciekawa i zaskakująca historia ukazująca bezmiar ludzkiej władzy, potęgi, naiwności i szacunku, zaślepienia i wstydliwych sekretów jednego z najbardziej znanych prezydentów Stanów Zjednoczonych.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Znak. 

7.18.2012

"Prawdziwe morderstwa" Charlaine Harris


Kiedy przeczytałam, że autorka książki stworzyła postać Sookie Stackhouse - bohaterki jednego z moich ulubionych seriali - od razu zapragnęłam poznać Aurorę, której losy odpisane zostały w pierwszym tomie jej przygód "Prawdziwe morderstwa". Jak sam tytuł sugeruje, mamy do czynienia z kryminalną przygodą trzymającą w napięciu do ostatniej strony. Czy podczas lektury czułam dreszcz emocji? Niestety, nie.

Aurora jest 28-letnią bibliotekarką, trochę szarą myszką w okularach, która po godzinach swej pracy działa w klubie Prawdziwe Morderstwa. Klub zrzesza kilku pasjonatów kryminałów i mrożących krew w żyłach historii najbrutalniejszych i najbardziej zagadkowych morderstw. Należy do niej garstka, dobrze znających się ludzi, w różnym przedziale wiekowym. Każdy członek specjalizuje się w innej tematyce i na spotkaniach zawzięcie dyskutują o słynnych zbrodniach. Jednak przed jednym z nich dochodzi do krwawego morderstwa, a jedynymi podejrzanymi są członkowie klubu. Morderstwo przypomina bowiem jedno ze słynnych zabójstw, dobrze znanym ze spotkań Prawdziwych Morderstw. Kolejne dni przynoszą kolejne ofiary, a ich sposób ich śmierci do złudzenia przypominają te słynne. Aurora postanawia dociec prawdy z pomocą przystojnego policjanta. Oczywiście między dwojgiem rodzi się uczucie, co chyba nie stanowi dla nikogo zaskoczenia.

Głównej bohaterki nie sposób nie lubić. Zdecydowanie wzbudza sympatię czytelnika. Poza tropieniem mordercy, jej życie wypełnia dylemat wyboru pomiędzy dwoma szarmanckimi mężczyznami.  Stanowi to wątek poboczny książki.  Przyznam jednak, że mniej ciekawy niż samo śledztwo.

Książka napisana jest składnym językiem i lekkim piórem. Należy do tego typu literatury, które czyta się w 2-3 godzinki i nie pozostawia śladu w naszej pamięci. Cała zagadka owszem jest tajemnicza, a zakończenie mocno dziwi, jednakże nie bardziej jak współczesne, sztampowe kryminały. Książka będzie idealna na wakacyjne wieczory, w ramach relaksu i odstresowania się. Jednak nie podbiła mojego serca, na tyle, na ile myślałam. Po tylu zachwytach na portalach internetowych i blogach, wyrobiłam sobie o niej zbyt pochlebne zdanie. Niepotrzebnie. Ot, przeciętna intryga, którą można przeczytać. Na plus zasługuje ciekawa okładka. Właśnie tak wyobrażałam sobie główną bohaterkę i miasteczko, w którym rozgrywał się dramat.



Za możliwość przeczytania tej książki bardzo serdecznie dziękuję wortalowi webook.pl, na którym również ukazała się moja recenzja.

Fistaszki zebrane 1961-1962


Komiks "Fistaszki zebrane" podbija serca czytelników na całym świecie od lat 50-tych.  Były one publikowane w gazetach codziennych w Stanach Zjednoczonych. W Polsce kolekcja tych komiksów dopiero się rozszerza i rokrocznie wydawane są 2-3 tomy. Obecnie na naszym rynku jest ich 6, podczas gdy w oryginale skompletowano je w 25 tomach. Miną zatem długie lata, zanim uzbieram swoją kolekcję.

W komiksie obserwujemy kolejny rok życia naszych bohaterów. Podpatrujemy ich w lecie, podczas jesiennych zmagań z wiatrem i opadającymi liśćmi, podczas świąt Bożego Narodzenia i wiosennych zauroczeń. Mimo, że są przecież małymi dziećmi, już miewają chwile kryzysu nastroju, momenty niepewności istnienia oraz wielkich życiowych przemyśleń. Ta "mała dorosłość" sprawia, że komiks stał się klasykiem i zarazem obrazem psychologicznym społeczeństwa lat 60-tych ubiegłego stulecia.  Lekturę "Fistaszków" inaczej odbiorą młodzi czytelnicy, a zupełnie inny wydźwięk będzie ona miała dla tych starszych "smakoszy gatunku".

