"To fakt, że ja i ty jesteśmy doprawdy dziwną parą. Wszystko w Tobie ode mnie zależy i wszystko we mnie zależy od ciebie: jeśli się rozchorujesz, rozchoruję się i ja, jeśli umrę, umrzesz i ty. Ale nie mogę z tobą rozmawiać, a ty nie możesz rozmawiać ze mną. Mimo całej swojej nieskończonej być może mądrości nie wiesz nawet, jaką mam twarz, w jakim wieku, w jakim języku mówię. Nie masz nawet pojęcia, skąd pochodzę, gdzie przebywam, co robię w życiu."Mam za sobą pierwszą książkę, nie ulega wątpliwości, znakomitej włoskiej publicystki i pisarki - Oriany Fallaci. Czytałam już tyle pozytywnych opinii, że po prostu musiałam sięgnąć po jedną z jej książek. Nadarzyła mi się okazja przeczytania "Listu do nienarodzonego dziecka". Lektura w sam raz na jeden wieczór - 142 strony. Mimo, że objętościowo nie powala na kolana, to treść wzrusza, ciekawi i zmusza do refleksji.
"Listy do nienarodzonego dziecka" to monolog kobiety, która dowiadując się, że jest w ciąży, uświadamia sobie, że jej przyszły potomek nie należy do niej, ani tym bardziej do biologicznego ojca. Jest to bowiem odrębna jednostka, należąca tylko i wyłącznie do siebie, mająca prawo do wolności i dokonywania własnych wyborów. Jej bardzo intymne wyznanie traktuje też o wielkiej samotności kobiet ciężarnych, aborcji, problemie biedy i podziale na klasy społeczne. Nie ulega wątpliwości, że jest to relacja bardzo intymna, którą czyta się z pewnym onieśmieleniem.
W pewnym momencie niezależna bohaterka, uświadamia sobie, że nie może poświęcać swej kariery, szczęścia i samospełnienia, dla dziecka, które nawet do niej nie należy. Postanawia nie przestrzegać zaleceń lekarzy o odpoczywaniu w łóżku i wyrusza w podróż. Niestety, kończy się ona tragicznie. Czy winna jest temu kobieta? Czy w ogóle można mówić o winie? Czy jej czyn pociągnie za sobą konsekwencje?
Przyznaję, że moje pierwsze spotkanie z pisarką przebiegło pomyślnie i jestem pewna, że z czasem sięgnę po kolejne jej książki. Niby krótka lektura, jednak bardzo wyczerpująca emocjonalnie i dająca pola do poważnych dyskusji.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Świat Książki.
Ta lektura intryguje mnie od dawna, dlatego ciągle wypatruję jej na bibliotecznych półkach...
OdpowiedzUsuńPremierę miała całkiem niedawno, więc na półce z nowościami powinna się pojawić:)
UsuńA mnie jakoś umknęła ta książka, jak i nazwisko pisarki. Ale po Twojej recenzji czuję się skutecznie zachęcona i mam ochotę przeczytać "List do nienarodzonego dziecka".
OdpowiedzUsuńMi nazwisko było już znane od dawna, jednak to jest moje pierwsze spotkanie z jej książką.
Usuń