Dzisiaj jestem tak bardzo zmęczona psychicznie i fizycznie, że postanowiłam sobie trochę ponarzekać, a nuż mi przejdzie :)
Pomijając zabójcza temperaturę i tłok w tramwajach, głównie rozchodzi się o permanentny brak czasu. Praca magisterska pisze się powoli, na zajęciach wymyślają coraz to ciekawsze dziwactwa (eseje, prezentacje,kolokwia), tonę w Erasmusowych papierach i z doskoku uczęszczam na kurs angielskiego, przygotowujący do wyjazdu. Na drugim kierunku - bajka. Nie mam na co narzekać. Moja neurobiologiczna pracownia jest zdecydowanie najlepsza na całym świecie (w moim mniemaniu ;)), a praca z mózgami to sama przyjemność. Październikowe wątpliwości dotyczące zabijania tych nieszczęsnych szczurów po badaniach odeszły w zapomnienie. Nauka to nauka i sumienie oraz lęki trzeba zostawić w domu głęboko w szufladzie.
Jednak coś za coś. Czasu jak na lekarstwo, a senność dopada mnie wszędzie. Mam wrażenie, że mogłabym przespać z 15 godzin i ciągle nie mieć dość. A tu Juwenalia w Łodzi i trzeba świętować ze znajomymi.
Ostatnio miałam strasznie dziwny sen, raczej z gatunku tych przyjemnych. Siedziałam w tramwaju pełnym ludzi. Każdy zajęty był swoimi sprawami, panował hałas i chaos. Ja obserwowałam świat za oknem. Przejeżdżaliśmy akurat przez malutką wieś. Przy jednym z domów, jakby w zwolnionym tempie zobaczyłam rozpromienioną, uśmiechniętą kobietę w słomkowym kapeluszu, która zbierała kwiaty i warzywa w swoim ogrodzie. A ten jej ogród! Piękne, kwitnące jabłonie, żywa zieleń, kolorowe tulipany. Kobieta była szczęśliwa, taka zrelaksowana. Wiedziałam, że zaraz włoży te kwiaty do wazonu, umyje owoce i zrobi z nich ciasto, a potem usiądzie w ogrodzie i pałaszując powoli to ciasto z pyszną kawą, rozsiądzie się z ulubioną książką. A my, w tym tramwaju pędziliśmy do swoich tysięcy obowiązków nie zauważając nawet, że zakwitły kasztany.
Kurczę, coś jest teraz z tym 'zmęczeniem materiału'. Mnie upały tak wykańczają, że normalnie funkcjonować nie mogę. Mam nadzieję, że ochłodzi się nieco, coby żyć się wreszcie dało :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie miewam miłych snów. Moje komponują chyba Salvador Dali i Bitelsi na haju ;)
Oj Salvador Dali:) Nie dopatrujesz się w tych snach drugiego dna? :)
UsuńWitaj w klubie;). Chyba coś jest w powietrzu, ponieważ i ja czują się przytłoczona swoimi obowiązkami i zajęciami, co dość rzadko mi się zdarza. Hmm... Mam nadzieję, że to kwestia kilku dni i zaraz wszystko wróci do normy, czego i Tobie życzę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Też mam nadzieję, że lada dzień to minie. Aż wstyd przyznać - dzisiaj od rana oglądam serial. Zaraz obejrzę cały sezon. To dopiero zastój:(
UsuńMam podobnie, brak czasu i chęci do pracy, a zaliczenia i projekty czekają, że nie wspomnę o pracy licencjackiej, której na razie powstała tylko 1/3. Skoro nas, zmęczonych marud, jest więcej, to trzeba się wspólnie zmobilizować :))
OdpowiedzUsuńMobilizacja się przyda :)
UsuńOd braku czasu gorszy jest jednak nadmiar.. nie wiem jak inni, ale mi wtedy nie chce się robić zupełnie nic.. i pomimo tego, że mogłabym zrobić bardzo dużo, to tkwię w jakimś specyficznym letargu.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś mam taki dzień....
Usuń