To co bardzo urzeka mnie i wzrusza w tym komiksie to połączenie dziecięcej naiwności z chęcią bycia dorosłym i stawiania czoła pierwszym, zupełnie niewinnym problemom ludzkiej egzystencji. Dzieci - bohaterowie komiksu - mają w sobie ten rodzaj wrażliwości, który jest na ogól niedostępny dla dorosłego człowieka. Potrafią nadal  dziwić się spadającym z drzew liściom, wierzyć w magiczne dynie i beztrosko deliberować patrząc w rozgwieżdżone niebo. W komiksie pojawiają się również bohaterowie odtrąceni przez równolatków. Mowa tu oczywiście o Charliem Brownie. Mały chłopiec mimo radosnego usposobienia i przyjaznego nastawienia do innych dzieci, traktowany jest jako ten, z którym nikt nie chce się zadawać. Cierpienie i pech, jaki spotyka chłopca rozczula i sprawia, że jest to jedna z moich ulubionych postaci.

No i sama postać Snoopiego. Psa o niespotykanym charakterze. Oddanego tylko i wyłącznie sobie. Myślącego wyłącznie o własnych wygodach i żyjącego w świecie wyobraźni, w której jest nieomal narodowym bohaterem.  To idealny przykład psa, który jest najlepszym przyjacielem jedzenia i pewnego zimowego bałwanka.

 Lektura "Fistaszków" za każdym razem jest dla mnie odskocznią od codzienności. Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że przypomina mi czas dzieciństwa i wtedy wszystko nabiera innego znaczenia. Książka wydana jest w twardej oprawie i liczy ponad 300 stron. Jest to 300 stron znakomitej zabawy, przyprawiającej o wzruszenie i ataki śmiechu.  Nie mogę doczekać się kolejnego tomu przygód Snoopiego i "jego" dzieciaków.






Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

7.16.2012

"Diet Coaching. Poradnik dla wiecznie odchudzających się" Urszula Mijakoska



Każdy z nas mniej lub więcej wie jak prowadzić zdrowe życie. Wiemy, że trzeba dużo się ruszać, uprawiać regularnie jakiś sport i racjonalnie oraz regularnie się odżywiać. To teoria. A w praktyce bywa różnie. Bo nam się nie chce, bo lepiej zacząć od nowego miesiąca, poniedziałku, roku, a przecież kilka ciastek nie zrobi nam krzywdy. Jestem pewna, że zna to każdy z nas.

Nie ma chyba kobiety, która nie pragnęłaby być chudsza niż jest, nawet jak jest szczęśliwą posiadaczką talii osy. A to biodra nie takie, a to brzuch już nie taki płaski i jędrny. Po prostu wszystko jest nie tak, jak być powinno.

Autorka książki jest pierwszym w Polsce diet coachem, od lat pomaga ludziom uzyskać wymarzoną sylwetkę i sprowadza człowieka na „dobrą ścieżkę żywieniową”. Pani Urszula uważa, że najgorsze są nasze nawyki żywieniowe. I zgadzam się z nią w 100%. Kiedyś miałam tak, że do każdej kawy obowiązkowo musiałam zjeść coś słodkiego. Nieważne czy to była kostka czekolady czy słodka bułka. Dość istotne jest to, że piję dużo kawy, co wiązało się z ogromną ilością cukru w mojej krwi. A to oczywiście przekładało się na dodatkowe kilogramy. Po lekturze książki, z dumną stwierdzam, że nie jem słodyczy do kawy od dwóch tygodni i powoli zaczynam zapominać o tym przyzwyczajeniu.

Poradnik rozdrabnia na czynniki pierwsze składniki naszego pożywienia, takie jak węglowodany, czy chociażby białka. Następnie wyjaśnia czym tak naprawdę jest zdrowe odżywianie i gdzie leży granica naszej psychiki, a także jak sprawić, aby nasze postanowienie umacniało się z dnia na dzień. Psychodietetyka stanowi podstawę każdego odchudzania. Być może niektórym wyda się to dziwne. Lecz to kluczowe, aby nie poddawać się w momencie, kiedy mimo początkowej utraty kilku kilogramów, przychodzi czas dłuższego zastoju i nasza waga stoi w miejscu, co jest normalnym procesem. Na koniec autorka poza cennymi uwagami na temat metod jedzenia i procesów motywacyjnych, umieściła kilka przepisów na niskokaloryczne i przepyszne posiłki.

Tego typu książka jest niezbędna przy rozpoczynaniu diety. Oczywiście, nasze pierwsze kroki powinny być skierowane do profesjonalnego dietetyka. Każdą dietą, wyczytaną z internetu, można sobie zrobić więcej krzywdy niż pożytku. Pamiętajcie o tym. Specjalista wykona Wam szereg badań i na ich podstawie oceni stan zdrowia i problemy, które mogą być przyczyną otyłości lub częstych wahań wagi. Moja piętą Achillesową było nieregularne odżywianie. Pewnie to znacie. Mało rano, a wieczorami atak Godzili na lodówkę :)

Intensywnie odchudzać się zaczęłam od połowy maja. Regularnie odwiedzam swoją dietetyczkę. Efekt? 6 kilo mniej. Jestem drobna, przysłowiowe 1,6m w kapeluszu i taki spadek wagi jest u mnie bardzo widoczny. Książka tylko umocniła mnie w moim postanowieniu i stanowi źródło niewyczerpalnej motywacji w kolejnych potyczkach ze słabościami.  

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Samo Sedno

Angielski Najważniejsze kolokacje

 Znajomość kolokacji jest niezbędna  przy zdawaniu egzaminów na certyfikat zarówno FCE jak i CAE.  Wiem, ze to właśnie to zagadnienie spędza sen z powiek wielu zdającym.  Nic więc dziwnego,że powstają całe książki uczące i pozwalające utrwalić zawiłe zasady tworzenia kolokacji.

Autorką książki jest doświadczona w pracy z językiem angielskim, magister anglistyki - Katarzyna Wiśniewska. Na swoim koncie ma wiele publikacji do nauki tego języka, które zostały wydane przez wydawnictwo Edgard, jak chociażby "Angielski dla wiecznie początkujących" lub "Angielski - Discovery Great Britain".

Książka dzieli się na 30 rozdziałów tematycznych, które za pomocą przykładowych zdań uczą 1000 najważniejszych kolokacji. Każdy z rozdziałów kończy się zestawem ćwiczeń, a na samym końcu książki można sprawdzić swoją wiedzę, podczas rozwiązywania 10 testów końcowych. Nauka z podręcznikiem minęła mi szybko i bez większych utrudnień. Pracę ułatwiła mi przejrzysta grafika i struktura książki. Treść jest czytelna i logiczna, a wymienione przez autorkę przykłady idealnie obrazują wybraną kolokację.

Cieszę się, że nasz rynek pełen jest nie tylko książek do nauki gramatyki i leksyki języjów obcych, ale coraz częściej pojawiają się bardziej konkretne podręczniki do szlifowania wybranych zagadnień gramatycznych. Nadal jestem zdania, że im bardziej poznaje się język angielski, tym bardziej staje się pewna, że ten język wcale nie jest taki prosty, jak można by przypuszczać.  Dlatego im więcej praktyki i ćwiczeń, tym lepiej.

Przede mną bardzo napięty czas. Zostało już tak niewiele dni do mojego wyjazdu, a ciągle mam wrażenie, że mój angielski nieustanie potrzebuje ostrego treningu. To chyba będzie najważniejszy i zarazem najtrudniejszy egzamin z języka angielskiego w moim życiu:)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Edgard

7.15.2012

"W plątaninie uczuć" Gabriela Gargaś


Ciągle czuje jakiś dystans do polskich autorów, jednak dzięki takim książkom moje opory stają się coraz mniejsze i z książki na książkę, przekonuje się do nich coraz bardziej. Jest to ten rodzaj książki, która z czasem, w miarę czytania, uzależnia i człowiek dosłownie zżywa się z bohaterami i wspólnie z nimi przeżywa ich życie.

Poznajemy w niej historię 3 przyjaciółek: Doroty, Hanki oraz Kaliny. Każda z nich jest inna i każda z nich boryka się z innymi problemami. Dorota jest typowa kurą domową, kobietą w pełni oddaną swoim małym dzieciom. Codziennie, godzinami sprząta dom, gotuje obiad i prasuje mężowi koszule. Oczywiście jej mąż  daleki jest od ideału i wplątuje się intensywny, burzliwy w przejściach romans. Hanka to przeciwieństwo Doroty. Jest wyzywającą singielką, wzbudzającą podziw i pożądanie u większości mężczyzn, jednak nie jest z tym, jakoś specjalnie szczęśliwa. Brak jej miłości. Tej jedynej, wyśnionej i po sam grób. Kalina kocha podwójnie. A może tylko jej się wydaje? Musi wybrać pomiędzy miłością sprzed lat, szaloną i namiętną, a ustabilizowanym życiem ze spokojnym i opiekuńczym partnerem. Jak widzicie, wiele je różni. Łączy je jednak wspaniała, oddana przyjaźń. Taka przyjaźń na całe życie, pełna pokory i wzajemnego szacunku.

Tytuł książki idealnie obrazuje jej treść. W życiu kobiet dochodzi do wielu katastrof, tych mniejszych, jak i całkiem poważnych. Ich uczucia niejednokrotnie wystawione są na wielką próbę i nie zawsze kończą się po ich myśli. To co trzyma ich przy życiu to...one same. Są dla siebie wielkim wsparciem, siłą napędową i hamulcem bezpieczeństwa zarazem. 

Książkę czyta się jednym tchem. Byłam strasznie ciekawa dalszych losów kobiet i dosłownie pochłonęłam powieść w jeden dzień. Nie było niepohamowanych wybuchów śmiechu, lecz zdarzyło mi się w jednym momencie uronić kilka łez. Dość mocno wzruszył mnie fragment, w którym Hanka w samotną Wigilię zostaje zaproszona do sąsiadów - pary uroczych staruszków. To w jaki sposób doświadczona kobieta opowiadała o miłości do swojego męża, w momencie, kiedy on gładził jej rękę i czule patrzył w oczy, dosłownie mnie poraził. Jestem jednym z tych czytelników, które raczej rzadko płaczą podczas czytania.  Jednak ten opis, w połączeniu z przypomnieniem sobie świąt Bożego Narodzenia, jej magii i nostalgii, pobudził moje uczucia.

Zazdrościłam bohaterkom takiej przyjaźni.  Mogły liczyć na siebie o każdej porze dnia i nocy. Miały swoje małe rytuały i znakomicie się uzupełniały. Zaskoczeniem było dla mnie zakończenie książki. Nie było ono standardowe, jak na powieść tego typu. Kobiety dojrzały, inaczej zaczęły patrzeć na życie i na dotychczasowe problemy. Dla jednej z nich, ta opowieść skończyła się tragicznie.

Gorąco polecam tę książkę. Autorka włożyła z pewnością dużo serca i pracy w tę wspaniałą opowieść. Nie jest to jej powieść debiutancka. Swoje pierwsze literackie kroki stawiała w roku 2008, książką "Jutra może nie być". Swoją drogą, ten tytuł również idealnie pasował by do zrecenzowanej przeze mnie książki. Będę obserwowała dalszy rozwój pisarki i z uwagą śledziła jej kolejne książki.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Feeria.

Angielski fiszki dla średnio zaawansowanych – Świat współczesny


Wakacje trwają w najlepsze a moja nauka języka angielskiego cały czas brnie do przodu. Staram się nie marnować ani dnia i spędzam je na ciągłym doszkalaniu tego języka. Tym razem zmierzyłam się z kolejnymi fiszkami Wydawnictwa Edgard - „Świat współczesny”.

Fiszki zapoznają nas z 1000 słów na poziomie średnio zaawansowanym. W pudełku znajdziemy 14 tematów, takich jak:

  • Czas
  • Podróże
  • Praca
  • Natura
  • Polityka
  • Sztuka
  • Transport
  • Nauka
  • Finanse
  • Biznes
  • Prawo
  • Komputer, media, internet
  • Kierunek i ruch
  • Wojsko i wojna

Od razu widzimy, że tematy nie są łatwe, a znajomości specjalistycznych słówek z wybranych dziedzin może okazać się niezbędna przy zdawaniu certyfikatu z języka angielskiego. Jak wyglądała moja nauka? Podzieliłam ją sobie na 14 dni. To tak naprawdę wiele czasu, aby spokojnie opanować po jednym temacie dziennie. Na drugi dzień, oprócz nowego zagadnienia, trochę czasu poświęcałam na powtórkę pozostałych. Myślę, że dziennie schodziło mi na to około dwóch godzin, czasem mniej, w zależności od długości powtórek. Wiadomo, że im dalej, tym więcej miałam do powtórzenia i czas nauki się wydłużał. Najwięcej trudności sprawił mi temat „Komputer, internet i media” oraz „Biznes”. Słownictwo jest bardzo specjalistyczne i w przyszłości będę musiała skupić swoja uwagę właśnie na kursy biznesowego języka angielskiego.

Mogę śmiało powiedzieć, że fiszki już weszły mi w krew. Nie wyobrażam sobie nauki słówek bez nich, a i często zapisuję na małych kartonikach nieco więcej niż tylko jedno słówko. To co oceniam na minus przy tych fiszkach to bardzo mała ilość czystych fiszek. Jest ich tylko 20. To dla mnie zdecydowanie za mało i za każdym razem muszę dorabiać sobie własne.

Mam ciągły niedosyt. Liczę na to, że wydawnictwo pokusi się o materiały do nauki angielskiego na jeszcze wyższym poziomie trudności. Mowa tu o C1 i C2. Mam postanowienie, że w przyszłym roku o tej porze będę mogła się być dumną właścicielką certyfikatu na tym poziomie. Zobaczymy czy uda mi się to zrealizować. 

Za fiszki dziękuję Wydawnictwu Edgard 

7.13.2012

"Czas tajemnic" Marcel Pagnol

Po raz pierwszy miałam przyjemność czytać powieść autorstwa Marcela Pagnola. I przepadłam, przepadłam całkowicie. Od pierwszej strony autor raczy nas opisami pachnącej lawendą i tymiankiem Prowansji. Krainie, w której gorące słońce pobudza i wznieca zapachy słodkich owoców i dojrzałych oliwek. Właśnie w takich okolicznościach wychowuje się bystry obserwator świata - Marcel. Wydawnictwo nawiązuje do kultowego Mikołajka, podając informację, że Marcel jest dziadkiem małego urwisa. I faktycznie, od razu rzuca się w oczy podobny, lekki i zabawny styl oraz identyczna ciekawość świata. Na dodatek ilustracje do książki stworzył Sempe!

Jednak dzieciństwo Marcela i Mikołajka troszkę się różnią. Marcel od najmłodszych lat chowany jest na wsi, dzięki temu oswojony jest z przyrodą i całe dnie spędza na zabawie z najbliższym przyjacielem. Słoneczne lato jest istotne z dwóch powodów. Po pierwsze Marcel poznaje tajemniczy i słodko-gorzki smak pierwszego zauroczenia, a po drugie to ostatnie wakacje przed nauką w liceum. Na drodze bohatera staje zarozumiała i krnąbrna Izabela. Jest to dziewczynka o osobowości modliszki, święcie przekonana o swej wysokiej pozycji w społeczeństwie i niebanalnej urodzie. Chłopiec zapomina przy niej o bożym świecie, a najlepszy przyjaciel schodzi na drugi plan. Czy przyjaciel wybaczy Marcelowi, a ten odzyska jego zaufanie? Jak wyglądać będą pierwsze dni w szkole i czy uczciwa praca popłaca? To wszystko i jeszcze więcej w tej magicznej powieści.

Książka roztacza pewnego rodzaju urok i stwarza podczas czytania klimat, o jakim od dawna marzyłam.  Świat widziany z perspektywy małego chłopca, bawi, zastanawia i daje nadzieję. Marcel żyje w dziwnych, odległych czasach, pełnych surowych zasad, gdzie niektóre tematy są wielkim tabu, a dobre wychowanie i pochodzenie ma kluczowe znaczenie. Cała historia klimatem troszeczkę przypomina mi pierwszy tom "Klaudyny", taki mniej kontrowersyjny i mniej dwuznaczny. Całość mogę określić jako połączenie "Mikołajka" oraz kultowej bohaterki powieści Colette.

Z tej serii została wydana także inna książka, opowiadająca o przygodach Marcela "Chwała mego ojca. Zamek mojej matki". Od momentu przeczytania "Czasu tajemnic" ostrze sobie na nią zęby.  Pragnę znowu poczuć zapach lawendy i zanurzyć się w melancholijnym słońcu Prowansji. Polecam, szczególnie podczas letnich, długich i leniwych dni.



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Esprit.

7.09.2012

Smart fiszki. Nowy, kolorowy sposób nauki francuskiego i hiszpańskiego



Myślałam, że w dziedzinie fiszek już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Wiele wydawnictw urozmaica swoje produkty, sprawiając, że tradycyjne fiszki stają się coraz oryginalniejsze, bardziej pomysłowe i zawierają niezliczona ilość urozmaiceń. Spotkałam już się z fiszkami w postaci quizu, z formami gramatycznymi oraz konwersacjami. Tym razem po otworzeniu podłużnego pudełeczka doznałam pozytywnego szoku.

Moim oczom ukazały się fiszki oznaczone kolorami całej tęczy, od soczystej cytrynki po trawiastą zieleń. Na każdej fiszce oprócz słówka w języku obcym, umieszczony jest kolorowy obrazek, który jeszcze lepiej pobudza połączenia nerwowe w naszym mózgu, sprawiając, że słówka jeszcze lepiej zapadają w pamięć. A na odwrocie – niespodzianka! Specjalny kod pozwala na pobranie aplikacji na iPhone'a lub smartfona, za pomocą której można odsłuchać nagrania słówek i przykładowego zdania podanego na fiszce.

W pudełku znaleźć można jeszcze 41 przegródek (usztywnione, jasno zielone kartoniki) za pomocą których, oddzielimy słówka wedle określonej przez nas reguły. Kurs zawiera 13 tematów takich jak:
  • Ciało, życie, istoty żywe i natura
  • Ludzie, rodzina, społeczeństwo
  • Budowle, dom, odzież i higiena osobista
  • Emocje, postawy i odczucia
  • Myśl, komunikacja i język
  • Substancje, przedmioty, sprzęt i jedzenie
  • Sztuka, przemysł, edukacja i technologia
  • Miary, pieniądze i handel
  • Rozrywka, gry i sport
  • Wygląd, czas i przestrzeń
  • Ruch, położenie, podróżowanie i transport
  • Pojęcia ogólne i abstrakcyjne
  • Podstawy
    Do instrukcji korzystania z kursu dołączony jest również kalendarz powtórek, dzięki któremu systematyczna nauka nie będzie już stanowiła problemu. To co ciekawe to inne zastosowania fiszek podczas zabaw i spotkań towarzyskich. Wydawnictwo SuperMemo opisało w instrukcji kilka pomysłów na to, jak w bardziej kreatywny i rozrywkowy sposób można wykorzystać ten produkt.

Na każdej karteczce znajduje się także miejsce na notatki własne. Nagrania do całości można bezpłatnie pobrać ze strony wydawnictwa.

Nauka hiszpańskiego i francuskiego nigdy nie była dla mnie tak bardzo kolorowa. To dla strzał w 10, bo z natury jestem wzrokowcem, który łączy fakty w powiązaniu z obrazami. A pomysł, aby każdemu obcemu słówku towarzyszył śliczna ikonka jest genialny. No i ten fantastyczny, nowoczesny pomysł z wersją na iPhone'a. Jak dla mnie super.

Jestem strasznie ciekawa czy wydawnictwo planuje wydać fiszki również w innych językach (poza francuskim i hiszpańskim, jest angielski i niemiecki) na wyższych poziomach niż podstawowy. Jedyne czego mi brakowało to jakiegoś etui na pojedyncze fiszki do zabrania w podróż lub na spacer po parku. Ostatnio mam to w nawyku, a nie bardzo lubię, kiedy moje karteczki po jednej takiej podróży wyglądają jak psu z gardła wyjęte. Takie etui byłoby bardzo przydatne. 

Za Fiszki dziękuję firmie SuperMemo
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...